Błogosławiona Bolesława Lament Cz. I Bolesława Lament obraz beatyfikacyjny i jego autor Zbigniew Kotyłło Zdjecie z Mszy beatyfikacyjnej w Białymstoku z udziałem Jana Pawła. Obraz ze str. w Intern.: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/ee/Boles%C5%82awa_Lament_mal._Zbigniew_Koty%C5%82%C5%82o.jpg Tej nocy zapraszamy na naszą pielgrzymkę błogosławioną Bolesławę Lament, którą w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako apostołkę wśród prawosławnych. Imię Bolesława pochodzi od imienia męskiego Bolesław. W tej męskiej formie, było ono jednym „z rodowych imion Piastów, do których przeniosła je Dąbrówka, córka czeskiego księcia Bolesława Srogiego [mordercy swojego brata świętego Wacława], żona Mieszka I, a matka Bolesława Chrobrego. Odtąd imię to było w Polsce używane tylko przez książąt piastowskich. (...) Z formalnego punktu widzenia imię Bolesław bywa interpretowane jako złożone z przysłówkowego rdzenia bolje- 'dużo, więcej' + sław od rzeczownika sława. Całość niektórzy uczeni rozumieją jako 'ten, który będzie miał dużo sław'. (...) Od pełnego imienia Bolesław już w średniowieczu używano formy zdrobniałej Bolek, która stała się podstawą dla formy zlatynizowanej Bolko, używanej następnie jako samodzielne imię przez Piastów Śląskich. (...) Żeńskie imię Bolesława jest jeden raz poświadczone w XV w. jako imię chłopki"[1]. Ale nosiła jej również, chociaż w zdrobnieniu [te zdrobnienia to: Bolka, Bolcia, Bolesia, Bola, Sława, Sławka[2].] urodzona jeszcze w XIV wieku, księżniczka śląska Bolka bytomska, ostatnia przedstawicielka Piastów bytomsko-kozielskich. Od roku 1405 do swojej śmierci w 1427 roku była ona ksienią w klasztorze cysterek w Trzebnicy[3]. Bolesława Lament urodziła się 3 lipca 1862 roku w Łowiczu, w pobożnej rodzinie rzemieślniczej. 17 lipca w kościele parafialnym pod wezwaniem Ducha Świętego została ochrzczona otrzymując imiona Bolesława Marianna. W metryce chrztu zostały zapisane imiona Bolesława Maryanna. Stąd czasami, gdy użyto drugiego imienia, pojawiało się imię Maria. Bolesława była pierwszym dzieckiem w rodzinie państwa Lamentów. Następnie przyszło na świat jeszcze siedmioro. Najpierw urodziła się w 1864 roku córka Stanisława, po czym w roku 1866 przyszła na świat Leokadia Elżbieta, następnie w 1869 Helena i w 1870 roku Marcin. Niestety, ta ostatnia trójka dzieci zmarła bardzo szybko, Helenka po zaledwie pół roku życia, a w 1872 roku zmarła Leokadia. Kilka miesięcy przed śmiercią trzyletniego Marcinka w roku 1873 przyszedł na świat Antoni a w grudniu 1875 roku urodziła się Marianna Katarzyna. W roku 1881 urodził się ostatni potomek Lamentów Stefan. Ojciec Bolesławy miał na imię Marcin i chociaż pochodził z rodziny włościańskiej, to jednak zrezygnował z pracy na roli i został najpierw czeladnikiem a później majstrem szewskim. Prowadził on w Łowiczu swój rzemieślniczy zakład, który pozwalał na skromne utrzymanie całej rodziny. Był człowiekiem o dość srogich i surowych zasadach, gdy chodziło o wychowanie swoich dzieci. Ale był jednocześnie bardzo pobożnym parafianinem. Matka, miała na imię Łucja i była córką Piotra Cyganowskiego oraz Marianny z domu Kolas. Państwo Cyganowscy byli rodziną religijną i blisko związaną z Kościołem, dlatego też oddali swoją córkę na pensję do sióstr Bernardynek w Łowiczu, gdzie kształciła się przez kilka lat. To pozwoliło jej stać się kobietą wyjątkowo świątobliwą, która później świetnie radziła sobie jako matka w rodzinie katolickiej. Bolesława jako najstarsza z dzieci, pomagała matce w wychowywaniu rodzeństwa. Bardzo też przeżyła śmierć swoich dwóch młodszych sióstr i braciszka. Te tragiczne przeżycia młodziutkiej Bolesi (w chwili śmierci Marcinka miała jedenaście lat), o których pamiętała przez całe życie, bardzo uwrażliwiły ją „na wartości duchowe i nieprzemijające"[4]. Stawała się ona z każdym rokiem osobą bardzo opiekuńczą. Zdawała sobie bowiem sprawę z tego, że jest odpowiedzialna za młodsze, a więc jeszcze nieporadne i słabsze rodzeństwo. Na zewnątrz Bolesia wydawała się być bardzo żywa i radosna, ale fizycznie była dość wątła. Od najmłodszych lat odznaczała się też dużą pobożnością, starając się żyć zgodnie z zasadami ewangelicznymi. Troszczyła „się o gromadzenie skarbów w niebie przez świadczenie uczynków miłosiernych. Otrzymując bowiem czasem od rodziców do własnej dyspozycji małe sumy pieniężne, rezygnowała z nich oddając je ubogim"[5]. Pierwszą Komunię Świętą przyjęła najprawdopodobniej, gdy miała 9 lat, nie zachowały się dokumenty, które mogłyby ten fakt potwierdzić. Mając jedenaście lat, po ukończeniu szkoły elementarnej „rozpoczęła prawdopodobnie naukę w [rosyjskim trzyklasowym] progimnazjum"[6] w Łowiczu, które ukończyła w 1876 roku ze złotym medalem. To świadczyło o dużych zdolnościach Bolesławy, dla której początkowo pewną trudnością był wykładowy język rosyjski. Opanowała go jednak dość szybko w stopniu bardzo dobrym. Po ukończeniu tej szkoły otrzymała Bolesława prawo nauczania w trzyklasowej szkole elementarnej. Jednak nie została nauczycielką, gdyż, jak wspominała jej rodzona siostra Maria Katarzyna Lament: „Rodzice chcieli, żeby