Błogosławiona Franciszka Siedliska cz. V Zdj. z ks.: O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza założycielka Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1987. Dziennik duchowy Franciszki Siedliskiej „ukazuje jej życie pełne zjednoczenia z Bogiem. Rozpoczyna się on dopiero od 1884 roku, czyli od momentu przełomowego w jej życiu, o którym pisze: »Dał mi Pan odczucie, że teraz zaczyna się jakby inna faza mego życia duchowego, życia w Panu Jezusie. Znaczy to, że powinnam zupełnie zniknąć, zginąć, utonąć w Chrystusie, że On teraz będzie szedł przede mną, a ja mam iść za Nim. Już nie Pan Jezus we mnie, ale ja mam być ciągle w Nim, bo On był Pierwszy. On był Panem, Królem, Przewodnikiem, Panującym w mej duszy«. (...) Mając sposobność widzenia Ojca [Lecherta] bez spowiedzi, powiedziałam mu wszystko. Mówiąc do Ojca, jakby do samego Pana Jezusa, którego przedstawia, czułam, że mięknie moje serce, bo zdawało mi się, że Pan jest z tego kontent. Sam bowiem po kilka razy wspomniał mi i przestrzegał, abym nawet poza spowiedzią wszystkie moje pokusy, trwogi, wątpliwości mówiła Ojcu, a wtedy jeszcze więcej uczczę Pana Jezusa w Ojcu i ten kontakt ze spowiednikiem będzie bardzo Boży, bo w sakramencie i poza sakramentem będę czcić i widzieć w nim Pana Jezusa."[1]. Matka Siedliska prowadziła bardzo skrupulatnie ten Dziennik przez sześć lat, dzięki temu można zauważyć jakie robiła postępy w rozwoju duchowym przez ten czas. Również „można powiedzieć, że jest to notatnik jej życia mistycznego, które określa jako »nowe życie, które nie jest wynikiem tego, co my czynimy, ale darem Jego łaski, Jego nieskończonej miłości«.40 W innym miejscu dodaje : »Życie duchowe, anielskie, może istnieć tylko dzięki łasce Pana Jezusa, jeśli w Nim złożymy całą ufność, na Nim się oprzemy, a nie na sobie«.41 Ciągnąc tę myśl, Założycielka stwierdza: »Pan Jezus jest życiem. On nam daje życie - życie Boże. Jest ono zupełnie inne niż to życie ludzkie. To życie Boże ogarnia całą duszę, całą istotę, całą osobę, wszystkie jej władze. To życie daje tylko Pan Jezus i nasyca je, napełnia szczęściem«. Śledząc rozwój życia mistycznego Błogosławionej, zauważa się, że idea królestwa Bożego, królestwa miłości Bożej, panowania Bożego w jej duszy jest stale obecna, choć objawia się stopniowo, prowadząc aż do osiągnięcia zaślubin mistycznych. Dlatego przypatrzmy się zapisom, które świadczą o jej drodze świętości mistycznej. (...) Zasadniczo s. Franciszka rozpoczyna opis swojego życia mistycznego od przeżycia oschłości, czyli wymówki Jezusa o jej niemiłości, a więc o niepełnym Jego umiłowaniu, i od otrzymania daru łez i skruchy przy analizie swoich grzechów. Ponadto w tym stanie przeżywa pokusę bardzo delikatną, która pod pozorem dążenia do świętości podsuwa myśl odstąpienia od wybranego przez Jezusa spowiednika. Stan oschłości trwa nadal, objawiając się - jak pisze Autorka - w boleści, jakby przebywaniem w grobie, w uczuciu trwogi i lęku, zaciemnienia. 14 kwietnia 1884 roku Jezus żąda od niej dwóch aktów: pierwszy to zerwanie kontaktu z br. Stefanem, a drugi to całkowite oddanie się Jezusowi pod Jego kierownictwo przez spowiednika i przewodnika. W nim powinna zawsze widzieć Jego i zgodnie z jego naukami pełnić wolę Bożą. Ale już w środę wielkanocną, 16 kwietnia, s. Franciszka przeżywa odczucie obecności Jezusa w duszy. »Raczył mnie pociągnąć ku sobie tak bardzo, zwłaszcza chwilami, że byłam Nim cała zajęta. Z drugiej strony widziałam całą swoją brzydotę i zepsucie, odzywała się przewrotność mej natury i podawała mi różne myśli, że żyję w złudzeniu, że to szatańskie, że tylko łudzę spowiednika i siebie. Wiedząc, jaka to walka i jak jest okropne takie życie, że z jednej strony Jezus pociąga, porywa, z drugiej - moja nędza i złość stają na przeszkodzie - uciekałam się do Pana i zawsze, ile razy odsłaniałam przed Nim moją nędzę, nie kryłam jej, Pan najmiłosierniejszy dawał tam w głębi duszy spokój, ufność i pewność, że to On, On sam, że muszę jeszcze przejść przez takie oczyszczenie. Zarazem jednak Pan Jezus utwierdzał mnie w przekonaniu, że powinnam wieść nowe życie, całkiem odnowione, razem z Nim i już niczego nie szukać - tylko Jego, niczego nie pragnąć, tylko Jego. I odrywał mnie Pan od