¦wiêty Józef Bilczewski Cz. IV Zdj. z ksi±¿ki: Nieznana korespondencja Arcybiskupów Metropolitów lwowskich Józefa Bilczewskiego z Andrzejem Szeptyckim w czasie wojny polsko-ukraiñskiej 1918-1919, oprac. Józef Wo³czañski, Lwów-Kraków 1997. Ksi±dz Józef Bilczewski w czasie swojej pos³ugi jako Arcybiskup i Metropolita Lwowa zwraca³ siê w swoich listach pasterskich czy te¿ odezwach wprost do wiernych lub wprost do duchowieñstwa. Czasami jednak, tak jak w cytowanym wy¿ej li¶cie, kierowa³ swoje pismo do duchowieñstwa i wiernych „równocze¶nie, jednak¿e jego eklezjologia jawi siê w sposób jasny i przejrzysty szczególnie w nauczaniu do duchowieñstwa : listy pasterskie (45, w tym 6 bezpo¶rednio do duchowieñstwa), odezwy (41, w tym 15 do duchowieñstwa wprost) oraz kazania i mowy okoliczno¶ciowe (28). Nawet tylko wstêpna analiza tekstów pozwala stwierdziæ, ¿e ¶w. Józef Bilczewski nie wprowadza jedynie jakich¶ pochodz±cych z Pisma ¦wiêtego podpórek do przekazywanej teologii, lecz ca³y charakter pasterskich pism ma fundament wprost ewangeliczny. Nauczanie Arcybiskupa pe³ne jest biblijnych odniesieñ, choæby w rodzaju przywo³ywanych obrazów: osieroconej owczarni, winnej latoro¶li czy nieprzyjaciela zakradaj±cego siê do owczarni"[1]. Jak widzimy ¦wiêty Józef Bilczewski by³ bardzo aktywnym biskupem, dba³ zarówno tak o swoich kap³anów, jak i o swoich wiernych. Nie jeste¶my tu w stanie omówiæ, nawet w skrócie, tych wszystkich listów, kazañ czy odezw, które on napisa³ w czasie swojej pos³ugi Arcybiskupiej. Ale, aby poznaæ sposób jego nauczania oraz ciekawy a jednocze¶nie prosty i jasny styl zwracania siê do odbiorców, przybli¿ymy bardziej szczegó³owo w³a¶nie ten, O Ko¶ciele Chrystusowym, który ju¿ zaczêli¶my omawiaæ i mo¿e pobie¿nie kilka innych. List ten ca³y jest wart poznania, gdy¿ wspaniale przybli¿a nam znajomo¶æ Ko¶cio³a katolickiego, Jego naukê oraz udowadnia wyj±tkowo¶æ tego Ko¶cio³a. A jeden z rozdzia³ów tego listu nazywa siê i mówi wyra¼nie, ¿e poza Ko¶cio³em katolickim nie ma zbawienia. Na pocz±tku tego listu abp Bilczewski wyja¶ni³ wiernym jaki jest cel naszego ¿ycia na ziemi. Napisa³ to tak: „Istnienie i zadanie cz³owieka nie koñczy siê na tym ¶wiecie. Nie jest jego jedynym celem byæ szczê¶liwym obywatelem tylko tej ziemi. Wprawdzie niektórzy tak utrzymuj±. Inni jednak, id±c za g³osem rozumu i za pragnieniem swojego serca, powiadaj±, ¿e nie, i dodaj±: »Dziêki Bogu, ¿e nie«, bo gdyby doczesno¶æ by³a nam ostatecznym kresem, to ¿ycie nasze, ¿ycie ludzko¶ci by³oby najstraszniejsz± zagadk±. Ludzko¶ci celem najwy¿szym i ostatecznym jest ¿ycie wieczne w niebie. ¯ycie ziemskie s³u¿y tylko za przygotowanie do drugiego - ostatecznego celu"[2]. W innym, parê lat pó¼niej napisanym li¶cie, znalaz³a siê taka jeszcze my¶l, ¿e „sierot± najwiêkszym jest cz³owiek, który straci³ swój cel ostateczny...Boga"[3]. Po tym okre¶leniu celu cz³owieka, w taki sposób rozpocz±³ pierwsz± czê¶æ tego listu pasterskiego: „Jest, bracia moi serdeczni, pewna prawda zasadnicza, któr± wci±¿ musimy mieæ przed oczyma, je¶li mamy zrozumieæ ca³okszta³t wiary chrze¶cijañskiej, a choæby jeden jej artyku³ - a wiêc tak¿e naukê o Ko¶ciele. G³osi ona za¶, ¿e chocia¿ Pan Bóg nas nie potrzebuje, chocia¿ równie szczê¶liwym jest, czy Go kochamy, czy nie kochamy, jednak pragnie naszej mi³o¶ci, jak gdyby to od niej zale¿a³o ca³e Jego szczê¶cie. Dlaczego? Bo jest nieskoñczenie dobry i wie, ¿e dla nas nie ma pe³nej szczê¶liwo¶ci jeno tylko w kochaniu Jego, który jest ¼ród³em wszelkiej prawdy, wszelkiego piêkna i wszelkiego dobra. S³owem postawi³ Bóg cz³owiekowi cel, nad który nie masz wy¿szego, to jest: samego Siebie. Poznaæ Boga, kochaæ Boga ¿yæ z Jego ¿ycia, spocz±æ na jego sercu nie jak s³uga, ale jak dzieciê i przyjaciel - to jest ostateczne przeznaczenie ludzko¶ci, to jej niebo, to jej wieczno¶æ b³ogos³awiona. I nic nie mniejszego, ni¿ Bóg, duszy ludzkiej zadowoliæ nie jest w stanie. Do tego zjednoczenia z Bogiem, w niebie nikt jednak doj¶æ nie mo¿e, kto ju¿ tu na Ziemi nie zacz±³ wspólnego ¿ycia z Bogiem. A, ¿e cz³owiek do ¿ycia Bo¿ego, czyli nadprzyrodzonego w³asnymi si³ami, d¼wign±æ siê nie jest stanie, jak ro¶lina nie zdolna wynie¶æ siê do ¿ycia zwierzêcia, a zwierzê do rozumowego ¿ycia ludzkiego, wiêc Bóg sam da³ duszom pierwszych rodziców zdolno¶æ i si³ê, jakiej z natury nie mieli, czyli udzieli³ im ³aski po¶wiêcaj±cej, która uczyni³a ich uczestnikami Bo¿ej natury"[4]. I dalej tak napisa³: „Posy³a³ proroków, aby cz³owiekowi wci±¿ przypominali wielk± jego godno¶æ i przeznaczenie w niebie. Wreszcie sam Syn Bo¿y sta³ siê dla nas cz³owiekiem. Chodzi³ od miasta do miasta, od wsi do wsi, o¶wieca³, uzupe³nia³ naukê proroków, odpuszcza³ grzechy, u¶wiêca³, g³osi³, ¿e przyszed³ zbawiæ wszystko, co przez grzech by³o zginê³o. Ale ¿y³ w postaci ludzkiej tylko lat trzydzie¶ci kilka na ziemi. Osobi¶cie zaj±³ siê tylko niewieloma duszami. Po trzech latach publicznego nauczania wst±pi³ do nieba. W jaki sposób Chrystus o¶wieci, u¶wiêci, doprowadzi do zbawienia wiecznego tych wszystkich, którzy po Nim przyjd± a¿ do skoñczenia ¶wiata? (...) Twórca, a wiêc i najlepszy znawca natury ludzkiej wiedzia³, ¿e naj³atwiej i najlepiej uczyæ i wychowaæ ludzi przez ludzi, czyli ¿ywym s³owem. Ten sposób, wiêc obra³. Zwi±za³ wszystkich Swoich uczniów do koñca ¶wiata w jedn± wielk± spo³eczno¶æ religijn±, w której sam wybra³ niektórych na duchownych i oddzieli³ od reszty wiernych, aby tym¿e wci±¿ przypominali ich cel najwy¿szy, pouczali o prawdzie Bo¿ej, zwo³ywali od troski ¶wieckiej, z ulic, z warsztatów i od zabaw ¶wiata, do ¶wiêtych Sakramentów, tych ¼róde³ nadprzyrodzonego ¿ycia Bo¿ego i kierowali nimi w drodze do wiecznego szczê¶cia"[5]. A wiêc, innymi s³owy stworzy³ Ko¶ció³ ¦wiêty w którym w³adzê otrzymali Aposto³owie a po nich ich nastêpcy. I tu wyja¶ni³ Arcybiskup Bilczewski kto móg³ i kto mo¿e zostaæ takim nastêpc±: „Otó¿ jest prawd± w Ko¶ciele Chrystusowym zasadnicz±, ¿e nikt nie mo¿e sobie samowolnie i gwa³tem przyw³aszczyæ urzêdu nauczycielskiego, kap³añskiego, pasterskiego, ale musi byæ wezwan od Boga jak Aaron"[6]. I od tej zasady nie mo¿e byæ ¿adnych wyj±tków. I tak widzia³ to ¶wiêty Pawe³, „który jako nieodzowne znamiê g³osicieli wiary stawia pos³annictwo Bo¿e, mówi±c: »A jako bêd± przepowiadaæ, je¶liby nie byli pos³ani?