Święta Urszula Ledóchowska Cz. IV Święta Urszula Ledóchowska (1865-1939) w habicie urszulańskim. Fot. wykonana w 1937 r. w Łodzi. © Archiwum Zgromadzenia Sióstr Urszulanek SJK. Fot. ze str. w Intern.: https://www.polskipetersburg.pl/hasla/ledochowska-halka-ledochowska-julia-maria-imie-zakonne-urszula Postanowiłam zaraz po świętach pojechać do Kristianii [dzisiaj Oslo], rozmówić się z matką winowajczyni, jedną z wielkich figur w Kristianii. Święta przeszły jak zwykle spokojnie, z Pasterką. (...) Zaraz po Nowym Roku wyjechałam do Kristianii, do pani Egeberg, która mnie do siebie zaprosiła, co było bardzo korzystne dla planowanej przeze mnie akcji. Wspaniały salon. Pani Egeberg - wielka pani, on - szambelan. To zrobi wrażenie. Opowiedziałam jej całą historię. Oburzona na dzieci, zaraz sama zatelefonowała do pani Heyerdal prosząc, by przyszła się ze mną rozmówić. Wkrótce ta się zjawiła - zaniepokojona. Witamy ją, daję jej corpus delicti (dowód rzeczowy przestępstwa) do ręki. Czyta. Po chwili mówi, ale tak poczciwie: - Tak, to moja Else napisała. Ale czy pani wie, że ten list został rozesłany w kilkunastu egzemplarzach do wszystkich rodziców Norweżek i był opatrzony podpisami ich wszystkich? Rozumie pani, że nas zaniepokoił. Jednak jak przy- jechały i stwierdziliśmy, że dobrze wyglądają, od razu powątpiewaliśmy, czy mogłoby im być aż tak źle w Djursholmie. - Ale czemu pani nie napisała do mnie, nie spytała mnie, jak faktycznie ma się sprawa? - Nie wiedziałam, jak pisać. Już list był zaczęty, ale go podarłam. Nie chciałam szkodzić mej córce. A co teraz z nią będzie, czy może wrócić? Miała łzy w oczach mówiąc to. To nie sztuka trudnych dzieci się pozbyć, ale trudne do poprawy doprowadzić - oto zadanie wychowawców. - Niech mi pani przyśle Elsę, niech przeprosi, a pogodzimy się. Wróci i będzie poczciwa. I przyszła Elsę, skruszona, przeprosiła serdecznie. Potem sprowadziła mi pani Egeberg inne mamy w Kristianii mieszkające. Po rozmowie ze mną przysłały dzieci, by przeprosiły. Niektóre tłumaczyły się, że podpisały wspólny list ot, tylko jako wyraz solidarności z koleżankami. Wszystkie uczennice wróciły po świętach. Nie zabrakło i nowych kandydatek do szkoły. Pani Egeberg twierdziła, że moje zabiegi w Kristianii w tej sprawie były przełomem w historii pedagogiki Norwegii. Od tej pory do końca roku szkolnego żadnej biedy nie miałam z Norweżkami. Jedzenie było dobre, nauczycielki dobre, grevinde (hrabina) dobra - ot, co potrafi kaprys dzieci! Bóg mi dopomógł zażegnać katastrofę, a mogła mi ta sprawa zniszczyć całą szkołę... Zaraz po świętach zabrałyśmy się do przygotowywania przedstawienia w Grand Hotelu. Jeszcze przed świętami opracowałam La foire de Seville - rodzaj operetki bardzo zabawnej. Teraz trzeba było przedstawienie wydoskonalić, tańce wyćwiczyć, jeszcze do tego dodać sztuczkę niemiecką, sztuczkę angielską i na końcu - krakowiaka. Naturalnie to się moim pannom podobało, więc z całą energią ćwiczyły, szyły kostiumy - nie miały czasu grymasić"[1]. Urszula Ledóchowska, gdy miała jakiś trudny problem do rozwiązania, to najczęściej pytała o radę swojego brata Włodzimierza, generała jezuitów, którego nazywała Włodziem lub ojcem Włodziem. Mówiła „jego rada - to dla mnie światło Boże..."