Święty Andrzej Świerad i święty Benedykt Benedykt ze swoim nauczycielem Andrzejem Świeradem Ilustr. Ze strony: https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%99ty_Benedykt_(m%C4%99czennik) Tej nocy posłuchamy o życiu dwóch świętych z naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego. Pierwszym będzie święty Andrzej Świerad, a drugim jego uczeń święty Benedykt. Nie należy mylić ucznia Andrzeja Świerada świętego Benedykta, który był albo Polakiem, albo Słowakiem, ze świętym Benedyktem żyjącym mniej więcej w tym samym czasie, a który był jednym ze świętych pięciu Braci Męczenników i który był z pochodzenia Włochem. „Na upowszechnienie się błędnych opinii o (...) [świętym Benedykcie] wywarła wielki wpływ Legenda kamedulska, wymyślona przez ojca Marcina Baroniusza z Jarosławia na początku XVII stulecia i przyjęta później bezkrytycznie przez historyków kamedulskiego zakonu. [Która błędnie] utożsamiała (...) [świętego Benedykta ucznia świętego Świerada] z męczennikiem świętym Benedyktem - uczniem świętego Romualda1", a więc właśnie z jednym ze znanych już nam pięciu braci męczenników. Święty Świerad urodził się w drugiej połowie X wieku prawdopodobnie w okolicach Zakliczyna, nad Dunajcem, chociaż są tacy biografowie, którzy mówią, że w jakiejś wsi w okolicach Krakowa, jeszcze inni, że w Opatowcu nad Wisłą. Bardziej pewne jest natomiast to, że od około 1000 roku w miejscowości Tropie, właśnie nad Dunajcem, rozpoczął wieść życie pustelnicze. Tropie oznacza po grecku Zawrót, a akurat w tym miejscu wody Dunajca tworzą dosyć spore zakole. Nazwę grecką nadali prawdopodobnie przybyli tu w średniowieczu misjonarze z Irlandii, którzy pasjonowali się greką. Do siedemnastego wieku Tropie nosiło nazwę Święty Świerad. Znajduje się tu piękny romański kościółek - sanktuarium świętych Pustelników Świerada i Benedykta, który według legendy ufundował Kazimierz Odnowiciel około roku 1045, a w 1073 miał go poświęcić biskup krakowski święty Stanisław ze Szczepanowa. Na zdjęciu, Kościółek w Tropiu Wewnątrz kościoła znajduje się bodajże najstarszy w Polsce fresk z pierwszej połowy XII wieku. Przedstawia on prawdopodobnie wizerunek króla węgierskiego Stefana I Świętego, który sprowadził na węgierską Słowację obu tych misjonarzy2. Ponieważ żywot świętego Świerada jest od czasów życia na obczyźnie dosyć ściśle powiązany z żywotem jego ucznia, świętego Benedykta, a więc będziemy omawiać życie obu tych świętych prawie równocześnie. Jako że święty Benedykt, co za chwilę bardziej szczegółowo usłyszymy, zakończył życie śmiercią męczeńską, to „do kanonizacji nie był [mu] potrzebny dokładny życiorys3". Więc też i jego biografia jest dużo skromniejsza niż świętego Świerada, który można powiedzieć, że potrzebował „dokładnego życiorysu wraz ze świadectwami kultu i cudów...4". Andrzeja Świerada nazywano również „Żurawkiem", a to przez pomyłkę Księdza Piotra Skargi, który napisał „Żywot świętego Jędrzeja Polaka pustelnika Żorardka albo Żurawka nazwanego". Ksiądz Skarga niezbyt dobrze odczytał i błędnie przetłumaczył łacińskie imię Zorardus i w ten sposób upowszechnił ten dziwny wariant tego imienia. Imię Świerad było imieniem zachodniosłowiańskim i znaczyło tyle co „rad z siebie". Pochodziło ono od pierwotnej formy słowiańskiej Sverad5. O życiu świętego Świerada i świętego Benedykta dowiadujemy się z kilku źródeł. Najstarszy, bo pochodzący z roku 1064, i najbardziej szczegółowy jest jego życiorys spisany przez węgierskiego opata i późniejszego biskupa Maurusa (zm. ok. 1075r.) z benedyktyńskiego klasztoru świętego Marcina na Panońskiej Górze w okolicach miasta Gyor. Błogosławiony biskup Maurus żywot ten napisał na podstawie opowiadań, których wysłuchał bezpośrednio od świętego Benedykta. Tekst ten, w polskim tłumaczeniu księdza Stanisława Pietrzaka, przedstawimy tu w całości, uzupełniając go w wybranych miejscach dodatkowymi szczegółami, które powinny uczynić go dla nas bardziej czytelnym: „1. Żywot świętych pustelników Zoreada [Świerada], wyznawcy, i Benedykta, męczennika, napisany przez biskupa Pecsu (czyt. Peczu) Maurusa. W czasach, gdy pod władaniem wielce chrześcijańskiego króla Stefana [Stefan I Święty był władcą węgierskim od 997 r., a królem został w roku 1000 i był nim do swojej śmierci w roku 1038] w dotąd pogańskiej Panonii [a więc, na całym obszarze, jaki w tym czasie zajmowało królestwo węgierskie] zaczęły się rozwijać Boża cześć i życie religijne, wielu kapłanów i zakonników, obcokrajowców, posłyszawszy wieść o dobrym władcy, napływało do niego jak do ojca. A czynili to naprawdę nie przymuszeni jakąś koniecznością, lecz aby z ich udziału dopełniła się świeża radość