|
Święty Otto z Bambergu Cz. I zdj. ze str. w Intern.:https://bazylika.kolobrzeg.pl/swiety-otton-z-bambergu-apostol-pomorza/ (dostęp: 11.08.2025) Świętego Ottona z Bambergu w Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako Apostoła Pomorza. Postać tego świętego nie jest powszechnie znana, choć zachowało się o nim stosunkowo wiele informacji. Wiedzę o jego życiu czerpiemy zarówno z trzech źródłowych tekstów powstałych wkrótce po jego śmierci, jak i z bogatej literatury współczesnej. Najstarszym zachowanym żywotem św. Ottona jest dzieło anonimowego benedyktyna z klasztoru św. Jerzego (275- ok. 303) w Prüfening pod Ratyzboną. Tekst ten, znany dziś jako Vita Prieflingensis, powstał - według badań historyków - nie później niż w roku 1146. Dwoma kolejnymi autorami byli: Ebon (?-1163), który znał Ottona osobiście oraz Herbord (?-1167), który był mężem wielce uczonym. Obaj byli również benedyktynami, ale związanymi z opactwem św. Michała na wzgórzu Michelsberg w Bambergu. Ebon najpewniej korzystał z dzieła mnicha z Prüfening, natomiast Herbord z pewnością z utworów obydwu poprzedników[1]. Jego dzieło powstało około roku 1158. Wszystkie trzy żywoty świętego Ottona powstały zatem w ciągu dwudziestu lat od jego śmierci. Zarówno te piśmiennicze świadectwa, jak i pielgrzymki do grobu Ottona na Michelsbergu, miały istotny wpływ na jego późniejszą kanonizację. A jednak, mimo tych historycznej doniosłości, św. Otton pozostaje jedną z tych postaci, które są stosunkowo mało znane szerszemu gronu wiernych. Święty Otton był Niemcem, urodzonym około roku1060 nad Renem w Szwabii, czyli na terenach dzisiejszej Badenii - Wirtembergii. Pochodził ze szlacheckiej rodziny Mistelbachów[2]. Ojciec, również imieniem Otton (?), oraz matka Adelajda (?) pochodząca z rodziny Hohenstaufów (Staufer), wspólnie wychowywali syna w duchu głębokiej pobożności, pragnąc, by w przyszłości został kapłanem. Niestety, zmarli dość wcześnie. Po ich śmierci Ottona wspierał finansowo jego starszy brat Fryderyk. Ta pomoc umożliwiała młodemu Ottonowi zarówno utrzymanie, jak i kontynuację nauki. W niedługim czasie Otton znalazł się w otoczeniu Henryka (?), opata w Würzburgu lub - co bardziej prawdopodobne - w bawarskim Weltenburgu. Około roku 1080 opat Henryk został powołany do Polski jako arcybiskup, a Otton, wówczas młody kleryk, przybył wraz z nim. Były to niespokojne czasy. W Europie trwała walka o inwestyturę między cesarzem Henrykiem IV Salickim (1050-1106) a papieżem Grzegorzem VII (ok. 1020-1085). W Polsce, po zabójstwie św. Stanisława (ok. 1030-1079) przez króla Bolesława II Śmiałego (ok. 1042-1081 lub 1082), na króla została rzucona klątwa - przez arcybiskupa Piotra (?- po 1079), a być może przez abpa Bogumiła (?-ok. 1092), zwanego tajemniczym[3]( Tak nazywany jest w Poczcie arcybiskupów. Nie można mylić tego Bogumiła z bł. Bogumiłem, który żył ok. 100 lat później. Henryk z Weltenburga przybywał z Ottonem nie po to, by objąć metropolię gnieźnieńską, ale by zasiąść jako arcybiskup w Krakowie - zgodnie z propozycją papieża Grzegorza VII przedstawioną Bolesławowi Śmiałemu. Papież planował w ten sposób ustanowić nowe arcybiskupstwo, by zażegnać niepokoje po męczeńskiej śmierci św. Stanisława. Nie wiadomo, jak długo arcybiskup Henryk przebywał w Krakowie. Istnieją jednak wiarygodne hipotezy, że przez około dziesięć lat - 1080-1090 - (po ustąpieniu arcybiskupa Piotra lub śmierci tajemniczego Bogumiła) pełnił urząd arcybiskupa gnieźnieńskiego jako Henryk z Weltenburga. Młody Otton mając wówczas około dwudziestu lat wyuczył się wkrótce języka polskiego i młodzież w szkołach ówczesnych ucząc, sam coraz bardziej w naukach doskonalił się, a względem Henryka zachował się z wiernością i przywiązaniem. Możni zaczęli go używać do pisania listów i wielorakiego między sobą znoszenia się. Zręczność jego, usłużność nadzwyczajna i miła powierzchowność sprawiły, że się powszechnie podobał. Nabierał więc powoli coraz większej wziętości u panów, przypuszczali go oni do poufałości z sobą i hojnie nagradzali tak, że przy oszczędności swej i dobrem prowadzeniu się, stał się niebawem zamożnym i poważanym[4]. Po wygnaniu z kraju Bolesława II Śmiałego władzę w państwie objął jego brat, książę Władysław I Herman (ok. 1044-1102). Po zorientowaniu się o zdolnościach Ottona zaprosił go