« (Rz 10, 15). Warunek ten jest tak konieczny, ¿e nawet Anio³ z nieba, który by nie mia³ wyra¼nego pos³annictwa i g³osi³, co innego ni¿ Aposto³owie, nie zas³ugiwa³by na wiarê (Ga 1, 8-9)"[7]. Oczywi¶cie, pisze dalej Arcybiskup, ¿e w¶ród Aposto³ów te¿ musia³ byæ widzialny naczelnik i tego duchowego naczelnika sam Pan Jezus wybra³, nazywaj±c go Piotrem, czyli Ska³±. Poniewa¿ Ko¶ció³ ma siê na tej Skale opieraæ i na niej trwaæ a¿ do koñca ¶wiata. „W ten sposób Zbawiciel zwi±za³ na zawsze Swój Ko¶ció³ z Piotrem, a Piotra z Ko¶cio³em, jak budowniczy wi±¿e dom z jego fundamentem. Gdzie Piotr bêdzie, tam bêdzie te¿ Ko¶ció³ Chrystusa, a gdzie Ko¶ció³ Chrystusa, tam musi byæ i Piotr. Byæ za¶ fundamentem Ko¶cio³a znaczy tyle, co byæ jego si³± jednocz±c±, czyli jego najwy¿sz± g³ow±. Tak¿e s³owa: »Ja tobie dam klucze królestwa niebieskiego« zwrócone tu do samego Piotra oznaczaj±, ¿e otrzyma on w³adzê naczeln± w Ko¶ciele nad wszystkimi wiernymi, a tak¿e nad aposto³ami, bo i dla nich Chrystus obiera go na fundament"[8]. Poniewa¿ Ko¶ció³ ma trwaæ a¿ do koñca ¶wiata, wiêc i Piotr musi mieæ prawowitych nastêpców, czyli wybranych wa¿nie, w czasie prawid³owo zwo³anego i zgodnego ze ¶cis³ymi przepisami Konklawe. Nastêpnie wyja¶ni³, ¿e Jezus Chrystus jest g³ow± niewidzialn± tego Ko¶cio³a a Duch ¦wiêty jest Jego dusz± natomiast wierni Jego cz³onkami. Po czym przywo³a³ ¶wiêtego Augustyna z Hippony i jego „przepiêkne i g³êbokie s³owa: »Dziêkujmy Bogu, ¿e stali¶my siê nie tylko chrze¶cijanami, ale Chrystusem... Podziwiajcie, cieszcie siê, Chrystusem stali¶my siê. Je¶li on bowiem g³ow±, a my cz³onkami: ca³ym cz³owiekiem jest dopiero on i my razem«"[9]. I wtedy ks. Arcybiskup tak stara³ siê wyja¶niæ te nie³atwe do zrozumienia, choæ przecie¿ znane nam z katechizmu, powy¿sze s³owa: „Tu chodzi o szczyty chrze¶cijañstwa i najwiêksze jego g³êbiny. Aposto³ wyra¼nie zaznacza, ¿e wielk± tajemnic± jest przebywanie Chrystusa w nas. Z tego powodu te¿ nauczyciele Ko¶cio³a nazywaj± ten nasz stosunek z Chrystusem zwi±zkiem mistycznym to jest duchowym i tajemniczym. Z drugiej strony znowu nic lepiej nie maluje niezmiernej godno¶ci chrze¶cijanina i nic bardziej nie wzbudza mi³o¶ci ku Zbawicielowi, jak w³a¶nie mo¿liwe, najdok³adniejsze pojmowanie tego tajemniczego zwi±zku Boga-Cz³owieka z duszami. Przede wszystkim trzeba przypomnieæ, ¿e wielkie to zbiorowo cia³o Chrystusowe, którym jest Jego Ko¶ció³, nie buduje siê z naszych cia³, jeno z dusz, choæ rzecz pewna, ¿e z po³±czenia siê Chrystusa z naszymi duszami tak¿e na cia³a nasze sp³ywa po u¶wiêcenie. (...) Dalej jest rzecz± jasn±, ¿e poniewa¿ chodzi tu o wielk± spó³kê dusz z Chrystusem, czyli o wielkie cia³o duchowe, ten stosunek miêdzy nami, cz³onkami, a Chrystusem-G³ow± nie mo¿e byæ ca³kowicie taki sam jak ów, który istnieje miêdzy g³ow± naszego cia³a ludzkiego i cz³onkami tego¿ naszego cia³a. Rêka bowiem, noga, oczy i inne cz³onki naszego cia³a nie istniej± ka¿dy dla siebie i nie maj± wolnej woli, ani te¿ cz³onek ka¿dy dla siebie nie ma ca³ego ¿ycia ludzkiego, ale dopiero wszystkie razem wziête tworz± jedno cia³o ludzkie. W ciele za¶ duchowym, jakim jest Ko¶ció³, ka¿da dusza tak¿e po po³±czeniu siê z Chrystusem zachowuje ca³± swoj± odrêbno¶æ i ca³± dan± sobie od Boga wolno¶æ. (...) Choæ ka¿da ma swoje osobne ¿ycie, maj± jednak równocze¶nie jedno wspólne nadprzyrodzone ¿ycie z Chrystusem i miêdzy sob±, tworz±c ¿yw± ca³o¶æ"[10]. Ale i ta wiedza, ¿e Pan Jezus i dusze wiernych maj± wspólne ¿ycie nadprzyrodzone jeszcze nie wystarcza, jak uwa¿a³ metropolita lwowski, do tego by zg³êbiæ relacjê Ko¶cio³a do Chrystusa. Wiec postara³ siê o dalsze wyja¶nienie: „Jak w porz±dku przyrodzonym s³oñce materialne jest jakby szafarzem, skarbnic± i - rzec mo¿na sakramentem naturalnym ¶wiat³a, ciep³a, ruchu, tak cz³owieczeñstwo Jezusowe, zjednoczone z jego Bóstwem jest dla Ko¶cio³a, dla z³±czonych z Jezusem wiernych, najwy¿szym i powszechnym dawc± i niejako Sakramentem wszelakiej ³aski, natchnienia, dzia³ania, s³owem, ca³ego nadprzyrodzonego ¿ycia. Usuñ s³oñce a zaga¶nie ¿ycie naturalne. Odejmij z Ko¶cio³a Jezusa ¼ród³o, przyczynê, narzêdzie, pryzmat ³aski, a ustanie w Ko¶ciele wszelkie ¿ycie nadprzyrodzone. Jezus jako G³owa nadaje te¿ wedle Swej ¶wiêtej woli kierunek, jakim idzie historia ca³ego Ko¶cio³a i ¿ycie ka¿dej duszy. Bo i tu podobnie jak w zwyczajnym ciele ludzkim, ka¿dy cz³onek inne ma do spe³nienia zadanie, a wszystkie dopiero razem z Jezusem odtwarzaj± i powtarzaj± ca³e Jego trzydziestotrzyletnie Bosko-ludzkie ¿ycie, które prze¿y³ w widzialnej postaci na ziemi. Nie jest to znowu, co teraz mówimy, ¿aden wymys³ ludzki, ale najrzeczywistsza prawda, wynikaj±ca miêdzy innymi ze s³ów aposto³a, ¿e Chrystus da³ niektórych ludzi na aposto³ów, innych na proroków, innych na ewangelistów, a innym inny powierzy³ urz±d ku doskona³o¶ci ¶wiêtych, ku robocie pos³ugiwania, ku budowaniu cia³a Chrystusowego (Ef 4, 11- 12). W