świętego życia nawróconych. Między nimi, z natchnienia Ducha Świętego, przybył do naszej ojczyzny, [czyli do królestwa węgierskiego w roku 1018] z krainy zawładniętej przez Polan [a więc z Polski], pewien mąż, imieniem [Świerad] Zoeradus, wyrosły ze stanu wieśniaczego jak róża spośród cierni. Przyjąwszy habit i imię „Andrzej" od opata Filipa, którego klasztor, zwany Zobor, został założony na nitrzańskiej ziemi ku czci świętego Hipolita, męczennika, postanowił prowadzić życie pustelnicze. [Nitrzańska ziemia to okolice dużego miasta Nitra, położonego w południowo-zachodniej części Słowacji. Miasto to, właśnie w roku 1018, zostało przekazane królowi Węgier Stefanowi, przez władającego nim polskiego księcia Bolesława Chrobrego. Klasztor benedyktynów znajdował się na zboczu pobliskiej góry Zobor.] O tym, jak się tam ogromną skruchą serca i umartwieniem ciała zadręczał, postanowiłem krótko opisać według tego, co usłyszałem z ust jego zacnego ucznia Benedykta, wespół z nim żyjącego. Wprawdzie ja, Maurus, teraz z łaskawości Bożej biskup, wtedy zaś żak szkolny, zacnego męża widziałem, lecz jaki był sposób jego życia, poznałem nie naocznie, lecz ze słyszenia. Do naszego bowiem klasztoru, poświęconego świętemu Marcinowi, biskupowi, [przytoczony już wcześniej, najstarszy klasztor benedyktyński, położony w północno-zachodniej części Węgier, na szczycie góry Panonii] wspomniany już brat Benedykt często zachodził i o jego świątobliwym życiu opowiadał mi następujące szczegóły. 2. Gdy już tenże czcigodny mąż Andrzej znalazł się na pustelniczym odludziu, [to oznacza, że święty Świerad, jako zaawansowany już w ascezie mnich, który miał wtedy około czterdziestu lat, otrzymał pozwolenie na życie pustelnicze na zewnątrz klasztoru, w oddalonej, samotnej pustelni, gdzie mógł mieć przy sobie jednego ucznia. Takim, prawdopodobnie ostatnim, jego uczniem był właśnie święty Benedykt6. Nie wiemy na pewno, czy Benedykt, tak jak byśmy chcieli, był Polakiem. Według relacji błogosławionego Maurusa święty Świerad do klasztoru w Nitrze przybył, jak słyszeliśmy, sam. No i historycy słowaccy i węgierscy uważają, że był Słowakiem, ale w innym materiale źródłowym, który usłyszymy troszkę później, w tak zwanej Legendzie Większej, znajdujemy zapis, że „przybyli dwaj (...) z krainy (...) Polan (...) jeden (...) Andrzej (...) a drugi Benedykt7". Musimy więc pozostawić ten problem zawodowym i sumiennym historykom. Powróćmy teraz do relacji błogosławionego biskupa Maurusa:] Gdy już tenże czcigodny mąż Andrzej znalazł się na pustelniczym odludziu, nieustannie praktykował posty, które wprawdzie bardzo wyniszczały ciało, ale wzmacniały jego życie duchowe. Przez trzy dni w tygodniu [„w poniedziałki, środy i piątki - w ciągu całego roku8".] powstrzymywał się od wszelkiego pożywienia, pragnąc zyskać łaskawość Tego, który dla dobra ludzi stawszy się człowiekiem, pościł przez czterdzieści dni. Gdy zaś nadchodził okres Wielkiego Postu, wzorując się na regule zakonnej, którą kierował się opat Zozimas spędzający każdy czterdziestodniowy post o czterdziestu daktylach, przyjmował od ojca Filipa, który mu nałożył habit, czterdzieści orzechów i, zadowalając się tym pożywieniem, z radością oczekiwał dnia Świętego Zmartwychwstania. [Abba (ojciec) Zozimas, to mnich palestyński, który żył w pierwszej połowie VI wieku. Był on symbolem ideałów ascetyczno-mistycznych, realizowanych w monasterach palestyńskich i bliskowschodnich. To wzorowanie się świętego Świerada na tej wyjątkowo ostrej regule Zozimasa pozwala lepiej zrozumieć stosowane przez tego świętego praktyki ascetyczne oraz jego stosunek do swojego współbrata świętego Benedykta. „Surowa ich asceza i praktyki pokutne nie były celem samym w sobie, ale miały doprowadzić do przeżyć mistycznych, wizji i ekstaz, będących antycypacją (zapowiedzią) wieczności9". A co do tych czterdziestu orzechów przeznaczonych na cały okres Wielkopostny, to jeśli policzymy dokładnie wszystkie dni Wielkiego Postu, czyli od Środy Popielcowej do Wielkiej Soboty to wyjdzie tych dni 46, a nie 40. Więc z brakującej ilości tych orzechów (brakowało sześć, a więc tyle ile jest niedziel w Wielkim Poście) można wysnuć wniosek, że święty Świerad, co niedzielę musiał opuszczać swoją pustelnię i wracać do klasztoru, gdzie najprawdopodobniej przez cały dzień spożywał razem ze współbraćmi normalne posiłki zakonne. Są tacy, którzy uważają, że ta coniedzielna racja pozwalała mu przeżyć cały ten drakoński post. Można jeszcze dodać, że z pewnością przyczyniała się do tego otrzymywana przez świętego Świerada wielka Łaska Boża.] W dniach postu i pozostałych, chociaż to, co jadał, nie tylko nie wystarczało