na swój dwór, gdzie ten przez kilka lat pełnił zaszczytną funkcję kapelana książęcego. W tym czasie zmarła druga żona Hermana - Judyta Czeska (ok. 1056-1086), matka późniejszego księcia Bolesława III Krzywoustego (1086-1138). Warto tu wspomnieć o pewnym wydarzeniu związanym z początkami ich małżeństwa, które przez wiele lat pozostawało bezdzietne. Wówczas biskup poznański Franko (zm. po 1085) doradził książęcej parze, by w intencji upragnionego potomka złożyła wotum w słynnym sanktuarium św. Idziego (ok. 640/650-720/725) w Saint-Gilles we Francji. Zgodnie z radami biskupa wysłano tam wykonaną ze złota figurkę wielkości małego dziecka, a także złoty kielich i inne drogocenne dary. Towarzyszył im list z gorącą modlitwą o narodziny potomka. Święty Idzi, znany jako opiekun małżeństw bezdzietnych i jeden z tzw. Czternastu Świętych Wspomożycieli (Przyczyńców), wysłuchał próśb: w 1086 roku urodził się Bolesław Krzywousty. Wydarzenie to zwięźle opisał Gall Anonim (zm. po 1116), a w czasach współczesnych poruszająco przywołała je w pieśni[5] Ewa Demarczyk (1941-2020). Wkrótce po śmierci Judyty Czeskiej, św. Otton - być może za sugestią arcybiskupa Henryka z Weltenburga - zaproponował księciu Władysławowi nową kandydatkę na żonę: Judytę Marię Salicką (ok. 1047-1105), wdowę po królu Węgier Salomonie (1053-1087) i siostrę cesarza Henryka IV (1050-1106). Pomysł ten został dobrze przyjęty przez księcia i możnowładztwo. W tym okresie wielkim wpływem na dworze książęcym cieszył się palatyn księcia, czyli zarządca - Sieciech. Wśród historyków istnieją przypuszczenia, że to właśnie Sieciech przyczynił się do wygnania Bolesława Śmiałego i mógł mieć udział w tajemniczej śmierci jego syna, Mieszka Bolesławowica (ur. ok. 1069, zm. 1089) - prawowitego następcy tronu. Powszechnie wiadomo, że obie te sprawy pomogły Władysławowi Hermanowi w uzyskaniu tronu. Sieciech miał tak duży wpływ, że mógł bić własną monetę i realnie sprawował władzę nad krajem. Tak o nim pisał bł. Wincenty Kadłubek (ok. 1160-1223): Ten zaś Sieciech, będąc palatynem nie dość równomiernie przydzielał publiczne urzędy, gdyż nie na to baczył, co słuszne, czego domaga się cnota, lecz na to, co każą pieniądze; nie na to, ile ktoś zasłużył, lecz ile mógłby dać (...) Nie jest bowiem nikomu tajno, jaki potwór, jaka bestia zajęła ojczyzny łono, jak [ów] żarłoczny sęp szarpiące szpony wraził w najgłębsze wnętrzności wszystkich. Sam jeden ssie piersi matki nie jak matczyne, bo nie mogąc wydobyć z nich mleka, krew wysysa; on innych jakby poronieńców albo precz odpędza, albo pyszną uciska władzą[6]. Mimo tak złej opinii, Sieciech był zaufanym - a może i przyjacielem - nowej księżnej, Judyty Marii, która do końca życia zachowała tytuł królowej jako wdowa po królu Węgier. Święty Otton również zdobył jej zaufanie - jednak w sposób zupełnie odmienny od Sieciecha, poprzez swoje cnoty, skromność i inteligencję. Jako jej pełnomocnik i emisariusz wielokrotnie był wysyłany z poselstwami do jej brata, cesarza Henryka IV. W sporze o inwestyturę arcybiskup Henryk z Weltenburga i dwór książęcy stali raczej po stronie cesarza niż papieża. Nie wiadomo, jakie stanowisko zajął Otton - jako Niemiec mógł sympatyzować z cesarzem - jednak jego kanonizacja, dokonana niespełna 50 lat po śmierci, sugeruje, że pozostał wierny Stolicy Apostolskiej. Istnieją też opinie historyków, że to właśnie Otton, w późniejszym czasie, gdy był już biskupem w Bambergu, okazał się ważnym architektem kompromisowego rozwiązania sporu o inwestyturę[7] i przyczynił się do zawarcia tzw. konkordatu wormackiego w 1122 r. między papieżem Kalikstem II (1119 - 1124) a cesarzem Henrykiem V (1105 - 1125). Warto przypomnieć, że cesarz Henryk V, był tym, który kilkanaście lat wcześniej, podczas próby zdobycia Głogowa przywiązał do machin oblężniczych zakładników, wśród których były dzieci mieszkańców tego polskiego grodu, i wystawił ich jak tarczę na ostrzał obrońców. Po śmierci królowej Judyty, około roku 1092, cesarz Henryk IV wezwał Ottona na swój dwór. Po krótkim czasie posługi kapelańskiej, św. Otton objął godność kanclerza na dworze cesarskim, a następnie został mianowany biskupem w Bambergu[8]- miasta położonego w północnej części Bawarii. Opactwo benedyktyńskie: kościół św. Michała z kaplicą grobową i relikwiarzem św. Ottona na Wzgórzu Świętego Michała w Bambergu. Zdj. Berthold Werner ze str. w Intern.: https://pl.wikipedia.org/wiki/Otton_z_Bambergu#/media/Plik:Bamberg_Sankt_Michael_BW_1.JPG (dostęp: 31.07. 