miała fach i uczyła się krawiectwa. Wyjechała [więc] do Warszawy w 18 roku życia, aby otrzymać dyplom krawiecki"[7]. Istnieją poważne przesłanki, aby przyjąć, że do sakramentu bierzmowania Bolesława przystąpiła w mając lat 21, gdyż dopiero w 1883 roku archidiecezja warszawska otrzymała długo oczekiwanego arcybiskupa w osobie Wincentego Chościaka-Popiela (1825-1912). Wcześniej, po wywiezieniu na Sybir arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego (1822- 1895) oraz jego następcy biskupa nominata ks. Pawła Rzewuskiego (1804 1892) i śmierci w 1868 roku sufragana łowickiego bpa Henryka Platera (1817-1868), archidiecezja przez piętnaście lat nie miała żadnego biskupa. Ksiądz arcybiskup Popiel przebywał z wizytą w Łowiczu w dniach od 14 do 17 sierpnia 1883 roku. Tę wizytę arcybiskupa i uroczystości z tą wizytą związane opisał w ówczesnym Przeglądzie Katolickim ksiądz Antoni Chmielowski (1841-1918) a podsumował swój artykuł takimi słowami: „»Dwadzieścia lat z górą nie widziała kolegiata łowicka takiej celebry [..] Tak, że suma ogólna wybierzmowanych w Łowiczu wynosi 6000 z górą«. Wśród tych bierzmowanych była prawdopodobnie również Bolesława"[8]. W tym czasie, już od roku prowadziła ona, razem ze swoją młodszą o dwa lata siostrą Stanisławą, samodzielną pracownię krawiecką w Łowiczu. Jednakże i ta praca w zakładzie i niezależność finansowa Bolesławy „nie dawały jej [...] takiego zadowolenia, jakie pragnęła osiągnąć. Poszukiwała głębszego sensu życia"[9]. Wówczas natrafiła na „pobożnego i światłego kapłana[10]", wspomnianego księdza Antoniego Chmielowskiego, ówczesnego wikariusza kolegiaty łowickiej, który został jej spowiednikiem i przewodnikiem duchowym. Ksiądz Chmielowski był kapłanem o bardzo szerokiej wiedzy teologicznej. „Wśród 51 [jego] publikacji najwięcej jest żywotów świętych oraz homilii i okolicznościowych przemówień. Ze wszystkich jego dzieł , a zwłaszcza kazań, napisanych modlitw przebija nieprzeciętna osobowość ks. Chmielowskiego wyrażająca się w żywej wierze , głębokiej pokorze i wielkiej odpowiedzialności za zbawienie innych. W swoich wypowiedziach bardzo klarownie i zdecydowanie domagał się radykalizmu w praktykowaniu Ewangelii"[11]. To podejście do radykalizmu w praktykowaniu Ewangelii z całą sumiennością przejęła jego gorliwa penitentka i córka duchowa Bolesława Lament. Wiele lat później tak wspominała swojego ówczesnego kierownika duchowego: „Miałam spowiednika, w nim widziałam samego Boga do mnie przemawiającego, dlatego też wierzyłam iż wolą Bożą jest, by spełnić to wszystko, o czym on mnie pouczał, więc o ile moje nędzne siły do tego były zdolne, spełniałam nieraz nadzwyczaj trudne wskazówki spowiednika, widząc w tym wolę Bożą [...] Mając lat dwadzieścia odprawiałam rekolekcje i uderzały mnie właśnie te słowa: »wola nasza winna się zlać z wolą Bożą tak, jak zlewają się dwie kule wosku w jedną bryłę«"[12]. Te słowa i kierownictwo duchowe ks. Chmielowskiego pozwoliły Bolesławie Lament uświadomić „sobie swoje życiowe powołanie jako absolutną dyspozycyjność wobec woli Bożej"[13]. Wówczas dość szybko, dzięki działaniu łaski Bożej oraz za radą swojego spowiednika poznała ona wolę Bożą, której od razu się podporządkowała. Zamknęła więc swój zakład krawiecki i w 1884 roku, razem ze swoją siostrą Stanisławą postanowiła wstąpić do tajnego, bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi w Warszawie, którego założycielem był abp Zygmunt Szczęsny Feliński, dzisiejszy święty Kościoła katolickiego. To „Zgromadzenie powstało pod koniec XIX wieku w czasie, kiedy w carskiej Rosji [i na terenach polskich znajdujących się pod zaborem rosyjskim] likwidowano klasztory, zamykano nowicjaty i ograniczano swobodę działania Kościoła katolickiego. Życie zakonne zostało tam skazane na zagładę i właściwie zamierało"[14]. Władze carskie pozwalały żyjącym zakonnikom i zakonnicom pozostać w klasztorach, ale nie pozwalano przyjmować nowych kandydatów ani kandydatek. Aby temu przeciwdziałać znalazło się kilku kapłanów Kościoła katolickiego [m. in. Święty Zygmunt Szczęsny Feliński, o. Feliks Wierciński (1858-1920), ks. Wincenty Kluczyński (1847-1917) a zwłaszcza bł. Honorat Koźmiński (1829-1916)] którzy zakładali zgromadzenia bezhabitowe, które oficjalnie zajmowały się dozwoloną działalnością wychowawczą i edukacyjną, także opiekuńczą bądź charytatywną a w wielkiej tajemnicy prowadziły faktyczne życie zakonne. I takim zgromadzeniem było to, do którego zamierzały wstąpić obie panny Lamentówny, a charyzmatem tej wspólnoty było, „mówiąc najkrócej: szerzenie chwały Bożej, praca nad własnym udoskonaleniem i służba bliźnim"[15]. Po przybyciu do Warszawy, udały się obie postulantki na ulicę Żelazną 97, gdzie znajdował się dawny pałacyk Wojciecha Bogusławskiego[16] (1757-1829). Pałacyk ten, „z całą posesją arcybiskup Feliński na nazwisko swego brata Juliana zakupił"[17]. W nim wówczas znajdowała się szkoła oraz sierociniec, czyli zakład Rodziny Maryi. Tam Bolesława okazała „list polecający od [jej] kierownika duchowego"[18], więc razem ze Stanisławą, bez większych problemów, zostały przyjęte do zgromadzenia i „rozpoczęły swój postulat, a następnie nowicjat"[19]. W 1886 roku po złożeniu ślubów czasowych Bolesława została „wychowawczynią dziewcząt w internatach zgromadzenia, instruktorką krawiectwa oraz nauczycielką w szkołach podstawowych[20]". Te funkcje sprawowała w różnych placówkach swego zgromadzenia między innymi w: „Warszawie, Sankt Petersburgu, Odessie, Iłukszcie [na terenie Kurlandii w zach. części Łotwy], [i w] Symferopolu (na Krymie)"[21]. Jednocześnie, mimo swojego zaangażowania w te „prace zewnętrzne zgromadzenia, z wielką troską pielęgnowała w sobie i rozwijała głębokie życie wewnętrzne"[22]. Matka Matylda Getter (1870 -1968) przełożona prowincji warszawskiej i późniejsza przełożona generalna Zgromadzenia Rodziny Maryi tak wspominała Bolesławę: „»S. Bolesława Lament miała pociąg do życia pobożnego wewnętrznego, opartego na ustalonych zasadach«. To jedno zdanie zawiera niezwykle bogatą treść i charakteryzuje osobowość B. Lament. Pozwala ono twierdzić, że dla otoczenia było oczywiste, iż dla Bolesławy Bóg był najwyższą wartością, a jej główną troską były wysiłki, by przez ustalone przepisami zakonnymi ćwiczenia ascetyczne, a niewątpliwie również przez wypełnienie wyznaczonych sobie praktyk pobożnych trwać w zjednoczeniu z Bogiem i pogłębiać swoje życie wewnętrzne. (...) [Inna siostra podkreśliła] jeszcze mocniej ów pociąg do modlitwy i umiejętność gospodarowania czasem tak, by możliwie najwięcej poświęcić go na modlitwę. »S. Bolesława odznaczała się powagą, gorącą pobożnością i skupieniem. Starała się pierwsza rano być w kaplicy, by przed pacierzem wspólnym rozmyślać Mękę Pańską odprawiając drogę krzyżową, Jak również na wszystkich ćwiczeniach wspólnych starała się być pierwszą«. (...) Mimo że Bolesława bardzo wysoko ceniła życia zakonne oraz prowadziła rzetelną pracę nad sobą i głębokie życie wewnętrzne, to jednak nie zdecydowała się na to, by w Zgromadzeniu Sióstr Rodziny Maryi złożyć śluby wieczyste i po kilkuletniej przynależności do tegoż zgromadzenia wystąpiła z niego. Według relacji m. Getter miało to miejsce w Symferopolu na Krymie w 1891 lub 1892 r., a więc po siedmiu lub ośmiu latach od chwili wstąpienia do zgromadzenia. Z tej samej relacji dowiadujemy się, że »uwydatniały się u niej zapędy reformatorskie, które płynęły z jak najlepszych pobudek, Miała trudności w poddawaniu swej woli przełożonym, jeśli coś nie było zgodne z jej poglądami«. Informacja ta suponuje istnienie w zgromadzeniu jakichś sytuacji, które trudno było Bolesławie przyjąć i które pragnęła reformować, Z informacji M . Getter wyraźnie wynika, że nie chodziło tu o reformy dla reform, ani też nie kierowała się jakimś wyniosłym i pełnym pychy aktywizmem, ale chodziło jej o dobro zgromadzenia. Wobec braku źródeł, trudno obecnie sprecyzować, co Bolesława chciała reformować. Jeśli skupimy uwagę na całokształcie życia w Zgromadzeniu Sióstr Rodziny Maryi końca lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku, to łatwo stwierdzimy, że był to jeden z trudniejszych okresów w życiu zgromadzenia. Był to okres poszukiwania środków w celu umocnienia zgromadzenia. (...) Założyciel zgromadzenia arcybiskup Feliński od wielu lat po powrocie z wygnania przymusowo przebywał w Galicji i tam opiekował się częścią Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi. Natomiast zgromadzenie w Cesarstwie Rosyjskim i na terenie Królestwa Polskiego pracowało w zupełnie innych, bardziej niekorzystnych warunkach. Nie posiadało przede wszystkim zabezpieczenia prawnego. Poważnie też obawiało się, by kontrola rządowa nie wykryła zależności czy związku zgromadzenia z Z. Felińskim, byłym więźniem carskim, aktualnie przebywającym w granicach monarchii austriackiej bez prawa powrotu do Królestwa Polskiego. Według relacji m. Getter, wiosną 1889 r. przełożona generalna m. F[lorentyna] Dymman [(1828-1906) współzałożycielka i przełożona generalna Zgromadzenia Rodziny Maryi] razem z m. M[arią] Drzewiecką [(1846-1933) udały się do Rzymu i - pragnąc umocnić wewnętrznie zgromadzenie - postarały się o agregację całej Rodziny Maryi do Zakonu Braci Mniejszych bernardynów. Tym aktem niejako odcięły zgromadzenie działające w zaborze rosyjskim od gałęzi zgromadzenia działającego w zaborze austriackim. Matka Getter informuje, że w związku z tym aktem w zgromadzeniu wprowadzono pewne innowacje. Przede wszystkim dotąd jednochórowe zgromadzenie podzielono na dwie kategorie. Siostry bardziej uzdolnione należały do pierwszego chóru, miały one odmawiać oficjum w języku łacińskim, a pozostałe, drugiego chóru, w miejsce dawnego oficjum w języku polskim - inne modlitwy. Tylko oficjum odmawiano w kaplicy, pozostałe zaś modlitwy w innym miejscu na to przeznaczonym. Matka Getter w swych wspomnieniach odnotowała, że »fakt owego podziału w odmawianiu oficjum bardzo boleśnie odczuły siostry. Na zewnątrz była jedność, ale wewnątrz, w duszy nastąpiło rozdzielenie tak u jednych, jak i u drugich [...]