Błogosławiona Celina Borzęcka cz. IV Zdj. Celiny Borzęckiej z Int. ze str.: https://serwer2230922.home.pl/starastrona/_kopia/historia-zgromadzenia/ Jadwiga ze wszystkich sił pomaga swej Matce i przełożonej. Fundatorka liczy już 73 lata, jest utrudzona ponad miarę i tęskni do wieczności, nic więc dziwnego, że z radosną nadzieją spogląda na swą następczynię i wierną współpracownicę"[1]. Wówczas jedna z sióstr, które dla ich zasług nazywano w Kętach, starszymi siostrami, zbuntowała się przeciwko Matce Jadwidze. Tą siostrą była mistrzyni nowicjatu, Helena Kowalewska, która doszła do wniosku, że gdyby Matka Celina umarła, to wówczas Matka Jadwiga, doprowadzi zgromadzenie do zguby. „Stąd powoli przygotowywała siostry do wyboru s. Antoniny Sołtan na przełożoną generalną. Do tej akcji wciągnęła przede wszystkim s. Marię Zubylewicz, osobę skądinąd bardzo szlachetną, ale ślepo ufającą rozumowi s. Heleny i ulegającą jej wpływom. Należy przypuszczać, że te dwie siostry kierowały się początkowo dobrą intencją, a nie mając całkowitego rozeznania w skomplikowanej rzeczywistości młodego zgromadzenia, czuły się jakby powołane do jego obrony przed wpływami Matki Jadwigi. I w tym kierunku obie, stojąc na czele kęckiej wspólnoty, niepostrzeżenie oddziaływały ujemnie na podległe sobie siostry. Skąd u tych osób, wydawałoby się, tak oddanych Matce Jadwidze i instytutowi, wziął się taki osąd, który w konsekwencji mógł doprowadzić do rozdwojenia w młodym zgromadzeniu? Mocny, bezkompromisowy charakter Matki, jej stała praca nad sobą, bogate dary i cnoty, rozum i światło do prowadzenia dusz - to wszystko w niej działało na jedne siostry ożywczo i pobudzało do gorliwszej pracy nad sobą, a innym nie odpowiadało i było powodem osądzania jej jako osoby pysznej, despotycznej i ambitnej. Zarzucano jej zbyt światowe obejście, które według tych sióstr mogło prowadzić do zeświecczenia instytutu. Pewien sposób bycia Matki, nabyty od dziecka, był niejako jej wrodzony, a mając wiele prostoty, nawet nie przypuszczała, że mógłby być powodem ujemnego wpływu na otoczenie"[2]. W tym czasie obie Siostry buntowniczki zostały wysłane do Chicago na misję. Uznały to oczywiście za zemstę Matki Jadwigi „za ich uwagi co do jej niezakonności oraz chęć pozbycia się ich z Galicji wskutek zazdrości - obydwie bowiem zyskiwały uznanie w swoim środowisku zarówno w Galicji, jak i Królestwie. Obydwie też uważały, że tylko zwołanie kapituły może położyć kres jej [Matki Jadwigi] zgubnym wpływom na zgromadzenie"[3]. W Ameryce obie siostry starsze próbowały nakłonić do podobnej postawy tamtejszą Siostrę przełożoną, która jednak nie zgodziła się z nimi i nie poparła ich. Można się zastanawiać, czy obydwie Fundatorki zgromadzenia były świadome działania tych zbuntowanych sióstr. W jednym ze swoich listów Matka Celina tak napisała: „Co do spraw względem sióstr starszych, które okazały brak wdzięczności, to tylko dowód, że one nie są jeszcze w życiu wewnętrznym dostatecznie wyrobione. Ze wszystkiego jednak trzeba korzystać, więc i z tej smutnej okoliczności, by więcej uważać na nowicjat i alumnat, z których ma być przyszłość zgromadzenia" (11 X 1905). O jaki brak wdzięczności tu chodziło? Niełatwo na to odpowiedzieć. Mogły to być głosy krytyki względem różnych posunięć Matek, które dochodziły w korespondencji do Fundatorki z Chicago. Również dało się odczuć jakieś rozżalenie s. Marii z powodu wysłania jej do Chicago w niezbyt jasnej roli. Choć wydaje się, że ta krytyka i niezadowolenie nie miały