2025) Ponieważ jego nominacja biskupia pochodziła bezpośrednio od cesarza, więc sakrę biskupią przyjął dopiero po kilku latach - w roku 1105, po abdykacji źle widzianego w Rzymie cesarza Henryka IV. W roku następnym, podczas pielgrzymki do Stolicy Apostolskiej, w mieście Anagni[9], Otton uroczyście został konsekrowany przez papieża Paschalisa II (1099-1118) oraz otrzymał pontyfikalną infułę[10] [liturgiczne nakrycie głowy, noszone przez biskupów; inaczej mitra]. Tymczasem w Polsce, w roku 1102, zmarł książę Władysław I Herman. Władzę po nim objęli jego dwaj synowie: w Wielkopolsce panował starszy syn, Zbigniew (ok. 1070-1113) - uznawany za syna z nieprawego łoża, natomiast w Małopolsce rządy sprawował jego młodszy, prawowity syn, Bolesław III Krzywousty. Niestety, między przyrodnimi braćmi szybko wybuchł konflikt, który z czasem przybrał formę otwartej rywalizacji. Tę rywalizację, chociaż podstępem wygrał Bolesław. Udając przyjacielskie zamiary, zaprosił Zbigniewa do siebie, po czym uwięził go i rozkazał oślepić, niesłusznie podejrzewając brata o spisek na swe życie (...) [tak opisał to w swojej kronice, żyjący w tym samym czasie, Gal Anonim:] »Lecz my jesteśmy przekonani, że to raczej owi źli doradcy coś takiego wymyślili, a nie wierzymy, żeby kiedykolwiek sam Zbigniew, człowiek dość pokorny i prostoduszny pomyślał o takiej zbrodni«. Na ten okrutny postępek Krzywoustego zdecydowanie zareagowali biskupi, nakładając na władcę niewątpliwie karę ekskomuniki[11]. Choć Bolesław formalnie objął samodzielną władzę w Polsce, to jednak zarówno dokonana zbrodnia, jak i nałożona klątwa, doprowadziły do głębokich niepokojów społecznych. Zwolennicy Zbigniewa podsycali ferment, a Bolesław szybko zrozumiał, że może utracić panowanie w Polsce jak jego stryj Bolesław Szczodry[12]. Chcąc zażegnać kryzys, Bolesław zdecydował się na publiczną pokutę. Jej przebieg, szczegółowo opisany przez Galla Anonima, należy do najbardziej poruszających obrazów pokuty w średniowiecznej Polsce. (Jako ciekawostkę można podać, że niektórzy współcześni historycy niemieccy sugerują, iż św. Otton i Gall Anonim mogliby być tą samą osobą[13]): Toteż oskarżając Bolesława o to, że coś takiego popełnił, pochwalamy go jednak za to, że godnie pokutował i należycie się upokorzył. Widzieliśmy bowiem [na własne oczy] tak znakomitego męża, tak potężnego księcia, tak lubego młodzieńca, jak po raz pierwszy przez dni czterdzieści pościł publicznie, leżąc wytrwale na ziemi w popiele i w włosienicy, wśród strumieni łez i łkań, jak wyrzekł się obcowania i rozmowy z ludźmi, mając ziemię za stół, trawę za ręcznik, czarny chleb za przysmaki, a wodę za nektar. Prócz tego biskupi, opaci i kapłani wspierali go każdy wedle sił mszami świętymi i postami, a przy każdym większym święcie lub przy konsekracji kościołów odpuszczali mu cokolwiek z pokuty na mocy swej władzy kanonicznej. On sam ponadto starał się o to, by co dzień odprawiano mszę za grzechy i za zmarłych, by śpiewano psałterz, i z wielkim miłosierdziem niósł pociechę nędzarzom, karmiąc ich i odziewając. A co ważniejsze nad to wszystko i co za główną rzecz w pokucie się uważa, to to, że wedle nakazu Pańskiego uczynił zadość bratu swemu i otrzymawszy przebaczenie, pogodził się z nim. Jeden jeszcze nader godny zyskał Bolesław owoc swej pokuty, który dla wszystkich pokutników może uchodzić za wzór, ile że tu chodziło o tak potężnego księcia. Mianowicie, mimo że sprawował rządy nie nad [jakimś] księstwem, lecz nad wspaniałym królestwem i że niepewny był pokoju ze strony różnych wrogich chrześcijańskich i pogańskich ludów, to jednak powierzył siebie i swe królestwo w obronę potędze Bożej i przy sposobności zjazdu, wtajemniczywszy w to tylko szczupłe grono osób, z największą pobożnością odbył pielgrzymkę do świętego Idziego i świętego Stefana króla[14]. I przez wszystkie czterdzieści dni owego postu byłby pościł, poprzestając na posiłku z samego tylko chleba i wody, gdyby ze względu na wielki trud [pielgrzymki], roztropność i miłość biskupów i Opatów odprawiających zań msze św. i modlitwy nie zmuszała go nakazem posłuszeństwa do łamania owego