[2]. Tak było i wówczas, gdy jeden z zakonników z Dani namówił ją by założyła w Alborgu (miasto w Danii) ochronkę dla żyjących tam dzieci polskich robotników. Ojciec Włodziu radził spróbować. Więc w końcu sierpnia 1917 r. matka Urszula pojechała do Danii. Tam, w Alborgu, niedrogo wynajęła willę z dużym ogrodem, gdzie postanowiła urządzić Szkołę Gospodarstwa Domowego i Języków i nazwać ją Stella Maris. Następnie zakupiła willę na ochronkę dla dzieci, którą nazwała domem Świętego Antoniego. Po czym rozdzieliła część sióstr do pracy w Szwecji i część do pracy w Danii. Ale już po roku wszystkie siostry znalazły się w Danii, gdyż właściciele obu nieruchomości w szwedzkim Djursholmie sprzedali je i nakazali siostrom do końca sierpnia 1918 roku wyprowadzić się. Gdy wszystkie siostry znalazły się w Danii, trzeba było dokupić trzecią willę, która szczęśliwym trafem znajdowała się obok dwóch już działających. Od nowego roku szkolnego w szkole pojawiły się oprócz nowych uczennic, także te, które uczyły się w Szwecji. W listopadzie 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, a to oznaczało dla urszulanek w Danii zmianę obywatelstwa. Były więc „obywatelkami polskimi (...) [nie musiały] prosić o austriackie, niemieckie [czy] rosyjskie paszporty"[3]. Oczywiście, po tej wiadomości i matka Urszula Ledóchowska i wszystkie siostry zaczęły myśleć o powrocie do Ojczyzny. Ale nie było to możliwe z dnia na dzień, gdyż trzeba było zakończyć wszystkie rozpoczęte sprawy w Danii. Przede wszystkim rok szkolny był rozpoczęty i należało go dokończyć. W ochronce było już wówczas „czterdzieścioro dzieci w wieku od roku do dziesięciu lat"[4] i też nie można ich było zostawić samym sobie. Oprócz tego, siostry musiały zdobyć jeszcze dodatkowe fundusze, żeby w ogóle myśleć o rozpoczęciu pracy w Polsce. Święta Urszula Ledóchowska po uroczystości odznaczenia jej orderem Odrodzenia Polski przez ówczesnego prezydenta RP Ignacego Mościckiego w 1927 r. Fot. z książki Teresy Bojarskiej, W imię trzech krzyży; opowieść o Julii Ledóchowskiej i jej zgromadzeniu, Warszawa 1981. Jeszcze w 1917 r. Komitet Generalny z Vevey, w uznaniu zasług matki Urszuli Julii Ledóchowskiej dla Polski, mianował ją członkiem honorowym Komitetu. „Było więc dosyć powodów do przyznania matce Ledóchowskiej w wolnym już państwie polskim orderów Odrodzenia Polski i Krzyża Niepodległości"[5]. Ale to nastąpiło później, gdy sytuacja polityczna w Polsce się już trochę uspokoiła. W lipcu 1919 roku wszystkich 15 polskich klasztorów urszulańskich połączyło się w jedną kongregację, na co zezwolił nuncjusz apostolski Achille Ratti (1857-1939), przyszły papież Pius XI. Przełożoną generalną Unii Polskich Urszulanek wybrano matkę Ignację Szydłowską (1858-1931), co pozwoliło zjednoczyć wszystkie domy, które dotąd rządziły się same, pod jedną władzę centralną. Niedługo po tym, matka generalna powiadomiła matkę Urszulę, że mianowała ją przełożoną klasztoru we Lwowie, i że może zabrać ze sobą jedną siostrę z Danii. Wówczas Urszula Ledóchowska doszła do wniosku, że nie może wykonać tego polecenia, ponieważ musiałaby właściwie zawieść i porzucić wszystkie siostry, które razem z nią niosły od tylu lat wszystkie krzyże poza granicami swojej Ojczyzny. Jeden z ojców jezuitów poradził matce Urszuli, żeby nie miała żadnych skrupułów odmawiając tej nominacji, ponieważ do Unii Polskich Urszulanek jeszcze nie przystąpiła a swoich