bezpośredniego związku ze sprzeciwem, to jednak były sygnałem pewnego ujemnego nastawienia wobec Fundatorek. W akcję s. Heleny była również wciągnięta s. Regina Gostomska, która, nie mając spokoju sumienia, za radą spowiednika wyjawiła Matce Jadwidze te potajemne działania „starszych sióstr". Sprawiło to wielki ból Współzałożycielce, ale wszystko skrzętnie ukrywała przed matką. Ona, która pragnęła jedynie dobra dzieła, wspólnie z rodzoną matką wypielęgnowanego, zobaczyła się tą, która była „utrudnieniem dla innych i siejącą mimo woli niezgodę. Choć była świadoma intryg skierowanych przeciwko sobie, to w jej korespondencji z s. Heleną oraz s. Marią, przebywającymi w Chicago, nie można dostrzec nawet cienia jakiejś wiedzy na ten temat ani żadnego żalu. Jednak jej niepokój co do ich postępowania przebijał w jednym z listów do matki: »Te dwie siostry, Maria i Helena, robią wrażenie siły, która idzie swoją drogą, ale wcale nie ręka w rękę z nami, daleko od nas i bardzo fatalnie na przyszłość zgromadzenia« (23 V 1906). Poza tym nie ma żadnego śladu tych bolesnych spraw we wzajemnej korespondencji matki i córki"[4]. Wówczas, w klasztorze w Kętach nastąpiło coś, czego nikt z żyjących nie był w stanie przewidzieć. Oto będąca w kwiecie wieku oraz pełna planów i sił, Matka Jadwiga, ukochana córka Celiny Borzęckiej, 27 września 1906 roku, całkowicie niespodziewanie i bez żadnych wcześniejszych oznak, odeszła do wieczności. „Cierpienie jest chwałą wybranych, jest ich ozdobą. Ta właśnie ozdoba stała się teraz bardziej niż kiedykolwiek, udziałem Matki Celiny. Wyrwana ze snu, w nocy 27 września 1906 r., Fundatorka stanęła jak skamieniały posąg bólu nad martwym ciałem swego dziecka. Jadwiniu, Jadwiniu, chce ratować, ocucić zda się omdlałą córkę, ale jest już za późno. W bardzo ludzkim bólu, który ukazywał jej wielkość w zwyczajności, Matka Celina woła głośno: „Czy ja to przeżyję? Co ja bez niej zrobię? Czy ona naprawdę nie żyje?" Dokoła klęczą zmartwiałe siostry drżąc z przerażenia, czy się Matce Generalnej coś nie stanie z tego bólu, który w tej chwili przygniata ją ponad wszelką miarę. Ale ona przekonawszy się, że naprawdę stała się dziwna i niepojęta wola Boża, wolnym krokiem opuszcza pokój i udaje się do kaplicy. Tu dokona się cała reszta: ofiarne przyjęcie tego najtrudniejszego krzyża. Modli się długo, bardzo długo, by dobrze dopasować do słabych ramion to nowe brzemię. Nikt się nigdy nie dowie, jakie wtedy słowa płynęły z jej serca, co powiedziała swojemu Bogu w tak niepojętym cierpieniu. Odjęto jej to, co człowiekowi po ludzku daje pokój i bezpieczeństwo. Męstwo Matki Celiny wzniosło się tej nocy na szczyty, gdzie dusza kochająca niczego już Bogu nie odmawia. W promieniach tego niespodziewanego cierpienia Fundatorka niewątpliwie zrozumiała całe swoje trudne życie. Do tej chwili, poprzedzającej już ostateczne zjednoczenie z Bogiem, była przez Niego przygotowywana od lat. Po to prowadził ją Pan po twardych szlakach, po to uczył zapatrzenia się w Miłość ukrzyżowaną, po to wreszcie rozmiłował ją w woli Bożej, by umiała w tak strasznej dla matczynego serca chwili sprostać wezwaniu do jeszcze większej miłości. I tak jak z maryjnym „fiat" wypowiedzianym w czasie zwiastowania przez Najświętszą Dziewicę, złączyła swoje „niech mi się stanie", gdy w młodości przekreślono jej plany, tak teraz z „fiat" Matki Bolesnej złączyła swoją zgodę na ból, który rozumieją tylko matki. Matka Celina otrzymała łaskę upodobnienia się do cierpiącej Matki Chrystusa. To