do pokrzepienia ciała, ale i zmysły doprowadzało do osłabienia, jednak nigdy, z wyjątkiem czasu przeznaczonego na modlitwę, nie rezygnował on z pracy. Biorąc topór, udawał się na leśne odludzie, aby pracować. [Praca jego polegała „na karczowaniu lasów, celem powiększenia uprawnych terenów10"]. Pewnego dnia, gdy z powodu przepracowania i surowego postu, wycieńczony na ciele i zmysłach, padł omdlały, ujrzał jakiegoś młodzieńca o przepięknym wyglądzie i podobnego do anioła, który go ułożył na wozie i przewiózł do pustelni. Gdy po przeżyciu tej ekstazy wrócił do zmysłów i uprzytomnił sobie, co sprawił mu miłosierny Bóg, zwierzył się z tego wspomnianemu wyżej uczniowi Benedyktowi - od którego wiem to wszystko - zobowiązując go pod przysięgą, aby przed dniem jego śmierci nikomu tego nie ujawnił. [To zdanie hagiografowie świętego Świerada oceniają jako pozwalające „przypuszczać z pewną dozą prawdopodobieństwa, że doświadczał on także modlitwy mistycznej. Wyrażenie błogosławionego żywotopisarza Maurusa, że z „ekstazy wrócił do zmysłów" upoważnia bowiem do przypuszczenia, że miał on na myśli mistyczne doświadczenia11".] 3. Natomiast po całodziennej pracy zezwalał ciału na taki tylko odpoczynek nocny, który bardziej zasługiwał na miano tortury i udręki niż odpoczynku. Mianowicie równo obcięty pniak dębowy otoczył plecionką, przez którą ze wszystkich stron powbijał zaostrzone kolce z trzciny. Siadał więc na tym pniu jak na krześle, aby dać odpoczynek członkom. Gdy jednak, przypadkiem, zmożone sennością ciało przechylało się w którąś stronę, ostrym kolcem boleśnie ukłute, powracało do czuwania. Ponadto na swoją głowę nakładał wykonaną z drzewa koronę, do której z czterech stron zawieszał cztery kamienie, aby uderzały go po głowie, gdyby senna przechylała się w którąś stronę. Na zdjęciu, malowidło w Tropiu, na którym namalowany jest święty Świerad w swojej dziupli. [Myślę, że naprawdę trudno nam wyobrazić sobie kogokolwiek, kto chciałby choćby nawet przez kilka dni pójść w ślady świętego Świerada, nie mówiąc już o kilku latach czy całym życiu tak spędzonym. Nic więc dziwnego, że błogosławiony biskup Maurus dalej tak napisał:] O, jak kosztownie jesteś wysłużona na ziemi, nagrodo błogosławionego męża Andrzeja, korono stokrotnie ozdobiona - życie szczęśliwe i wieczne! Niesłychany rodzaj wyznania wiary, który tym cenniejszym czyni obiecane królestwo! Ani pokarm, ani odpoczynek złudną słodyczą nie mogły odwieść go od życia wiecznego, a zły duch nie potrafił znaleźć dostępu, aby go oszukać! 4. To, co wyżej zostało podane, dowiedziałem się z opowiadań wspomnianego już ucznia Benedykta, który po śmierci swojego ojca [a śmierć świętego Świerada datuje się na rok 1031] postanowił sam zamieszkać w tym samym miejscu. Po trzech latach bardzo surowego życia na wzór swojego mistrza został napadnięty przez zbójców. Spodziewając się, że znajdą u niego wiele pieniędzy, zawlekli go na brzeg rzeki Wag, udusili i utopili w wodzie. [Rzeka Wag to lewy dopływ Dunaju, w zachodniej Słowacji; tam, niedaleko Trenczyna znajduje się miejscowość Skałka, która według innych przekazów miałaby być miejscem pobytu świętego Benedykta po śmierci świętego Świerada; jednak z powodu zbyt dużej odległości od Nitry, około 70 km, jest to tylko i aż miejsce śmierci i znalezienia ciała zamordowanego świętego Benedykta, a nie miejsce jego zamieszkania.] Długo i bezskutecznie poszukiwano jego ciała. Tylko przez cały rok widywano orła, który siadywał na brzegu Wagu, jakby miał czegoś strzec. Uzyskawszy dzięki temu pewność, gdzie znajduje się ciało, spuścili do wody nurka i tak je znaleziono. Było nietknięte, jakby dopiero zmarłego. Pochowano zaś tegoż Benedykta w bazylice świętego Emmerama, w tym samym grobie, w którym już spoczywały kości błogosławionego Andrzeja, [jego] świętego ojca. [Dzisiaj, w katedrze w Nitrze, w tak zwanej kaplicy świętego Emmerama, zapewne właśnie w miejscu jedenastowiecznej bazyliki świętego Emmerama, w której znajdował się grób świętych Świerada i Benedykta, na lewo od ołtarza, znajduje się nisza ścienna, a w niej, w formie trumienki, relikwiarz z relikwiami i kości obydwóch świętych. Właściwy ich grób ma się obecnie znajdować w kaplicy przy północnej ścianie nawy głównej, pod ołtarzem świętej Barbary12.]