. Wytworzyła się ciężka atmosfera, wewnętrzny podział, który trwał przez cały czas i trudno było o wprowadzenie pogodnego ducha«. Trudno stwierdzić, aby ten fakt był motywem wycofania się Bolesławy Lament ze zgromadzenia, ale ogólna atmosfera, nazwana przez m. Getter ciężką, na pewno nie ułatwiała wrośnięcia w zgromadzenie osobom, które wewnętrznie przeżywały jakieś rozdarcie i posiadały nieco inną wizję życia zakonnego. Z pewnością Bolesława pogłębiając swoje życie wewnętrzne w atmosferze pewnego radykalizmu, oparte o ustalone zasady, stawiała sobie wysokie wymagania. Niewątpliwie w kontekście cytowanej już opinii wydanej przez m. Getter, że »uwydatniały się w niej zapędy reformatorskie« należy przyjąć, że Bolesława wypowiadała również swoje zdanie odnośnie życia zakonnego całej wspólnoty. Prawdopodobnie jej propozycje reform, chociaż pozostawiły po sobie opinię, że »płynęły z jak najlepszych pobudek«, nie były akceptowane przez przełożone. Niewątpliwie w tej atmosferze jakiegoś niezrozumienia zrodziła się w duszy Bolesławy poważna wątpliwość, czy w tym zgromadzeniu, w którym od kilku lat żyje, wypełni to, do czego wewnątrz duszy jest przynaglana. Ze wspomnień M, Lament, jak i z biografii (...) wynika, że głównym motywem wystąpienia Bolesławy Lament ze Zgromadzenia Rodziny Maryi, mającego na zewnątrz charakter instytutu świeckiego, było pragnienie życia w głębszym zjednoczeniu z Bogiem. Również s. E. Kęsicka (b.d.) wprost zeznała: »Służebnica Boża mówiła, że opuszczała Zgromadzenie Sióstr Rodziny Maryi z pragnieniem prowadzenia życia bardziej kontemplacyjnego, konkretnie w Zakonie Sióstr Wizytek«. Decyzji wycofania się ze Zgromadzenia Rodziny Maryi Bolesława nie podjęła pochopnie, ale (...) »doszło do tego po długiej walce wewnętrznej i naradzie z kierownikiem duchownym«. O tym. że Bolesława Lament swoją decyzję opuszczenia Rodziny Maryi traktowała jako osobistą realizację woli Bożej, niewątpliwie świadczy fakt, że nie wpłynęła na to, aby razem z nią odeszła ze zgromadzenia jej młodsza siostra Stanisława[23], z którą razem wstąpiła do tegoż zgromadzenia. Z całą pewnością można twierdzić, że Bolesława wycofując się ze Zgromadzenia Rodziny Maryi nie zrezygnowała z życia poświęconego Bogu w sposób szczególny i coraz pełniejszy"[24]. Bolesława w 1892 roku po opuszczeniu zgromadzenia powróciła do rodzinnego Łowicza. Nie miała wówczas zbyt sprecyzowanych planów na przyszłość, choć jej rodzona siostra Maria wspominała, że „z Łowicza pragnęła zaraz pojechać do klasztoru klauzurowego w Krakowie"[25]. Na pewno nie chciała rezygnować z życia zakonnego, ale aby poznać wolę Bożą postanowiła odbyć spowiedź generalną i odprawić dziewięciodniowe rekolekcje. Spowiednikiem jej i zarazem kierownikiem tych rekolekcji został wikariusz parafii Świętego Ducha w Łowiczu, ks. Zygmunt Mścichowski (?-1916) który, gdy usłyszał od Bolesławy o jej pragnieniu życia kontemplacyjnego w zakonie, postanowił ją namówić do zmiany tego zamiaru. Najpierw wytłumaczył jej, że „klasztor warszawski dawno już otrzymał zakaz przyjmowania nowych kandydatek, a krakowski leży w zaborze austriackim. Musiałaby się (...) [więc] wystarać o dokument na przekroczenie granicy, a z tym (...) [mogły] się wiązać spore trudności, mnóstwo formalności, no i znaczne wydatki..."[26]. Następnie ksiądz Mścichowski zaczął zachęcać Bolesławę „do społeczno-religijnej pracy wśród dzieci i młodzieży narażonej na utratę wiary i katolickiego ducha. Wskazywał także na potrzebę gorliwego życia osobistego mającego na celu chwałę Bożą i walkę z otaczającym złem. Zaskoczoną penitentkę uspokoił oświadczeniem »wszystkie niepokoje biorę na siebie, a proszę zacząć życie nowe gorliwe o chwałę Bożą, walczyć ze złem, które nas dręczy«. Decyzję spowiednika Bolesława rzeczywiście przyjęła jako wyraz woli Bożej, wobec której pragnęła zawsze być absolutnie dyspozycyjna"[27] a na „wzór pełnienia woli Bożej (...) obrała sobie Najświętszą Maryję Pannę"[28]. Bolesława, żadnych „konkretnych zadań przed sobą jeszcze nie widziała, dlatego oddała się gorliwej modlitwie w intencji rozpoznania swoich powinności i wiernego ich spełnienia"[29]. I po tych długich modlitwach i głębokim przemyśleniu wskazówek swojego spowiednika postanowiła wyjechać do Warszawy. W latach 1893 - 1894 w Łowiczu wybuchła epidemia cholery, która spowodowała duże utrudnienia w przemieszczaniu się ludności z i do Łowicza. Tak o tej epidemii pisał Władysław Tarczyński (1845-1918): „W czasie cholery w latach 1893 i 1894 (...) Najokropniejszy był miesiąc lipiec i połowa sierpnia [1894 r.]; były dni, że po 30 osób padało ofiarą cholery i to przy zmniejszonej ludności, gdyż wiele rodzin, a szczególniej żydowskich, z samego początku, gdy jeszcze nie tamowano, wyjechało do miast innych, albo uciekło do lasów. Przez kilka tygodni sklepy były pozamykane, targów nie bywało, wstrzymano dowóz żywności, przeto była wielka drożyzna. Miasto przez wszystkich z daleka było omijane. Zapanowała przerażająca pustka, cisza grobowa. Mieszkańcy z domów nie wychodzili, chyba w gwałtownej potrzebie ukazywali się, idąc do kościoła lub po lekarza. Cisza przerywaną była jedynie płaczem i lamentami na ulicach, wywożeniem zmarłych lub uwijaniem się licznej i bardzo energicznej, dobrze zorganizowanej służby sanitarnej. Dzięki zaradności władzy i