podobieństwo było uderzające już od bardzo wczesnych lat jej życia. Umiała przekreślać siebie, gdy tego wymagała wola Boża, choćby nawet bardzo trudna i niezrozumiała. Całe jej trudne życie, pełne wyrzeczeń i upokorzeń jakże dobrze przylega do przesyconego bólem życia Bożej Matki. Najbardziej jednak widoczną stała się wspólnota Celiny z Maryją w chwili utraty dziecka, które było całą jej nadzieją i oparciem. Jej spokojna zgoda na ten dotkliwy ból jeszcze bardziej zbliżyła ją do Stojącej pod krzyżem[5]. Matka Celina w ostatnich latach swojego życia. Zdj. z książki Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. W tej wyjątkowo trudnej dla niej chwili, potrafiła powiedzieć do Sióstr bardzo znamienne słowa: „Nie ma rzeczy, której by dusza z miłości dla Pana Jezusa nie wytrzymała"[6]. A jednak mocno cierpiała po stracie córki a jej nadzieją „było przeświadczenie, że »ta śmierć wydoskonali całe zgromadzenie«, i choć teraz jeszcze bardziej zapragnęła wieczności, to jednak wyraziła postawę gotowości w służbie do końca: »Żyć i wierną chcę do śmierci pozostać, wam pomagać, moje drogie siostry, a że cierpienie tylko kształci, więc ani wątpię, że cios dzisiejszy zbliży nas do Pana Jezusa i uświęci każdą; bo ona wzorem zostanie do naśladowania. Mnie się teraz zdaje, że nie dość ceniłam ten nasz skarb w zgromadzeniu - wymówić niełatwo fiat!«. I cierpienie Matki pozostało już do końca życia jako niezabliźniona rana"[7]. Można się zastanawiać, czy narastający konflikt i bunt sióstr starszych mógł się przyczynić do śmierci Matki Jadwigi. Nie jest to wykluczone. Współfundatorka nie oszczędzała się w swojej pracy. Wiele problemów brała tylko na siebie, nie powiadamiając o nich swojej wiekowej już matki. W swojej nieustannej pracy i potykaniu się z różnymi trudnościami matka Jadwiga przedwcześnie zniszczyła swój młody jeszcze organizm. „Myślała o wypoczynku dla każdej siostry, lecz odmawiała go sobie. Wreszcie organizm uległ nieleczonej chorobie serca. Z przepracowania umarła na serce"[8]. Tak uważano na początku dwudziestego wieku. Przybyły lekarz stwierdził zgon na anewryzm serca, czyli tętniaka serca. Taki tętniak powstaje zazwyczaj po wcześniejszym zawale. My dzisiaj wiemy, że jednym z najczęstszych powodów ataków czy zawałów serca jest stres, czyli życie w ciągłym napięciu a tak dokładnie wyglądało życie Matki Jadwigi. Gdy do wszystkich problemów z którymi się ona borykała doszły jeszcze problemy rozbicia zgromadzenia przez starsze siostry, na pewno nie przyczyniło się to do poprawy jej zdrowia. Dodatkowo, okazało się, że właśnie problemem tego buntu, przez długi czas nie dzieliła się ze swoją matką. Dopiero tuż przed śmiercią zaczęła się z tego problemu jej zwierzać. .„Na podstawie listu Matki Celiny do s. Antoniny Sołtan można stwierdzić, że całej prawdy dowiedziała się Założycielka przed samą śmiercią córki, »która (...) jakby przeczuwając, że wkrótce Bóg ją powoła, ciężką swą troskę i ból na mnie złożyła, poradziwszy się spowiednika« (7 II 1908). Jak zareagowała Fundatorka na wiadomość o tych bolesnych przejściach córki i postawie najbliższych współpracownic? Trzeba zauważyć na podstawie zachowanej korespondencji, że ten fakt spowodował cierpienie, towarzyszące Założycielce do końca życia. W rok po śmierci Matki Jadwigi nawiązała do postawy starszych sióstr w swoim liście s. Anna Strzelecka (1 IX), która miała wiele żalu do Fundatorki za przysłanie s. Heleny do Chicago jako delegatki i przez to niejako odsunięcie w cień jej