Na zdjęciu, obraz świętego Benedykta znajdujący się w kościele w Tropiu. Ten właśnie [Benedykt] opowiedział mi to wszystko, co dotąd o czcigodnym mężu spisałem. A co następuje, zwykł mi opowiadać opat Filip, gdy już sam zostałem opatem. 5. Gdy już zbliżał się czas uwolnienia [świętego Świerada] od ciała, przepowiedział to obecnym i polecił, żeby nie zdejmowano z niego żadnych szat, dopóki nie przybędzie opat Filip, po którego już posłał. Ów ojciec przybył, gdy czcigodne ciało leżało już martwe; rozebrawszy je do obmycia, zauważył łańcuch mosiężny, wżerający się do wnętrzności. I oto dziwna i niesłychana rzecz: łańcuch niszczący gangreną ciało wewnątrz, na zewnątrz porosły był skórą! Lecz nikt by się tego rodzaju męczeństwa nie mógł domyśleć, gdyby na brzuchu nie zauważono metalowej sprzączki. Gdy już rozpięty łańcuch wyciągano z ciała, dał się słyszeć nieprzyjemny chrzęst uszkadzanych żeber. Połowę tego łańcucha wybłagałem od opata i przechowywałem do dziś, ale gdy wielce chrześcijański książę Gejza [syn Beli na wygnaniu w Polsce, od 1064 r. książę ziemi nitrzańskiej, władca Węgier w latach 1074-1077] usilnie się o nią dopraszał, nie mogłem mu odmówić. [No i tu już mamy chyba przykład najwyższej ascezy oraz popularnej we wczesnym chrześcijaństwie i średniowieczu pogardy dla bólu oraz ciała, a także miłości do Pana Jezusa, jaką okazywał święty Świerad. Łańcuch ten być może nosił na wzór świętego Onufrego Wielkiego, patrona mnichów i pielgrzymów, którego atrybutem jest właśnie opasujący go łańcuch. A może wzorem innego Ojca Pustyni, tego nie wiemy. Taki łańcuch jest w takim wypadku symbolem kajdan niewoli, ale oczywiście niewoli Chrystusowej. Możemy tu wymienić jeszcze kilku bardziej znanych świętych, z prawdopodobnie dużo większej liczby tych, którzy podobnie przepasali się łańcuchami. Tak spętał się inny pustelnik, żyjący w V wieku święty Roman, opat. A z kolei żyjący w XIII wieku święty Ludwik biskup nosił na gołym ciele łańcuch kolczasty13. Podobnie święty Franciszek Regis (czyt. Reżis), misjonarz, nosił na gołym ciele włosienicę, a na biodrach żelazny łańcuch14. Również „broniąc się przed (...) napaściami diabelskimi, święta Katarzyna [Sieneńska] czyniła ostrą pokutę, biczując się, opasując żelaznymi łańcuchami i pozbawiając snu15". Posłuchajmy jeszcze urywka tekstu z „Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny" świętego Ludwika Marii Grignion de Montfort. Napisał tam święty Ludwik między innymi takie słowa o niewolnikach „Jezusa i Maryi16": „Rzeczą niegdyś najbardziej haniebną był krzyż. Obecnie jednak stanowi on najchwalebniejszy znak chrześcijaństwa. To samo można by powiedzieć o łańcuchu niewoli. W starożytności pogańskiej nie znano nic bardziej haniebnego od kajdan niewoli. Dla chrześcijanina jednak kajdany Jezusa Chrystusa są najbardziej chwalebne bo uwalniają nas z haniebnych więzów grzechu i szatana, ponieważ darzą nas prawdziwą wolnością i łączą nas z Chrystusem i Maryją nie przymusem i siłą, jak złoczyńców, lecz z miłosierdzia i miłości, jak dzieci: Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, mówi Bóg przez usta proroka [Ozeasza], a były to więzy miłości. Więzy te są silne jak śmierć, a poniekąd od śmierci silniejsze, u tych mianowicie, którzy chwalebne te oznaki wiernie będą nosić do śmierci17". Tu na chwilę musimy przerwać, bo w książeczce wydanej przez Lubelskie Wydawnictwo Diecezjalne, którą przygotowano, nie wiedzieć czemu, w oparciu o tekst z 1947 roku, znajduje się luka, którą musimy koniecznie uzupełnić. Na szczęście na stronie Ojców Misjonarzy Montfortanów (Zgromadzenia Misjonarzy Towarzystwa Maryi), a więc zgromadzenia założonego przez świętego Ludwika, znajdziemy cały, niezmieniony tekst. A brzmi on dalej tak: „A chociaż śmierć wniwecz obróci ich ciała, zamieniając je w proch, nie zdoła ona zniszczyć więzów ich niewoli, które będąc z żelaza, nieprędko ulegną zniszczeniu. Kto wie, czy w wielki dzień Sądu Ostatecznego, gdy zmartwychwstaną ciała, te łańcuchy opasujące szkielety niewolników Jezusa i Maryi nie przyczynią się do pomnożenia ich chwały i nie zostaną przemienione w ozdoby zaszczytne i świetliste? Szczęśliwi zatem, po tysiąckroć szczęśliwi są wierni niewolnicy Jezusa i Maryi, którzy aż po grób będą nosić swoje kajdany!18". Zdecydowanie, żal by było nie usłyszeć tych słów, które, kto wie, może i znał ze swoich objawień święty Świerad, a które na pewno nam pozwalają bardziej zrozumieć postępowanie jego i tych ludzi, którzy takie łańcuchy nosili. Dla nas na pocieszenie koniecznym jest wspomnieć, że święty Ludwik Grignon de Montfort napisał te słowa w rozdziale, w którym zachęca czytelników do noszenia poświęconego małego łańcuszka żelaznego. Jest oczywiście odnośnik, który mówi, że obecnie łańcuszki zastępowane są medalikami. Ale, Bogu dzięki, są i dzisiaj na świecie tacy ludzie, którzy noszą na sobie takie poświęcone małe łańcuszki. W suplemencie, na końcu tego opracowania umieściłem jeszcze dwa fragmenty z dzieł świętego Ludwika, które dotyczą noszenia poświęconych łańcuszków. Wracamy do świętego Świerada. Taki łańcuch, który nosił nasz święty, musiał być na pewno ciasno założony, a przez to powodował właściwie przez cały czas ciągłą, niegojącą się ranę. I on był prawdopodobną przyczyną śmierci naszego bohatera. „Łańcuch ten, wżerając się w ciało, z czasem obrósł skórą, a po pęknięciu wewnętrznego naskórka spowodował śmiertelną infekcję. (...) Tego rodzaju zakażeniu nawet silny organizm nie oprze się (...) [więcej, niż] kilka godzin19". A jak usłyszeliśmy na końcu, łańcuch ten stał się praktycznie od razu świętą relikwią]. 