postu. Co dzień też z miejsca noclegu tak długo szedł pieszo, a niejednokrotnie boso, wraz z biskupami i kapelanami, aż skończył godzinki o Najświętszej Pannie, godziny kanoniczne tego dnia oraz 7 psalmów pokutnych z litanią, a częstokroć po wigiliach za umarłych dodawał też część psałterza. A taką pobożność i gorliwość okazywał również w obmywaniu nóg ubogim i dawaniu jałmużny, że nikt potrzebujący, który prosił go o wsparcie, nie odchodził bez tego wsparcia. A ilekroć północny książę przybywał do jakiejś siedziby biskupiej lub opactwa, czy też prepozytury, to miejscowy biskup, opat czy prepozyt, a kilkakrotnie sam król węgierski Koloman, wychodzili mu naprzeciw z procesją. Bolesław zaś wszędzie pewne dary składał kościołom, ale w owych główniejszych miejscowościach ofiarowywał tylko złoto i [cenne] tkaniny. I jak przez całe Węgry biskupi, opaci i prepozyci przyjmowali go pobożnie, tak z okazałością i wielką pilnością przygotowywali dlań posługę świecką, a on ich obdarowywał i sam od nich otrzymywał dary[15]. Można powiedzieć, że pokuta Krzywoustego była nieporównywalnie surowsza niż słynna pokuta cesarza Henryka IV w Canossie, który na przebaczenie papieża Grzegorza VII (ok. 1020-1085) oczekiwał trzy dni (fakt, że w środku zimy). Polski książę pokutował przez cały Wielki Post. Niestety, Zbigniew wkrótce potem zmarł. Jednym z ważniejszych celów polityki księcia Bolesława Krzywoustego było zdobycie i utrzymanie Pomorza. Zaczął od Pomorza Wschodniego z miastem Gdańsk, które zdobył najpóźniej w 1119 r[16], a następnie przeszedł do walk na Pomorzu Zachodnim. Cel ten osiągnął, po wielu zwycięskich bojach, kiedy zimą, około 1120/21 lub 1121/22r., zdobył główne miasto zachodnich Pomorzan, Szczecin. Wzięty do niewoli książę Warcisław I (przed 1100 - 1135), stał się lennikiem Bolesława i uznał chrystianizację Pomorza. I chociaż później, ci nawróceni poganie jak tylko poczuli się trochę silniejsi, starali się zrzucić swoje poddaństwo, to jednak książę Bolesław Krzywousty aby utrzymać prawdziwą wiarę na Pomorzu, postanowił, co jakiś czas wysyłać na te tereny chrześcijańskich misjonarzy. Przedstawił papieżowi Kalikstowi II plan chrystianizacji Pomorza z prośbą o jego akceptację. Papież, odpowiadając Bolesławowi, przysłał swojego legata kardynała Idziego z Tusculum (1080-1140) wraz z dość liczną delegacją. Jednym z jej członków był niejaki Bernard (?), rodem Hiszpan, zrazu pustelnik a później w Rzymie na biskupa wyświęcony, przybył do Polski i oświadczył się z gotowością nawracania Pomorzan. Przyjął go mile na dworze swoim Bolesław, objaśnił go co to jest za lud, który on nawracać podejmuje się, nie tając bynajmniej przed nim trudności jakich od tych pogan dozna i niebezpieczeństw, na jakie się naraża. Gdy wszakże mimo to Bernard oznajmił mu stanowczo, że gotów jest ponieść śmierć męczeńską dla Chrystusa, uradowany król dodał mu tłumacza przewodnika, zaopatrzył we wszystko i wysłał do Pomorza. Bernard do twardego pustelniczego życia nawykły, wygodę wszelką i dostatki ziemskie ze wzgardą od siebie odtrącał, a ceniąc jako najwyższą z cnót chrześcijańskich pokorę i ubóstwo, tym przede wszystkim nowym swoim owieczkom zalecić się umyślił. Przyszedłszy więc do [drugiej] stolicy Pomorza, Julina [Wolina], wystąpił przed zgromadzonym ludem boso, w lichem odzieniu i począł gorąco przemawiać o swoim wielkim od Pana niebios i ziemi posłannictwie. Pojęcia atoli jego dziwnie się skrzyżowały z pojęciami tych, do których przemawiał. Były u pogańskich Pomorzan niektóre domowe cnoty, jakich na próżno szukałbyś był wówczas u chrześcijan. O mienie starał się każdy z nich, a zapracowawszy je, mógł być spokojny o jego posiadanie. Chaty i skrzynie stały u nich otworem, kłódek i zamków zgoła nie znano, a nic słychać było nigdy o żadnym złodziejstwie. Nie cierpieli też między sobą próżniactwa, a żebraków i włóczęgów precz z miasta wypędzano. Gdy tedy słynący z dostatków swoich Julinianie [mieszkańcy Wolina] postrzegli między sobą wpółnagiego Bernarda, mieniącego się posłem Pana zastępów, przejęci oburzeniem i wzgardą wołali: Jako? pan tak wielki, pan tak potężny, miałby się posługiwać takim jak ty nikczemnikiem, takim nędzarzem, którego nie stać nawet na obuwie? Jeśli on chce istotnie naszego nawrócenia, to przyśle nam niezawodnie posła takiego, co będzie