komitetowi, złożonemu z obywateli miasta i lekarzy nadzwyczaj czynnych, epidemię u nas wkrótce zwalczono"[30]. W tym czasie, a dokładnie w dniu 22 lipca 1894 roku, zmarł ojciec Bolesławy, Marcin Lament. Ponieważ podczas trwania epidemii, jak napisano wcześniej, wyjazdy z Łowicza były utrudnione, więc wszystko wskazuje na to, że Bolesława wyjechała do Warszawy jeszcze przed jej wybuchem. Dodatkowo wskazuje na to wspomnienie Marii Lament, która tak napisała: „rodzice pozwolili na wyjazd"[31]. A więc żył wówczas jeszcze ojciec. Marysia miała wówczas ukończone 16 lat i mogła się przydać jako pomoc w pracowni krawieckiej, którą zamierzała założyć w Warszawie jej starsza siostra. W Warszawie Bolesława otworzyła swoją pracownię, niestety nie jest znany adres tej pracowni. Wiemy tylko, że mieściła się ona gdzieś na Pradze. Są różne hipotezy, jedna z nich mówi, że było to na ulicy Szerokiej inna, że na dzisiejszej Jagiellońskiej (wówczas Petersburskiej). Praga, była w tym czasie dzielnicą raczej biedną, w której jednak rozwijał się dość dynamicznie handel. Więc, gdyby jej pracownia była na Jagiellońskiej, to znajdowałaby się w pobliżu właśnie powstającego nowoczesnego bazaru, który organizował znany warszawski farmaceuta i społecznik, Julian Różycki (1834-1919). Wiemy na pewno, że wówczas razem z siostrami w Warszawie mieszkał młodszy brat Bolesławy, dziewiętnastoletni Antoni. Pracował on jako szkolny woźny, a jedna z tych wcześniejszych hipotez mówi, że to właśnie w jego domu zamieszkały obie siostry i tam otworzyły swoją pracownię. Jeszcze w 1893 roku rozpoczął naukę w warszawskim gimnazjum klasycznym najmłodszy brat Bolesławy, Stefan, który, jak się spodziewano, miał w przyszłości zostać kapłanem. Jego naukę opłacał wówczas ojciec, ale po jego śmierci ten obowiązek spoczął na Bolesławie. Wówczas też, Bolesława sprowadziła do Warszawy pogrążoną w żałobie 54 letnią matkę. Tak więc cała, pozostała rodzina Lamentów zamieszkała razem w Warszawie. Bolesława już na początku swojego pobytu w Warszawie wstąpiła do Trzeciego Zakonu Świeckiego świętego Franciszka, czyli do tzw. Tercjarek. Jednocześnie, cały czas pamiętała radę ks. Mścichowskiego, aby będąc Warszawie szukać kontaktu ze znanym kapucynem, o. Honoratem Koźmińskim i starała się to jak najszybciej uczynić. W tym czasie o. Honorat był przeniesiony przez władze carskie do odległego o około 90 km od Warszawy, Nowego Miasta nad Pilicą. Udało się jej, mimo sporych trudności i nieustannej obserwacji o. Honorata przez urzędników carskich, dotrzeć do niego i wyspowiadać się. Oczywiście, już na początku znajomości o. Honorat zorientował się, kim jest jego penitentka i jak bardzo pragnie służyć Panu Bogu. Od tego czasu Bolesława, każdego roku podczas letnich wakacji przyjeżdżała do Nowego Miasta nad Pilicą i odbywała spowiedź oraz odprawiała dwutygodniowe rekolekcje pod kierunkiem o. Honorata. Trwało to przez cały okres jej pobytu w Warszawie, O. Honorat widząc jej sumienność i wiedząc, że była tercjarką „mianował ją przełożoną tercjarek w parafii, do której należała"[32]. Trudno dzisiaj ustalić jak częste były kontakty między Bolesławą Lament a o. Honoratem, jednak „z zachowanej korespondencji i ze wspomnień s. Marii Lament można (...) wnioskować, że błogosławiony Honorat znał dogłębnie stan duszy i wszystkie życiowe plany Bolesławy"[33]. W tym czasie zakładem krawieckim bardziej zajmowała się Maria Lament, gdyż Bolesława, oprócz wypełniania obowiązków domowych, zaczęła zgodnie z poleceniem ks. Mścichowskiego zajmować się apostolstwem wśród trudnej młodzieży. Jednak, najprawdopodobniej pod wpływem o. Honorata zgłosiła się do Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, gdzie powierzono „jej obowiązek kierowniczki jednego z domów noclegowych"[34] . Według informacji przechowywanej w rodzinie Lamentów wynikałoby, że ten dom noclegowy, „mieścił się w tym samym budynku, w którym od 1919 r. dom opieki społecznej prowadzili Bracia Albertyni, a więc przy ul. Jagiellońskiej 21 (wówczas ulica Petersburska 7)"[35]. Kilkadziesiąt lat wcześniej miały tu prowadzić dom noclegowy Siostry Franciszkanki od Cierpiących, a po nich „przytułek na Pradze przy ulicy Petersburskiej został założony staraniem oberpolicmajstra generała Klejgelsa [(1850-1916) Mikołaj] w 1892 r."[36]. Wówczas, przy ponownym otwieraniu tego zakładu, pracę w nim rozpoczęła właśnie Bolesława Lament. Ten dom noclegowy sąsiadował z parkiem Aleksandrowskim (obecnie jest to Park Praski) na terenie, którego trochę wcześniej, bo w latach osiemdziesiątych dziewiętnastego stulecia, istniał także nocny przytułek. Przytułek ten był, według Kazimiery Gruszczyńskiej (1848-1927) założycielki i przełożonej generalnej Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących, „najtrudniejszy do pokierowania. Znajdował się on [właśnie] w parku Aleksandrowskim. Ów park to miejsce bandytów, złodziei - rozbójników, przychodzili na te noclegi z nożami w zanadrzu (byli tam i poczciwi a biedni) ścigani przez policję. Wprawdzie Bolesława Lament rozpoczynała pracę na tym terenie dziesięć lat później i oczywiście przytoczonych informacji nie