wszystkiego i oczyszczał, ponieważ tak nędzną jeszcze jestem, początkującą i lękającą się wszystkiego«. Jest to opisany przez autorkę początkowy okres życia mistycznego, pełen oczyszczeń, który charakteryzuje się wielką walką duchową, polegającą na doznaniu z jednej strony wielkiej miłości dla Boga, z drugiej własnej nędzy i złości. To oczyszczenie powoduje sam Jezus, gdyż chce, aby dusza całkowicie się Jemu oddała i była całkowicie oczyszczona. Oczyszcza On duszę, upokarza ją. Dlatego człowiek musi zejść do dna duszy, żeby do niej wprowadzić Jezusa. Będąc w tym stanie, s. Franciszka zrozumiała trzy prawdy. Pierwszą jest stałe zjednoczenie z Jezusem, czyli On ma być w każdym działaniu, w każdej sprawie życia. Innymi słowy, zawsze brać Jezusa lub Go dawać. Brać, to znaczy otrzymywać Go na modlitwie, w sakramencie pokuty, w rozmowach z ojcem spowiednikiem. Dawać oznacza być narzędziem, przez które Jezus udziela się siostrom. Im więcej będzie ona posiadać Jezusa, tym więcej łask będzie udzielał siostrom za jej pośrednictwem. Druga prawda wyraża prośbę Siostry, aby jej serce było dla Jezusa niebem, aby tak jak aniołowie w niebie i święci chwalą Boga i spełniają Jego wolę, tak w niej nie powinno być niczego, co by całkowicie nie było Jemu oddane. Trzecia prawda również zawiera prośbę o czystą intencję, to znaczy być tylko dla Boga, ze względu na Niego, wszystko z Nim i przez Niego, i dla jego chwały. W dalszym ciągu Błogosławiona przeżywa stan oschłości, z którego wyciąga następujące rady, które odczytała jako pouczenie otrzymane od Jezusa. Po pierwsze powinna mieć wielką miłość, współczucie dla sióstr oraz pragnienie pomagania każdej w potrzebie z miłości ku Jezusowi. Po drugie być jedno z Jezusem, całkowicie zjednoczoną z Jego wolą. Po trzecie z Jezusem pracować dla Niego, to znaczy opuścić uczucie słodyczy, jakiej się doświadcza na modlitwie, aby spełnić obowiązek. Współpracować z łaską nie tylko nad założeniem królestwa Chrystusowego w swej duszy, ale i w duszach bliźnich. Ojciec spowiednik poucza ją, że dusza zjednoczona z Jezusem powinna ogołocić się zupełnie z wszystkich pragnień, chęci, pociech, słodyczy nawet duchowych, nawet pochodzących z obcowania z Nim, aby tylko mieć jedynego Boga. Dusza powinna tylko szukać Jego pociechy, Jego zadowolenia i upodobania, choćby jej samej przyszło być w największej ciemności. I to jest noc ciemna, przez którą dusza musi przejść, w której traci zupełnie wszelkie światło, pociechę i słodycz, a pozostaje jej tylko sam Bóg. Ten przeżywany stan oschłości uczy ją, że z biegiem czasu Jezus obdarzy ją uczuciem obecności coraz bardziej duchowym, jakby jakaś światłość, błogość, cichość wewnętrzna. Jednocześnie pociąga ją do zaufania Jemu, do zupełnego unicestwienia siebie. Siostra Franciszka zdobywa przekonanie, że tylko Jego łaska może stworzyć w niej nowego człowieka; że ona sama musi zniknąć zupełnie, aby Jezus mógł tylko w niej działać. Jednocześnie Jezus daje jej odczuć, że powinna prosić Go o to, aby w niej wyniszczył wszelką zaporę i przeszkodę, która Go jakby krępuje, jakby wiąże Jego ręce, tak że nie może swobodnie w niej działać. Przedtem miała pragnienie słodyczy płynącej z Jego obecności, teraz musi Mu wszystko oddać, w boleści, na współcierpienie i współpracę z Nim. Dokładniej o tym Jezus poucza ją przez ojca spowiednika. 27 kwietnia s. Franciszka przeżywa bolesną noc ciemności w formie nawału pokus, utraty odczucia obecności Boga, wątpliwości w wierze, wątpliwości co do działania Jezusa w jej duszy. Przeżywa całkowite opuszczenie, brak sił do pracy nad sobą, całkowite osamotnienie i lęk, że nie wytrwa. Przeżywa ciężar swojej nędzy tak wielki, że, jeżeli Jezus nie udzieli jej łaski, to ona zginie, wpadnie w przepaść. Jedynie w tym stanie zdaje się na Jego wolę. Przez to oczyszczenie Jezus poucza ją, na czym polega życie mistyczne. Czyni to 28 kwietnia, dając jej do zrozumienia, że od tego momentu zaczyna się inna epoka, inna faza jej życia duchowego, polegającego całkowicie na życiu w Nim. Oznacza to, że Siostra odtąd nie powinna być z Nim, ale w Nim, powinna żyć w Nim, żeby On zawsze i wszędzie był pierwszy. »Mam iść - pisze - zawsze za Nim patrząc na Niego, miłując Go, w Nim i przez Niego