jednym wiêc ¦wiêtym objawia siê bardziej duch apostolstwa i ¿arliwo¶ci o szerzenie miêdzy niewiernymi Wiary ¶wiêtej. W ¿yciu drugiego góruje bezmierna cicho¶æ, ³agodno¶æ Jezusowa. W innych Jego wielka mi³o¶æ ku biednym, chorym, kalekom. (...) U jeszcze innych przebija siê tak wielkie pragnienie dzielenia z Chrystusem Jego mêki, i¿ wo³aj±: cierpieæ i nie umieraæ, aby ci±gle móc cierpieæ! Wszyscy te¿ razem, zdobywaj±c w pocie czo³a ¶wiêto¶æ, dorabiaj± swoimi umartwieniami to, czego niedostaje mêce i cierpieniom Chrystusa. (Kol 1, 24). A niedostaje w³a¶nie wspó³cierpienia naszego z Chrystusem, który nas stworzy³ bez nas, ale nie u¶wiêci i nie zbawi nas bez naszego wspó³dzia³ania. I tak ro¶nie wci±¿ spo³eczne cia³o Jezusowe, a¿ liczba cz³onków i stopieñ ich ¶wiêto¶ci dojdzie przy koñcu ¶wiata do swej w³a¶ciwej miary i doskona³o¶ci, któr± aposto³ nazwa³ pe³no¶ci± Chrystusow±. (Ef 4, 13) "[11]. Pod koniec tego rozdzia³u doda³ jeszcze, „¿e podczas gdy uciêta raz rêka lub noga ju¿ nigdy na tym ¶wiecie nie zro¶nie siê ze swym cia³em, to dusza, która mia³a nieszczê¶cie przez grzech odpa¶æ od Chrystusa, mo¿e ka¿dej chwili wróciæ do dawnej spólno¶ci Bo¿ego z Nim ¿ycia, a nawet jeszcze wiêcej mi³o¶ci± zacie¶niæ dawne z Chrystusem wêz³y"[12]. A zakoñczy³ ten rozdzia³ nasz ¶wiêty arcykap³an takimi s³owami: „Jak¿e tedy piêkna jest ta nauka o Ko¶ciele Chrystusowym! Syn Bo¿y sta³ siê jednym z nas i w ca³ej prawdzie cz³onkiem spo³eczno¶ci ludzkiej, bo jej g³owa, fundamentem, osi± a nawet punktem zbornym wszelkiego stworzenia od pocz±tku ¶wiata i na ca³± wieczno¶æ. Dusz± za¶ tej spo³eczno¶ci religijnej jest Duch ¦wiêty, który mieszka w niej razem z Ojcem i Synem jako w najwspanialszej ¶wi±tyni jedynie godnej Boga, bêd±cego najdoskonalszym duchem. Teraz te¿ rozumiemy lepiej pierwsze stronice Pisma ¦wiêtego, na których jest opowiedziane dzie³o stworzenia ¶wiata. (...) Bóg w po¶rodku tego stworzenia dojrza³ Swojego Syna, który od wieków postanowi³ staæ siê pierworodnym miêdzy wiel± braci (Rz 8, 29), aby ca³± ludzko¶æ wszczepiæ w Siebie, upodobniæ do Siebie, a potem razem z ni± jako jeden wielki zbiorowy cz³owiek uklêkn±æ przed Ojcem niebieskim i zawo³aæ: Strona tytu³owa pierwszego wydania Listów Pasterskich i mów okoliczno¶ciowych Arcybiskupa Józefa Bilczerwskiego Bo¿e i Ojcze! stworzenie Twoje samo niezdolne by³o podziêkowaæ Ci godnie za ¿ycie, które mu da³e¶. Ja tak¿e, jako Tobie równy Bóg nie mog³em rzuciæ siê na kolana przed Tob± za to, ¿e¶ miê zrodzi³ od wieków. Dlatego sta³em siê cz³owiekiem. Przybra³em sobie ludzko¶æ ca³± jako swoje cia³o i teraz razem z ni± jako Ko¶ció³ Twój ¶wiêty upadam przed Tob± na oblicze, wo³aj±c: Wielbimy Ciê, kochamy Ciê, ¦wiêty, ¦wiêty, jak zas³ugujesz - nieskoñczenie! Na ten widok wielkiej rodziny ludzkiej, której serce bije w zgodny takt i akord z Naj¶wiêtszym Sercem Syna Bo¿ego, Bóg nic móg³ nie wpa¶æ w zachwyt i nie powiedzieæ: ¿e wszystko by³o dobre, bardzo dobre"[13]. W nastêpnym rozdziale opisa³ Arcybiskup dok³adnie jaki to jest Ko¶ció³ i po czym Go mo¿na rozpoznaæ, a wiêc jakie s± Jego znamiona. I w taki sposób zacz±³ ¶wiêty Arcybiskup te znamiona wymieniaæ: „Które¿ to wiêc s± te per³y, czyli znaki, które prawdziwy Ko¶ció³ Chrystusowy z istoty swojej, z przeznaczenia swego i z wyra¼nej woli jego za³o¿yciela posiadaæ musi, a ¿adna inna spo³eczno¶æ religijna mieæ nie mo¿e? Znaków tych jest cztery. Wymienia je katechizm, ucz±c, ¿e Ko¶ció³ Chrystusowy jest: jeden, ¶wiêty, katolicki, czyli powszechny i apostolski. A troszkê wcze¶niej wyja¶ni³ autor tego listu, ¿e te znamiona prawdziwego Ko¶cio³a s± po to, aby nie daæ siê zwie¶æ i s³uchaæ oraz i¶æ tylko za tym jedynie prawdziwym Ko¶cio³em. Dlaczego? Dlatego, aby nie utraciæ tego w³a¶ciwego i oczywistego celu swojego ¿ycia, a wiêc zbawienia. Zauwa¿y³ te¿ Arcybiskup Bilczewski, ¿e sam Pan Jezus powiedzia³: „»kto Ko¶cio³a nie s³ucha³, niech bêdzie jako poganin i celnik« Tym samym przekaza³ wszystkim pod utrat± zbawienia zostaæ jego cz³onkami. Równocze¶nie przepowiedzia³ Zbawiciel, ¿e powstan± ró¿ni fa³szywi prorocy, którzy zak³adaæ bêd± coraz to nowe stowarzyszenia, gminy i zbory religijne i g³osiæ, ¿e tylko u nich jest Chrystus i tylko ich spo³eczno¶ci religijne s± prawdziwym Chrystusowym Ko¶cio³em. Aby tedy ka¿dy cz³owiek dobrej woli, uczony i nieuczony, móg³ poznaæ prawdziwy Ko¶ció³ Chrystusa, musia³ jego Boski za³o¿yciel opatrzyæ go pewnymi ³atwo dostrzegalnymi znakami uwierzytelniaj±cymi, czyli cechami, których by ¿adna inna spo³eczno¶æ religijna nic posiada³a i po których mo¿na by go odró¿niæ od ko¶cio³ów fa³szywych, tak jak z³oto odró¿nia siê od miedzi"[14]. No i nastêpnie, przeszed³ nasz ¶wiêty arcykap³an do szczegó³owego omówienia ka¿dego z tych znamion prawdziwego Ko¶cio³a. Zacz±³ od wyja¶nienia tego co to znaczy apostolski. Tu powo³a³ siê na pasterzy oraz wiernych z pierwszych wieków, którzy za legalnego spadkobiercê na tronie ¶wiêtego Piotra uwa¿ali biskupa Rzymu. Na soborze w Efezie w roku 431 jednog³o¶nie uznano, „¿e ¦wiêty Piotr, który od Chrystusa otrzyma³ klucze Ko¶cio³a, dot±d ¿yje w swoich nastêpcach i wykonuje sw± w³adzê przez biskupów rzymskich"[15]. Natomiast w roku 451 odby³ siê Sobór w Chalcedonie, gdzie zgromadzi³o siê oko³o 630 biskupów, w wiêkszo¶ci greckich, i wszyscy oni uznali Leona Wielkiego [(390 lub 400-461) ¶wiêty Ko¶cio³a katolickiego i prawos³awnego] za papie¿a pisz±c do niego w taki sposób: „Wiara Leona to wiara Ojców, to wiara Aposto³ów. Wszyscy tak wierzymy... przez usta Leona Piotr przemówi³. Podobne ¶wiadectwa o Piotrze i jego nastêpcach czytamy w aktach innych Soborów a