6. Po złożeniu ciała błogosławionego męża w grobie, spośród ujawnionych mi przez opata Filipa dalszych zdarzeń, jako najbardziej godne poznania zapisałem w pamięci następujące. Pewnego razu zbójcy, których bandy przebywają głównie na odludziu, spotkali się w borze. Gdy doszło do bijatyki, jednego spośród siebie ciężko zranili. Po przerwaniu walki, ponieważ wspólnicy nie chcieli tego rannego pozostawić w lesie, naradziwszy się, postanowili go przenieść do pustelni wspomnianego wyżej męża Andrzeja, którego sława rozniosła się szeroko. Lecz ponieważ do tego miejsca było daleko, zbójnik w drodze zmarł. Donieśli jednak ciało do pustelni i w niej je złożyli. Gdy o północy chcieli je pogrzebać, zmarły, niespodziewanie odzyskawszy życie, zaczął się podnosić. Obecni, bardzo przestraszeni, w popłochu rzucili się do ucieczki. Lecz ów zmartwychwstały wołał za nimi: „Nie bójcie się, bracia, i nie uciekajcie, to święty Świerad przywrócił mnie ze śmierci do życia!". Popłakali się z radości i prosili go, aby poszedł z nimi. Ale ten im odpowiedział, że od pustelni nigdy nie odejdzie, lecz zostanie tu na zawsze, służyć Bogu i świętemu Świeradowi. [Fraza „służyć Bogu i świętemu Świeradowi" najdobitniej świadczy, że już w 1064 roku lub nawet wcześniej, czczono Świerada jako świętego]. Zrobił więc, jak przyrzekł i przebywał tam aż do śmierci. 7. Nie chciałbym pominąć milczeniem jeszcze innego jego cudu, o którym dowiedziałem się z opowiadania tegoż ojca Filipa. W mieście Nitrze powieszono jakiegoś skazanego na śmierć złoczyńcę. Ale ten, uzyskawszy u miłosiernego Boga ułaskawienie, przyszedł do opata Filipa i wyjaśnił, jak przez wstawiennictwo błogosławionego Andrzeja został uwolniony. Powiedział, że po otrzymaniu wyroku nieustannie wzywał jego imienia. Gdy więc zawisł na szubienicy, natychmiast błogosławiony Andrzej podtrzymywał go swoimi rękami. A gdy wszyscy obecni, uważając go już za zmarłego, rozeszli się do domów, sam [błogosławiony] odwiązał go własnoręcznie i pozwolił odejść. O, jakże pełen zasług przed Bogiem jest ten mąż, co ukazując się naocznie, ratuje ludzi, a niewidoczny - przebywa w chórach anielskich20!". O świętym Świeradzie znajdujemy jeszcze wzmiankę w anonimowej Legendzie tak zwanej Większej o życiu świętego Stefana króla Węgrów [Legenda Sancti Stephani Regis - maior] oraz w drugiej legendzie o życiu tego króla, napisanej przez biskupa Hartwika [Legenda Sancti Stephani Regis ab Hartwico]21. Tu przedstawimy tylko, zapowiedziany już wcześniej, tekst Legendy Większej: „Pokonawszy nieprzyjaciół, Chrystusowy rycerz /Stefan/, pełny duchowej radości, z całą rozwagą podjął decyzję, że stanie się naczyniem ewangelicznego zasiewu [...]. Dla rozpoczęcia i wypełnienia tego postanowienia, mając już konieczną zgodę synodu, za pośrednictwem posłów i listów rozgłaszał swoje pragnienie na wszystkie kraje. Dlatego liczni kapłani i klerycy, pobudzeni /tchnieniem/ Ducha Świętego, porzuciwszy rodzinne strony, obrali pielgrzymowanie /dla Pana/; opaci i mnisi, wyrzekłszy się posiadania czegokolwiek, zapragnęli prowadzić życie zakonne pod opieką tak religijnego władcy. Między nimi przybył, wiodący zakonny żywot, ojciec Astryk ze swoimi uczniami [...]. Przybyli także i inni dwaj, z krainy zawładniętej przez Polan, wybierając, dla prowadzenia kontemplacji, życie pustelnicze. Jeden z nich, imieniem Andrzej, zasłużywszy się wyznaniem wiary, został przyjęty do chórów anielskich, jak o tym świadczą cuda za jego pośrednictwem przez Pana zdziałane; a drugi, Benedykt, przelawszy krew dla Chrystusa, został cudownie ozdobiony chwałą22". Na zdjęciu, śś. Świerad i Benedykt na ołtarzu w kościele w Tropiu Mamy jeszcze wzmiankę o naszym świętym w Rocznikach... Jana Długosza. „Rok Pański 998 [...] W owym czasie dwaj mężowie wyróżniali się przykładnym życiem i obyczajami: Świrad, który nad rzeką Dunajcem, w pobliżu miasta Czchowa, w diecezji krakowskiej, zamieszkiwał pustelnię pod skałą, w której przez wiele lat trudził się dla Chrystusa i którą do dziś oglądamy, i Benedykt. Obydwaj pustelnicy, opuściwszy Polskę, udali się do Panonii i [...] trudzili się /dla Chrystusa/. Świrad, zwany też 'Zorardus', dzięki umartwieniom zasłużył sobie na chwałę wyznawcy, a Benedykt, przelawszy krew, został uwieńczony koroną męczeństwa23". Już w roku 1064 Świerad i Benedykt zostali przez biskupów węgierskich uznani za świętych, a w 1083 razem ze świętym Stefanem I królem Węgrów, jego synem świętym Emerykiem oraz ze świętym biskupem Csanadu (czyt. Czanadu), Gerhardem, papież Grzegorz VII, na prośbę króla świętego Władysława, ich wszystkich kanonizował. Święty Andrzej Świerad oraz święty Benedykt męczennik zostali patronami Węgier, a ich święto wyznaczono na dzień 17 lipca. Ponieważ w tym dniu już był czczony święty Aleksy, trzeba było jakoś ustalić kolejność tych świętych. A więc pierwszym został uznany oczywiście męczennik, święty Benedykt, drugim został święty Aleksy, czczony już w całym Kościele, a dopiero na trzecim miejscu pojawił się święty Andrzej Świerad. I tak on jak i święty Benedykt (oczywiście jeśli był on Polakiem) są drugimi w kolejności świętymi polskimi po męczennikach z Międzyrzecza: Izaaku, Mateuszu i Kryspinie. Ich wspomnienie liturgiczne w Polsce obchodzone jest 13 lipca24. Charakterystycznymi cechami duchowości obu naszych świętych, Świerada i Benedykta, było przede wszystkim życie pustelnicze, a więc porzucenie świata wraz z praktyką bardzo surowej ascezy. Modlitwa ich była połączona z solidną pracą, zgodnie z regułą założyciela zakonu benedyktynów, świętego Benedykta z Nursji „Ora et labora". Można jeszcze dodać pracę ewangelizacyjną, której potwierdzeniem było udanie się na obczyznę w odpowiedzi na zaproszenie misjonarzy do swojego kraju przez świętego Stefana I25. W Polsce najbardziej żywy kult obu naszych bohaterów istnieje we wspomnianej już na wstępie miejscowości Tropie nad Dunajcem. Istniejący tam kościółek od momentu powstania do roku 1641, jak już wspominaliśmy, był pod wezwaniem tylko świętego Świerada. Dopiero po odbiciu go z rąk Arian, po powtórnej konsekracji „dodano jej współpatrona świętego Benedykta męczennika26". Tam też znajduje się „dąb świętego Świerada, pod skałą, na której stoi kościół; jest to resztka pnia starego dębu, wymalowanego już na znajdującym się w kościele obrazie z roku 1626, legendarnej siedziby świętego Pustelnika, obecnie zabezpieczona daszkiem27", a także „Skała świętego Świerada, w lesie, z niszą, w której znajdowała się pustelnicza siedziba świętego Świerada; do niej około 1765 r. dobudowano kaplicę, zwaną dziś Pustelnią28". „Z okazji obchodzonego w 1983 roku w Tropiu jubileuszu 900-lecia kanonizacji świętych Świerada i Benedykta została urządzona tak zwana Kalwaria Polskich Świętych w postaci drogi krzyżowej, prowadzącej od pustelni i źródła przez górzysty las ku kościołowi. Poucza ona pielgrzymów, jak poszczególne treści drogi krzyżowej Pana Jezusa odzwierciedlały się w życiu naszych pustelników i innych trzynastu polskich świętych. [Są tutaj uczczeni tacy święci i błogosławieni jak: święty Maksymilian Kolbe, błogosławiona Bronisława, błogosławiony Bogumił, błogosławiona Jolanta, święty Albert Chmielowski, Błogosławiona Maria Teresa Ledóchowska, święty Szymon z Lipnicy, święty Stanisław Szczepanowski, święty Stanisław Kostka, święta Kinga, święty Andrzej Bobola, przy dwunastej stacji święty Świerad, święty Kazimierz i święty Wojciech. (Kolejność w jakiej święci pojawiają się na Drodze Krzyżowej)]. Natomiast na pamiątkę jubileuszu 1000-lecia pustelniczego życia świętego Świerada w Tropiu, obchodzonego tu w 1998 roku, całe skalne wzgórze kościelne opasano tak zwanym Różańcem Polskich Świętych. Wykonany jest on z dużych kamiennych paciorków, dla których materiału dostarczył ten sam pobliski kamieniołom, z którego w XI wieku pobierano budulec na kościół. Tajemnice różańcowe ilustrowane są opisami czynów świętego Świerada i kolejnych kilkunastu polskich świętych. [Tu są jeszcze dodatkowo wymienieni następujący święci: święta Urszula Ledóchowska, pięciu braci męczenników, błogosławiony Michał Kozal, błogosławiona Aniela Salawa, błogosławiony Rafał Kalinowski, święta Teresa Edyta Stein, błogosławiony Honorat Koźmiński, święty Jacek, błogosławiona Karolina Kózka, święta Jadwiga Królowa, błogosławiony Jan Beyzym, święta Faustyna Kowalska, błogosławiony Edmund Bojanowski, 108 męczenników ofiar II wojny światowej i błogosławiony Stanisław Kazimierczyk]. W ten sposób stają się oni jakby obecni w naszej modlitwie różańcowej i modlą się wraz z nami29". Warto jeszcze zauważyć, że w Zakopanem najstarszy obiekt sakralny to kaplica, której patronami są święty Andrzej Świerad i święty Benedykt, a która znajduje się na dawnym cmentarzu parafialnym na Pęksowym Brzysku. Wybudował