można bezpośrednio wiązać z warunkami pracy Bolesławy, ale wydaje się, że zasadniczo środowisko, w którym rozpoczęła pracę nie różniło się od tego opisywanego przez K. Gruszczyńską"[37]. Tak więc w większości klientelą tego liczącego ponad 100 łóżek tzw. przytuliska byli „ludzie brudni, chorzy, pijani, prowadzący życie rozwiązłe"[38]. Dlatego, z pewnością praca ta wymagała olbrzymiego samozaparcia i głębokiego zawierzenia Opatrzności Bożej. Bolesława starała się wpajać swoim podopiecznym, chociażby podstawowe zasady moralne i katolickie. „Przygotowywała ich [także] do sakramentów świętych, zwłaszcza chrztu, pokuty i małżeństwa"[39]. W 1900 roku nastąpił w życiu Bolesławy kolejny dramat rodzinny, gdyż jej liczący wówczas dziewiętnaście lat, najmłodszy i „ukochany brat Stefan, z którym wiązała szczytne nadzieje powołania kapłańskiego utonął w Wiśle podczas ratowania kolegi"[40]. To wydarzenie wstrząsnęło dogłębnie Bolesławą, gdyż jak wspomniano wyżej bardzo chciała, aby „Stefan został kapłanem. Doprowadzeniu go do kapłaństwa poświęcała swoje życie i powołanie zakonne[41]. Ta tragedia zdecydowanie wpłynęła na jej przyszłe życie. Otóż, podczas jej normalnego, ludzkiego rozżalenia spowodowanego śmiercią brata, usłyszała ona jeszcze zewnętrzny głos. Wspominała po latach o tym, że ów głos wypowiedział bardzo wyraźnie następujące słowa: „Ja nie chcę jego powołania, tylko twego. [Wówczas] przy zwłokach brata złożyła obietnicę Bogu, że wróci na drogę życia zakonnego"[42]. Wtedy też zrozumiała, „że mylną drogę obrała, wyrzekając się życia zakonnego, a wychowując brata na kapłana"[43]. Jednak, mimo tego mistycznego doświadczenia, nie zrealizowała ona od razu tego przyrzeczenia. Złożyły się na to dwie przyczyny. Pierwsza to pogarszający się stan zdrowia matki po śmierci najmłodszego syna. A drugi, to zapoznanie w 1902 r. za pośrednictwem o. Honorata zamożnej właścicielki ziemskiej z Mohylewa p. Leontyny Sianożęckiej. Ta ponad pięćdziesięcioletnia dama przybyła do o. Honorata „z prośbą o przysłanie tam sióstr bezhabitowych do pracy wychowawczej i do kierowania trzecim zakonem św. Franciszka"[44]. O. Honorat odesłał ją do Bolesławy Lament, która stanęła więc przed dylematem: „czy skorzystać z szansy pracy wśród prawosławnych, czy też zrealizować swe zobowiązanie rozpoczęcia życia zakonnego"[45]. W 1903 roku Bolesława, po zachęcie o. Honorata Koźmińskiego, „uległa prośbie Sianożęckiej i przyjęła jej propozycję z wewnętrznym przeświadczeniem, że Bóg ją tam wzywa do pracy apostolskiej"[46]. Podjęła więc decyzję wyjazdu do Mohylewa. Po latach sama tak uzasadniała tę decyzję: „Bolesława Lament nosiła się od dawna z myślą zorganizowania pracy nad schizmatykami wschodnimi, toteż zgodziła się jechać do Mohylewa, gdyż tam miała możność wprowadzić w czyn swoje zamierzenia"[47]. Jednak na początku, po przybyciu na Białoruś, zgodnie z ustaleniami poczynionymi z p. Sianożęcką, zajęła się „zorganizowaniem i prowadzeniem katolickiej placówki wychowawczo- misyjnej dla młodzieży polskiej zagrożonej utratą wiary i wynarodowieniem. Ponadto jako świecka tercjarka miała tam pokierować Trzecim Zakonem Świeckim św. Franciszka"[48]. Leżący nad Dnieprem Mohylew, był od XVI wieku jednym z większych miast należących do Rzeczypospolitej. Prawa miejskie nadał mu w 1577 r. król Stefan Batory. Na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku liczył on około 50 tysięcy mieszkańców. Była to w większości ludność wyznania prawosławnego. Mieszkało tam również około dwudziestu tysięcy Żydów i tylko troszkę ponad trzy tysiące katolików. Mimo tego Mohylew już od końca osiemnastego wieku był stolicą metropolitalną Kościoła katolickiego niemal w całej Rosji. Była to największa, oczywiście pod względem obszaru, archidiecezja na świecie. Na jej terenie było sześć diecezji: Mohylewska (która obejmowała gubernię mohylewską, witebską, kijowską, powiat białostocki, gubernię grodzieńskiej oraz wszystkie kościoły cesarstwa rosyjskiego), Wileńska, Mińska, Telszewska, Kamieniecka i Łucko-żytomierska. Do archidiecezji mohylewskiej nie należały tylko przedrozbiorowe tereny dawnej Rzeczypospolitej. W roku 1846 było 2 699 427 katolików w 1 038 parafiach. Na polecenie cara od roku 1873 aż do wybuchu rewolucji październikowej arcybiskupi tej archidiecezji rezydowali w Petersburgu[49]. W Mohylewie Leontyna Sianożęcka utrzymywała ze swoich środków zakład dla ubogich dziewcząt oraz ochronkę dla „kilkanaściorga dzieci, przygotowujących się do pierwszej spowiedzi i Komunii świętej"[50]. Duchowym opiekunem tych dobroczynnych inicjatyw w Mohylewie był „miejscowy duszpasterz - ks. Eugeniusz Światopełk- Mirski[51] (1876-1918)"[52]. Natomiast od 1898 roku kierowała tymi dziełami, dawna nowicjuszka z bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących, Leokadia Górczyńska (1866- 1937), która z powodu słabego zdrowia nie została dopuszczona w tym zgromadzeniu nawet do ślubów czasowych. Była ona bardzo wyciszona i spokojna, chętna do każdej pracy a przy tym „głęboko religijna, nieco skrupulatna, o miłej powierzchowności. Pociągała młodzież swą dobrocią i miłością. Już w Mohylewie