godnym przedstawicielem jego wielkości i potęgi. Ty żebraku, jeśli ci miłe jest życie, wracaj co prędzej tam, skądeś przyszedł; nie bluźnij o swojem poselstwie, bo cię tu nic innego jak tylko nędza twoja i chęć żebraniny przywiodła. Chciał Bernard udowodnić cudem swe posłannictwo. »Jeśli mi, powiada, nie wierzycie, zapalcie który ze starych, niepotrzebnych domów, a ja przejdę śród płomieni bez szwanku«. Julinianie wzięli to za podstęp. »Ten nędzarz, mówili między sobą, nie ma nic do stracenia. Niedostatkiem przyciśnięty szuka śmierci i chce się zarazem zemścić za nasze odtrącenie. Sam zginie w ogniu, ale miasto całe i dostatki nasze roznieconym pożarem w perzynę obróci«. Stał pośród miasta słup ogromnej wielkości pamiątce Juliusza Cezara (100 p.n.e. - 44 p.n.e.) poświęcony. Wieść powszechna głosiła, że sam Juliusz Cezar założył ten gród i dał mu swoje nazwisko, stad też i dzidę tego bohatera u wierzchołka zatkniętą jak świętość jaką przechowywano. Bernard żądzą śmierci męczeńskiej pałając, porwał topór i chciał słup ten obalić. Julinianie oburzeni chwycili go i zbili okropnie, potem nie wiele myśląc, wsadzili go wraz z Piotrem towarzyszem jego do łodzi i puścili na morze, wołając z szyderstwem: - nawracaj teraz ryby i ptactwo! Ta niepomyślna wyprawa miała wszakże tę korzyść, że dała poznać bliżej ów lud, który miano nawracać, a tym samym utorowała drogę dla przyszłych apostołów. Wróciwszy Bernard wraz z towarzyszem swoim do Polski, rozpowiadał królowi swoje przygody, i sam poddawał sposób, jakiego chwycić by się należało, aby się apostolstwo powiodło. Utkwiło to mocno w umyśle naszego Bolesława. Długi czas zastanawiał się nad tym, komu by takowe posłannictwo najstosowniej powierzyć, aż wpadł szczęśliwie na myśl by wezwać ku temu Ottona[17]. Znali się przecież od lat młodzieńczych. Bolesław, już jako dziecko z uwagą przyglądał się mu, gdy ten - będąc jeszcze młodzieńcem - przebywał na dworze jego ojca, Władysława Hermana. Już wówczas powszechnie ceniono jego cnoty, a on sam uczył się je dostrzegać i naśladować. Dobrze wiedział też, jak wielkim autorytetem cieszy się dziś Otton jako biskup Bambergu. Dlatego też skierował do niego serdeczny list, w którym z uznaniem podkreślił, jak wielką zasługą przed Bogiem byłoby nawrócenie Pomorzan. Jednocześnie zapewnił biskupa o swojej gotowości wsparcia tej misji oraz zadeklarował, że dostarczy wszystkiego, co będzie potrzebne do jej realizacji. Na szczególną uwagę zasługuje duch szacunku i pokory, jaki przebija z treści tego listu. Pokazuje on nie tylko głębokie uznanie, jakim książę Bolesław darzył przedstawiciela Kościoła, ale także wewnętrzną gotowość do służby sprawie Bożej. Oto fragment, który najlepiej oddaje tego ducha - oceńmy sami: Panu swemu i ojcu najukochańszemu, Ottonowi, czcigodnemu biskupowi, Bolesław, książę Polaków, (okazuje) pokorne oddanie synowskiego posłuszeństwa. Ponieważ pamiętam, że w dniach twojej młodości u mego ojca wiodłeś życie z najbardziej godną uznania szlachetnością, a także teraz Pan jest z tobą, umacniając cię i błogosławiąc ci na wszystkich twoich drogach, to - jeśli nie uchybi to twojej godności - leży (mi) na sercu, by odnowić z tobą dawne więzi przyjaźni, a jednocześnie użyć twojej rady i pomocy do powiększenia chwały Boga, przy wsparciu jego łaski. Dowiedziałeś się bowiem, jak sądzę, w jaki sposób dzikie barbarzyństwo Pomorzan, bez wątpienia nie moją, lecz Boga mocą ukorzone, prosiło, by przyjęto je do społeczności Kościoła przez kąpiel chrztu. Lecz oto przez trzy lata boleję, że nie potrafię namówić do tego dzieła żadnego odpowiedniego z bliskich mi biskupów bądź kapłanów. Stąd ponieważ głosi się, że jesteś, Twoja Świątobliwość, ochoczy i niestrudzony do wszelkiego dobrego dzieła ,prosimy, najukochańszy ojcze: niech nie budzi twej niechęci podjęcie - przy współudziale naszej służby - tego trudu dla chwały Boga i pomnożenia twojej szczęśliwości. Lecz i ja, oddany sługa Twojej Ojcowskiej Miłości, pokryję wszystkie koszty i zapewnię towarzyszy podróży, tłumaczy (obcego) języka, współpracowników kapłanów i wszystko, cokolwiek będzie niezbędne. Ty jedynie zechciej przybyć[18]. Święty Otton, chociaż miał już ponad 60 lat i mimo tego, że już dosyć długo był biskupem w Bambergu, przyjął słowa księcia Bogusława jako głos Boga mówiącego z nieba[19]. Po