nadto w starych liturgicznych ksiêgach Greków, Ormian, Melchitów, Koptów. S³owem od krañców wschodnich Ko¶cio³a a¿ do jego ostatecznych granic zachodnich szed³ we wszystkich jêzykach tylko jeden g³os, ¿e Jak s³oñce wylewa swe ¶wiat³o na ca³± ziemiê, tak biskup rzymski, jako widzialny namiestnik Chrystusa, rozdziela miêdzy wszystkie narody czyst± i nieska¿on± prawdê Chrystusow±"[16]. Dalej wykaza³ nasz ¶wiêty autor, ¿e ani prawos³awie, ani zbory protestanckie nie spe³niaj± tego warunku, gdy¿ nie uznaj± papie¿a za widzialn± g³owê Ko¶cio³a, a wiêc nie s± to ko¶cio³y apostolskie. Wysnu³ wiêc oczywisty wniosek, ¿e tylko „Ko¶ció³ rzymski jest Ko¶cio³em prawdziwie apostolskim. Tym samym z góry pewni jeste¶my, ¿e tylko on posiada te¿ trzy inne znamiona, jedno¶æ, ¶wiêto¶æ, powszechno¶æ"[17]. Ale mimo tego za³o¿enia, udowadnia³ ¶wiêty Józef Bilczewski, ¿e Jezus Chrystus za³o¿y³ tylko jeden Ko¶ció³, gdy¿ powiedzia³ „»na tej opoce zbudujê Ko¶ció³ mój« - (a nie »na tych opokach zbuduje ko¶cio³y moje«)"[18]. I tu da³ przyk³ady braku jedno¶ci w setkach zborów protestanckich a i w cerkwi prawos³awnej równie¿ jest podzia³ na kilka ko¶cio³ów niezale¿nych od siebie. Tu warto pos³uchaæ jeszcze, jak Arcybiskup Bilczewski widzia³ tê jedno¶æ w ówczesnym Ko¶ciele rzymskim: „Jak¿e inaczej w Ko¶ciele rzymskim! Wszyscy maj± tu jedn± i tê sam± wiarê. Aby siê o tym przekonaæ, do¶æ porównaæ katechizmy polskie, ruskie, niemieckie, francuskie. [Nasz uczony Arcybiskup zna³ oprócz jêzyka polskiego i swojego rodzinnego dialektu z Wilamowic jeszcze takie jêzyki jak w³oski, niemiecki, francuski, rosyjski, ormiañski, ukraiñski i oczywi¶cie ³acinê.] Ró¿ni± siê one czasem s³owami, ale tre¶æ wszêdzie ta sama. Mo¿e kto¶ lepiej umieæ wyliczyæ artyku³y wiary i lepiej je rozumieæ, ale uczony i nieuczony, starzec i dziecko wierz± jednako, bo uznaj± za prawdê wszystko, co Bóg objawi³ i Ko¶ció³ do wierzenia podaje. Wywêdrujesz za morze, wszêdzie spotkasz siê z t± sam± Ofiar± Mszy ¶wiêtej a nawet znajdziesz ten sam jêzyk ³aciñski. W domu, kiedy zagl±dniesz do cerkwi grecko-katolickiej, to mo¿e czasem i zazdro¶cisz braciom naszym Rusinom, ¿e oni maj± s³u¿bê Bo¿± w jêzyku staros³owiañskim, który przynajmniej w czê¶ci rozumiej±. Pomy¶la³e¶ mo¿e: Szkoda, ¿e tak¿e u nas niema Mszy ¶wiêtej w jêzyku polskim! Dopiero kiedy dostaniesz siê za zarobkiem do Niemiec, do Szwecji, do Anglii, do Ameryki, otwieraj± ci siê oczy i zaczynasz pojmowaæ, co to za b³ogos³awieñstwo Bo¿e, - ¿e Msza ¶wiêta jest u nas w jêzyku ³aciñskim. Albowiem wszêdzie, gdzie tylko jest ¶wi±tynia katolicka, ¶piewaj± »Gloria in excelsis Deo« tak, jak twój proboszcz w twojej wiosce, a ty wiesz, ¿e to znaczy »Chwa³a na wysoko¶ci Bogu, a pokój ludziom dobrej woli« Przy »Credo« mówisz »Wierzê w Boga Ojca«, przy »Pater noster« »Ojcze nasz«. I ju¿ ci mniej przykro. Nawet na obczy¼nie czujesz siê jakby w rodzinie - w³a¶nie dla wspólnego jêzyka ³aciñskiego. Wszêdzie te¿ znachodzisz te same ¶wiête Sakramenty i wszêdzie ten sam co do istoty sposób ich szafowania. S³owem od wschodu s³oñca do zachodu, od pó³nocy do po³udnia i¶ci siê w Ko¶ciele rzymskim zasada ¶w. Augustyna: in necessariis unitas, czyli najzupe³niejsza jedno¶æ w sprawach, które nieomylny urz±d nauczycielski okre¶li³ i og³osi³ uroczy¶cie jako artyku³y wiary. Przedziwna ta jedno¶æ wiary wywo³a³a s³owa ¶wiêtego zachwytu ju¿ u Ojców ¶wiêtych II i III wieku. »Choæ Ko¶ció³ jest rozproszony po ca³ym ¶wiecie, pisze ¶w. Ireneusz, to jednak przechowuje on otrzyman± od Chrystusa wiarê z najwiêksz± wszêdzie troskliwo¶ci± tak, jak gdyby zamieszkiwa³ tylko jeden dom; wyznaje j± po wszystkie czasy z tak± jednomy¶lno¶ci±, jak gdyby mia³ tylko jedn± duszê i jedno serce; g³osi j± zawsze z tak wielk± zgodno¶ci±, jak gdyby mia³ tylko jedne ust«. A ¶w. Cyprian pisze ko³o po³owy III wieku w swej ksiêdze »O jedno¶ci Ko¶cio³a«: Jak promieni s³oñca jest wiele a jedno tylko s³oñce i jak ga³êzi drzewa jest wiele a tylko jeden pieñ, tak jeden tylko jest Ko¶ció³, rozlewaj±cy swe ¶wiat³o na wszystkie strony i rozk³adaj±cy ga³êzie swoje w niewyczerpanej sile ¿ywotnej po ca³ej ziemi. Przyrównaæ go te¿ mo¿na do matki licznym pob³ogos³awionej potomstwem"[19]. Dalej omówi³ Abp Bilczewski kolejne znamiê prawdziwego Ko¶cio³a, czyli jego ¶wiêto¶æ. Wykaza³, ¿e nasz Ko¶ció³ jest ¶wiêty, bo za³o¿y³ Go sam Pan Jezus Chrystus. Zadaniem tego Ko¶cio³a jest nieustanne u¶wiêcanie ludzi. „A tylko ¦wiêty mo¿e wychowywaæ ¦wiêtych, jak tylko szlachetne drzewo mo¿e rodziæ owoce szlachetne. Do tego, aby móg³ wychowywaæ ¦wiêtych, potrzeba Ko¶cio³owi nauki pod ka¿dym wzglêdem i w ka¿dej cz±stce ¶wiêtej, jako drogowskazu do ¶wiêto¶ci. Dalej musi on posiadaæ Ofiarê Mszy ¶wiêtej i wszystkie przez Chrystusa ustanowione Sakramenty, jako ¼ród³a pomocy Bo¿ej i Jego ³aski po¶wiêcaj±cej. Jeszcze nie dosyæ. Prawdziwy Ko¶ció³ Chrystusa musi siê wykazaæ, ¿e na swojej nauce i Sakramentach rzeczywi¶cie wychowa³ ¶wiêtych, nie tylko zwyczajnych, zachowuj±cych przykazania Bo¿e i ko¶cielne, ale tak¿e ¦wiêtych nadzwyczajnych, czyli bohaterskich, którzy przez naj¶ci¶lejsz± praktykê rad ewangelicznych doszli na same wy¿yny doskona³o¶ci moralnej, do jakich tylko stworzenie wznie¶æ siê zdo³a. Zbawiciel zaleci³ bowiem wyra¼nie Swoim uczniom ca³kowite, dobrowolne ubóstwo, bezwzglêdn± czysto¶æ i zupe³ne pos³uszeñstwo. (...) Poniewa¿ istotn± czê¶æ religii stanowi czynna i ofiarna mi³o¶æ bli¼niego, p³yn±ca z doskona³ej mi³o¶ci Boga, wiêc Ko¶ció³ Chrystusów musi miêdzy tymi swoimi nadzwyczajnymi ¦wiêtymi mieæ tak¿e przez wszystkie wieki wielk± ilo¶æ mê¿czyzn i niewiast, kap³anów i ¶wieckich, którzy