zachorowała na reumatyzm i cierpiała na tę chorobę do końca życia"[53]. Leokadia Górczyńska była pewna, że przybywająca z polecenia o. Honorata Bolesława jest ukrytą zakonnicą, ale gdy ona jednak zaprzeczyła temu, wówczas Leokadia „zgłosiła swoją gotowość wstąpienia do zgromadzenia, które Bolesława w przyszłości założy"[54]. Bolesława początkowo mieszkała u Leokadii Górczyńskiej, lecz dość szybko „wynajęła dom drewniany przy ul. Szkłowskiej i rozpoczęła jego adaptację na zakład krawiecki z internatem"[55]. W czasie prac adaptacyjnych Bolesława poznała, skierowaną do niej przez ks. Światopełk-Mirskiego, 22 letnią Łucję Czechowską (1881 - 1967), pochodzącą z okolic Mohylewa, swoją przyszłą współpracownicę. Po dość szybkim, dzięki ofiarnej pomocy Łucji Czechowskiej, wyremontowaniu i umeblowaniu pomieszczeń tego zakładu, w dość krótkim czasie, tym razem to Leokadia Górczyńska zamieszkała u Bolesławy. Obie marzyły o życiu zakonnym i obie, co bardzo istotne w tym opracowaniu, zamierzały nawracać i pozyskiwać prawosławnych dla Kościoła katolickiego. Ponieważ ks. Eugeniusz Światopełk-Mirski znał zamiary obu tych świątobliwych kobiet, z tego powodu skierował do pomocy Bolesławie, mającą podobne marzenia Łucję Czechowską. „W styczniu 1904 r. B.[olesława] Lament, L.[eokadia] Górczyńska i Ł.[ucja] Czechowska, Odprawiły pod kierunkiem ks. Mirskiego rekolekcje. Wszystkie rekolektantki uświadomiły sobie istniejącą między nimi ścisłą więź duchową, umocnioną wspólną modlitwą i pragnieniem realizacji tych samych ideałów w życiu zakonnym"[56]. Jednak po tych rekolekcjach Łucja Czechowska musiała wrócić do swojego domu, aby zaopiekować się chorą babcią. Natomiast Bolesława razem z Leokadią, która wówczas zrezygnowała z prowadzenia ochronki, rozpoczęły pracę w nowym zakładzie. Oficjalnie praca ta polegała na prowadzeniu kursów krawieckich dla miejscowych i zamiejscowych dziewcząt wyznania katolickiego. Dlatego też zakład posiadał internat. Bolesława sama uczyła kroju i szycia natomiast wieczorami, odbywały się w zakazanym języku polskim nauki religii, historii polski i samego języka polskiego. Ponieważ Leokadia Górczyńska była cały czas chorowita, więc Bolesława poprosiła o przyjazd swoją siostrę Marię, która dość szybko dołączyła do niej. Maria „jako wykwalifikowana hafciarka podjęła się prowadzenia tego przedmiotu w tejże szkole. Również z Warszawy na zaproszenie Bolesławy przybyła specjalistka trykotarstwa. Dzięki takiej obsadzie personalnej w zakładzie uczono krawiectwa, pończosznictwa i haftu. Zakład pomyślnie się rozwijał. Oprócz internistek (tu: mieszkanek internatu) z nauki korzystały także dziewczęta dochodzące. Bolesława Lament mając pod swoją opieką dziewczęta nie tylko troszczyła się o umocnienie ich wiary i pogłębienie życia wewnętrznego, ale pragnęła uczynić je apostołkami ożywienia religijnego szerszych kręgów społeczeństwa. Służyły temu celowi m in. przedstawienia religijne urządzane w okresie Bożego Narodzenia zwane jasełkami. Bolesława sama je pisała i osobiście reżyserowała. Jasełka zostały wystawione najpierw w miejscowym kościele. Wobec szerokiego zainteresowania, wystawiano je kilkakrotnie, w artystyczny sposób podsuwając do refleksji treści o zbawczych prawdach wiary. Oprócz dziewcząt z tego zakładu w przedstawieniach brały udział także dziewczęta, które uczęszczały do innych szkół w Mohylewie"[57]. Ważne dla Bolesławy Lament były również procesje, które wówczas były poważnie ograniczane przez rosyjski rząd carski. Stąd zwyczaj ten zaczynał powoli zanikać. Dlatego, dla niej „troska o jak najpiękniejszą oprawę zewnętrzną procesji, była ulubioną formą oddawania czci Bogu i angażowania katolików w świadome dawanie świadectwa swej wiary i przynależności do Kościoła katolickiego. W 1904 r. Prosząc swą siostrę Marię o przyjazd do Mohylewa, w pierwszym rzędzie prosiła ją o wyhaftowanie chorągwi procesyjnej z wizerunkiem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Mając na uwadze fakt, że obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy jest szczególnie bliski pobożności ludzi Wschodu i otoczony czcią także w Kościele prawosławnym, wydaje się, że wybór takiej postaci wynikał również z głębokich motywacji ekumenicznych"[58]. [1] Henryk Fros SI, Franciszek Sowa, Twoje imię; przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1975, s. 153. [2] Źródło https://imiona.net.pl/boleslawa-lament/ Uwaga! Przy publikacji podaj źródło © www.imiona.net.pl/. [3] https://pl.wikipedia.org/wiki/Bolka_bytomska [4] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Życie i działalność Bolesławy Marii Lament 1862 -1946 Założycielki Zgromadzenia Sióstr Misjonarek św. Rodziny, Warszawa 1990, s. 15. [5] Tamże, s. 16. [6] Tamże, s. 18. [7] Tamże. [8] Tamże, s. 20. [9] Oprac. o. Joachim Bar, Wybór pism Bolesławy Lament, Roma 1975, s. 14. [10] Tamże. [11] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Życie i działalność Bolesławy..., s. 21. [12] Tamże, s. 22. [13] Tamże, s. 21. [14] http://siostryfranciszkanki.pl/o_nas/ [15] Ewa Skarżyńska, Bolesia - opowieść o niezwykłych losach bł. Bolesławy Lament, Sandomierz 