podwładnych siostrzyczek nie powinna zostawiać samych w Alborgu. Tak o tej sprawie ona sama napisała we wspomnieniach: „Odpisałam więc matce generalnej, że na razie to rzecz niemożliwa, że przyjadę w październiku i omówimy sprawę naszego przyłączenia się do ich Kongregacji. Zdaje się, że były głosy, co w tym widziały »odmówienie posłuszeństwa«, ale tak nie było. Będąc przełożoną - niezależną od Krakowa, jeszcze nie wcieloną w ich Kongregację - absolutnie nie miałam obowiązku być posłuszną. Zresztą, gdyby matka generalna dom alborski uważała za należący do nich, musiałaby i dla niego wyznaczyć przełożoną, czego jednak nie zrobiła, dając przez to poznać, że nas nie uważa za swoje. A przecież przełożonej od domu odłączyć nie można. Skończyła się ta sprawa. Do Lwowa została wyznaczona inna przełożona"[6]. Rozpoczął się kolejny rok szkolny 1918/1919, w Alborgu uczennice zaczęły naukę a siostry swoją pracę. Matka Urszula rozpoczęła starania o paszport, aby mogła pojechać do Polski, by tam „przeprowadzić połączenie z urszulankami polskimi i poszukać pola pracy w Polsce"[7]. W październiku mając paszport i niezbędne wizy wyruszyła do Polski. Najpierw skierowała się do Poznania. Tam zamieszkała w klasztorze poznańskich urszulanek. Bardzo cieszyła się z pobytu na polskiej ziemi i dobiegającej z każdej strony polskiej mowy. W Poznaniu spotkała się z księdzem kardynałem Dalborem (1869-1926), którego poinformowała o swoich planach powrotu do Polski. Następnie udała się do Warszawy by tam spotkać się z nuncjuszem apostolskim Achille Rattim, którego również poinformowała o chęci powrotu do Polski i połączenia się z urszulankami polskimi. Po kilku dniach matka przybyła do urszulanek w Krakowie. Tam została bardzo serdecznie przyjęta przez matkę generalną Ignację Szydłowską, przełożoną domu krakowskiego matkę Cecylię Łubieńską (1874-1937), matkę Stanisławę Devechy (1861-1921) pełniącą funkcję prokuratorki oraz siostrę Janinę Rycharską (1872-1940) jako sekretarkę generalną. Pragnieniem matki Urszuli było jak najszybsze połączenie się jej urszulanek z Kongregacją, aby siostry miały wreszcie silne oparcie w instytucji zakonnej a ona sama, żeby mogła wreszcie pozbyć się ogromnego ciężaru odpowiedzialności za nie. Po długiej debacie ustalono, że siostry z Danii utworzą rodzaj soeurs agregees, czyli sióstr agregowanych przyłączonych do wspólnoty krakowskiej. Siostry miały zajmować się biednymi oraz pomagać w domach urszulańskich, zwłaszcza „w załatwianiu spraw na zewnątrz. Przewidziany był osobny nowicjat dla soeurs agregees, osobna przełożona, ale podległa przełożonej generalnej urszulanek"[8]. Matka miała napisać statut dla sióstr agregowanych i wystarać się o aprobatę w Rzymie. Niestety po powrocie do Albergu otrzymała ona list, w którym, matka Ignacja napisała, że po ponownym rozpatrzeniu tej sprawy z radą generalną, nie jest możliwym przyjęcie sióstr do Kongregacji. Wiadomość ta bardzo przygnębiła matkę Urszulę, natomiast bardzo ucieszyła wszystkie podległe jej siostrzyczki, gdyż mogły w dalszym ciągu pozostawać i pracować przy swojej matuchnie. Wówczas matka Urszula postanowiła utworzyć oddzielną gałąź urszulanek o czym powiadomiła siostrę Ignację. Tak matka opisała swoje ówczesne odczucia i to wszystko co się wówczas wydarzyło: „...w kolejnym liście matka generalna prosiła, byśmy