z czystej, bezinteresownej mi³o¶ci bli¼niego oddaj± siê na ca³kowit± pos³ugê swoim i obcym i po¶wiêcaj± przyjacio³om i nieprzyjacio³om wszystek swój czas, wszystkie swoje si³y, zdrowie i mienie a¿ do ostatniego tchu ¿ycia. Je¶li przy tym Pan Bóg, wedle obietnicy Swojego Chrystusa (¶w. Marek 16, 17-18), ¶wiêto¶æ takich bohaterskich swoich s³ug potwierdzi jeszcze najzupe³niej udowodnionymi cudami, które przez nich jako Swoje narzêdzia zdzia³a, to ju¿ niczego nie braknie, aby Ko¶ció³, w którym siê tacy ¶wiêci wychowali, uznaæ za Bogu mi³y, za prawdziwy Chrystusowy"[20]. Nie jest te¿ warunkiem koniecznym ¶wiêto¶ci Ko¶cio³a, zauwa¿y³ ¶wiêty Arcybiskup, ¿eby wszyscy Jego cz³onkowie byli ¶wiêci, gdy¿ i Judasza Pan Jezus mia³ w¶ród Aposto³ów. Sam te¿ przepowiedzia³ „ ¿e tak¿e po Jego ¶mierci w Ko¶ciele na tej ziemi bêdzie k±kol obok pszenicy, bêd± plewy obok ziarna zdrowego, koz³y obok owiec, i to a¿ do dnia s±dnego"[21]. Oczywistym jest, ¿e ko¶ció³ protestancki nie spe³nia warunku ¶wiêto¶ci, gdy¿ oprócz ¶wiêtych artyku³ów wiary, które przej±³ od Ko¶cio³a katolickiego zanieczy¶ci³ siê b³êdn± a w niektórych wypadkach i blu¼niercza nauk± swoich za³o¿ycieli. Daleko te¿ by³o za³o¿ycielom do ¿ycia w ¶wiêto¶ci, wiêc „niepodobna, aby Pan Bóg takimi lud¼mi by³ siê pos³u¿y³ do odnowienia Swojego Ko¶cio³a"[22]. Podobnie widzia³ Arcybiskup Bilczewski cerkiew prawos³awn±, gdy¿ jej za³o¿yciele Focjusz i Cerularyusz byli „lud¼mi moralnie bardzo lichymi"[23]. Tak wiêc wniosek jest jasny, ¿e tylko Ko¶ció³ katolicki jest ¶wiêty. „Obrzêdy religijne tego Ko¶cio³a uprzytomniaj± wielko¶æ Boga, odtwarzaj± ¿ycie Zbawiciela, stawiaj± wci±¿ przed oczy Jego bezmiern± mi³o¶æ ku ludziom a zapalaj±c tak¿e w nas mi³o¶æ, prowadz± do zjednoczenia z Bogiem. Sakramenty jego s± ¶wiête, ofiara naj¶wiêtsza. Pokarmem dla dusz Ko¶ció³ ma Cia³o i Krew samego Boga. Prócz tego posiada jeszcze inne ¶rodki u¶wiêcenia jak sakramentalia, odpusty. On jeden spomiêdzy wszystkich Ko¶cio³ów mo¿e siê te¿ wykazaæ, ¿e na swej nauce, sakramentach, radach ewangelicznych wychowa³ niezliczon± ilo¶æ ¦wiêtych, jedynych prawdziwych nadludzi. Ma ¦wiêtych w niebie i na ziemi, ¦wiêtych wszelkiego wieku i stanu, uczonych i prostaczków, papie¿y, królów, biskupów, kap³anów, ja³mu¿ników, ¿ebraków, s³ugi, ministrów, rolników, ¿o³nierzy, rzemie¶lników, mê¿czyzn, dziewice, wdowy. Ma ich w ka¿dej czê¶ci ¶wiata i miêdzy wszystkimi narodami. (...) Mo¿e siê te¿ Ko¶ció³ rzymski wykazaæ, ¿e posiada³ ¦wiêtych nie tylko w dawnych wiekach, ale ¿e ich wci±¿ jeszcze wydaje. Ma takich, których przez kanonizacjê ju¿ wyniós³ na o³tarze, i takich, którzy czekaj± nale¿nej sobie kanonizacji. A wiadomo Wam, Ukochani moi, ¿e zanim Ko¶ció³ katolicki kogo¶ kanonizuje, czyli og³osi przez usta papie¿a ¶wiêtym, to przeprowadza wprzód najdok³adniejsze badanie, czyli naj¶ci¶lejszy proces nad ca³ym ¿yciem zmar³ego i przypisanymi mu cudami. (...) Je¶li wiêc i tym razem ma byæ prawdziw± zasad±, ¿e po owocach poznaje siê drzewo, i je¶li najwy¿sza suma cnót i po¶wiêcenia siê z najczystszej mi³o¶ci Boga dla bli¼nich ma rozstrzygaæ o ¶wiêto¶ci Ko¶cio³a - to prawdziwie ¶wiêtym jest tylko jeden jedyny Ko¶ció³ rzymski"[24]. Nastêpnie autor listu zacz±³ omawiaæ katolicko¶æ, czyli powszechno¶æ Ko¶cio³a Chrystusowego. Wyja¶ni³, ¿e katolicko¶æ oznacza to, „¿e przeznaczony on jest, aby pracowa³ nad zbawieniem ludzi wszystkich czasów i narodów, tê sam± wszêdzie i zawsze przez papie¿a i prawowitych biskupów g³osz±c naukê"[25]. Powtórzmy za ¶wiêtym biskupem tê sam± wszêdzie i zawsze...naukê. A wiêc nie zmieniaj±c± siê, czy dostosowuj±c± siê do zmian zgodnych z duchem czasu, choæ „musi byæ dostrojony do ka¿dej duszy i odpowiadaæ nawet godziwym potrzebom doczesnym wszystkich czasów i wszystkich ludów. (...) nie wymaga za¶ znamiê powszechno¶ci, aby wszyscy ludzie, nikogo nie wyj±wszy do Ko¶cio³a katolickiego nale¿eli. Albowiem Pan Bóg zostawiaj±c ka¿demu woln± wolê, nie ci±gnie te¿ nikogo gwa³tem do swojego Ko¶cio³a"[26]. Po czym swoim zwyczajem udowodni³ arcypasterz, ¿e protestanci, którzy swoj± religiê wyznaj± dopiero od XVI wieku nie spe³niaj± warunku powszechno¶ci, a wszyscy ich przodkowie, ³±cznie z Lutrem byli katolikami. Równie¿ co do miejsca, nie jest ta religia powszechna, gdy¿ w ka¿dym pañstwie protestantyzm jest niezale¿ny od jakiegokolwiek innego pañstwa. Podobnie ma siê sprawa z ko¶cio³em greckim schizmatyckim, jak wówczas okre¶lano cerkiew prawos³awn±. Powsta³a ona dopiero w XI wieku, wiêc i tu przodkowie za³o¿ycieli jak i sami za³o¿yciele byli katolikami. „Cerkwie prawos³awne nie s± te¿ powszechne co do miejsca, ale s± ko¶cio³ami narodowymi, ograniczonymi do jednego lub kilku narodów, zamkniêtymi w obrêbie jednego lub kilku pañstw"[27]. A wiêc jeden jest tylko Ko¶ció³ katolicki, czyli powszechny i jest to dzisiejszy Ko¶ció³ rzymski, bo istnieje od czasów Jezusa Chrystusa i takim jest on nazywany od pierwszych wieków chrze¶cijañstwa. „¦wiêty Cyryl Jerozolimski tak poucza³ ludzi gotuj±cych siê do Chrztu ¶wiêtego: »Gdyby¶ kiedy podró¿owa³ po miastach, nie pytaj tylko, gdzie jest dom Bo¿y, bo tak¿e sekty i heretycy maj± swoje miejsca modlitwy, które nazywaj± domem Bo¿ym. Ani te¿ pytaj po prostu, gdzie jest Ko¶ció³, ale gdzie jest Ko¶ció³ katolicki, bo to jest w³a¶ciwie imiê tej ¶wiêtej Matki wszystkich, Oblubienicy Pana naszego Jezusa Chrystusa«. Nieraz wprawdzie tak¿e heretycy chcieli sobie to imiê przyw³aszczyæ, ale daremnie. Oto co pisze ¶w. Augustyn: »Chc±c nie chc±c, nawet heretycy i schizmatycy, kiedy mówi± nie ze swoim zwolennikiem, ale z obcym, Ko¶ció³ katolicki nazywaj± po