Bł. Klara Ludwika Szczęsna Cz. I S. Klara Ludwika Szczęsna, Zdj. ze str. Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego: https://sercanki.org.pl/images/mklara/xm-klara-sancewicz-slajd.jpg.pagespeed.ic.H6O17Aq56h.webp W tej nocnej pielgrzymce towarzyszyć nam będzie błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna, którą w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako współzałożycielkę zgromadzenia sióstr Sercanek. Ludwika Szczesna, bo pod takie nazwisko nosiła jej rodzina, urodziła się dnia 18 lipca 1863 roku w Cieszkach, maleńkiej wsi na Mazowszu. Dzisiaj wieś ta należy do powiatu Żuromin, ale w dziewiętnastym wieku leżała ona w obrębie powiatu mławskiego. W pierwszym tomie Słownika geograficznym Królestwa Polskiego z 1880 roku, czyli już po wyprowadzeniu się rodziny Szczesnych z Cieszek, można było przeczytać: „Cieszki, wieś, pow. mławski (...) par. [parafia] Lubowidz. Posiada 18 dm.[domów], 158 mk. [mieszkańców] (...) od Płocka w. [wiorst[1]] 77, od Mławy w. [wiorst] 87, od Żuromina w. [wiorst] 7,(...) budowli murowanych 5, drewnianych 11, osad 2"[2]. Dziewczynka przyszła na świat we włościańskiej rodzinie Antoniego Szczesnego (1829-1902) i Franciszki z domu Skorupskiej (1827-1875). Ojciec pochodził ze wsi Zielona, oddalonej około 5 km od Żuromina. Natomiast matka pochodziła ze wsi Sztok[3] leżącej w pobliżu Lubowidza. Ta maleńka wioska była własnością rodziny Skorupskich. Rodzice Ludwiki wzięli ślub w styczniu 1848 roku i z początku zamieszkali w Sztoku a następnie przenieśli się do Zielonej, rodzinnej wsi Antoniego. A po kilku następnych latach zamieszkali w Cieszkach. Rodzina Szczesnych dość często zmieniała miejsce zamieszkania. Spowodowane to było poszukiwaniem przez Antoniego korzystniejszej pracy w związku z coraz liczniejszą rodziną. Ludwika była szóstym, czyli przedostatnim dzieckiem w małżeństwie Szczesnych. Najstarszym był urodzony w 1848 roku jej brat Franciszek, następna była urodzona w 1851 roku Antonina, w 1855 roku przyszła na świat Marianna a trzy lata później Katarzyna, kolejna w 1861 roku była Anna, następnie Ludwika a po niej w 1866 roku urodził się Ignacy. Ludwika została ochrzczona w dniu 24 lipca 1863 roku w lubowidzkim kościele św. Andrzeja Apostoła, który był kościołem parafialnym rodziny Szczesnych. „Jej rodzicami chrzestnymi byli Franciszek Szczesny i Ewa Kowalska, a kapłanem udzielającym chrztu ksiądz Kazimierz Pomirski (1805-1872)"[4]. Poniżej przedstawiamy treść aktu urodzenia i chrztu Ludwiki Szczesnej: „Działo się we Wsi Kościelnej Lubowidz dnia dwudziestego czwartego lipca, tysiąc osiemset sześćdziesiątego trzeciego roku, o godzinie dziesiątej rano. Stawił się Antoni Szczesny Fabrykant w Cieszkach zamieszkały lat trzydzieści pięć mający, w obecności Łukasza Ulaszewskiego, lat sześćdziesiąt trzy tudzież Jakuba Różańskiego lat trzydzieści mających, obydwóch wyrobników w Cieszkach zamieszkałych i ukazał nam dziecię płci żeńskiej, oświadczając, iż takowe urodzone jest w Cieszkach, w dniu osiemnastym Lipca, roku bieżącego, o godzinie dziesiątej rano z jego małżonki Franciszki ze Skorupskich lat trzydzieści jeden mającej. Dziecięciu temu na Chrzcie Świętym w dniu dzisiejszym przez Księdza Kazimierza Pomirskiego odbytym nadane zostało Imię Ludwika, a Rodzicami jego Chrzestnymi byli Franciszek Szczesny i Ewa Kowalska. Akt ten oświadczającemu i świadkom przeczytany, a następnie przez nas tylko podpisany został, oświadczający zaś i świadkowie pisać nie umieją. Za X. Manelskiego utrzymującego Akta Stanu Cywilnego, Ksiądz Piotr Kolpiński upoważniony"[5]. Dzieci wychowywała matka. To ona, będąc kobietą bardzo pobożną, uczyła je miłości do Boga oraz pięknych i pobożnych modlitw. Często modliła się z dziećmi przed cudownym obrazem Matki Bożej w Żurominie w kościele św. Antoniego.
Żuromin, łaskami słynący obraz Matki Bożej Żuromińskiej. Zdj. z książki O. Cecyliana Niezgody OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna; Współzałożycielka Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego 1863-1916, Kraków 2015. Ponieważ nie było możliwości posyłania Ludwiki do szkoły, matka myśląc o jej przyszłości sama uczyła ją kroju i szycia oraz haftu. W domu również, dzięki wędrownym nauczycielom, nauczyła się Ludwika pisania i czytania. Rodzina utrzymywała się z dorywczej pracy najemnej ojca. Z zachowanych dokumentów wiemy, że Antoni Szczesny był pracownikiem w majątku ziemskim w Cieszkach a po pewnym czasie podjął pracę w tamtejszej gorzelni. Przez jakiś czas był także ekonomem folwarku w Cieszkach, ale po kilku latach rodzina przeniosła się ponownie, tym razem do niewielkiej miejscowości Borczyny (oddalonej od Żuromina ok. 7 km.), gdzie, ojciec Ludwiki zaczął pracować jako gajowy. Właśnie w Borczynach, 25 września 1875 roku, gdy Ludwika miała zaledwie 12 lat, zmarła jej matka. Ta śmierć spowodowała całkowite zwrócenie się Ludwiki ku Matce Bożej. Sama zaczęła chodzić do żuromińskiego kościoła i tam ze łzami w oczach błagała Matkę Bożą o opiekę nad nią oraz o łaskę poświęcenia swojego życia Bogu, aby w przyszłości mogła zostać zakonnicą w klasztorze. Ojciec cztery miesiące po śmierci żony, ożenił się ponownie z młodziutką, bo osiemnastoletnią Antoniną Więckowską. Z początku Ludwika i macocha znajdowały wspólny język, jednak z biegiem lat dochodziło między nimi do coraz ostrzejszych nieporozumień. Być może niewielka różnica wieku, była