nie nazywały się urszulankami, że im [siostrom z Kongregacji] to zaszkodzi. Ale ja na to zgodzić się nie mogłam, bo przecież byłyśmy zawsze urszulankami - tak jak one - więc nie było racji odstąpić od zakonu, w którym już tyle lat pracowałyśmy i do którego prawnie należałyśmy. Z czasem mój brat uspokoił je co do tego urojonego niebezpieczeństwa. Już pierwszy list matki generalnej posłałam ojcu Włodziowi. Czułam straszny żal, rozgoryczenie do domu krakowskiego, w którym tyle lat (dwadzieścia) pracowałam i gdzie przez trzy lata byłam przełożoną. Bardzo mnie siostry kochały. A teraz, w tak ciężkim położeniu, w jakim się znalazłam, odpychają mnie od siebie, drzwi domu, który wszak był i moim domem rodzinnym, przede mną zamykają! Ból serce ściskał, a także pełna byłam troski, jak pokierować dalszymi losami mej gromadki. Ojciec Włodzio na list odpisał, uspokoił, wykazał, że tak będzie lepiej, że dobrze zrobiły, więc powoli i ja coraz ufniej patrzyłam w przyszłość"[9]. Matka Urszula musiała w pierwszym rzędzie uregulować sytuację zakonną jej zgromadzenia, gdyż wciąż było ono oparte „na pozwoleniach wyjątkowych danych przez Piusa X"[10]. Kolejną rzeczą było znalezienie miejsca w Polsce, gdzie siostry mogłyby się przenieść i otworzyć ochronkę dla polskich dzieci, które matka postanowiła przywieźć z Danii oraz założyć szkołę gospodarstwa domowego dla panien polskich. Matka Urszula z dziećmi z Aalborgu. Zdjęcie ze str. w Intern.: https://urszulanki.pl/galeria/sw-urszula/category/1-sw-urszula-ledochowska Po długich poszukiwaniach i modlitwach udało się w lutym 1920 r. nabyć majątek w Pniewach. Pieniądze na zakup w przeważającej mierze matka zdobyła prowadząc swoje konferencje w Norwegii, dlatego też nowo powstający „zakład urszulanek w Pniewach został nazwany imieniem świętego Olafa (995-1030), patrona Norwegii"[11]. W kwietniu 1920 roku matka wyjechała do Włoch, tam po trzech miesiącach Święta Kongregacja w Rzymie swoim dekretem uznała dom w Pniewach „za autonomiczny dom urszulański z nowicjatem"[12], „śluby prywatne Sióstr na mocy dawnego przywileju zostały zatwierdzone jako śluby zakonne"[13]. W Polsce potwierdzenie tego dekretu miał dokonać i dokonał, nuncjusz apostolski Achille Ratti. Z kolei, żeby uzyskać zatwierdzenie nowego Zgromadzenia, matka musiała jeszcze dopracować dla niego dotychczasowe Konstytucje domu krakowskiego. Przyszłość nowego zgromadzenia była więc zapewniona. W dniu 9 czerwca 1920 roku matka pisała do swoich przebywających w Polsce sióstr w taki sposób: „»Nacierpiałam się tutaj wiele w Rzymie, ale za to wdzięczność czuję do Pana Boga. Dzieło nasze opiera się na krzyżu - to zawsze najbezpieczniejsze - i dlatego można się spodziewać, że z tego coś będzie. Ale pamiętajcie, Dzieci, stoimy przed bardzo ważną chwilą rozpoczęcia właściwego dzieła na chwałę Bożą, dzieła, które - jak nam Ojciec Święty Benedykt XV napisał - dobrze rozpoczęte, ma wydawać coraz obfitsze plony. Toteż musimy, przejęte ważnością chwili, zupełnie na boku pozostawić swe osobiste sprawy i swoje ja, żeby ono nigdy nie stało na przeszkodzie planom Bożym«. W następnym liście dodała: »W dzień Serca Jezusowego całą duszą będę z Wami. Oddam Was i siebie i cały dom Sercu Jezusowemu przez ręce naszej Gwiazdy Morza, prosząc o jedno: niech nas używa na chwałę Swoją, nie licząc się z nami, z