prostu tylko katolickim. Gdyby bowiem Ko¶cio³owi katolickiemu nie dali tego imienia, którem go ca³y ¶wiat wo³a, toby ich ludzie nic rozumieli«. Kiedy indziej za¶ powiada ¶w. Augustyn: Trzyma miê w Ko¶ciele katolickim samo jego imiê katolickie, które nie bez powodu wy³±cznie ten tylko Ko¶ció³ spomiêdzy wszystkich spo³eczno¶ci religijnych otrzyma³ tak, te chocia¿ wszyscy heretycy pragn± siê nazywaæ katolikami, to jednak, gdy jaki cz³owiek obcy heretyka zapyta, którêdy wiedzie droga do ko¶cio³a katolickiego, ¿aden z nich nie wa¿y siê pokazaæ swojej ¶wi±tyni"[28]. I taki koñcowy wniosek stawia na koñcu tego rozdzia³u Arcybiskup Józef Bilczewski: tylko Ko¶ció³ rzymski jest prawdziwym Ko¶cio³em Chrystusowym. On tylko jeden da siê doprowadziæ do aposto³ów, tylko on jest osadzony na fundamencie Piotra, tylko on ma biskupów, postawionych przez samego Ducha ¦wiêtego, tylko on Jest Jeden, ¶wiêty, apostolski, wszechludzki. Na nim te¿ jedynie i¶ci siê przepowiednia Chrystusa, ¿e bêdzie wci±¿ prze¶ladowany, jak jego Za³o¿yciel. Albowiem szatan wie, ¿e Bóg jest tylko w nim. Ukrzy¿owaæ go - crucifigatur! - wo³aj± w ka¿dym stuleciu i ka¿dego czasu jego wrogowie. A kiedy pytamy: »Có¿ tedy z³ego uczyni³? « - s³yszymy to samo: Ukrzy¿uj, ukrzy¿uj! Ale choæ wci±¿ krzy¿owany, gnêbiony, - on ¿yje, wci±¿ siê odm³adza, coraz nowe przybiera dusze, ludy i wci±¿ jest ¶wiadkiem. Jak jego prze¶ladowcy za Neronem i Julianem Apostat± sami wpadaj± w grób, który jemu kopali. »Ani moce pogañskie, powiada Skarga, ani chytro¶ci heretyckie, ani grzechy ludzkie obaliæ go nie mog³y. Znaæ, ¿e mocn± rêk± budowany jest od przemo¿nego i m±drego gospodarza. By nie by³ z Boga, nie trwa³by, jak mówi³ Gamaliel (Dz 5, 38-39) «. Prze¿yje te¿ tera¼niejszych i przysz³ych wszystkich swoich prze¶ladowców, maj±c wyra¼n± obietnicê Bo¿±, ¿e bramy piek³a go nie przemog±. Je¶li tylko Ko¶ció³ rzymski jest prawdziwym Chrystusowym, to wynika dalej, i¿ nie mo¿e byæ mowy, aby Ko¶cio³y protestanckie i schizmatyckie by³y równie uprawnion± albo choæby mniej dobr±, czyli tylko mniej rozwiniêt± form± chrze¶cijañstwa jak katolicyzm. Przeciwnie s± one religiami b³êdnymi i fa³szywymi. Bo chocia¿ maj± niektóre, zabrane z Ko¶cio³a katolickiego prawdy, to innymi artyku³ami swej wiary wprost siê nauce Ko¶cio³a rzymskiego sprzeciwiaj± - jedne mniej, inne wiêcej. Kto wiêc Chrystusa chce znale¼æ, musi Go szukaæ w Ko¶ciele katolickim. Jedynie przez Ko¶ció³ katolicki idzie droga do Niego. Tylko w Ko¶ciele katolickim ka¿dy mo¿e do Jezusa przyst±piæ i w³o¿yæ palce swój w rany Jego i ¶ci±gn±æ rêkê swoj± i po³o¿yæ w bok Jego i na Naj¶wiêtszym Sercu Jego, aby wyrzec z Tomaszem ju¿ wierz±cym: Pan mój i Bóg mój! Tylko w Ko¶ciele katolickim i przez Ko¶ció³ katolicki mo¿na siê zbawiæ. Piêknie z tego wzglêdu nazwano ten Ko¶ció³ Bo¿± têcz± przymierza, której jedno ramiê spoczywa na ziemi, a drugie wspiera siê o niebiosa, a tak¿e jedyn± ark± zbawienia i jedynym mostem, który sam Bóg zbudowa³ z materia³u niebieskiego i ziemskiego, aby ludzko¶æ dosz³a po nim bezpiecznym krokiem do szczê¶cia nadprzyrodzonego. Po mo¶cie tym przesz³a ju¿ niezliczona ludów procesja. Jedni cz³onkowie tej procesji ju¿ wrócili do ¶wi±tyni Bo¿ej, do niebieskiej Jerozolimy, sk±d z rêki Bo¿ej przez akt twórczy wyszli. Ju¿ wypoczywaj± i tryumfuj± po boju. Inni przed wej¶ciem do Ko¶cio³a tryumfuj±cego strzepuj± proch z duszy, oczyszczaj± siê w czy¶æcu. Jeszcze inni - a do tych my siê zaliczamy, s± w drodze, jeszcze na pielgrzymce"[29]. Mo¿na z nostalgi± s³uchaæ takich s³ów, w których brakowa³o kompletnie uni¿ono¶ci w stosunku do innowierców, gdzie heretycy nazywani byli heretykami a blu¼niercy blu¼niercami. By³ to jeszcze czas, gdy Ko¶ció³ by³ daleki od pogubionego ekumenizmu, irenizmu [odrzucanie prawd wiary w celu porozumienia z innymi wyznaniami], synkretyzmu [³±czenie kilku religii w jedn±] czy te¿ indyferentyzmu religijnego [brak zainteresowania, obojêtno¶æ wobec warto¶ci chrze¶cijañskich] a jego hierarchowie mówili g³osem mocnym i wyra¼nym co jest fa³szem a co jest prawd±. Po¶wiêæmy jeszcze chwilê na rozdzia³, o którym ju¿ wspomniano, a który nosi tytu³ Poza Ko¶cio³em katolickim nie ma zbawienia. Zaraz na pocz±tku tej czê¶ci listu odrzuca arcypasterz zarzut, ¿e okre¶lenie, i¿ poza Ko¶cio³em katolickim nie ma zbawienia jest zbyt twarde lub niesprawiedliwe mówi±c tak: „Bracia moi Ukochani, nauka katolicka w ¿adnej swej czê¶ci nie jest okrutna. Trzeba j± tylko dobrze zrozumieæ. Oka¿e siê wtedy, ¿e jest ona najrozumniejsza i najbardziej pocieszaj±ca i ¿e nie ma na ca³ym ¶wiecie stowarzyszenia religijnego [tu piêknie ks. Arcybiskup daje do zrozumienia, ¿e Ko¶ció³ jest tylko jeden], które by tak by³o ¿yczliwe i tak wyrozumia³e dla ludzi innej wiary, jak w³a¶nie Ko¶ció³ katolicki. Có¿ wiêc oznacza ta zasada, ¿e poza Ko¶cio³em katolickim niema zbawienia? Innowiercy, aby zohydziæ katolicyzm, g³osz± nieraz, jakoby¶my przez to uczyli, ¿e ¿aden ewangelik, ¿aden prawos³awny, ¿aden ¿yd, ¿aden poganin nie dostanie siê do nieba. Jest to prosta potwarz i oszczerstwo. (...) Wystarczy otworzyæ katechizm katolicki, aby siê o prawdzie tego twierdzenia przekonaæ. Jasno tam napisane, ¿e do piek³a idzie tylko ten, kto umiera w grzechu ciê¿kim, czyli ¶miertelnym. Grzech ciê¿ki jest za¶ wed³ug tego samego katechizmu katolickiego tylko wtedy, gdy kto¶ z ca³± ¶wiadomo¶ci± przekracza przykazanie Bo¿e lub ko¶cielne w rzeczy wa¿nej. Trzech wiêc warunków potrzeba do istoty grzechu ciê¿kiego. Musi cz³owiek najpierw przykazania Bo¿e poznaæ. Musi je przest±piæ w rzeczy wa¿nej. Po trzecie musi je przest±piæ ca³kiem dobrowolnie, czyli