czując, myśląc, działając. W tym jest to wyniszczenie całej mojej istoty, aby żyć w Panu Jezusie, dążąc do tego, co dziś Kościół św. czyta w introicie mszalnym o św. Pawle od Krzyża: Żyję ja, lecz nie ja, żyje we mnie Chrystus (por. Ga 2,20). Tak jak Pan Jezus do tej pory przychodził i pociągał moją duszę, tak potrzeba, abym ja teraz przychodziła do Niego i żyła Nim i w Nim. To jest dopiero cudowne życie, życie miłości. Miłość zawsze jest wolna: Pan Jezus nigdy nie niewoli duszy, zostawia jej wolność, wolny wybór, aby ona dobrowolnie oddała się miłości, bo miłość - to wolność (...) Pan Jezus mógłby od razu dać pełną miłość i łaskę uświęcenia, lecz nie - daje stopniowo, po trochu, a im dalej, tym wymaga większego oczyszczenia. W tym jest miłosierdzie i miłość Pana Jezusa. Gdyby od razu dał, mógłby człowiek przypisywać coś sobie. Miłosierdzie Boże jest i w tym, że się idzie naprzód, a nie stoi w miejscu, nie cofa w tył. Pan Jezus tak prowadzi. Zawsze trzeba lękać się siebie i wszystkich ludzi, bo są tylko ludźmi. Zaufaj bezwzględnie Panu Jezusowi (...) Pan Jezus w swej miłości coraz więcej chce i żąda od duszy, która Mu się oddaje«. Po tym pouczeniu, na czym polega życie mistyczne, Jezus 29 kwietnia uświadamia Siostrze, że powinna w Nim żyć, być całkowicie dla Niego. Nie powinna mieć własnych pragnień, uczuć i myśli, ale ciągle jednoczyć się z Jego pragnieniami, uczuciami i myślami. Dlatego s. Franciszka wyznaje, że tylko pragnie być Jego na wieki i nie mieć innej woli, jak Jego. Po złożeniu ślubów Jezus obdarza ją szczęściem, pociechami, spokojem i pragnieniem całkowitego oddania się Jemu, ale szybko te pociechy odjął, bo już 3 maja Siostra doświadcza oschłości: bólu, tęsknoty, smutku, niepewności, lęku i trwogi. Następnego dnia Jezus zażądał całkowitego oddania się. Dlatego dał jej zrozumieć, że nie ma w niej całkowitej ufności do Niego, gdyż nie ma jeszcze doskonałej miłości; nie ma w niej prawdziwej miłości dusz, ponieważ nie kocha z Nim razem, nie ma poświęcenia i w dalszym ciągu ma złe skłonności, które, gdyby nie Jego łaska, poprowadzą do zła. Te złe skłonności to pycha, zarozumiałość, przywiązanie do stworzeń, nieprzypisywanie wszystkiego, co dobre, Bogu i jego działaniu. Jezus w dalszym ciągu przygotowuje ją do zjednoczenia mistycznego z sobą, dając Siostrze łaskę pogodzenia się z nędzą, jaką widzi w sobie; a widzi ją jako dziecko niezdolne do całkowitego oddania się Jemu. Stąd też przez następne dni doświadcza nasilających się stopniowo oschłości, aż do odczucia bólu fizycznego. Dopiero 2 czerwca Jezus obdarzył ją uczuciem czci, uwielbienia i miłości do Niego; obdarzył obecnością na modlitwie, stopniowo zwiększając dowody swojej miłości; pociągał ją przez głębokie zjednoczenie wewnętrzne z Nim. »Dawał mi się znaleźć - pisze - i tak obejmował, ogarniał i - tak śmiem powiedzieć, wyjąknąć - dawał mi poznać, zrozumieć, wierzyć w to, że On jest we mnie, a ja najnędzniejsza z Nim. Kazał mi być wewnętrznie utwierdzoną w tej wierze, że ja jestem z moim Panem w wewnętrznym zjednoczeniu, że On jest mój, a ja najbiedniejsza z Nim (...) Wewnętrznie dał mi usłyszeć takie słowa: Na miarę twojej wiary, czy też w miarę wzrostu twojej wiary, więcej będzie ci dane«. Ale ten stan radości zostaje przeplatany znów doświadczeniem oschłości, by doprowadzić Siostrę do przekonania, że wypływają one z jej niecałkowitego ukochania Jezusa. Dlatego Siostra pisze, że często ją Jezus pociągał do miłości, do swego serca, do wniknięcia głęboko w Jego miłość, do żalu, że jej grzechy tak raniły Jego serce Boże. W jej rozwoju życia mistycznego charakterystyczna jest wizja wewnętrzna Jezusa biczowanego, ukoronowanego cierniem, jaką otrzymała 6 lipca, w oktawie uroczystości Świętych Apostołów Piotra i Pawła, która wyzwoliła obfitość łez żalu i miłości, że sam Jezus po Komunii św. pouczył ją o jedności z Nim. Siostra Franciszka pisze, że ta jedność jest duchowa, głęboka, ponad wszystko, co by ją mogło określić. »Jest to jakby prosty akt, z Bożego miłosierdzia, przez który Jezus ogarnia swą łaską duszę i ściśle ją ze sobą jednoczy, a ona odpowiada temu tylko przez akt wiernego pójścia i oddania się Jemu na wszystko«. Siostra zaznacza, że otrzymała łaskę od Jezusa, której przedtem nie