samej jako dotychczasowej przełożonej. Również s. Maria, która od s. Antoniny usłyszała słowa prawdy o swej niewłaściwej postawie, napisała do Fundatorki. Jednak w tym liście wykazała całą swą niewinność i niewiedzę co do działania s. Heleny przeciwko Współzałożycielce. Jaką otrzymała odpowiedź? »Nie poruszajmy tych bolesnych szczegółów przeszłości. Wiedziałam od początku, że powinnam złożyć Bogu w ofierze głęboką boleść Matki Jadwigi; taiła ją nawet przede mną, aż w końcu przed samą śmiercią, jakby ją przeczuwając, odsłoniła mi swój krzyż«. Matka nie chciała z nią więcej na ten temat rozmawiać, ale pragnęła, by poprzez s. Antoninę siostry starsze wiedziały, iż »ból nie pozwoli nigdy o tym mówić, ale że im przebaczam, i że Matka Jadwiga długo ukrywała to wszystko, co wycierpiała« (4 I 1908). Matka Celina prosiła s. Antoninę, by Marii przekazała też to, co mówił o. Bakanowski: »Jeśli nawet kierunek Matki Jadwigi im nie odpowiadał, powinny się podporządkować, a nie działać ciągle i wszędzie na gruncie osobistym; już nie dodam o intrygach i nieszczerości«"[9] „»Po krzyżu i śmierci - zmartwychwstanie. Po oczyszczeniu się z grzechu, po zwyciężeniu pokusy, trudności, przeciwników, po wyrzeczeniu się siebie przez ofiarę, życie czystości i jasności, mocy i swobody, pełności i szczęścia «. Trzecia i ostatnia epoka w życiu wewnętrznem jest zdaniem O. Semenenki jak gdyby przemienienie się nasze w Chrystusa Pana, czyli zmartwychwstanie następujące po śmierci mistycznej. »Pan Jezus wtedy jakoby sam już tylko działał. Dusza siebie nie czuje w tym stanie, choć rzeczywiście i prawdziwie współdziała zawsze. Pan Jezus w końcu już jakoby Sam się modli w duszy. Jest to najdoskonalsze zjednoczenie, o jakiem św. Paweł mówi: Żyję już nie ja, żyje we mnie Chrystus . Sam Pan Jezus jest mistrzem wtedy. Jest On nim we wszystkich epokach, ale tu w sposób boski, niepojęty. Dusza w Nim zachwycona nie ma już w sobie nic przyrodzonego, Jego tylko ona widzi, Jego kocha, a On działa Sam, choć i dusza z najwyższą, rozkoszą i z łatwością współdziała «. Każda dusza, żyjąca życiem wewnętrznym, zdąża usilnie do tego, aby uwielbić w sobie Trójcę Przenajświętszą w Chrystusie Panu, z Nim i przez Niego, Per Ipsum, cum Ipso et in Ipso , jak mówi Kanon Mszy świętej. Duch Święty ukazawszy jej, kim jest ona-nicość, a kim jest Bóg-Wszystko, daje jej poznać, iż największą i najdoskonalszą chwałę odda Panu Bogu, gdy sama zaniknie i umrze, a pozwoli w sobie żyć jak najpełniej Chrystusowi Panu. Życie Jezusa w nas, a nasze w Jezusie - to ideał duszy, zmierzającej do zjednoczenia z Bogiem, do świętości. Mamy żyć Bogu w Chrystusie Jezusie. »Viventes Deo in Christo Jesu« [ żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie Rz (6,11)]. To życie Jezusowe w nas ma swoje różne stopnie i odcienie, przechodzi przez różnorodne fazy i etapy, zanim dojdzie do pełnego rozwoju »usque ad plenitudinem aetatis Christi (Ef 4,13)«. Wówczas rozpoczyna się pełnia życia Bożego w nas. Dusza, jak gdyby przemienia się w Chrystusa Pana i z Nim się upodabnia. Bierze udział w życiu Trójcy Przenajświętszej i w ten sposób rozpoczyna tu na ziemi swoją wieczność, rozpoczyna to życie, jakim żyć będzie w Królestwie niebieskim. Już tu wchodzi ona niejako w Chrystusa, w Nim się zatraca i gubi, lecz jednocześnie i odnajduje się w Nim, ale inna, zmartwychwstała, przemieniona. To nowe życie duszy w Bogu i Boga w duszy jest duchownym, mistycznym zmartwychwstaniem. Tajemnica Zmartwychwstania jest to najwyższa tajemnica miłości, ostateczny tryumf miłości. Chrystus Zmartwychwstały wysłużył Swą męką i śmiercią dla nas wszystkich udział w życiu Boskim. Daje to Swoje życie każdemu, kto pragnie i prosi..."