z zupe³nym zgodzeniem siê swojej woli. Gdzie brak choæby jednego z tych trzech warunków, tam niema winy ciê¿kiej i za taki czyn nie mo¿e byæ wiecznego potêpienia z szatanami w piekle. (...) St±d znowu na szczegó³owe pytanie, czy mo¿e byæ zbawionym, kto do Ko¶cio³a katolickiego nie nale¿y, ten sam katechizm katolicki, przeznaczony ju¿ dla dziatwy szkolnej, tylko jedn± ma odpowied¼: ¿e nie mo¿e byæ zbawionym innowierca, który do Ko¶cio³a katolickiego z w³asnej winy nie nale¿y. Ciê¿k± za¶ w tym wypadku winê zaci±ga wobec Boga tylko ten innowierca, który wie, ¿e jest wol± Bo¿±, ¿eby ka¿dy cz³owiek pod utrat± zbawienia zosta³ katolikiem, a tak¿e Ko¶ció³ katolicki nale¿ycie pozna³, a mimo to i jakby prawdzie na przekór, wiary katolickiej nie przyjmuje. Wola Bo¿a, aby ka¿dy cz³owiek nale¿a³ do Ko¶cio³a katolickiego, jest wyra¼na. Zbawiciel za³o¿y³ bowiem tylko jeden Ko¶ció³ na Piotrze jako fundamencie widzialnym, i tylko ten jeden Ko¶ció³ wskaza³ wszystkim ludziom, jako jedyn± drogê zbawienia. Powiedzia³ bowiem do duchownych jego przedstawicieli Chrystus: »Kto was s³ucha, mnie s³ucha, kto wami gardzi, mn± gardzi. Je¶liby kto Ko¶cio³a nie s³ucha³, niech bêdzie jako poganin i celnik« (Mt 18, 17nn). Na innym miejscu Pisma ¦wiêtego czytamy, ¿e »nie jest pod niebem inne imiê dane ludziom, w którem by¶my mieli byæ zbawieni - jeno imiê Jezusowe« (Dz 4, 12). A ¿e Jezus a¿ do skoñczenia ¶wiata jest jedno z Ko¶cio³em katolickim, wiêc te¿ nikt, poza tym Ko¶cio³em szczê¶cia wiecznego nie znajdzie. Taka jest te¿ nauka Ojców. »Kto jest poza Ko¶cio³em, pisze ¶w. Ireneusz, jest poza prawd±«. Inny g³osi: »Niech siê nikt nie ³udzi: poza tym domem, to jest, poza Ko¶cio³em, niema dla nikogo zbawienia«. Znane jest powiedzenie ¶wiêtego Cypriana: »Nie mo¿e mieæ Boga ojcem, kto Ko¶cio³a nie ma za matkê«. Wielkiej wagi s± te¿ s³owa ¶wiêtego Augustyna do schizmatyckich Donatystów: »Na nic siê nie przyda wierzyæ w Boga, czciæ i opowiadaæ Boga, wyznawaæ Jego Syna, siedz±cego na prawicy Ojca, je¶li siê blu¼ni Jego Ko¶cio³owi... Trzymajcie siê tedy, najdro¿si, trzymajcie siê wszyscy jednomy¶lnie Boga Ojca i Ko¶cio³a - matki«. A kiedy indziej powiada ten Ojciec: »Poza Ko¶cio³em cz³owiek mo¿e mieæ wszystko, tylko zbawienia nie ma. Mo¿e mieæ s³awê, mo¿e mieæ sakrament, mo¿e ¶piewaæ Alleluja, odpowiadaæ Amen, mo¿e mieæ Ewangeliê, wierzyæ w Ojca, Syna i Ducha ¶w. i tê wiarê opowiadaæ - ale zbawienie znajdzie tylko w Ko¶ciele katolickim«. Sobór powszechny florencki powtórzy³ wiêc tylko dawn± naukê Ojców i tak zwanego Sk³adu wiary ¶w. Atanazego, kiedy orzek³, ¿e »nikt, choæby najwiêksze czyni³ ja³mu¿ny i choæby za imiê Chrystusa krew swoj± przela³, nie mo¿e byæ zbawionym, je¶li nie zostaje w jedno¶ci z Ko¶cio³em katolickim«. Kto za¶ bez w³asnej ciê¿kiej winy nie jest cz³onkiem Ko¶cio³a katolickiego, mo¿e byæ zbawionym, je¶li mianowicie w dobrej wierze religiê swoj± niekatolick± uwa¿a za prawdziw±, a w razie w±tpliwo¶ci szczerze i usilnie szuka prawdy i chowa przykazania Bo¿e. Taki innowierca, choæ siê sam nazywa prawos³awnym lub protestantem, w oczach Boga jest katolikiem, nale¿y do duszy Ko¶cio³a rzymskiego, sk³adaj±cej siê ze wszystkich sprawiedliwych na ziemi. A je¶li umrze w stanie ³aski po¶wiêcaj±cej, nie tylko mo¿e byæ zbawionym, ale idzie na pewn[o] na szczê¶cie z Bogiem wieczne"[30]. Aby podkre¶liæ to, ¿e nauka katolicka jest bardzo ludzka i tolerancyjna dla innowierców przedstawi³ jeszcze nasz bohater jako przyk³ad kardyna³a Newmana, „który z protestanta anglikañskiego zosta³ synem Ko¶cio³a rzymskiego. Kaza³ on na swym grobowcu umie¶ciæ napis: nunquam contra lucem peccavi. Znaczy to, ¿e rozmy¶lnie nigdy nie sprzeciwia³ siê poznanej prawdzie, a wiêc, ¿e ju¿ jako protestant pragnieniem, dusz± by³ katolikiem"[31]. Ten rozdzia³ zakoñczy³ arcypasterz lwowski takimi s³owami, ¿e: „nierównie prostsz±, ³atwiejsz± i bezpieczniejsz± drog±, ni¿ innowiercy, pozostaj±cy w dobrej wierze, zd±¿a do nieba katolik. Ka¿dy katolik zostaje bowiem pod ustawiczn± opiek± Ko¶cio³a. Z jego nauki dowiaduje siê jasno i nieomylnie, jak postêpowaæ nale¿y. W Sakramentach ¦wiêtych ma nieprzebran± skarbnicê ³ask skutecznych do ostania siê w dobrem. Bardzo za¶ wielu tych ³ask brak niekatolikom. O, gdyby mi Bóg da³ tê ³askê, powtórzê wreszcie za ¶wiêtym Klemensem Hofbauerem, o gdyby mi Bóg da³ tê ³askê, ¿ebym modlitw± i pro¶bami moimi zdo³a³ nawróciæ choæ kilku innowierców! Na rêkach i barkach moich odniós³bym ich do Ko¶cio³a katolickiego"[32]. W dalszej czê¶ci listu, który autor nazwa³ Obowi±zkami wzglêdem Ko¶cio³a przestrzega on katolików, aby nie my¶leli, ¿e samo bycie cz³onkiem ko¶cio³a katolickiego wystarczy by zostaæ zbawionym, a „w dzieñ s±du Bo¿ego nawet l¿ej bêdzie niejednemu innowiercy, ni¿ z³emu katolikowi"[33]. W tym rozdziale wyra¼nie te¿ mówi o tym, ¿e nauka Ko¶cio³a, któr± dobrze poznamy „jest nieskoñczenie piêkna w ca³o¶ci i w ka¿dym swym szczególe. Tworzy ona jakby duchowy system s³oneczny, który duszom szukaj±cym w nauce prawdy, a w prawdzie Boga, dostarcza ¶wiat³a, ciep³a, zadowolenia, pokoju, szczê¶cia na czas i wieczno¶æ ca³±"[34]. Przepiêkne s³owa, które wspaniale ³±cz± naukê Ko¶cio³a z prawdziw± i g³êbok± wiar±, bo przecie¿ sama znajomo¶æ nauczania Ko¶cio³a nie wystarczy, musi byæ podparta wiar±. I pozwólmy siê dalej prowadziæ arcypasterzowi: „Prawda, ¿e w tym systemie s³onecznym pewne obszary s± niezbadane. Katolicki Sk³ad wiary zawiera bowiem tajemnice, których rozum ludzki nawet w wieczno¶ci ca³kowicie nie zg³êbi. Ale nie mo¿e byæ inaczej. Bóg, którego by¶my ca³kowicie pojêli, który by nam nic wiêcej powiedzieæ nie