przyczyną nieulegania pasierbicy rządom macochy. Z biegiem lat, macosze coraz trudniej było wspólnie mieszkać z dorastająca i krnąbrną dziewczyną. Zachowały się dane Ludwiki z czasów, gdy miała 15 lat. Na ich podstawie, można przyjąć, że już w tym wieku „Ludwika była urodziwą panienką: wzrostu średniego, o regularnych rysach twarzy, niebieskich oczach, jasno-kasztanowatych włosach. Musiała się podobać... Chociaż była biedna, to jednak jej osobiste zdolności i walory charakteru: pobożność, pracowitość, roztropność, łagodność... zalecały ją jako dobrą partię do małżeństwa"[6]. W końcu, w 1880 roku, ojciec chcąc prawdopodobnie zapobiec narastającym waśniom w rodzinie, postanowił wydać swoją [już] siedemnastoletnią córkę za mąż. Ona klęcząc, ze łzami błagała ojca by zmienił swoje plany, gdyż ona ma zamiar poświęcić swoje życie Bogu i zostać zakonnicą. Ojciec jednak uznał swoją decyzję za nieodwołalną i nawet zaczął organizować przygotowania do zaślubin, znajdując kandydata na zięcia i wyznaczając datę uroczystości. Wówczas Ludwika zupełnie pokrzyżowała te plany, uciekając z domu potajemnie do oddalonej o ok. 40 km Mławy. Tam zamieszkała najprawdopodobniej u swoich dalekich krewnych a utrzymywała się z krawiectwa. Tak, unikając wszelkich zagrożeń, które z pewnością czyhały na tak młodą dziewczynę, spędziła pięć lat. W tym też czasie, prawdopodobnie zmieniła swoje nazwisko ze Szczesna na Szczęsna. W zaborze rosyjskim, po Powstaniu Styczniowym nastąpiły bardzo ostre represje w stosunku do Polaków, przede wszystkim pochodzenia szlacheckiego oraz do członków Kościoła katolickiego. Rosja carska uważała, że w dużej mierze, to właśnie oni byli sprawcami i uczestnikami powstania, więc z całą brutalnością prześladowano wszystkich tych, których uznano za podejrzanych. Dlatego wielu kapłanów zesłano na Sybir, rozwiązano wiele zgromadzeń zakonnych, zakazano tworzenia nowych a tym zgromadzeniom, którym pozwolono jeszcze funkcjonować zabroniono przyjmowania nowych członków. Stąd Ludwika, mimo że bardzo chciała, nie mogła wstąpić do żadnego zakonu. Postanowiła więc, w sierpniu 1885 roku pojechać do Zakroczymia, gdzie posługiwał znany założyciel zgromadzeń bezhabitowych, dzisiaj błogosławiony o. Honorat Koźmiński (1829-1916). Ten wielki kapłan, w tym trudnym czasie, powołał do życia około dwudziestu kilku zgromadzeń, z których do dzisiaj działa jeszcze szesnaście. W Zakroczymiu Ludwika wzięła udział w prowadzonych przez o. Honorata rekolekcjach dla dziewcząt. Po ich zakończeniu, spotkała się z założycielką bezhabitowego, tercjarskiego Zgromadzenia Sióstr Sług Jezusa s. Eleonorą Ludwiką Motylowską (1856-1932).
M. Eleonora Motylowska Zdj. z książki O. Cecyliana Niezgody OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna; Współzałożycielka Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego 1863-1916, Kraków 2015. Celem tego Zgromadzenia miała być przede wszystkim „opieka nad służącymi i dziewczętami pozostającymi bez pracy"[7]. Zgromadzenie zostało założone rok wcześniej i było właściwie w fazie organizacji. W październiku 1886 roku Ludwika Szczęsna przyjechała do Warszawy. Tam, ona i jeszcze kilka dziewcząt zamieszkało w wynajętym mieszkaniu na ul. Wilczej nr 27. To pozwoliło s. Eleonorze Motylowskiej na zdecydowanie szybsze rozpoczęcie faktycznej działalności Zgromadzenia, gdyż właśnie w tym mieszkaniu „powstał pierwszy dom Sług Jezusa, a w nim pracownia sukien"[8]. Oczywiście pracownia była pewną zasłoną dla ukrycia właściwej działalności sióstr. Dwa miesiące później, dokładnie 8 grudnia, „w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny Ludwika rozpoczęła nowicjat, przyjmując zakonne imię Honorata"[9]. To przyjęcie imienia zakonnego było tylko symboliczne, gdyż siostry tego zgromadzenia prowadziły w ukryciu swoje życie zakonne, a więc dla niewtajemniczonych pozostawała ona dalej panną Ludwiką. W ciągu tygodnia mieszkanie na ul. Wilczej służyło jako wspomniana już wcześniej pracownia sukien, gdzie Ludwika wykorzystywała swoje umiejętności krawieckie. Natomiast „w niedziele i święta odwiedzała znajome dziewczęta w miejscach ich pracy, prowadząc pogadanki religijne i lekcje katechizmu, poświęcając czas na wspólne czytania duchowne i rozmyślanie, a także na lekcje zawodu. Już wówczas wykonywała zadanie Sług Jezusa, jakim była opieka religijna, moralna i materialna nad służącymi i biednymi dziewczętami, by je przygotować do życia religijnego, uczciwej pracy i do założenia własnych chrześcijańskich rodzin"[10]. We wspomnieniach z tamtych czasów, zapamiętano nowicjuszkę Honoratę jako osobę cichą, pełną prostoty i pogody, miłującą wszystkich z którymi miała kontakt a zwłaszcza panny służące. Nowicjat zakończyła s. Honorata po dwóch latach, a rok po jego zakończeniu, w grudniu 1889 roku złożyła swoje pierwsze śluby zakonne, czyli tak zwane śluby roczne. Nie były to śluby kanoniczne, gdyż Zgromadzenie nie było jeszcze zatwierdzone przez Kościół. Ponieważ była to wspólnota tercjarska, jedynie zorganizowana na sposób zakonny, więc śluby te miały charakter prywatny. Ponawiała je co roku, przez cztery kolejne lata. Jeszcze w październiku 1889 roku skierowano s. Honoratę do Lublina, gdzie została przełożoną nowo otwartej w tym mieście placówki zgromadzenia. Oczywiście, oficjalnie była to pracownia krawiecka a panna Ludwika była jej kierowniczką. I tam także, podobnie jak w Warszawie, w czasie wolnym od