odczuwała, a która jest jakby potwierdzeniem, jakby pewnością, że należy do Niego. Dlatego Jezus prosi, aby ten akt nieustanie potwierdzała, ponawiała swoje oddanie się Jemu i dawała świadectwo całkowitej jedności z Nim. Z biegiem czasu Siostra stwierdza, że Jezus dawał jej coraz głębszą modlitwę, iż była całkowicie Nim zajęta, ale obok tego wystawiał ją na rozmaite pokusy. O tym, jak bardzo Jezusowi zależy na przygotowaniu Siostry do pełnego z Nim zjednoczenia, świadczy fakt, że sam poucza ją o działaniu grzesznych władz i jak ich używać dla Jego chwały. Jednocześnie ukazuje działanie serca, które pragnie rozkoszy i pociechy poza Bogiem. Również doświadcza ją ogromnym cierpieniem, jakby dusza była palona w ogniu, i ostrzega, żeby »z wielką pilnością strzegła się wszelkiego, dobrowolnego grzechu, chociażby najmniejszego, że z łaską, jaką Pan Jezus dał mi, przy mojej współpracy, mogłabym daleko mniej obrażać Jezusa«. 26 lipca, po ciągle przeplatającym się procesie oczyszczenia i jednoczenia z Jezusem, sam Mistrz powiedział Siostrze: »Samego siebie tobie daję«. W następnych dniach zapewnia ją: »Jak matka jeszcze więcej w chorobie otacza swe dziecko i jest przy nim, i nie opuszcza go, tak Ja jestem przy tobie, z jeszcze większą troskliwością cię otaczam i nad tobą czuwam«. Siostra Franciszka przypomina kilkakrotnie wypowiedziane słowa Jezusa, że »chociażby dusza do najwyższego zjednoczenia z Nim doszła, zawsze pozostaje jej jeszcze możność zgrzeszenia, a więc trzeba czuwać nieustannie«. Gdy Błogosławiona pragnie modlić się według wskazówek św. Teresy z Avili, powiedział jej, że wszystko to, co ona pisze, należy brać jako usposobienie do modlitwy i praktykę życia duchowego, ale samej modlitwy uczy Jezus i każdej duszy daje ją stosowną dla niej i właściwą. Po tym stanie zjednoczenia z Jezusem Siostra doświadcza ataków szatana: pierwszy atak dotyczy niewierzenia Jezusowi w Jego działanie w duszy, drugi dotyczy szczerości i otwartości przed spowiednikiem. Bardzo ważne jest odczucie s. Franciszki, że Jezus chce mieć z jej duszą zaślubiny duchowe. To odczucie napełniło ją lękiem i odczuciem własnej nędzy. Ale odczucie zaślubin ponownie się powtórzyło. Wówczas Siostra pisze, że to jest »tak mocne zjednoczenie z Bogiem, że jest to jedność z Panem przez miłość, przez oddanie, poddanie Mu całej istoty, by już nic nie było we mnie naturalnego, ludzkiego - ale wszystko Jego«. W dzień św. Cecylii Jezus ponawia pragnienie zaślubin duchowych. A więc Jezus nieustannie poucza s. Franciszkę o głębokim życiu mistycznym, o jej zjednoczeniu mistycznym z Nim; o tym, że oddanie się Jemu nie powinno mieć granic. Jedyną przeszkodą może być brak doskonałej miłości"[2]. W kolejnych latach, które zostały opisane w tomie drugim Dziennika duchowego, Franciszka Siedliska doszła do szczytu duchowości, jaki może osiągnąć człowiek żyjąc na ziemi, czyli do mistycznego zjednoczenie jej duszy z Bogiem. W Uroczystość Trzech Króli 1885 roku ofiarowała się Franciszka Panu Jezusowi. Oprócz siebie ofiarowała również wszystkie swoje podopieczne oraz rzeczy dla niej święte i tak to opisała: „Ofiarowałam się więc Panu memu wraz z całą moją istotą i wszystkim, co mam: 1. aby zawsze żyć z Nim w jedności, w jedności zupełnej z Jego wolą i upodobaniem. I tu jest oddanie woli mej Panu Jezusowi i zjednoczenie się z Jego wolą najświętszą, ile razy i kiedy tylko ona, przez władzę mi daną, objawioną mi będzie; 2. oddać Panu Jezusowi te wszystkie drogie mi serca i nie pragnąć ich przyjaźni dla siebie, ale pragnąć i bardzo o to modlić się, aby najgoręcej kochały Pana Jezusa. Tu jest oddanie Panu Jezusowi całego serca mego i serc wszystkich, abym i ja jedynie Pana Jezusa miłowała i z Nim razem wszystkich, których On miłuje. I aby inne serca Pana Jezusa miłowały, a w Nim i przez Niego innych i mnie, o ile Pan Jezus tego chcieć będzie; 3. oddałam Panu Jezusowi wszystkie te święte pamiątki, które mam: książki, różańce. Oddałam to Jemu i uważać to będę jako od Niego mi dane, aby używanie tych rzeczy mi przypominało Pana Jezusa, do Niego zbliżało, Jego wskazywało jako jedyny Przedmiot mej miłości. A więc wszystko, co mam, oddałam Panu memu, aby Jego, moje najwyższe Dobro, posiadać na wieki"[3]. Trzy dni później