[10]. Matka Celina całe życie starała się unicestwić przed Bogiem. Ostatni okres jej życia to, mimo dość wytężonej pracy, jest całkowicie wyciszony wewnętrznie. Umysł swój skierowała wyłącznie ku Bogu. „Nic ją już nie obchodziło poza Bogiem i sprawą jego w duszach i w zgromadzeniu"[11]. Kiedyś zapytała o. Semenenko „czy można dojść do stanu, że już pokus nie ma. »Tak - powiedział - gdy triumf miłości w duszy nastąpi, pokusy ustąpią, a spokój będzie zupełny«. Ten triumf miłości nastąpił u matki Celiny. Dusza jej kosztowała zupełnego spokoju i uciszenia. W 1909 roku Matka Celina, już bardzo wiekowa i chorowita, wybrała się z wizytacją po raz drugi udała się do Ameryki, gdzie powstały nowe domy Zmartwychwstanek. Przebywała tak kilka miesięcy, nieustannie pracując. Do Polski powróciła we wrześniu 1909 roku. W dalszym ciągu żyła w sposób dość surowy i prosty. Jednak jej choroby, które toczyły jej organizm, powoli, ale cały czas postępowały. Podczas podróży powrotnej z Ameryki, upadła na statku i zraniła się w nogę. Ta rana nie chciała się zagoić. Również pojawił się dość spory problem ze słuchem 76 letniej Matki Generalnej. Siostry Zmartwychwstanki podczas Pierwszej Kapituły Generalnej Zdj. z książki Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. W 1911 zebrała się Pierwsza Kapituła Generalna Zgromadzenia w Rzymie, która w głosowaniu wybrała Matkę Celinę dożywotnio Przełożoną Generalną, Podczas tych obrad Matka Celina przekazała w swoim testamencie cały majątek Zgromadzeniu Zmartwychwstanek. Lata 1912 i 1913 Matka Celina spędziła w Polsce, najdłużej przebywała w Kętach. Jesienią 1913 roku chciała wybrać się do Rzymu, by zdążyć przed zimą, gdyż wiele ważnych spraw tam czekało na nią . Pożegnała się z kęckimi Siostrami słowami świętymi bądźcie i odjechała do Krakowa. Tam zatrzymała się w małym pokoiku wynajmowanym przy ulicy Batorego 8. I tu nadeszła dla niej ostatnia, tak już dawno upragniona przez nią godzina. Na początku zapadła na lekki bronchit, który dość szybko przeszedł w ogniskowe zapalenie płuc. W nocy, z 25 na 26 października stan Matki bardzo się pogorszył. O czwartej rano zgromadziły się siostry wokół swojej Matki Założycielki. „Ojciec Orpiszewski udzielił ostatniej Komunii Świętej i Odpustu na godzinę śmierci. (...) [Matka] spogląda wciąż na krucyfiks, umieszczony naprzeciwko jej łoża. Od czasu do czasu przenosi wzrok na ukochane córki, a w jej głębokich oczach można było odczytać całą miłość, oddanie i obietnicę pamięci o każdej z nich w niebie"[12]. Dziesięć minut po godzinie piątej po południu, Matka Celina Borzęcka, cichutko i bardzo spokojnie, oddała swoją duszę Panu Bogu. „Ojciec Orpiszewski uczynił znak krzyża świętego na czole, ostatni raz dał absolucje i głowę Matki złożył na poduszkę, a dusza jej już nie była na tej ziemi"[13]. We wtorek 28 października przeniesiono zwłoki Matki do kościoła Zmartwychwstańców a po Mszy świętej przewieziono je pociągiem do Kęt. Tam 29 października 1913 roku, dokładnie w osiemdziesiątą rocznicę jej urodzin, została pochowana, obok swojej córki Jadwigi, na cmentarzu w Kętach. Tylko dusze proste i ciche są podatnym narzędziem w ręku Opatrzności. Świadome swej własnej nędzy i nicości, pokorne i wyzute ze swego ja, nie przywłaszczają sobie darów Bożych, lecz w całości chwałę z nich oddaję