ją około 1800 roku „na swoim gruncie Paweł Gąsienica, podobno ze zbójnickich pieniędzy. (...) staraniem księdza proboszcza Jana Tobolaka w jej wnętrzu wymalowano postacie czterech Ewangelistów oraz dwóch misjonarzy, świętego Świerada i świętego Benedykta, znanych skądinąd jako opiekunów nawracających się zbójników. W obiekcie tym zaczynało się jeszcze przed-parafialne duszpasterstwo Zakopanego: odprawiano tam Msze święte i głoszono nauki. Również w Zakopanem kult świętych Świerada i Benedykta, jako duszpasterzy zbójników, został przeniesiony także do zbudowanego pod koniec XIX wieku nowego kościoła parafialnego pod wezwaniem Świętej Rodziny. W cyklu malowideł poświęconych Ośmiu Błogosławieństwom, ósme ‘Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie...' zostało zilustrowane przez wprowadzenie postaci Świerada i Benedykta. Za ich plecami stoi zbójca z toporem w ręku30". Kult świętego Świerada na Dolnym Śląsku rozpoczął się dość wcześnie, już w XII wieku w Oławie aż do czasów schizmy luterańskiej istniał kościół pod jego wezwaniem. W ikonografii święty Benedykt przedstawiany jest w stroju pustelnika, zaś jego atrybutem miałaby być dziupla. Natomiast święty Andrzej Świerad przedstawiany jest jako pustelnik, a jego atrybuty to: pień z dziuplą najeżoną kolcami, orzechy, łańcuch na biodrach lub w rękach, anioł podnoszący świętego, świnia, wilk. „Jedna z legend podaje, że gdy wilk porwał ubogiemu wieśniakowi świnię, ten wezwał wówczas imienia Świerada, prosząc go o pomoc. Gdy wieśniak wypowiedział słowa modlitwy - wilk odniósł całe i zdrowe prosię31". Święty Andrzej Świerad - wyznawca i święty Benedykt - męczennik, są drugorzędnymi patronami diecezji tarnowskiej. Święty Świerad uważany jest również za patrona nawracających się zbójników. (Za przyczyną św. Świerada, modlitwa z XI w.) Boże, Ty swojego wyznawcę, świętego Świerada, udręczonego zmaganiem się z ukrywanym cierpieniem, uczyniłeś uczestnikiem szczęśliwej nieśmiertelności; jak dzięki jego zasługom jesteśmy uwalniani od rozmaitych udręk cielesnych, tak spraw, abyśmy za jego wstawiennictwem zasłużyli także na otrzymanie bogactwa radości duchowych. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen32. (Za przyczyną św. Benedykta, modlitwa z XI w.) Boże, Ty świętego Benedykta, gdy wypełniły się udręki jego męczeństwa a żałobna straż orła go wskazała, uczyniłeś opiekunem naszego ludu; spraw, błagamy, abyśmy, chlubiąc się rozmaitymi przejawami cudownej jego opieki, nieustannie doznawali jego wstawiennictwa u Ciebie, który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen33. Bibliografia: - Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Mikołów-Warszawa 1910. - Święty Ludwik Maria Grignon de Montfort, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, brm. - Polscy święci, tom 8, red. Joachim Roman Bar OFMConv, Warszawa 1987. - Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych świętych polskich, Gdańsk 1997. - Święty Świerad i jego czasy, red. ks. Stanisław Pietrzak, Nowy Sącz 2001. - Agnieszka M. Spiechowicz, Tropie Sanktuarium śś. Pustelników Świerada i Benedykta, Kraków 2003. - Ks. Jerzy Misiurek, Polscy święci i błogosławieni, Częstochowa 2010. - Józef Marecki Lucyna Rotter, Jak czytać wizerunki świętych, Kraków 2013. - Święty Ludwik Maria Grignon de Montfort, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Ząbki 2013. - http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/kosciol.htm - http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/swieci_w_chwale.htm - http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/bratnitra.htm - http://louisgrignion.pl/traktat-o-prawdziwym-nabozenstwie-do-najswietszej-maryi-panny.html?showall=1&limitstart= -http://www.currenda.diecezja.tarnow.pl/archiwum/3-98/z-4.htm - http://egzorcyzmy.katolik.pl/katarzyna-ze-sieny/ Suplement: W „Traktacie o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny", świętego Ludwika Marii Grignon de Montfort, znajdziemy jeszcze takie słowa: „Ci niewolnicy, rozkochani w Chrystusie i Jemu poddani, mogą nosić łańcuszek na szyi, na ręku albo wokół bioder czy nad kostką stopy. Ojciec Wincenty Carafa, siódmy generał Towarzystwa Jezusowego, zmarły w opinii świętości w 1643 r., nosił na nodze żelazną obręcz na znak miłosnej niewoli i miał zwyczaj mawiać, iż ubolewa nad tym tylko, że nie może publicznie ciągnąć za sobą łańcucha. Matka Agnieszka od Jezusa, o której już mówiłem, nosiła żelazny łańcuch dookoła bioder. Niektóre kobiety nosiły łańcuch na szyi, na znak pokuty za naszyjniki z pereł, noszone w świecie. Znowu inni nosili je na ręce, aby każda czynność ich rąk mogła im przypominać, że są