zanotowała Franciszka takie słowa o swoim przełożeństwie nad siostrami: „Dziś na chwilkę stanęło mi w myśli, kogo to Pan postawił przełożoną w tym dziele swoim, kogo nad tymi siostrami tak dobrymi, mądrymi, pobożnymi... spojrzałam na siebie i widziałam całą niezdolność, nieumiejętność moją, lecz wewnętrznie uczułam słowa: »Ja cię postawiłem, taką nędzną, nierozumną, słabą, nieumiejętną, ciebie, która jesteś jakby tym kamieniem potępienia i zgorszenia, o który się niejedna dusza potknie, ciebie postawiłem, abym to Ja panował, Ja królował, bo gdybym wziął duszę wierną, mądrą i doskonałą, to nie objawiałaby się tak jasno moc, świętość i potęga Moja; a tak Ja używam ciebie - nicość, aby przez ciebie uczynić coś. A ponieważ w tym kamyku odrzucenia jestem JA, dlatego o moc jego rozbijać się będą«"[4]. I w tym samym dniu podczas medytacji przeżyła cudowną bliskość z Panem Jezusem, którą ksiądz Stanisław Urbański nazwał zjednoczeniem mistycznym: „Dziś na medytacji stanęły mi w myśli te słowa: »Jeśli Mnie kto miłuje, będzie chował mowę Moją i Ojciec Mój umiłuje go i do niego przyjdziemy i mieszkanie u niego uczynimy« [por. J 14, 23]. Przez Komunię św. Pan Jezus przychodzi do mej duszy, a z Nim Ojciec Niebieski i Duch Święty. Co to za cudowne zjednoczenie, co za łaska, co za miłość Boża, żyć z Panem Jezusem, być z Nim, posiadać Go! Ale żeby tak było - jakiej potrzeba jedności z Panem w myślach, w uczuciach, w działaniu; jak spełniać wolę Jego Przenajświętszą i nic, tylko Jego wolę we wszystkim - jak Chrystus Pan, który przyszedłszy na ten świat, rzekł: »Oto idę, Ojcze, abym czynił wolę Twoją« [por. Hbr 10, 7]. I moje życie powinno być spełnieniem tej Twojej woli we wszystkim, w najdrobniejszej rzeczy; wszystko ma być czynione dla Ciebie, według Ciebie i z Tobą razem - inaczej nie żyje dusza dla Ciebie. Gdy te rzeczy rozważałam, Pan Jezus raczył przejąć me serce taką gorącością, tak dał uczuć bliskość swoją świętą, że serce ledwie wytrzymać mogło ową pełność uczucia. Zdaje się, że pęka! Tak blisko jest Pan przez wiarę, iż zdaje się, że już tylko w niebie więcej i bliżej będzie się mogło czuć Jego obecność; tu [na ziemi] serce więcej wytrzymać by już nie mogło, zniszczyłoby się z miłości. Mój Panie, mój Boże, moja Miłości Jedyna! Żebym Cię goręcej mogła miłować, serdeczniej. O, żebym mogła wiedzieć, że Cię choć trochę miłuję, że Cię nie obrażam, nie ranię Twego Serca, ale któż mnie o tym może zapewnić? Poznam to, Panie mój, poznam, gdy stanę przed Tobą, przed Twoim sądem. A teraz lepiej, że tego nie znam, bo zawsze żebrać będę o miłość, upokarzać się, że jej nie mam, pragnąć jej coraz więcej"[5]. 15 stycznia Matka Siedliska otrzymała kolejną lekcję zrozumienia zasady zjednoczenia duszy miłującej z jej Boskim Oblubieńcem: „Tegoż dnia wieczorem, gdy sama znajdowałam się w pokoju, uczułam wewnętrznie to poruszenie, które dusza, o ile zdaje mi się, już zna i czuje, że to od Pana Jezusa. Te lub bardzo podobne były to słowa i uczucia: »Patrz, jak to Ja cię używam do współpracy w dziele moim. Pamiętasz, jak kilka dni temu błagałaś mnie i prosiłaś, abym cię zapalił miłością Świętych moich, abym ci dał ich ducha zaparcia, poświęcenia się, wyrzeczenia. Pamiętasz, że mnie błagałaś o to, mówiąc, że potrzeba twego serca jest tak wielka i pragnienie podobania się Mnie i umiłowania Mnie takie, że błagasz o gorącą Miłość, abyś dla Mnie poświęcić i wyniszczyć się mogła. A któż ci dawał tę modlitwę, kto cię do niej pobudzał? Ja ci ją dawałem, Ja twe serce poruszałem, bo chciałem cię obdarzyć łaskami mymi; lecz żebyś miała w tym udział, pobudzałem cię do proszenia o nie - i w tej prośbie, w tej modlitwie, którąś przyjęła ode Mnie, którą potem do Mnie zanosiłaś, jest współdziałanie twoje«. Wieczorem tego dnia, podczas jutrzni, spojrzałam na moją obrączkę. Pomyślałam - ach! to ja tę obrączkę mam od Pana Jezusa! Ja zaślubiona! Z Kim? Z Synem Bożym, z Bogiem - Człowiekiem, z Drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej! Kto? Taka nędza, takie nicestwo - zaślubiona, zjednoczona z Panem i Bogiem swoim? O Boże mój, Miłości moja, Miłości nieogarniona, niepojęta, ach zapal, ogarnij, zniszcz mnie w ogniu Miłości, abym Cię miłowała nade wszystko na świecie, nade wszystko, co