tym, co nam miłe, co nam się podoba. Jego chwała i na tym dosyć! Niech nam da miłość. Miłości coraz więcej. A zresztą niech się dzieje Jego wola zawsze i wszędzie«. »Życie nasze było dotąd bardzo lekkie. Obecnie musimy być przygotowane na niejedną chwilę ciężką i bolesną, bo dzieło się rozpoczyna. A każde dzieło Boże potrzebuje trudności, krzyża, cierpienia, by dojrzewać. Więc bądźmy gotowe na wszystko ad maiorem Dei gloriam - dla większej chwały Bożej. Bóg sam, Bóg sam i wszystko dla Niego - oto nasze hasło«"[14]. 15 czerwca matka, mając obietnicę aprobaty i błogosławieństwo Stolicy Apostolskiej, wyjechała z Rzymu. Zaraz po powrocie do Pniew, ciesząc się wspólnie ze swoimi urszulankami ze swojej autonomii, przystąpiła ze zdwojoną energią do przygotowania tego zakładu do czekających go zadań. Musiała również w tym czasie przystąpić do likwidacji domu w Aalborgu. Wiązało się to z przewiezieniem dzieci do Polski, a jak wiemy w tym czasie trwała wojna polsko-bolszewicka, tak więc męcząca podróż trwała dużo dłużej niż w czasie pokoju. Całe szczęście, że okropności wojny nie dotarły do Pniew, a 15 sierpnia Matka Boża pozwoliła wypędzić z naszego kraju najeźdźcę. W styczniu 1922 roku zmarł papież Benedykt XV. Jego następcą został dotychczasowy nuncjusz apostolski w Polsce Achille Ratti, który przyjął imię Piusa XI. Nowy papież był bardzo dobrze zorientowany w sprawach zgromadzenia matki Urszuli Ledóchowskiej i przez to przychylnie do tego dzieła nastawiony. Jego pozytywna opinia pozwoliła Świętej Kongregacji bez większych problemów zatwierdzić „tę nową gałąź Zakonu Urszulańskiego, ustalając kanoniczną nazwę: Kongregacja sióstr urszulanek Najświętszego Serca Jezusa Konającego. (...) to najmłodsze urszulańskie Zgromadzenie (...) [miało] ukryć się w Najświętszej Ranie tego Serca i spełniać wiernie ostatnią, testamentem przekazaną prośbę: Pragnę. Pragnę - aby święciło się Imię Boże. Pragnę - aby szerzyło się Królestwo Boże na ziemi - aby wola Boża nie była poniewierana. Pragnę świętych kapłanów, pragnę dusz ofiarnych, które złączą swe życie i cierpienie z moim życiem miłości i krzyża, które oddadzą się wraz ze mną na uwielbienie, wynagrodzenie i zbawienie... Pragnę - to głos nigdy nie milknący, bo Bóg czasu nie zna. Pragnę - to wołanie Boga. Nie można go zaspokoić jakąś drobną ofiarą, trzeba się oddać całkowicie, trzeba kochać i pokutować jak Bóg-Człowiek"[15]. W czerwcu 1923 r. Konstytucje szarych urszulanek[16] otrzymały pierwszą aprobatę a w 1930 r. zostały ostatecznie zatwierdzone. Wówczas Matka Ledóchowska zwróciła się do swoich sióstr tymi słowami: Kongregacja nasza spoczywa odtąd na mocnym fundamencie. O nigdy, przenigdy niech żadna z nas nie osłabi tego fundamentu lekceważeniem tych świętych praw, które są dla nas jedyną, najpewniejszą drogą do świętości, do Boga, do nieba. Dążmy do Najświętszego Serca Jezusowego przez Serce Matki Najświętszej, za przyczyną naszych Patronek: świętej Anieli [(1474-1540) Merici] i świętej Urszuli (?