legalnej działalności, prowadzono potajemnie pracę opiekuńczą. Siostry działały „w wielu środowiskach, zwłaszcza w tzw. zagrożonych, czyli wśród młodzieży i dzieci, wśród służących, osób przybywających do większych miast w poszukiwaniu pracy oraz wśród tych, którzy pracę utracili. (...) Dopełnieniem różnorakiej działalności służącej rozwojowi religijnemu i duchowemu oraz dziełom miłosierdzia było organizowanie nowych miejsc pracy, pracowni i warsztatów, w których najubożsi nie tylko pracowali, ale uczyli się nowych zawodów i podnosili swoje zawodowe kwalifikacje. W pracowni krawieckiej, ucząc dziewczęta kroju i szycia oraz dając im możliwości pracy zarobkowej, a równocześnie czuwając nad ich rozwojem duchowym i codziennym życiem, pracowała w Lublinie siostra Honorata do maja 1893 r. Pracowała także w kuchni dla ubogich"[11]. Niestety, jedna ze służących, którymi opiekowała się s. Honorata i która uczestniczyła w tych nielegalnych spotkaniach, opowiedziała swojej rodzonej siostrze o tym jak do tej pracowni przychodzą, czytają i rozmawiają. Z kolei ta siostra miała męża lokaja służącego u gubernatora i ona również opowiedziała to swojemu „mężowi - lokajowi, a ten gubernatorowi. Gubernator zarządził rewizję w domu Szczęsnej. Ludwika drżała z lęku, zwłaszcza w chwili, gdy żandarmi przeszukiwali szufladę, w której leżał zeszyt Ustaw Zgromadzenia Sług Jezusa. Ale zeszyt zaczepił się na górnej listewce szuflady i nie został przez nich dostrzeżony. Znaleźli tylko katechizm, który był wówczas drukiem dozwolonym. Uznano, że jest to jakieś pobożne zebranie osób, które nie ma charakteru politycznego, jednak zakazano prowadzenia pracowni, a prowadzącą ją Szczęsną wydalono poza granice guberni lubelskiej"[12]. Ludwika otrzymała trzy dni na wyjazd z Lublina do miejsca swojego zameldowania, czyli do Mławy. Ale zanim wyjechała, zdążyła jeszcze odwiedzić swojego ojca duchownego ks. Antoniego Nojszewskiego (1844-1921). Ten ksiądz podarował jej wówczas obrazek Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus, które miało na piersiach wymalowane serce. Wręczając ten obrazek powiedział: „Idź, a gdzie będziesz, rozszerzaj nabożeństwo do Serca Jezusowego"[13]. Matka Boża z Dzieciątkiem, dar ks. A. Nojszewskiego. Zdj. z książki O. Cecyliana Niezgody OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna; Współzałożycielka Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego 1863-1916, Kraków 2015. Ludwika przyjechała najpierw do Warszawy i tam udała się do domu Zgromadzenia Sług Jezusa. Tak wspominała ten przyjazd s. Alojza Rostkowska: „przełożeni nasi byli zakłopotani i przerażeni (...), obawiali się, że może pani Ludwika jest śledzona przez władze, dlatego nie mogła nawet nocować w domu zgromadzenia. W razie wykrycia, że pani Ludwika należy do zgromadzenia - od czego na razie ochronił ją wypadek z konstytucjami - wszystkie zgromadzenia a było ich kilkanaście w Warszawie, mogłyby ucierpieć. Drżano zatem przed rewizjami i wszelkie ostrożności były przedsięwzięte"[14]. Dlatego też Ludwika Szczęsna nocowała po różnych znajomych, mieszkała również u swoich krewnych w Mławie, robiąc wszystko co było w jej mocy, aby carska policja nie wpadła przez jej osobę na trop Sług Jezusa. W tym czasie w Krakowie, przebywał kapłan, który odegrał bardzo istotną rolę w życiu naszej bohaterki. Był to kanonik krakowskiej kapituły katedralnej, ks. Józef Pelczar (1842-1924), który wówczas, był profesorem Wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ale był on także, jednym ze współzałożycieli Bractwa Królowej Korony Polskiej. Celem ogólnym tego bractwa miała być praca społeczna. Natomiast jednym z celów szczegółowych „było zadośćuczynienie uroczystym ślubom króla Jana Kazimierza złożonym (...) we Lwowie 1 IV 1656 r. Działalność bractwa opierała się na pracy religijnej i społecznej. Wśród pracy społecznej na pierwszy plan wysunęła się opieka nad służącymi i robotnicami"[15]. Dlatego też, otworzono w Krakowie na ul. Szewskiej tymczasowy dom dla służących, które nie miały chwilowo zatrudnienia lub były niezdolne do pracy z powodu choroby. W domu tym, oprócz opieki moralnej nad młodymi dziewczynami, uczono je również teorii i praktycznego wykonywania zawodu służącej. „Lekcji udzielały panie z bractwa. Uczono katechizmu, historii biblijnej, arytmetyki, gospodarstwa domowego, prania, gotowania"[16].
Ks. J.S. Pelczar jako profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. M. Eleonora Motylowska Zdj. z książki O. Cecyliana Niezgody OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna; Współzałożycielka Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego 1863-1916, Kraków 2015. Jednak po pierwszych sukcesach w działalności bractwa, zapał ich członków zaczął powoli słabnąć. Prawdopodobnym powodem była nieudolność świeckiej ochmistrzyni tego bractwa, o której ks. Pelczar lapidarnie wyraził się takimi słowami: „nie odpowiadała [ochmistrzyni] wszystkim wymaganiom"[17]. Po oddaleniu tej ochmistrzyni, ks. Pelczar postanowił znaleźć zakonnice, które lepiej poprowadziłyby to dzieło. Jego wybór padł na siostry ze Zgromadzenia Sług Jezusa, które miały już doświadczenie w opiece nad służącymi. Jednak pewnym problemem było to, że te siostry działały tylko na terenie Królestwa Polskiego. Napisał więc prośbę do o. Honorata Koźmińskiego o przysłanie mu kilku sióstr do Krakowa, aby zajęły się one opieką nad przytuliskiem