zasięgnięciu opinii swojej kapituły i duchowieństwa oraz po otrzymaniu zgody na działalność misyjną od papieża Kaliksta II a także cesarza Henryka V, pozytywnie odpowiedział na zaproszenie polskiego księcia. Po drobiazgowym przygotowaniu się do tego zadania, wyruszył w swoją pierwszą wyprawę misyjną do Polski w 1124 roku. Ksiądz Grzegorz Wejman tak opisał przygotowanie się świętego Ottona do swojej misji: „Otton przygotowywał się do wyprawy misyjnej. Z pewnością spotkanie z biskupem Bernardem Hiszpanem [którego wyprawę opisano wcześniej] pomogło mu w tym. Otton wiedział, że dobre przygotowanie misji przesądzało o jej powodzeniu i skutkach. Porażką zakończyła się wyprawa zarówno świętego Wojciecha, jak i Bernarda. Wybrali się oni do pogan bez przygotowania i bez odpowiednich środków, dlatego ich praca nie przyniosła owoców. Otton natomiast zaopatrzył się w żywność, pieniądze i paramenty [a więc szaty liturgiczne i przedmioty sakralne służące do odprawiania nabożeństw i Mszy świętych]. Ponadto zabrał ubiory i kosztowne materiały, jako podarunki dla ludności, wśród której miano prowadzić misje. Zadbał również o współpracowników. W jego towarzystwie znalazło się 20 kapłanów (Bruno z Querfurtu (ok.974-1009) rozpoczął misję z ponad dwudziestu misjonarzami; [natomiast] święty Wojciech i Bernard [tylko] z dwoma). Biografowie mówią, iż byli to kapłani niemieccy, natomiast Władysław Dziewulski (1904-1981) wspomina o polskich księżach, pochodzących z sekularyzowanego klasztoru św. Piotra w Kruszwicy. Misjonarz Pomorza znał język polski, ale czasami dla jasności wypowiedzi korzystał z pomocy tłumacza. Przezorny Otton zadbał również o „licenciam evangelizandi[20]". Było to, jak już wspomniano wcześniej, pozwolenie Papieża na ewangelizowanie Pomorzan. Książę Bolesław Krzywousty przydzielił Ottonowi 60 rycerzy oraz zaopatrzył go również w żywność, pieniądze oraz ubranie. Kiedy święty Otton ze swoją świtą wszedł na teren Pomorzan, książę zachodniopomorski, Warcisław I, dodał mu dodatkową eskortę w liczbie 500 jeźdźców. Pierwszym większym miastem, które znalazło się na trasie naszych misjonarzy były Pyrzyce. Tam czekało na nich około 4000 pogan gotowych wysłuchać nauki Jezusa Chrystusa, poznać zwyczaje i obrzędy chrześcijańskie a następnie przyjąć chrzest. A więc, misjonarze nauczali o świętach chrześcijańskich i zwyczajach religijnych, mówili o poście. Ukazywali wydarzenia związane z Jezusem Chrystusem i Zesłaniem Ducha Świętego. Przedstawiali apostołów i innych świętych. Katecheza przed chrztem dotyczyła także chrześcijańskiej niedzieli, piątku i roku kościelnego. 15 czerwca przystąpiono (powszechnie przyjmowana data dzienna) do udzielania chrztu, w miejscu oddalonym ok. 300-400 m od grodu[21]. Wspomniany biograf świętego Ottona, Herbord następująco przedstawił przebieg chrztu, jest to najstarszy opis chrztu ludzi dorosłych na ziemiach polskich[22]: [Otton] Przez siedem dni ich katechizując i najstaranniej nauczając o wszystkim, co jest stosowne do religii chrześcijańskiej, nakazał trzy dni postu i polecił, aby ciała swoje oczyścili w łaźni i odziani wyprane białe szaty, z czystym sercem i ciałem oraz czystym ubiorem zeszli się do świętego chrztu[23]. (...) Wzniósłszy zaś trzy chrzcielnice tak zarządził, że w jednej on sam chrzcić będzie tylko mężczyzn i chłopców, w innych zaś inni kapłani osobno niewiasty, osobno mężczyzn. Z tak wielką także starannością, z tak wielką czystością i powagą, według pouczeń najlepszego ojca odbywały się obrzędy sakramentalne, że nic niestosownego, nic wstydliwego, nic, co by komuś z pogan mniej mogło się podobać, nigdy się tam nie zdarzyło. Albowiem wielkie kadzie głębiej kazał umieścić w ziemi, tak że brzegi kadzi sięgały człowiekowi do kolan albo jeszcze mniej wystawały z ziemi; a kiedy napełniono je wodą, łatwiej było do niej wejść. Naokoło kadzi kazał rozciągnąć zasłony przy pomocy wbitych słupków i naciągniętych linek, aby parawan niby wieniec ze wszystkich stron opasywał kadź (...) Kiedy więc tłumy przybywały na miejsce nauk religijnych, biskup do wszystkich wspólnie wygłosił kazanie, następnie jedną płeć od drugiej oddzielił ustawiając po lewej lub prawej stronie, pouczywszy o prawach wiary namaścił olejem, po czym polecił udać się do jednej lub drugiej chrzcielnicy. Kiedy przybyli już przed