-383), wiernie, jak najwierniej zachowując Konstytucje"[17]. W międzyczasie matuchna objęła m.in. zakład wychowawczy dla dzieci kresowych w wielkopolskim Goździchowie, sierociniec w Otorowie, internat dla młodych uczennic w Poznaniu, internat dla studentek i szkołę powszechną w Warszawie. Założyła kolejne domy w Łodzi, Sieradzu, Zakopanem, Wilnie, Lubczy nad Niemnem, Horodcu na Polesiu, Horodyszczu pod Pińskiem i kilka innych. Powstał również dom w Rzymie „oparty o skałę Piotrową"[18], gdzie ustanowiono siedzibę generalną Zgromadzenia. Zadbała także o polskie pracownice we Francji, gdzie otworzyła dla nich internat, w którym szare urszulanki dbały o właściwy poziom duchowy polskich pracownic, ich „poczucie honoru narodowego i odpowiedzialności za swe postępowanie"[19]. „Troska o postęp duchowy nie opuszczała nigdy Matki Ledóchowskiej. Mówią o tym wszystkie jej listy i książki zakonne. Opierając się na własnym doświadczeniu, wskazuje: »Trwaj przy Jezusie, wpatruj się w Jego Serce, żyj według Jego świętej woli, a życie twe będzie bogate w zasługi i cnoty. Z Nim, w Nim i dla Niego«. Testament swój zamyka tym gorącym wezwaniem: »Dzieci moje drogie, chciałabym ciągle i ciągle Was prosić: starajcie się przede wszystkim o świętość. To cel Waszego wstąpienia do klasztoru, to wola Boża - Wasze uświęcenie. Bądźcie święte, a błogosławieństwo Boże na Kongregacji naszej spoczywać będzie. Bądźcie święte, a dusze do Boga pociągniecie z łatwością. Bądźcie święte, a będziecie pociechą Serca Konającego. Starajcie się przede wszystkim o Królestwo Boże i o sprawiedliwość Jego«. »...Szczególnym celem Zgromadzenia jest szerzenie panowania Najświętszego Serca Jezusowego przez wychowywanie i nauczanie młodzieży, zwłaszcza klas ubogich i nieoświeconych, klas robotniczych i rolniczych«. Choć Matka przywiązywała dużą wagę do podawania młodzieży rzetelnej wiedzy, opartej na odpowiednim przygotowaniu naukowym, to jednak wyraźnie zaznacza, że celem pracy Sióstr nie może być jedynie świecka nauka, ale przede wszystkim wychowanie pełnego człowieka przez zaszczepienie w sercach młodzieży głębokiej wiary i przywiązania do Kościoła oraz wierności w spełnianiu swych obowiązków. Poleca wychowawczyniom ze szczególną troskliwością szerzyć miłość Serca Jezusowego przykładem własnego życia, mającego być odbiciem cnót tego Boskiego Serca. Z naciskiem podkreśla, że Urszulanka Najświętszego Serca Jezusa Konającego powinna poświęcać się specjalnie dla biednych, wnosząc ofiarną pomoc i jasny uśmiech tam, gdzie ból, nędza i łzy. We wskazaniach swych trzyma się wiernie świętej Anieli Merici, Matki Urszulańskiego Zakonu, który już w XVI wieku rozpoczął we Włoszech swą pracę na niwie Kościoła. W oparciu o pierwotne tradycje dąży śmiało do tego, aby założone przez nią Zgromadzenie utrzymywało jak najściślejszy kontakt z bieżącym nurtem życia, z pracą dla ludzi i wśród ludzi"[20]. „Całe życie s. Urszuli było ofiarną służbą Bogu, ludziom, Kościołowi i Ojczyźnie. Matka Urszula wiele podróżowała, wizytowała poszczególne domy, kształtowała w siostrach ducha ewangelicznej radosnej służby. »Naszą polityką jest miłość. I dla tej polityki jesteśmy gotowe poświęcić nasze siły, nasz czas i nasze życie« - powtarzała często. Umarła 29 maja 1939 r. w Rzymie. Tam też została pochowana w domu generalnym mieszczącym się przy via del Casaletto. Beatyfikowana została przez Jana Pawła II 20 czerwca 1983 roku w Poznaniu. 