2012, s. 114. [16] Był dyrektorem Teatru Narodowego w Warszawie, ale również był masonem. [17] Ewa Skarżyńska, Bolesia - opowieść o..., s. 113. [18] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Życie i działalność Bolesławy..., s. 32. [19] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Służebnica Boża Bolesława Lament, w Polscy Święci T. 8, Warszawa 1987, s. 284. [20] O. Hugo Hoever SOCist, Żywoty świętych pańskich na każdy dzień, oprac. Olsztyn 2011, s. 36. [21] Ewa Czerwińska, Polscy święci i błogosławieni, Warszawa 2013, s. 101. [22] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Służebnica Boża Bolesława..., s. 285. [23] „S. Stanisława- Leonarda Lament (1864-?) trwała w Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi do 1903 r. Należąc do domu zakonnego w Petersburgu wystąpiła ze zgromadzenia w 1903 r. i usamodzielniła się prowadząc prywatną pracownię krawiecką w Petersburgu (...). Po przybyciu do Petersburga Bolesławy Lament z nowo założonym Towarzystwem św. Rodziny, wstąpiła do tego zgromadzenia i pozostała w nim do końca swojego życia". (S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Życie i działalność Bolesławy..., przypis na s. 39.) [24] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Życie i działalność Bolesławy..., s. 36-40. [25] S. Gracja Krystyna Wasilewska, Na drogach apostolstwa, Lublin 1991, s. 9. [26] Ewa Skarżyńska, Bolesia - opowieść o..., s. 136. [27] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Służebnica Boża Bolesława..., s. 286. [28] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Życie i działalność Bolesławy..., s. 50. [29] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Służebnica Boża Bolesława..., s. 286. [30] Władysław Tarczyński, Łowicz - wiadomości historyczne z dodaniem innych szczegółów, Łowicz 1899, s. 157. Dost. w intern. na str.: file:///C:/Users/Mariusz/AppData/Local/Temp/MicrosoftEdgeDownloads/b2647aef-b4a3-4b24-9b54-43471c63633b/%C5%81owicz%20%20%20wiadomo%C5%9Bci%20historyczne%20z%20dodaniem%20innych%20szczeg%C3%B3%C5%82%C3%B3w.pdf [31] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Życie i działalność Bolesławy..., s. 43. [32] Tamże, s. 53. [33] Tamże, s. 54. [34] Tamże, s. 47. [35] Tamże. [36] Tamże, s. 48. [37] Tamże. [38] Tamże, s. 49. [39] Tamże, s. 50. [40] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Służebnica Boża Bolesława..., s. 287. [41] https://www.swietyduch.lowicz.pl/Praga-postac.html [42] https://www.swietyduch.lowicz.pl/zgromadzenie-postac.html [43] Tamże. [44] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Służebnica Boża Bolesława..., s. 288. [45] Tamże. [46] Oprac. o. Joachim Bar, Wybór pism..., s. 20. [47] Tamże. [48] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Życie i działalność Bolesławy..., s. 58. [49] Oprac. Na podst. książki ks. Jan Wasilewski, Arcybiskupi i administratorowie archidiecezji mohylowskiej, Pińsk 1930. Dost. w Intern. na str.: https://pbc.biaman.pl/dlibra/show-content/publication/edition/6761?id=6761 [50] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Służebnica Boża Bolesława..., s. 289. [51] Ten czterdziestodwuletni kapłan został „po bolszewickim przewrocie w 1917 w Rosji aresztowany 08.02.1918 przez Rosjan, z rozkazu zarządzających Mohylewem trzech bolszewickich komisarzy ludowych pochodzenia żydowskiego: Aronowa, Goldmana i Goldberga. Oskarżony o działalność kontrrewolucyjną, przynależność do Polskiej Organizacji Wojskowej POW (tajnej organizacji polskiej istniejącej w latach I wojny światowej 1914-8) i ukrywanie polskich żołnierzy. 28.02.1918 skazany na śmierć przez zbrodniczy bolszewicki trybunał rewolucyjny. W momencie ogłoszenia wyroku broniący go głośno parafianie - w tym zgromadzone kobiety - zostali ostrzelani przez rosyjskich żołdaków. Kilka osób zginęło (w tym dwie kobiety). Rosjanie wyprowadzili go poza miasto, torturowali - gdy go znaleziono miał 5 śladów po kulach, 4 rany kłute, rozbitą głowę i połamane ręce - i tam zamordowali. Wraz z nim, po kilku godzinach tortur, zamordowano dwóch polskich chłopców. Katolicy w Mohylewie do dziś cytują, że w czasie tortur bolszewicy żądali od niego oświadczenia, że nie wierzy w Boga, na co miał odpowiedzieć: »Ciało możecie zabić, lecz ducha nie zabijecie«". Dost. w Intern. na str.:http://www.swzygmunt.knc.pl/MARTYROLOGIUM/POLISHRELIGIOUS/vPOLISH/HTMs/POLISHRELIGIOUSmartyr3681.htm Również str.: https://miory1.wordpress.com/2006/09/11/ksiadz-eugeniusz-swiatopelk-mirski/ [52] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Służebnica Boża Bolesława..., s. 289. [53]https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Prawo_Kanoniczne_kwartalnik_prawno_historyczny/Prawo_Kanoniczne_kwartalnik_prawno_historyczny-r1969-t12-n1_2/Prawo_Kanoniczne_kwartalnik_prawno_historyczny-r1969-t12-n1_2-s35-118/Prawo_Kanoniczne_kwartalnik_prawno_historyczny-r1969-t12-n1_2-s35-118.pdf [54] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Służebnica Boża Bolesława..., s. 289. [55] Tamże. [56] Tamże, s. 290. [57] S. Adriana Teresa Gronkiewicz, Życie i działalność Bolesławy..., s. 69. [58] Tamże, s. 70. Powrót |