może być w Niebie i na ziemi - abym miłowała Boga mojego i Syna Jego Jednorodzonego, Pana Naszego Jezusa Chrystusa! (...) Dać mi też raczył Pan Jezus w tych dniach jaśniej zrozumieć, jak tam w głębi naszej duszy odbywa się owo święte zjednoczenie duszy miłującej, to jest oblubienicy z Panem Jezusem, jej Boskim Oblubieńcem. To wszystko jest prawdziwe, rzeczywiste, najprawdziwsze. Tam są owe pokoje, owe komnaty królewskie, gdzie oblubienica z Oblubieńcem łączy się w uścisku miłości, dusza z Bogiem swoim (pociągnięta Jego łaską i miłością) jednoczy się [Podobnie zjednoczenie duszy ludzkiej z jej Boskim Oblubieńcem opisuje w Twierdzy wewnętrznej Święta Teresa od Jezusa]. Tego oko ludzkie dostrzec nie może, bo tam nikt przypuszczony nie jest. Tam dusza miłość swą, uczucia swe oświadcza, mówi Oblubieńcowi, a On miłośnie słucha, pociąga ją, ośmiela swą łaskawością, zachęca swą miłością, porusza jej serce. I to są tajniki, tajemnice miłości zakryte przed wszystkimi; tylko kapłanowi Bożemu powinny być objawione, aby to osądził, a przed innymi dusza ta zachować je czuje potrzebę. Mój Boże i Panie, Ojcze mój, ja to wszystko piszę, aby ukazać, co jest w mej duszy i poprawić, odwołać to, co błędne i aby przemienić moje uczucia. Czuje niekiedy takie rzeczy, gdy mi Pan Jezus dać raczy chwilkę modlitwy - prawda, coraz to więcej mi droga i słodka ta wewnętrzna - sam na sam - z Panem Jezusem rozmowa: czasem nic powiedzieć nie umiem, tylko wyjęknąć: o Miłości, Miłości moja! Ale wtedy, choć bez uczucia zmysłowego, czuje się, jak dusza jednoczy się z Bogiem swoim, a zwłaszcza po Komunii Świętej, kiedy Pan Jezus w nadmiarze swej miłości samego Siebie nam daje, Sam przychodzi w Boskiej Osobie swej do duszy naszej. Jego Ciało Najświętsze, Jego Krew, Jego Duch, Jego Bóstwo - wszystko to jest we mnie, łączy się ze mną, mnie nędzną łączy z Sobą. O Boże mój, Miłości moja, któż to pojmie, kto zrozumie? Trzeba być Bogiem i Miłością, żeby zrozumieć Boga - Miłość"[6]. Jednego dnia, podczas rozważania swoich grzechów, doznała Franciszka uczucia bólu. „Wczoraj i dziś kilka, może trzy lub cztery razy, nagle bez uprzedniej myśli, (... ) doznałam w duchowym sensie takiego uczucia, jakby w fizycznym znaczeniu ktoś sztyletem bardzo cieniutkim tknął mego serca. Tak mnie coś tknęło, jakbym słyszała wyrazy: »Patrz, twoje grzechy... czym one dla mnie były«. Krótko to trwało, lecz taki ból ścisnął moją duszę - też krótki - że, zdaje mi się, bez szczególniejszej łaski Bożej wytrzymać byłoby trudno"[7]. Franciszka często obwiniała się za ciężkie grzechy. My jednak poznając jej życie, widzimy, że były to raczej grzechy, które my uznalibyśmy za lekkie lub nawet bardzo lekkie. Bóg jedynie wie, czy ten krótki ból i cienki sztylet był właśnie obrazem lekkich grzechów Franciszki? Możemy też się zastanawiać, czy przypadkiem do grzechów cięższych, nie przewidział nasz Zbawiciel i Król narzędzia większego formatu? Tak czy inaczej, warto z pewnością zauważyć jak perfidne są wszelkie hasła w stylu pozwól sobie na mały grzech. Tu jeszcze raz przypomnijmy słowa przebywającej w czyśćcu duszy Teodozji Kobylańskiej o sądzie Bożym: „O! Jakiż jest straszny sąd Boga trzykroć świętego! O! Jakże sprawiedliwość Boża wiele wymaga! I któż mógłby się zbawić, gdyby miłosierdzie Chrystusa Pana i Jego Matki Najświętszej nie przyszło nam z pomocą"[8]. Pamiętajmy też o tym, że niedawno Pan Jezus powiedział pani Agnieszce, że zdjął już koronę miłosierdzia i założył koronę sprawiedliwości. Przez te wszystkie lata, które opisała w swoim Dzienniku zdarzało się Matce Franciszce często przeżywać opuszczenie jej przez Pana Jezusa. Tak o tych przeżyciach pisała: „To uczucie obecności Pana Boga mojego straciłam i pozostałam sama. Gdzież się podział mój Bóg i Pan. Zbawiciel mój Jedyny, Miłość moja? Gdzie się podziało Światło moje, Dobro moje, Skarb mój, życie moje, gdzie? Gdzie? Gdzie to niebo, które było w duszy? Tym niebem jest Pan Jezus i wszędzie Niebo tam, gdzie On jest"[9]. „Po paru tygodniach większej słodyczy, pociechy i uciszenia na modlitwie zesłałeś na mnie, mój jedyny Zbawicielu (około 24 lutego) [1886 roku], opuszczenie tak straszne, że bardzo ciężko mi było w duszy. Równocześnie prawie zesłałeś na mnie ciężką niemoc - bardzo cierpiałam fizycznie, gorączka mnie trawiła - gorsze jednak było owo opuszczenie w duszy. Pan Jezus dał łaskę, że idąc za wewnętrznym pociągiem, by o ile możności wstawać do kaplicy (przez kilka dni później wstawałam) i nie oszczędzać się tak bardzo - On, Pan mój, lekarz niebieski, ucieczka i cała nadzieja moja, po kilku dniach dał trochę pociechy z polepszenia zdrowia; w duszy jednak ciągle było ciężko. Czasami najmiłosierniejszy Pan dawać raczył maleńki promyk swojego światła, jakąś wewnętrzną pociechę, a zawsze liczyć mogłam na pomoc naszego Ojca, który podnosił i dźwigał tę biedną duszę. 