bractwa. O. Honorat wspólnie z m. Motylewską postanowili wybrać kilka sióstr, które mogłyby opuścić zabór rosyjski i wyjechać do Galicji. Jako pierwszą wysłano s. Honoratę Ludwikę Szczęsną. Wysyłając ją za granicę Królestwa Polskiego, zgromadzenie oddalało od siebie potencjalne zagrożenie zdemaskowania a s. Honorata pozbywała się wszelkich problemów z policją carską. W kwietniu 1893 roku, dzięki pomocy życzliwych ludzi, s. Honorata, nie mając żadnego zezwolenia, nielegalnie przekroczyła granicę i przybyła do Krakowa. Tu w przytulisku, które wówczas znajdowało się w wynajętym mieszkaniu na ulicy Mikołajskiej 11 objęła ona wakujące stanowisko ochmistrzyni. Ponieważ pracy było bardzo dużo, pod koniec „lipca m. Motylowska przysłała jeszcze do Krakowa nowicjuszkę Alojzę Faustynę Rostkowską, a w sierpniu postulantkę Annę Wiktorię Deleżak"[18]. Jak wiemy zgromadzenie Sług Jezusa, z powodu carskich przepisów prześladujących zakony, było zgromadzeniem bezhabitowym działającym tajnie. Natomiast w Galicji wszystkie zgromadzenia zakonne, działały jawnie a zakonnicy i zakonnice nosząc habity cieszyli się olbrzymim szacunkiem i uznaniem. Dlatego też s. Ludwika Szczęsna wiedząc o tym, że „ zgromadzenie bezhabitowe nie cieszyło się tak wielkim poważaniem w Krakowie jak inne instytuty życia konsekrowanego, występujący oficjalnie w tradycyjnych strojach zakonnych"[19], na swój sposób wykorzystała tę okoliczność. „Wprawdzie na ulicę wychodziła w ubraniu świeckim, ubierając się w suknię czarną lub granatową, pelerynkę do kolan, w czarny filcowy kapelusik, skromny, gustowny, elegancki. W domu natomiast ubierała czarną sukienkę, tzw. gabrielkę, z czarnymi guziczkami od góry do dołu i wąskimi rękawami, pelerynkę do pasa, a na głowę wkładała czarny welonik z białą usztywnioną wypustką koło twarzy. Jej towarzyszki, Alojza - nowicjuszka, i Anna - postulantka, cieszyły się, że wszystkie w Krakowie otrzymają habity i będą jawnie służyć Bogu jako zakonnice. Matka Eleonora Motylowska, zwana zwykle Leonią, zaniepokoiła się na wieść o tym, że Szczęsna ujawnia się jako zakonnica. Sam o. Honorat uspokajał ją w tym względzie, pisząc: »Nie wahaj się co do sukni Ludwiki. Rozważyłem to dobrze przed Bogiem«. Niewątpliwie Szczęsna nie włożyła swego zakonnego stroju samowolnie, ale za radą czy przyzwoleniem ks. J.[ózefa] S. Pelczara, który w kronice zgromadzenia zaznaczył, że »siostry te nie nosiły żadnych oznak zakonnych; tylko Siostra Honorata Ludwika w obrębie przytuliska przywdziewała habit«"[20]. Ten, może nie habit, ale „prowizoryczny strój zakonny"[21], Ludwika Szczęsna będąc doskonałą krawcową sama sobie zaprojektowała i uszyła. W swojej autobiografii ks. Józef Pelczar napisał, że właśnie pod koniec 1893 roku przekonał się, „że najlepiej będzie, jeżeli w Galicji powstanie osobne zgromadzenie zakonne, które opiekowałoby się sługami i pielęgnowało chorych po domach"[22]. Po akceptacji tego pomysłu przez biskupa krakowskiego, kardynała Albina Dunajewskiego (817-1894), przedstawił go o. Honoratowi Koźmińskiemu oraz m. Leonii Motylowskiej. Wówczas, prawdopodobnie chodziło ks. Pelczarowi o to, by niejawne Zgromadzenie Sług Jezusa utworzyło wspólną rodzinę z krakowskim jawnym zgromadzeniem, które przybrałoby nazwę Zgromadzenia Służebnic serca Jezusowego. W Krakowie miałaby rezydować matka generalna zgromadzenia a w Królestwie Polskim przebywałaby matka prowincjonalna. W Galicji zgromadzenie miałoby swojego dyrektora z siedzibą w Krakowie. To Zgromadzenie Służebnic Serca Jezusowego miało mieć „za szczególne zadanie: a) przyczyniać się wedle sił do rozszerzania nabożeństwa do Serca Jezusowego i czci Najświętszej Panny; b) pracować nad podniesieniem stanu służących i robotnic pod względem moralnym i materialnym; c) pielęgnować chorych po domach"[23]. Dodatkowo ks. Pelczar ułożył oddzielny statut dla krakowskiego zgromadzenia oraz za własne i pożyczone pieniądze, zakupił dom przy ul. Świętego Krzyża 10. 20 marca1894 roku Statut Zgromadzenia Służebnic Serca Jezusowego został zatwierdzony przez kard. Albina Dunajewskiego, który siedem dni później wydał dekret erekcyjny dla tego zgromadzenia. Natomiast 6 kwietnia tegoż roku Namiestnictwo Cesarskie zatwierdziło to zgromadzenie „specjalnym reskryptem"[24]. Od chwili zatwierdzenia zgromadzenia, ks. Józef Pelczar został jego dyrektorem. O. Honorat był bardzo przychylny utworzeniu przez ks. Pelczara tej, jak to rozumiał, nowej prowincji Sług Jezusa, ale m. Leonia zaczęła podchodzić do tego dzieła z dużą rezerwą. Dlatego też o. Honorat, który uważał działanie ks. Pelczara za zgodne z Wolą Bożą, starał się przekonać do jego koncepcji swoją podwładną między innymi takimi argumentami: „»Co zaś do tego, co tam się zawiązuje, nie przestaję uważać tego, jako rzecz Opatrznościową, że sam Pan Bóg przeflancował Was na inną ziemię, może urodzajniejszą, że ma w tym swoje zamiary«, (...) »Ja na te rzeczy zupełnie inaczej się zapatruję. Widzę w tym rzecz opatrznościową - nagrodę Waszego poświęcenia, ustalenie Wasze na zawsze, spełnienie tych pragnień, jakie Tobie Pan Bóg dał do serca, wreszcie poratowanie Twego zdrowia i życia przez usunięcie się od tych wrażeń, jakie masz ze swego położenia i z familijnych przykrości«. (...) »Nie bój się rozdziału, bo tu wszystko po Bożemu się dzieje i w duchu posłuszeństwa. Cały list tej osoby (tzn. ks. Pelczara] jest pełen Ducha Bożego«"[25]. Tymczasem 2 kwietnia, ks. Józef