18 maja 2003 roku, w dniu swoich 83. urodzin, Jan Paweł II ogłosił ją w Rzymie świętą"[21]. „Miłość Chrystusowa prowadzi niejednokrotnie duszę tam, gdzie ona sama pójść nawet by nie zamierzała. Nieprzewidziane są drogi miłości, któż je odgadnąć potrafi? Zdawać by się mogło, że zakonnica, która odnalazła Jezusa w celi swego klasztoru, ubezpiecza się tym samym na życie spokojne i uregulowane, na ciche szczęście obcowania ze swym Bogiem. W zamian za ofiarę, którą składa ze swego życia oddanego na służbę - otrzyma pokój i zadowolenie wewnętrzne, które będzie jej udziałem w ciągu całej ziemskiej wędrówki. Zrezygnowawszy z powodzenia światowego ma prawo jakoby oczekiwać, że Jezus wyrówna dziesięciokrotnie dług, że zaprosi do uczty weselnej i zasiądzie pospołu przy stole, obdarowując swą oblubienicę niebiańskimi pociechami. A jednak wszelkie ludzkie rachuby zawodzą, gdy wchodzi w grę życie prawdziwie Bogu oddane. Nie ma ubezpieczeń tam, gdzie Chrystusowa wola ma się wypełnić"[22]. Bibliografia: Ernest Łuniński, Echa wczorajsze, Warszawa 1925. Red. X. Ignacy Lasocki, „Pasterz Serdeczny", Biskup Płocki, Arcybiskup Mohylowski, Wnukowski Apolinary, Płock 1933. S.M. Magdalena Kujawska URSZ. S. J. K., Matka Urszula Ledóchowska założycielka kongregacji S.S. Urszulanek Najświętszego Serca Jezusa Konającego 1865-1939, Kielce 1947. Matka Urszula Ledóchowska i jej dzieło, Kraków 1948. Teresa Bojarska, W imię trzech krzyży; opowieść o Julii Ledóchowskiej i jej zgromadzeniu, Warszawa 1981. S. Józefa Ledóchowska, Życie i działalność Julii Urszuli Ledóchowskiej, Warszawa 1998. Święta Urszula Ledóchowska, Byłam tylko pionkiem na szachownicy...; wspomnienia z lat 1886-1924, Częstochowa 2006. https://pl.wikipedia.org/wiki/Predykat ARCHIWA, BIBLIOTEKI I MUZEA KOŚCIELNE 103 (2015) KS. MARIAN RADWAN SCJ - LUBLIN i IRENA WODZIANOWSKA - LUBLIN METODY FINANSOWANIA KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO W ROSJI W XIX WIEKU, dost. w Intern. na str.: file:///C:/Users/U%C5%BCytkownik/Downloads/_ptomczyk,+Radwan_Wodzianowska.pdf https://poezja.org/wz/Kornel_Ujejski/29258/Choral MM, Wspomnienie o św. Urszuli Ledóchowskiej, art. w Nasz Dziennik.Pl ze str. w Intern.: https://naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/34164,wspomnienie-sw-urszuli-ledochowskiej.html https://urszulanki.pl/galeria/sw-urszula/category/1-sw-urszula-ledochowska https://www.polskipetersburg.pl/hasla/ledochowska-halka-ledochowska-julia-maria-imie-zakonne-urszula [1] Święta Urszula Ledóchowska, Byłam tylko pionkiem..., s. 142-144. [2] Tamże, s. 151. [3] Tamże, s. 163. [4] Tamże, s. 164. [5] S. Józefa Ledóchowska, Życie i działalność Julii..., s. 131. [6] Święta Urszula Ledóchowska, Byłam tylko pionkiem..., s. 168. [7] Tamże. [8] Tamże, s. 172. [9] Tamże, s. 175. [10] Tamże. [11] S.M. Magdalena Kujawska URSZ. S. J. K., Matka Urszula Ledóchowska..., s. 92. [12] Święta Urszula Ledóchowska, Byłam tylko pionkiem..., s. 193. [13] S.M. Magdalena Kujawska URSZ. S. J. K., Matka Urszula Ledóchowska..., s. 93. [14] Tamże, s. 94-95. [15] Tamże, s. 98-99. [16] Strój Urszulanek Serca Jezusa Konającego był koloru szarego i bardzo skromny. [17] S.M. Magdalena Kujawska URSZ. S. J. K., Matka Urszula Ledóchowska..., s. 99-100. [18] Tamże, s. 154. [19] Tamże, s. 160. [20] Tamże, s. 100-101. [21] MM, Wspomnienie o św. Urszuli Ledóchowskiej, art. w Nasz Dziennik.Pl ze str. w Intern.: https://naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/34164,wspomnienie-sw-urszuli-ledochowskiej.html [22] Matka Urszula Ledóchowska i jej dzieło, Kraków 1948, s. 3. Powrót |