niewolnikami Jezusa Chrystusa34". Tych słów niestety nie ma w wydaniu Lubelskiego Wydawnictwa Diecezjalnego, ale możemy je także znaleźć w wydaniu wydawnictwa AA z Krakowa z roku 2014 na stronach 175-176; i także w tym wydaniu znajdziemy na stronach 173 -174 te zaginione słowa, które udało nam się odszukać na stronie internetowej Zgromadzenia Misjonarzy Towarzystwa Maryi. Podobnie w wydaniu Wydawnictwa Księży Pallotynów Apostolicum Ząbki 2013 na stronach od 250 do 254 znajdziemy oba te teksty. A w swoim dziełku pod tytułem Tajemnica Maryi święty Ludwik Maria Grignon de Montfort, w części gdzie opisuje praktyki zewnętrzne nabożeństwa do Maryi, w podrozdziale zatytułowanym Noszenie łańcuszka, tak napisał: „Piątą praktyką jest noszenie poświęconego łańcuszka na szyi, na ręku, na nodze lub pasie. W prawdzie można się obejść bez tej praktyki, nie naruszając wcale samej istoty nabożeństwa. Byłoby jednak rzeczą szkodliwą gardzić nią czy ją potępiać, a rzeczą niebezpieczną - lekceważyć. Powody przemawiające za tym, by nosić taki zewnętrzny znak: a) aby zabezpieczyć się od zgubnych pęt grzechu pierworodnego i grzechów osobistych, którymi byliśmy związani; b) aby oddać cześć pętom i więzom miłości, którymi Pan nasz zechciał być związany, ażeby nas uczynić prawdziwie wolnymi; c) ponieważ więzy te są więzami miłości: traham eos in vinculis caritatis, dlatego mają nam przypominać, że powinniśmy działać nie inaczej, jak tylko powodowani miłością; d) abyśmy sobie przypominali naszą jako niewolników zależność od Jezusa i Maryi. Wielu wybitnych ludzi, którzy stali się niewolnikami Jezusa i Maryi, mając w wielkim poszanowaniu te łańcuszki, żałowało, że nie można im było wlec ich u stóp publicznie, niby niewolnicy tureccy. O łańcuchy - cenniejsze i zaszczytniejsze niż naszyjniki ze złota i drogich kamieni wszystkich cesarzy - bo łączą nas one z Jezusem Chrystusem i Jego Najświętszą Matką i są tej łączności szczególnymi znakami i symbolami... Należy tu zaznaczyć, że łańcuszki te, jeśli nie są ze srebra, powinny być ze względów praktycznych uczynione przynajmniej z żelaza. Za życia ich nigdy nie porzucajmy, by mogły nam towarzyszyć aż do dnia Sądu. Cóż za radość, cóż za chwała i triumf dla wiernego niewolnika Maryi w dzień Sądu, kiedy to na głos trąby z ziemi powstaną jego kości, związane wciąż jeszcze i skute owym łańcuchem niewoli, który nie uległ zniszczeniu! Sama myśl o tym może żywo zachęcić pobożnego niewolnika, by go nigdy nie zdejmował, jakkolwiek by mógł on być niewygodny dla ludzkiej natury35". 1Polscy święci, tom 8, red. Joachim Roman Bar OFMConv, Warszawa 1987, s. 71. 2Oprac. na podst. Agnieszka M. Spiechowicz, Tropie Sanktuarium śś.Pustelników Świerada i Benedykta Kraków 2003, s. 3. 3Polscy święci..., s. 73. 4Tamże. 5Oprac. na podst.: Polscy święci..., s. 14. 6Oprac. na podst.: Polscy święci..., s. 39-40. 7Święty Świerad i jego czasy, red. Ks. Stanisław Pietrzak, Nowy Sącz 2001, s. 308. 8Polscy święci..., s. 40. 9Oprac. na podst.: Polscy święci..., s. 38. 10Polscy święci..., s. 40. 11Polscy święci..., s. 41. 12http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/bratnitra.htm 13Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Mikołów-Warszawa 1910, s. 812. 14Tamże, s. 607. 15http://egzorcyzmy.katolik.pl/katarzyna-ze-sieny/ 16Święty Ludwik Maria Grignon de Montfort, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Ząbki 2013, s. 249. 17Święty Ludwik Maria Grignon de Montfort, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, bmr, s. 224. 18http://louisgrignion.pl/traktat-o-prawdziwym-nabozenstwie-do-najswietszej-maryi-panny.html?showall=1&limitstart= 19Polscy święci..., s. 42. 20Święty Świerad..., s. 299-305. 21Tamże, s. 305. 22Tamże, s. 308. 23Tamże, s. 311. 24Oprac. na podst. Ks. Jerzy Misiurek, Polscy święci i błogosławieni, Częstochowa 2010, s. 23, oraz Polscy święci..., s. 48. 25Oprac. na podst. Ks. Jerzy Misiurek, Polscy święci i błogosławieni..., s. 22-23, oraz Polscy święci..., s. 44-45. 26Oprac. na podst. Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych świętych polskich, Gdańsk 1997, s. 60. 27http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/kosciol.htm 28Tamże. 29http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/swieci_w_chwale.htm 30http://www.currenda.diecezja.tarnow.pl/archiwum/3-98/z-4.htm 31Józef Marecki Lucyna Rotter, Jak czytać wizerunki świętych, Kraków 2013, s. 53. 32http://www.tropie.tarnow.opoka.org.pl/swieci_modl.htm 33Tamże. 34http://louisgrignion.pl/traktat-o-prawdziwym-nabozenstwie-do-najswietszej-maryi-panny.html?showall=&start=17 35http://louisgrignion.pl/tajemnica-maryi.html?showall=&start=9 Powrót |