Pelczar poświęcił kaplicę i cały dom przy ul. Świętego Krzyża oraz odprawił tam Mszę Świętą. Swoje kazanie poświęcił zadaniom Służebnic Serca Jezusowego. O tych wszystkich posunięciach ks. Pelczara dobrze wiedziała s. Ludwika Szczęsna, wiedziała również to, że nie działałby on w tym kierunku, gdyby „nie miałby na kim budować swego dzieła. Chodziło zwłaszcza o nowe prawo wewnętrzne, ułożone przez ks. Pelczara z pominięciem tych ustaw, które o. Honorat dał Zgromadzeniu Sług Jezusa. Dlatego o. Honorat zganił ją w liście do m. Leonii: »Prośba musiała być o zawiązanie zgromadzenia, żeby było urzędowe. Bardzo nieroztropnie postąpiła Ludwika (...) musiała rachować na to, że Ty się zgodzisz na to«. Zrozumiałe, że ks. J.S. Pelczar nie starałby się ani o zatwierdzenie Ustaw zgromadzenia u kardynała, ani Statutu Stowarzyszenia u Namiestnictwa, gdyby nie miał zapewnienia s. Szczęsnej, że będzie te działania popierała. Trzeba więc przyjąć, że już wtedy, w tej fazie przygotowawczej, zaczęła ona spełniać rolę współzałożycielki Służebnic Serca Jezusowego. Taki rozwój wydarzeń zaniepokoił o. Honorata, gdyż zaczął się on obawiać oderwania sióstr krakowskich od kongregacji warszawskiej. W liście do m. Leonii wyraził co do tego stanowczy sprzeciw i wpłynął na nią, by pojechała wreszcie do Krakowa, chodziło bowiem o obłóczyny sióstr w habity, dopuszczenie do nowicjatu i profesji. Pisał: »Bardzo się cieszę, że te ceremonie wszystkie razem odbędziecie, bo to utwierdzi i tutejsze, a i tamte siostry już muszą być uspokojone, widząc, że wszystko się pogodzi dobrze«, A także: »Wypadnie [przyjąć] inną formę obłóczyn, a przynajmniej dodać błogosławieństwo welonu z dawnych manuałów tercjarskich (...) Ale te, co są tam, niekoniecznie potrzebują być na nowo obłóczone (...) Może tylko niech im ks. Pelczar poświęci naprzód habity i paski, a potem, gdy się same ubiorą, niech im włoży welon profesek, Mogłyby jednakże i habit i pasek przyjąć od niego, byle od razu welon profesek dostały«. Na przyjazd m. Motylowskiej czekały przede wszystkim te kandydatki, które już przedtem zostały przyjęte do Sług Jezusa jako postulantki: Wiktoria Deleżek, Maria Kordas, Józefa Zaboklicka i Zofia Żmudzińska, a także inne, które pragnęły przyjęcia do zgromadzenia. Przyjazdu tego oczekiwały również s. Szczęsna i s, Rostkowska, choć spodziewały się też, że nastaną dla nich trudne dni. Najbardziej obawiała się s. Ludwika jako przełożona wspólnoty krakowskiej, a więc do pewnego stopnia odpowiedzialna za to, co się działo, i jako najlepiej wtajemniczona w plany ks. J.S. Pelczara, który był dla niej nie tylko dyrektorem kongregacji, ale też spowiednikiem i kierownikiem sumienia, i to z polecenia samego o. Honorata Koźmińskiego. Natomiast obawy i nieufność m. Motylowskiej wobec szybko zmieniającej się sytuacji w zgromadzeniu krakowskim nie mogły maleć, ale nawet musiały wzrastać. Ojciec Honorat ostrzegał ją: »Proszę Cię bardzo, abyś się uspokoiła, bo jak taka tam pojedziesz i wydasz się ze swoją nieufnością, to możesz wszystko od razu zakwasić na zawsze«. »Nie targuj się - pisał wówczas o. Honorat - nie sprzeczaj się, nie upieraj się, nie spiesz się nawet do żadnych układów, rozpraw, ugody, tylko jak przyjedziesz bierz się do roboty, jakbyś przybyła do swego domu«"[26]. Po wielokrotnym, z niewyjaśnionych powodów przekładaniu terminu wreszcie, na początku kwietniu 1894 roku, matka Leonia Motylowska wraz z towarzyszącą jej siostrą, która była jej zastępczynią, przybyła do Krakowa. Miała tam objąć stanowisko matki generalnej zgromadzenia. Jednakże coraz większa nieufność m. Leonii i niezadowolenie ze zmian w obecnym funkcjonowaniu zgromadzenia, skłoniły ks. Józefa Pelczara do zwrócenia się z prośbą do o. Honorata o odwołanie m. Leonii i jej powrót do Królestwa. Podczas pobytu w Krakowie Matka Motylowska razem ze swoją zastępczynią coraz bardziej uświadamiały sobie, że wszystko co widziały w działaniu ks. Pelczara, nie zgadzało się z ich planami co do przyszłości zgromadzenia. On zupełnie inaczej widział jego duchowość i formację, a samo zgromadzenie bezhabitowe Sług Jezusa traktował podobnie, jak każde inne zgromadzenie tercjarskie. Działania i wypowiedzi ks. Pelczara były zgodne z jego „aktualnym rozumieniem spraw nowego zgromadzenia. Siostry zaś miały wrażenie, jakoby Pelczar nie liczył się z dotychczasowymi przełożonymi zgromadzenia. Wydawało im się, że je pomija i stawia się ponad nimi"[27]. Dlatego też przełożona Sług Jezusa starała się wyrazić swoją dezaprobatę wobec działania ks. Pelczara. Podczas „jednej z konferencji matka Eleonora oznajmiła siostrom: A więc nowe zgromadzenie, nie mamy tu co robić, zabierajmy się"[28]. W taki sposób, w niedługim czasie od przybycia m. „Motylowskiej do Krakowa doszło do zerwania zawartej wcześniej umowy z Pelczarem"[29]. Razem z m. Leonią powróciła do Warszawy s. Anna Deleżak, natomiast s. Honorata Ludwika Szczęsna i s. Faustyna Rostkowska postanowiły zostać w Krakowie. Matka Leonia bardzo przeżyła to rozstanie z dwiema bardzo cenionymi przez nią siostrami, zdawała sobie sprawę z tego, że w ten sposób opuszczają one Zgromadzenie Sług Jezusa. To rozstanie dość szczegółowo opisała s. Rostkowska: „Przyszła nieunikniona chwila zdeklarowania wyboru: „Matka Leonia zapytała panią Ludwikę, czy pojedzie [z nią] razem. Pani Ludwika wyraźnie oświadczyła, że pozostanie, Wtedy zwróciła się do mnie z tymże zapytaniem. Ja