4 marca bardzo cierpiałam duchowo. Zdawało mi się, że najstraszniejsze ciemności tak mnie ogarnęły, że nie było sposobu wyjścia z nich. Wszystkie łaski, jakimi Pan mój kiedykolwiek mnie obdarzył, zdały mi się złudzeniem, przywidzeniem jedynie, jakoby nigdy nie istniały! Zdało mi się niemożliwym, żeby w takiej duszy jak moja mógł działać Pan Jezus. Lecz najmiłosierniejszy Pan dać mi raczył łaskę spowiedzi świętej, wielki żal i łzy obfite, skoro się wyspowiadałam. Pan Jezus przez Ojca naszego wszystko mi wyjaśnił; ukazał mą nędzę, a równocześnie swoją dobroć i miłość, swe nieustanne działanie w mej duszy. Pokazał mi też Pan, czym jestem sama z siebie, bo gdy odejmie mi uczucie swej miłości albo skryje się przede mną, wtedy wychodzą na jaw wszystkie me skłonności, popędy i pociągi do złego. Wówczas dusza znajduje się w okropnym stanie. Szuka oparcia i zdaje się jej, że go nie znajduje, a przecież zawsze je ma w swoim Bogu, w Panu Jezusie! Tylko On ukrywa się, aby Go wiarą posiadać i szukać pragnieniem miłości"[10]. „Panie mój najsłodszy, cudowny w dziełach swoich! Zanim duszy raczysz udzielić jakiejś cząsteczki łask Twoich świętych, dajesz jej głębiej poznać i uczuć całą wielkość jej nędzy, niemocy i złości; pozwalasz jej wniknąć do dna swej nicości; dopuszczasz nawet pewne upadki, aby poznała - już nie z samej teorii, ale z praktyki, z własnego doświadczenia - czym jest, do czego by doszła, do czego jest zdolna sama z siebie; pozwalasz, by doświadczyła, jak strasznie jest duszy, gdy nie żyje z Tobą, gdy Ty usuniesz od niej na chwilę potężną łaskę Twoją. Z początkiem roku 1899 przeszłam to, Panie mój, doświadczyłam tego. W duszy mej panował wielki smutek; jakieś odrętwienie, jakby pewne zamarcie; serce moje stało się zimne i twarde. Z miłosierdzia Twego dawałeś mi, Panie, chwile jaśniejsze [zwłaszcza] na modlitwie po spowiedzi, ale te chwile krótko trwały i po nich jeszcze większa pozostawała tęsknota. Ach, Panie! Dusza potrzebowała Ciebie, Ciebie Samego, i ufam, że Ty - miłosierny mój Panie - nie opuszczałeś mnie; byłeś w mej duszy. Ja jednak często - przez moje niewierności - z obecności Twej Boskiej nie korzystałam, bo nie modliłam się dosyć, nie byłam ścisłą w przestrzeganiu wszystkiego, czego Ty, Panie, żądasz ode mnie"[11]. - Jeśli kogoś zainteresowała postać opisanego w pierwszej części tego opracowania dziadka Franciszki Siedliskiej, to Internecie można znaleźć o nim takie wiadomości: „Józef Aleksy Morawski (ur. 17 lipca 1791, zm. 17 sierpnia 1855) - radca stanu, członek Rady Stanu Królestwa Kongresowego w 1830 roku, senator Królestwa Polskiego, referendarz Rady Stanu Księstwa Warszawskiego w 1812 roku. W 1813 ożenił się z Anną (1788-1828), córką Szmula Zbytkowera"[12]. Dziadek bł. Franciszki Siedliskiej Józef Morawski, Zdj. z ks. Franciszka Siedliska, Autobiografia, Rzym 1997. A o jego teściu mamy takie dane: „Szmul Jakubowicz lub Józef Samuel Sonnenberg, zwany Zbytkowerem (ur. 1727 bądź 1756, zm. 3 października 1800 lub 19 września 1801) - żydowski kupiec i dostawca, bankier, faktor, protegowany króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Był trzykrotnie żonaty. Po raz pierwszy z kobietą nieznanego nazwiska. Po raz drugi z Eufrozyną Gabriel (1750-1836), z którą się rozwiódł. Po raz trzeci w 1779 z Judytą Jakubowiczową (ur. w XVIII w., zm. 1829)[8]. Z pierwszą żoną miał dwóch synów - Abla (daty urodzin i śmierci nieznane, od niego wywodzi się rodzina Pragierów, do której należał m.in. Adam Pragier) i Berka. Z drugą żoną miał córkę Atalię Józefę Adolfinę (1776-1850, żonę Karola Jana Laskiego, a po jego śmierci Samuela Fraenkla). Z