Panu Bogu. Wolę swoją złożywszy na ołtarzu ofiarnym, u stóp Chrystusa Pana, Jego tylko mają za Wodza, Mistrza i Przewodnika. Czynią wolę Tego, który je posłał, i stąd każdy ich uczynek, każde ich dzieło nosi charakter nie ludzki, ale Boży. Powstają przez maluczkich i nędznych dzieła wielkie, powstają całe rodziny zakonne, lecz oni nieświadomi swych zasług i heroicznych cnót, wielbię tylko Boga, siebie zaś uważają za sługi liche i nieużyteczne"[14]. I taką właśnie pokorną sługą oraz podatnym narzędziem w ręku Boga, które cierpliwie przeprowadzało Boże plany, była fundatorka Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego, dzisiaj już błogosławiona Celina z Chludzińskich Borzęcka. Bibliografia: - O. Fr. Świątek C. Ss. R., Świętość Kościoła w Polsce w okresie rozbiorowym i porozbiorowym; 33 życiorysów świątobliwych Polaków i Polek, Kielce 1930. - Matka Celina Borzęcka; założycielka Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego, Kłosy z Bożej roli, Rok VI T. 73, Kwiecień nr 4, Warszawa 1939. - Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża Matka Celina Borzęcka fundatorka Zgromadzenia sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Vatican 1951. - O. Leon Pyżalski, Duch Zmartwychwstania Pańskiego w życiu wewnętrznym sługi Bożej Matki Celiny Borzęckiej, Rzym 1956. -Hagiografia Polska, red. O. Romuald Gustaw OFM, T. I A-K, Poznań-Warszawa-Lublin 1971. -M. Celina Borzęcka CR, Zapiski i notatki 1881- 1913, Rzym 1984. - Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat i dzieje 1891-1991, Lublin 1999. -Ojciec Piotr Semenenko CR, Autobiografia, opracował o. Jerzy Mrówczyński CR, Jabłonowo Pomorskie 2002. -Ksiądz Kazimierz Wójtowicz CR, Bogactwo charyzmatów błogosławionej Celiny B., Kraków 2008. S. Teresa Matea Florczak CR, Pierwsza Zmartwychwstanka Matka Celina Borzęcka z Chludzińskich, Tekst ze str. w Intern.: https://docplayer.pl/7708094-Pierwsza-zmartwychwstanka.html Red. Wojciech Mleczko, Wokół „Dziennika" o. Piotra Semenenki, Kraków 2014. dost. w Intern. na str.: http://bc.upjp2.edu.pl/dlibra/doccontent?id=3205 https://siostryzmartwychwstanki.pl/historia-zgromadzenia/ https://serwer2230922.home.pl/starastrona/_kopia/historia-zgromadzenia/ http://zakony-na-swiecie.blogspot.com/2013/02/ Przewodnik Katolicki, Nr 9 R.XXXIII, art. Matka Celina Borzęcka i jej dzieło, Poznań 27 lutego 1927 r. s. 121, dost. w Intern. na str.: https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/show-content/publication/edition/174073?id=174073 [1] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s.208. [2] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat..., s. 200. [3] Tamże, s. 200-201. [4] Tamże, s. 201-202. [5] S. Teresa Matea Florczak CR, Czcigodna Służebnica..., s. 208-209. [6] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 232. [7] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat..., s. 205. [8] Przewodnik Katolicki, Nr 9 R.XXXIII, art. Matka Celina Borzęcka i jej dzieło, Poznań 27 lutego 1927 r. s. 121, dost. w Intern. na str.: https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/show-content/publication/edition/174073?id=174073 [9] Maria Lucyna Mistecka CR, Zmartwychwstanki charyzmat..., s. 202. [10] Teresa Kalkstein C.R., Sługa Boża..., s. 238-240. [11] Tamże, s. 240. [12] Tamże, s. 260. [13] Tamże, s. 261. [14] Matka Celina Borzęcka; założycielka Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego, Kłosy z Bożej roli, Rok VI T. 73, Kwiecień nr 4, Warszawa 1939, s. 3.
Powrót |