już mniej śmiało odpowiedziałam, że chcę zostać z panią Ludwiką (...) Tylko jedna s. Anna nie chciała pozostać i gorszyła się z nas, miała nam to bardzo za złe. Obie z (...) m. Leonią poszły do kaplicy i tam leżały krzyżem, płacząc nad nami apostatkami. Potem zaraz poszły na kolej. Pani Ludwika także spłakana pobiegła za Matką, ale m. Leonia nie chciała się pożegnać, odepchnęła ją. O, straszne to było przejście dla nich i dla nas"[30]. Siostra Faustyna Rostkowska dość szybko doszła do siebie po tym bolesnym rozstaniu, natomiast Ludwika Szczęsna jeszcze przez bardzo długi czas przeżywała je głęboko w swoim sercu. O. Honorat w miarę spokojnie przyjął wiadomość o pozostaniu tych dwóch sióstr w Krakowie. Jednak pewien żal do ks. Pelczara można było zauważyć w jego wypowiedzi, gdy listownie starał się uspokoić m. Motylowską. Napisał wówczas do niej tak: „nie mam nawet pretensji do tamtych sióstr, bo skoro im kazałem z całym zaufaniem udawać się do księdza [J.S. Pelczara], cóż dziwnego, że uległy takiemu człowiekowi[31] (...)"[32]. Ta wypowiedź stoi w pewnej opozycji do jego pierwszych opinii o ks. Pelczarze, które przekazywał nieufnej od początku m. Leonii. Wówczas, jak już wcześniej wspomniano, uważał ks. Pelczara za pełnego Ducha Bożego i w taki sposób zachęcał m. Motylowską do osoby ks. Pelczara: „mieć opiekę takiego Pana możnego i świętego i tak powszechnie szanowanego, który musi wielkimi środkami rozporządzać, bo mu wszystko ulega - to wielkie dobrodziejstwo Boże..."[33]. Po wyjeździe m. Motylowskiej ks. Józef Pelczar, opierając się na dwóch pozostałych w Krakowie zakonnicach, postanowił „w imię Boże założyć samoistne, odrębne zgromadzenie"[34]. Sam w taki sposób ocenił swoje ówczesne postepowanie: „Niech mi Bóg przebaczy tę śmiałość, bo dotąd założycielami zakonów byli ludzie święci, ale to mię trochę wymawia, że w okolicznościach, dziwnie się układających, widziałem wskazówkę woli Bożej"[35]. Jedną z takich wskazówek woli Bożej możemy między innymi zauważyć w tym, że „m. Leonia nie mogła jawnie wystąpić jako generalna nawet na terenie Krakowa, gdyż przez to mogłaby zaszkodzić zgromadzeniu działającemu tajnie w Królestwie, o. Honorat dał jej następujące polecenie: »trzeba poprosić ks. Pelczara, aby głosił, że to jest nowe zgromadzenie przez niego założone, bo rzeczywiście w tej formie jest nowe, aby nie badano o dom główny«"[36] Kardynał Dunajewski, oczywiście bez większych trudności, wyraził zgodę na założenie odrębnego zgromadzenia. Dosyć ciekawie została oceniona ta próba założenia filii Zgromadzenia Sług Jezusa w Galicji, w książce Anny Jakubczyk o historii tego zgromadzenia: „próba osiedlenia się Sług Jezusa poza kordonem rosyjskim (...) w Krakowie (1893-1894), zakończyła się (...) - jeśli się patrzy w kategoriach ludzkich - niepowodzeniem. Dwie siostry spośród trzech posłanych tam do pracy (Ludwika Szczęsna i Faustyna Rostkowska) - na prośbę ówczesnego profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego i społecznika, późniejszego biskupa przemyskiego, ks. Józefa Sebastiana Pelczara, dziś świętego - wystąpiły ze zgromadzenia i stały się pierwszymi członkiniami - współzałożycielkami zainicjowanego (1894 r.) przez tego kapłana Zgromadzenia Sióstr Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. Nowe zgromadzenie, które podejmowało pracę na rzecz służących i robotnic oraz opiekę nad chorymi po domach, rozwijało się szybko. W 1897 roku miało już 38 sióstr, a w 1930 roku - 280. Sługi Jezusa w tych latach miały odpowiednio: 54 i 279 sióstr"[37]. Z kolei pewną ciekawostką, trochę odbiegającą od głównego tematu jest to, że oryginał obrazu Boga Ojca, który jest czczony przez Rycerzy Chrystusa Króla i którzy noszą Jego wizerunek na swoich medalionach, od 1960 roku znajduje się właśnie w kaplicy Zgromadzenia Sług Jezusa w Kielcach. W dniu 15 kwietnia 1894 roku w domu zakonnym przy ul. Świętego Krzyża 10 w Krakowie uroczyście powołano do życia Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, które przez pewien czas nazwano potocznie Pelczarkami od nazwiska ks. Pelczara. Nazwa Sercanki pojawiła się później. Na początku, przez pierwsze pięć lat, obowiązki ojca duchownego zgromadzenia pełnił ks. Józef Pelczar, który wówczas miał masę obowiązków jako kanonik kapituły krakowskiej a także jako profesor na Uniwersytecie Jagiellońskim. Do tego dochodziło jeszcze kilka dodatkowych zajęć a mimo tego, z wielkim zaangażowaniem „codziennie wyjaśniał ustawy i przeprowadzał konferencje z zakresu duchowości chrześcijańskiej, prowadził indywidualne rozmowy z poszczególnymi nowicjuszkami i przyjmował kandydatki do zgromadzenia"[38]. A także „przewodniczył dorocznym rekolekcjom [i] spowiadał"[39]. Do ks. Pelczara zgłosiło się w tym czasie dwanaście kandydatek, które zostały przyjęte „na próbę do postulatu. Siostra Ludwika została przełożoną zgromadzenia na okres trzech lat. Zmieniła też dotychczasowe imię zakonne z Honoraty, którym posługiwała się w Zgromadzeniu Sług Jezusa, na imię Klara"[40]. Siostra Faustyna Rostkowska, która w nowym zgromadzeniu przyjęła imię zakonne Alojza, tak napisała: „od dnia zawiązania zgromadzenia (...), Ks. Kanonik naznaczył oficjalnie Panią Ludwikę naszą przełożoną i kazał nazywać ją matką"[41] Przechodząc do nowego zgromadzenia siostra Ludwika nie łamała ani ślubów zakonnych ani żadnych procedur kościelnych, gdyż jak wspomniano wcześniej, będąc w Zgromadzeniu