zasłonę, pojedynczo już tylko ze swoimi rodzicami chrzcielnymi wchodzili dalej. I zaraz szatę, którą przyjmujący do chrztu był odziany, oraz świecę woskową, kiedy ów wstępował do wody, odbierali rodzice chrzestni; trzymając ją przed swym obliczem czekali, aż będą mogli ją oddać wychodzącemu z wody. Kapłan zaś, który stał przy kadzi, skoro usłyszał raczej niż zobaczył, że ktoś znajduje się w wodzie, uchyliwszy nieco zasłony, przez potrójne zanurzenie głowy dokonywał aktu owego sakramentu; po namaszczeniu zaś krzyżmem świętym na głowie i po nałożeniu białej szaty odsuwał zasłonę i kazał ochrzczonemu wyjść z wody, a rodzice chrzestni okrywali go szatą, którą trzymali i wyprowadzali[24]". Przez cały czas dochodzili nowi chętni do przyjęcia naszej chrześcijańskiej wiary tak, że łącznie w Pyrzycach ochrzczono w ciągu 20 dni około 7000 pogan. Następnie postawiono kościół na miejscu zburzonej na rozkaz Ottona pogańskiej świątyni Swarożyca, czyli słowiańskiego boga ognia i pozostawiono tam jednego z misjonarzy, towarzyszących Ottonowi. Następnie cała Misja udała się do Kamienia Pomorskiego. Tam oczekiwał ich wszystek lud wraz ze swoim, wcześniej ochrzczonym księciem, który dla uporządkowania własnego, już teraz chrześcijańskiego małżeństwa, oddalił swoje 24 konkubiny. I tu w Kamieniu Pomorskim święty biskup Otton, nawrócił [jak dokładnie podał jeden z jego biografów] 3585 neofitów. Podobnie jak w Pyrzycach wzniósł tutaj kościół (...), a pozostającego kapłana wyposażył w niezbędne paramenty. Z Kamienia udał się do Wolina[25]. Ryc. ze str. w Intern.: https://pl.wikisource.org/wiki/%C5%BBywoty_%C5%9Awi%C4%99tych_Pa%C5%84skich_na_wszystkie_dnie_roku/Lipiec/ca%C5%82o%C5%9B%C4%87 (dostęp 11. 08. 2025) Tam napotkano jednak na zdecydowany opór. Miasto Wolin, które jako bardzo duży w tamtych czasach, liczący około 9000 mieszkańców port bałtycki, było niezmiernie bogate i dość niezależne. Ponieważ nie podlegało władającemu Pomorzem księciu Warcisławowi, stąd też było wrogo nastawione do misjonarzy. Więc naszym głosicielom wiary zagrożono śmiercią, obrzucono ich kamieniami a Ottona, którego nazwano oszustem i czarownikiem[26], uderzono nawet drągiem. Otton jednak nieustępliwie, przez cały czas, choć już w bezpiecznej odległości od miasta kontaktował się, i negocjował z nimi, przyszłe warunki przyjęcia chrztu. Po jakimś czasie mieszkańcy Wolina zadecydowali, że przyjmą chrzest wtedy jeśli uczynią to wcześniej mieszkańcy Szczecina, ponieważ to miasto jest najstarsze i najbardziej dostojne na Pomorzu i jest jego stolicą[27]. Kiedy więc misjonarze stanęli pod Szczecinem, wtedy do akcji włączył się nasz książę Bolesław Krzywousty. A on, ze swoją wrodzoną delikatnością, postawił, tak jak opisał to ksiądz Grzegorz Wejman szczecinianom ultimatum: albo przyjmą chrześcijaństwo, a on obniży im podatki a jeśli to odrzucą, to wypowie im wojnę. Ci postanowili przyjąć misję chrystianizacyjną Ottona. (...) Biskup kazał zniszczyć 4 kąciny pogańskie [czyli inaczej zwane chramami lub kupisztami, miejsca nabożeństw i wróżb dawnych Słowian], zachował tylko posąg Trzygława, który przesłał papieżowi Kalikstowi II. [ Trzygław lub Trygław był to największy pogański bóg o trzech twarzach, który ponoć miał rządzić niebem, ziemią i królestwem ciemności; święty Otton wysłał papieżowi nie cały posąg, tylko posrebrzane, »trójgłowe« zwieńczenie posągu obalonego bóstwa[28]]. Misjonarze przebywali w Szczecinie dziewięć tygodni. W tym czasie na środku szczecińskiego rynku przystąpiono do wznoszenia (...) [kościołów]. Przy kościołach Otton pozostawił kapłanów, którzy mieli w dalszym ciągu prowadzić misję ewangelizacyjną i duszpasterstwo nowo ochrzczonych. Przed chrystianizacją Szczecin był jednym z najważniejszych miejsc pogańskiego kultu na obszarze między Łabą i Wisłą. (...) Apostoł Pomorza woził ze sobą baptysteria. Latem udzielał sakramentu chrztu świętego pod gołym niebem. Chrzcił także w porze zimowej: »Zimą [Otton] spełniał czcigodne sakramenta chrztu w ogrzanych izbach i w ciepłej wodzie z zachowaniem tej samej świetności i obyczajności, z użyciem wkopanych kadzi i zasłon, pokropiwszy także wszystko kadzidłem i innymi wonnościami«. [Podczas burzenia świątyń pogańskich, tych kącin czy też chramów, znajdujące się w nich, złożone przez pogan dary, pokropił wodą święconą i wszystkie zwrócił obywatelom.