trzecią żoną miał trzy córki - Mariannę Barbarę Bonę (1780-1830), Ludwikę Rebekę (ur. 1781) i Annę (żonę kolejno Łazarza Tischlera - warszawskiego kupca, Józefa Aleksego Morawskiego (1791-1855) - senatora, 1788-1828). Wnuczką Anny i Józefa Morawskiego była Franciszka Siedliska (błogosławiona Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza) założycielka Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu[13]. O teściu Józefa Morawskiego można znaleźć jeszcze taką opinię: „...podczas szturmu [rzezi] Pragi w d. 4 Listopada 1794 r. Szmul, bolejąc nad mnóstwem ofiar miecza i pożogi, ogłosił, że ktokolwiek z wojska przyprowadzi mu żywego mieszkańca Pragi, czy to żyda, czy chrześcijanina, otrzyma nagrody dukata w złocie, a kto przywiezie umarłego dla oddania go ziemi, mieć będzie rubla srebrnego. Dwie baryłki, jedna napełniona złotem, druga srebrem, stały w pośrodku dworu Szmula; obie się wypróżniły. Pamięć tego uczynku miłosiernego przechowuje się do dziś dnia w podaniu żywem"[14]. Bibliografia: - Władysław Grzymałowski, Żywoty świętych i świątobliwych ludzi, Wilno 1905. -Vincent Sardi, Carlo Sica, Żywot Sługi Bożej Marji Franciszki Siedliskiej od Pana Jezusa Dobrego Pasterza, Kraków 1924. - O. Franciszek Świątek, Świętość Kościoła w Polsce w okresie rozbiorowym i porozbiorowym, Kielce 1930. -Ks. Dr A.Marchewka, Ks. Dr. K.Wilk, Dr C.Wilczyński, Gwiazdy katolickiej Polski, tom II, Mikołów 1938. - Red. o. Romuald Gustaw, Hagiografia polska, T. II, Poznań 1972. -O. Antonio Ricciardi, Franciszka Siedliska Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza założycielka Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1987. -Zofia Martusewicz, Obcując ze świętymi; Franciszka Siedliska, Warszawa 1988. -S. M. Inez Strzałkowska C.S.F.N. Błogosławiona Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza Franciszka Siedliska Założycielka Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1989. -Franciszka Siedliska, Autobiografia, Rzym 1997. -Maria Winowska, Dzieje duszy Franciszki Siedliskiej (bł. Marii od Pana Jezusa Dobrego Pasterza) założycielki Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, Rzym 1999. - O. Bartoszewski Gabriel OFMCap, Stefan Budzyński, Czesław Ryszka, Życie i cuda polskich świętych kanonizowanych i beatyfikowanych za pontyfikatu Jana Pawła II, Warszawa 2001. - Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza, Dziennik duchowy, t. 2, 1885-1890, Rzym 2002. - Ks. Marek Chmielewski, Wielka księga duchowości katolickiej, Kraków 2015. - Ks. Stanisław Urbański, Mistyka przeżyciowa kobiet, Warszawa 2015. - S. Inez Strzałkowska CSFN, Matka Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza Franciszka Siedliska, Niepokalanów b.r. - Sługa Boża Maria (Franciszka) Siedliska, założycielka Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu, Warszawa 1935. dost. w Intern. na str. https://polona.pl/item/sluga-boza-marja-franciszka-siedliska-zalozycielka-zgromadzenia-najswietszej-rodziny-z,NjczMjQ2NDQ/0/#info:metadata http://miejscabliskie.blogspot.com/2016/04/pierwszy-sakrament-w-zyciu-bogosawionej.html https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-25a.php3 https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/iluminizm;3914197.html https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Aleksy_Morawski https://pl.wikipedia.org/wiki/Szmul_Zbytkower https://polona.pl/item/wewnetrzne-dzieje-polski-za-stanislawa-augusta-1764-1794-badania-historyczne-ze,MjY3MDExMTM/251/#info:metadata http://www.wtg-gniazdo.org/ksieza/main.php?akcja=opis&id=2452 [1] Ks. Stanisław Urbański, Mistyka przeżyciowa..., s. 103-104. [2] Tamże, s. 104-111. [3] Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza, Dziennik duchowy, t. 2, 1885-1890, Rzym 2002, s. 7. [4] Tamże, s. 9. [5] Tamże, s. 10. [6] Tamże, s. 18-20. [7] Tamże, s. 28-29. [8] Franciszka Siedliska, Autobiografia..., s. 171. [9] Tamże, s. 40. [10] Tamże, s. 153-154. [11] Tamże, s. 377. [12] https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Aleksy_Morawski [13] https://pl.wikipedia.org/wiki/Szmul_Zbytkower [14] https://polona.pl/item/wewnetrzne-dzieje-polski-za-stanislawa-augusta-1764-1794-badania-historyczne-ze,MjY3MDExMTM/251/#info:metadata
Powrót |