Sług Jezusa składała tam tylko śluby roczne i nigdy nie złożyła ślubów wieczystych. Ks. Pelczar, te pierwsze dwanaście sióstr podzielił na dwa chóry, po sześć sióstr w każdym z nich. Matka Klara Ludwika Szczęsna była jedyną wśród tych sióstr posiadającą dziesięcioletnią formację zakonną i oczywiście została wpisana do pierwszego chóru. S. Alojza również znalazła się w tym chórze. Obie jednak należały do nowicjuszek w tym zgromadzeniu, ponieważ one także potrzebowały „wychowania w duchu ustaw nowego zgromadzenia"[42]. W lipcu 1894 roku ks. Józef Pelczar poprowadził ośmiodniowe rekolekcje po których „odbyły się pierwsze w historii zgromadzenia obłóczyny zakonne"[43]. Następnie ks. Pelczar jako mistrz nowicjatu „uczył życia wewnętrznego, wykładał ustawy, konferował z poszczególnymi nowicjuszkami i przyjmował nowe kandydatki do zgromadzenia. Po roku szkoły duchowej przyjął w imieniu Kościoła pierwszą profesję. Dla s. Klary Szczęsnej była to równocześnie profesja wieczysta"[44]. A po złożeniu swoich ślubów wieczystych, 2 lipca 1895 roku tak wpisała się s. Klara w pierwszej Księdze Ślubów Zakonnych Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego: „Chwała Sercu Jezusowemu! Ja siostra Klara Ludwika Szczęsna na większą chwałę Najświętszego Serca Jezusowego w ręce Przewielebnego Księdza Józefa Pelczara ślubuję chętnie i dobrowolnie Panu Bogu Najmiłościwszemu i Najwyższemu ubóstwo, czystość i posłuszeństwo na całe życie w tym Zgromadzeniu Służebnic Serca Jezusowego według Konstytucji tegoż Zgromadzenia. Nadto przyrzekam zachowywać Ustawy, przykazania Boże i żyć według Reguły Trzeciego Zakonu św. Franciszka Serafickiego, przez Papieża Mikołaja IV zatwierdzonej, a przez Papieża Leona X zreformowanej, i to w tym wszystkim, co z tymi Konstytucjami jest zgodne, a za przekroczenie tychże Konstytucji obiecuję czynić pokutę"[45]. Po tym tekstem złożyła podpis: s. Klara Ludwika Szczęsna. Popularność Pelczarek rosła tak szybko, że już 1895 roku, nie można było „pomieścić zgłaszających się kandydatek"[46] i trzeba było myśleć o większym domu dla zgromadzenia. W tym czasie jako dobrodziejka zgromadzenia, pojawiła się Zofia Wołodkowiczowa (?-1900) z domu Potocka, która będąc wdzięczna Bogu za nawrócenie syna Bolesława (?-1897) przez jedną z Pelczarek, starała się mocno wspierać to zgromadzenie. Zofia Wołodkowiczowa Zdj. z książki O. Cecyliana Niezgody OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna; Współzałożycielka Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego 1863-1916, Kraków 2015. Była to wdowa po właścicielu ziemskim i filantropie Władysławie Wołodkowiczu (1832-1889), mieszkająca w Krakowie, kobieta o nieposzlakowanej opinii, która w czerwcu 1900 roku, wracając do Krakowa pociągiem jadącym z Odessy, została w nim zamordowana w celach rabunkowych. Ponieważ wspomniany jej syn zmarł trzy lata wcześniej, w swoim testamencie nakazała zbyć swoje nieruchomości a uzyskane w ten sposób pieniądze podzielić w następujący sposób: 130 000 złr (złotych reńskich) miało otrzymać krakowskie zgromadzenia sióstr Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, natomiast pozostałą kwotę ze sprzedaży miano podzielić według jej wskazówek między siostry Nazaretanki, Felicjanki oraz ojców Zmartwychwstańców a także inne zakłady, stowarzyszenia i instytucje dobroczynne. Egzekutorem testamentu mianowała śp. Zofia Wołodkowiczowa księdza (wówczas już) biskupa Pelczara[47]. To właśnie dzięki jej wcześniejszej pomocy pelczarki mogły postawić nowy dom zakonny przy ul. Garncarskiej na gruncie, który ofiarowała kolejna dobrodziejka zgromadzenia, księżna Wanda Jabłowska. Potrzebne na budowę środki uzbierano bardzo szybko „z ofiar szlachetnych ludzi, posagów sióstr i kwesty"[48] Sam cesarz Franciszek Józef wpisał się na listę dobrodziejów darowując kwotę 300 złr. Dom powstał w bardzo krótkim czasie i już „w dniu 26 lipca 1896 r. książę biskup Puzyna poświęcił (...) [go], odprawił Mszę Świętą w kaplicy i umieścił w niej Najświętszy Sakrament. Następnie w serdecznym przemówieniu, jakie wygłosił w obrębie nowego przytuliska, wyraził uznanie dla założyciela, podziękował fundatorom za ich wspaniałomyślność, życzył owocnej pracy siostrom, z ojcowską przestrogą zwrócił się do służących, a wszystkim obecnym udzielił arcypasterskiego błogosławieństwa"[49]. Bibliografia: Anna Jakubczyk, Sługi Jezusa Historia Zgromadzenia 1884-1939, Warszawa 2012. O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna; Współzałożycielka Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego 1863-1916, Kraków 2015. Red. Jadwiga Monika Kupczewska SŁNSJ, Błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna-Apostołka Serca Jezusowego oddana dziełom miłosierdzia, Kraków 2016. S. Julita Maria Nędza, Sercanka, Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego (1894-1909), art. w Nasza Przeszłość t. X, Kraków 1959. B.P. J.S. Pelczar, Krótka kronika mojego życia. w Nasza Przeszłość t. XXIX, Kraków 1968. S. Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ, Sługa Boży Józef Sebastian Pelczar biskup przemyski obrz. Łac; szkic biograficzny, Rzym 1972. Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ, Józef Sebastian Pelczar -założyciel rodziny zakonnej, referat z sesji naukowej zawarty w: Józef Sebastian Pelczar w przededniu beatyfikacji, Kraków 1992. Ks. Lech Król, Charyzmat Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, Włocławek 2012. Marcin Ludwicki, Biskup; rzecz o św. Józefie Sebastianie Pelczarze, Ząbki 2004. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, T. 1, Red. Filipa Sulimierskiego, Bronisława Chlebowskiego i Władysława Walewskiego, Warszawa 1880. Dost. w Intern. na str.: http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_I/695 Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, T. 12, Red. Bronisława Chlebowskiego, Warszawa 1892. Dost. w Intern. na str.: http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_XII/50 https://web.archive.org/web/20170121030156/http://sercanki.org.pl/-yciorys.html https://polona.pl/item-view/804350b4-245c-48a5-94e9-23a9a3b9e4eb?page=1 https://sercanki.org.pl/images/mklara/xm-klara-sancewicz-slajd.jpg.pagespeed.ic.H6O17Aq56h.webp [1] 1 wiorsta, w królestwie Polskim stanowiła troszkę więcej niż 1 km (dokł. 1066 m. i 80 cm.). [2] Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, T. 1, Red. Filipa Sulimierskiego, Bronisława Chlebowskiego i Władysława Walewskiego, Warszawa 1880, s. 695-696. Dost. w Intern. na str.: http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_I/695 [3] W Wikipedii można znaleźć wiadomość, że Chlebowskiego i Władysława Walewskiego, Warszawa 1880, s. 695-696. Dost. w Intern. na str.: http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_I/695 [3] W Wikipedii można znaleźć wiadomość, że przed I wojną światową miejscowość ta nazywała się Stok. I taką nazwę tej miejscowości znajdujemy w literaturze dotyczącej życia Ludwiki Szczęsnej. Natomiast w Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, T. 12 z 1892 roku na str. 50 jest użyta nazwa Sztok. http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_XII/50 [4] O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna; Współzałożycielka Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego 1863-1916, Kraków 2015, s. 27. [5] https://web.archive.org/web/20170121030156/http://sercanki.org.pl/-yciorys.html [6] https://web.archive.org/web/20170121030156/http://sercanki.org.pl/-yciorys.html [7] O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika..., s. 35. [8] Tamże, s. 36. [9] Tamże. [10] Tamże. [11] Red. Jadwiga Monika Kupczewska SŁNSJ, Błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna-Apostołka Serca Jezusowego oddana dziełom miłosierdzia, Kraków 2016, s.32-33. [12] O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika..., s. 38. [13] Tamże, s. 39. [14] Tamże. [15] S. Julita Maria Nędza, Sercanka, Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego (1894-1909), art. w Nasza Przeszłość t. X, Kraków 1959, s. 281. [16] Tamże. [17] B.P. J.S. Pelczar, Krótka kronika mojego życia. w Nasza Przeszłość t. XXIX, Kraków 1968, s. 109. [18] O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika..., s. 43. [19] Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ, Józef Sebastian Pelczar -założyciel rodziny zakonnej, referat z sesji naukowej zawarty w: Józef Sebastian Pelczar w przededniu beatyfikacji, Kraków 1992, s. 121. [20] O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika..., s. 44-45. [21] Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ, Józef Sebastian Pelczar -założyciel... , s. 122. [22] B.P. J.S. Pelczar, Krótka kronika mojego..., s. 109. [23] O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika..., s. 47. [24] Ks. Lech Król, Charyzmat Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, Włocławek 2012, s. 41. [25] O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika..., s. 48-49. [26] Tamże, s. 54-55. [27] Ks. Lech Król, Charyzmat Zgromadzenia Służebnic..., s. 40. [28] Tamże. [29] Tamże. [30] O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika..., s. 58. [31] Te słowa takiemu człowiekowi zostały pominięte w cytacie tej wypowiedzi o. Honorata, która jest zamieszczona na str. 146 w biografii ks. Józefa Pelczara, napisanej przez s. S. Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ. [32] O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika..., s. 59. [33] S. Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ, Sługa Boży Józef Sebastian Pelczar biskup przemyski obrz. Łac; szkic biograficzny, Rzym 1972, 140. [34] B.P. J.S. Pelczar, Krótka kronika mojego..., s. 110. [35] Red. Jadwiga Monika Kupczewska SŁNSJ, Błogosławiona Klara Ludwika..., s. 132. [36] S. Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ, Sługa Boży Józef..., 141. [37] Anna Jakubczyk, Sługi Jezusa Historia Zgromadzenia 1884-1939, Warszawa 2012, s. 33-34. [38] Ks. Lech Król, Charyzmat Zgromadzenia Służebnic..., s. 41-42. [39] Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ, Józef Sebastian Pelczar -założyciel... , s. 125. [40] Ks. Lech Król, Charyzmat Zgromadzenia Służebnic..., s. . 41. [41] O. Cecylian Niezgoda OFMConv, Błogosławiona Klara Ludwika..., s. 64. [42] S. Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ, Sługa Boży Józef..., 151. [43] Tamże. [44] Tamże. [45] https://web.archive.org/web/20170121030156/http://sercanki.org.pl/-yciorys.html [46] S. Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ, Sługa Boży Józef..., 151. [47] Według notatki zamieszczonej w krakowskiej gazecie Czas z dn. 26 czerwca 1900 r. na str. 2. Dost. w Intern. na str.: https://polona.pl/item-view/804350b4-245c-48a5-94e9-23a9a3b9e4eb?page=1 [48] S. Karolina Maria Kasperkiewicz SŁNSJ, Sługa Boży Józef..., 151. [49] Tamże, s. 151-152. Powrót |