(...) Sam bowiem żadnego z tych przedmiotów nie chciał tknąć, chociaż wśród innych sprzętów znajdowało się wiele złotych i srebrnych[29].] Przyjęcie chrztu przez szczecinian spowodowało, że także inni Pomorzanie przechodzili na wiarę chrześcijańską. (...) Otton i jego misjonarze zgodnie z wcześniejszą umową mogli się udać ponownie (...) do Wolina. Tym razem przyjęto ich z wielkim szacunkiem. Ludzie Ottona przebywali tam około dwóch miesięcy. Do chrztu przystępowali mieszkańcy miasta i okolicznych przysiółków. (...) Otton polecił, aby wybudować tam dwa kościoły. Poświęcił jednak tylko ołtarze, nie czekając na ukończenie ich budowy. (...) Biskup Otton ponownie pojawił się w Kamieniu, będąc w drodze z Wolina do Kłodzienia, Kołobrzegu i Białogardu. Był to krótki pobyt, gdyż otrzymał list z Bambergu od swego zastępcy z poleceniem, aby przed Wielkanocą po- wrócił do Bambergu. Żegnając się, napomniał księcia [ prawdopodobnie księcia Warcisława], aby pomagał w dalszej chrystianizacji kraju[30]". Obietnica obniżenia podatków złożona mieszkańcom Szczecina przez księcia Bolesława, pozwalała na umacnianie się Chrześcijaństwa na Pomorzu. Dzięki prośbom Ottona, który przed powrotem do Niemiec odwiedził jeszcze naszego księcia, uzyskał on jeszcze większe obniżenie tych podatkowych ciężarów, co spowodowało również zwiększenie popularności samego biskupa wśród Pomorzan. Według relacji średniowiecznych żywotopisarzy, łącznie podczas misji zostało ochrzczonych 22165 Pomorzan: mężczyzn, kobiet i dzieci. Równocześnie ustanowiono kościoły w 9 miejscowościach[31]. [1] Żywoty św. Ottona z Bambergu, przekł. i oprac. Stanisław Rosik, Wrocław 2024, s. 8. [2] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych świętych polskich, Gdańsk 1997, s. 71. [3] Marceli Kosman, Poczet arcybiskupów gnieźnieńskich i prymasów Polski, Kraków 2012, s. 15. [4] August Bielowski, Pomniki Dziejowe Polski t.II, Lwów 1872, s. 23-24. [5] Utwór do którego muzykę napisał Andrzej Zarycki nazywa się Ballada o cudownych narodzinach Bolesława Krzywoustego i można go znaleźć w Internecie na str.: https://www.youtube.com/watch?v=zPLO03h7o_I [6] Kazimierz Abgarowicz, Brygida Kubris, Mistrza Wincentego Kronika Polska, Warszawa 1974, s. 123. [7] Stanisław Rosik, Chrzest Pomorzan W 900-lecie pierwszej wyprawy misyjnej św. Ottona z Bambergu, Wrocław 2024, s. 13. [8] August Bielowski, Pomniki Dziejowe Polski t.II, Lwów 1872, s. 24. [9] Miejscowość we Włoszech, w regionie Lacjum. [10] Żywoty św. Ottona z Bambergu..., s. 34. [11] Krzysztof Ożóg, Korona i Krzyż, Kraków 2012, s.60-61. [12] Tamże, s. 61. [13] https://pl.wikipedia.org/wiki/Gall_Anonim (dostęp: 31.07.2025) [14] Pielgrzymkę tę odbył do dwóch miast na Węgrzech: Somogyvár i Székesfehérvár. [15] Anonim tzw. Gall, Kronika polska, Wrocław 1982, s. 154-156. [16] Stanisław Rosik, Chrzest Pomorzan W 900-lecie..., s. 18. [17] August Bielowski, Pomniki Dziejowe ..., s. 24-26. [18] Żywoty św. Ottona z Bambergu..., s. 253-254. [19] Tamże, s. 254. [20] Ks. Grzegorz Wejman, Misyjny szlak apostoła Pomorza, art. w Roczniki Historii Kościoła, nr 2009/1, s. 83, dostępne w Intern. na str.: https://bibliotekanauki.pl/articles/31339900 (dostęp: 07.08.2025) [21] Tamże, s. 85 [22] Red. Ks. B.Kumor i Ks. Z. Obertyński, Historia Kościoła w Polsce, t. I, cz. I, Poznań 1974, s. 96. [23] Żywoty św. Ottona z Bambergu..., s. 261. [24] Ks. Grzegorz Wejman, Misyjny szlak apostoła Pomorza, art. w Roczniki Historii Kościoła, nr 2009/1, s. 85, dostępne w Intern. na str.: https://bibliotekanauki.pl/articles/31339900 (dostęp: 07.08.2025). [25] Tamże, s. 86. [26] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 74. [27] Ks. Grzegorz Wejman, Misyjny szlak apostoła Pomorza, art. w Roczniki Historii Kościoła, nr 2009/1, s. 87, dostępne w Intern. na str.: https://bibliotekanauki.pl/articles/31339900 (dostęp: 07.08.2025). [28] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 74. [29] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 74. [30] Ks. Grzegorz Wejman, Misyjny szlak apostoła Pomorza, art. w Roczniki Historii Kościoła, nr 2009/1, s. 87-89, dostępne w Intern. na str.: https://bibliotekanauki.pl/articles/31339900 (dostęp: 07.08.2025). [31] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 75. Powrót |