umia³ nad to, co my wiemy, nie by³by Bogiem, jeno nam równym cz³owiekiem. Tajemnice wiêc w religii objawionej byæ musz±. Tym samym one nas nie poni¿aj±, ale podnosz±, rzec mo¿na ubóstwiaj±, bo rozszerzaj± ludzki widnokr±g prawie w nieskoñczono¶æ. Zarzucaj± niektórzy, ¿e w Ko¶ciele katolickim przez cze¶æ i nabo¿eñstwa do Naj¶wiêtszej Panny i ¦wiêtych Pañskich ujmujemy czci Bogu i spychamy Chrystusa Jego jakby w cieñ i na miejsce drugie. [Brzmi to bardzo znajomo. Jak widaæ szatan od lat stosuje te same metody. Niestety, s± one jednak skuteczne, gdy¿ aby wiedzieæ, jak ludzie ¶wiêci radzili sobie z takimi pu³apkami, trzeba poznaæ ich ¿ycie do¶æ szczegó³owo. Jedna bardzo wa¿na i zarazem bolesna ró¿nica polega na tym, ¿e ¶wiêty Józef Bilczewski mówi tu o zarzutach protestantów a my dzisiaj s³yszymy te same zarzuty z ust hierarchów naszego Ko¶cio³a.] Wy, Najmilsi moi, wiecie, ¿e tak nie jest Przecie¿ my katolicy odmawiamy jako naczelny artyku³: Wierzê w jednego Boga - Credo in unum Deum! Rzecz te¿ znana, ¿e pozdrowienie: Niech bêdzie pochwalony Jezus Chrystus istnieje tylko w krajach katolickich. Nie przeczymy, ¿e oddajemy cze¶æ Naj¶wiêtszej Panience, ¦wiêtemu Józefowi, aposto³om, mêczennikom i innym ¦wiêtym Pañskim. Nawet siê tym chlubimy i staramy siê ¦wiêtych kochaæ jak najgorêcej. Ale nieprawda, jakoby ta cze¶æ i mi³o¶æ ujmê przynosi³a Panu Bogu. Wszak czcz±c Matkê Jego Syna i ¦wiêtych jako Jego najwierniejszych s³ug i przyjació³, spe³niamy tylko wolê naj¶wiêtsz± Bo¿±. Tak¿e rozum przyrodzony i g³os serca pochwalaj± tê cze¶æ. Bo czciæ ¦wiêtych znaczy przecie¿ tyle, co czciæ ¶wiêto¶æ i d±¿yæ do na¶ladowania ¶wiêto¶ci! (...) Jest te¿ w nauce wiary Ko¶cio³a katolickiego to, czego umys³ ludzki tak bardzo po¿±da, mianowicie ci±g³y pochód ¶wiat³o¶ci, bezustanny postêp i rozwój prawdy objawionej obok jej bezwzglêdnej w swej istocie niezmienno¶ci. Chciejcie dobrze zrozumieæ te s³owa, najdro¿si moi! Wielka zachodzi ró¿nica miêdzy naturalnym rozwojem jakiej¶ rzeczy a jej istotn± przemian±. Obja¶niê rzecz porównaniem. Mia³aby miejsce istotna odmiana, gdyby np. ¿o³±d¼ wyros³a w gruszê, ziarno pszenicy w g³ówkê maku, a dziecko sta³o siê czystym duchem, czyli anio³em. Nie zachodzi za¶ taka istotna i ca³kowita odmiana, ale tylko naturalny rozwój, je¶li ¿o³±d¼ wyrasta w drzewo dêbowe, ziarno pszenicy w k³os pszeniczny, dziecko w mê¿a dojrza³ego. Podobnie zmieni³by Ko¶ció³ swoj± naukê, gdyby w pocz±tkach by³ np. naucza³, ¿e Chrystus jest tylko cz³owiekiem, a pó¼niej doda³, ¿e jest tak¿e Bogiem, albo najpierw, ¿e w Naj¶wiêtszym Sakramencie nie masz ¿ywego Chrystusa, a pó¼niej, ¿e jest tam ca³e Jego Bóstwo i cz³owieczeñstwo. Ale w tak± sprzeczno¶æ Ko¶ció³ katolicki nigdy nie popad³"[35]. Pos³uchajmy teraz jak wówczas podchodzi³ Ko¶ció³ do spraw moralno¶ci: „Jak nauka wiary, tak te¿ piêkn±, szlachetn± jest nauka obyczajów Ko¶cio³a katolickiego i najrozumniejsz± z wszystkich systemów etyki, jakie kiedykolwiek na ziemi siê pojawi³y. Dla szczytno¶ci tej nauki Ko¶ció³ rzymski nazwano s³usznie najwiêksz± wszechnic± moralno¶ci, a nawet jedynie wielk± szko³± cnoty dla ca³ego ¶wiata. Gdyby bowiem jego zabrak³o, nast±pi³oby wnet na ca³ym ¶wiecie powszechne obni¿enie obyczajno¶ci prywatnej i publicznej [nam pozostaje tylko uznaæ te s³owa za prorocze]. Ko¶ció³ ten zaleca wszystko dobre, a potêpia wszystko z³e. Nigdy nie zrobi³ ¿adnego ustêpstwa na koszt cnoty. Ma jeden i ten sam katechizm dla wielkich i ma³ych, dla bogatych i ubogich, dla mê¿czyzn i dla kobiet. Mali i s³abi, g³osi on, to przecie ludzie, a wielcy i silni, to znowu tylko ludzie"[36]. Jak bardzo odszed³ dzisiejszy Ko¶ció³ od tego, o czym tu us³yszeli¶my. Mo¿na dodaæ te¿, jak bardzo siê pomyli³ nasz ¶wiêty Arcybiskup w niektórych swoich przewidywaniach co do ustêpstw naszego Ko¶cio³a: „Ko¶ció³ nigdy nie uzna za prawdê pozorów prawdy a tym mniej oczywistego fa³szu ani te¿ przestanie potêpiaæ pierwiastków rozk³adu i ¶mierci moralnej, bo zapar³by siê swej Bo¿ej misji i swojej istoty, gdyby z b³êdem i z³em wszed³ w przymierze choæby na dzieñ jeden"[37]. Nie bêdziemy tu wymieniaæ bardzo bolesnych dla prawdziwie wierz±cych katolików, tych ustêpstw obecnego Ko¶cio³a na koszt cnoty czy te¿ uznawania za prawdê oczywistego fa³szu jak równie¿ wej¶cia w przymierze ze z³em nie tylko na jeden dzieñ. [1] Wyk³ad Metropolity Lwowskiego Arcybiskupa Mieczys³awa Mokrzyckiego na temat ¦w. Józef Bilczewski - jeden z najwiêkszych biskupów ¶wiata. Dost. w Intern. na str.: https://www.rkc.lviv.ua/news_view-Lekciya_Mutropoluta_Lvivskogo_Arxiyepuskopa_Mechuslava_Mokshuckogo_na_temu_Sv__YUzef_Bilchevskuj___odun_z_najveluchnishux_yepuskopiv_svitu_-pl [2] Arcybiskup Józef Bilczewski, Listy pasterskie..., s. 403. [3] Arcybiskup Józef Bilczewski, Listy pasterskie, odezwy, kazania i mowy okoliczno¶ciowe, T.II, Lwów 1922, s.67. [4] Arcybiskup Józef Bilczewski, Listy pasterskie..., s. 403.s. 406-407. [5] Tam¿e, s. 407-408. [6] Tam¿e, s.410. [7] Tam¿e, s.411. [8] Tam¿e, s.413. [9] Tam¿e, s. 422-423. [10] Tam¿e, s. 423-424. [11] Tam¿e, s.426-427. [12] Tam¿e, s. 428. [13] Tam¿e, s. 430-431. [14] Tam¿e, s. 432. [15] Tam¿e, s. 436 [16] Tam¿e. [17] Tam¿e, s. 447. [18] Tam¿e. [19] Tam¿e, s. 451-452. [20] Tam¿e, s. 452-453. [21] Tam¿e, s. 454. [22] Tam¿e, s. 456. [23] Tam¿e, s. 457. [24] Tam¿e, s. 458-459, 461. [25] Tam¿e, s. 462. [26] Tam¿e, s. 462-463. [27] Tam¿e, s. 464. [28] Tam¿e, s. 465-466. [29] Tam¿e, s. 468-469. [30] Tam¿e, s. 470-473. [31] Tam¿e, s. 474. [32] Tam¿e, s. 482. [33] Tam¿e, s. 483. [34] Tam¿e. [35] Tam¿e, s. 484-486. [36] Tam¿e, s. 486-487. [37] Tam¿e, s. 511. Powrót |