Święty Jan Sarkander Część II https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/44/%C5%BBywoty_%C5%9Bw._Pa%C5%84skich_na_wszystkie_dnie_roku-picture_p._255.jpg/401px-%C5%BBywoty_%C5%9Bw._Pa%C5%84skich_na_wszystkie_dnie_roku-picture_p._255.jpg W tym czasie nowy wielkorządca Moraw, wspomniany już Władysław Valen z Żerotina wezwał wszystkich kapłanów katolickich do Ołomuńca. Ksiądz Jan za radą parafian próbował się ukryć, niestety jego wrogom udało się go odnaleźć i zakutego w kajdany doprowadzić do więzienia w Ołomuńcu. Tam został oskarżony, że to on wezwał lisowczyków na ziemię morawską. Uważano, że z Polakami musiał być związany, ponieważ pochodził ze Śląska. Ponieważ wszyscy oskarżyciele byli protestantami, więc dla stworzenia pozorów obiektywności „dokooptowano (...) stosując szantaż jeszcze jednego sędziego miejskiego Jana Scintillę, który miał opinię zacnego człowieka i gorliwego katolika[1]". W poniższym tekście ksiądz Fabian Birkowski używa tytułu kapitan mówiąc o Władysławie Valenie, było to słowo jednoznaczne ze słowem hetman[2]. Ten kapitan razem ze swoimi kolegami z samego rana w dniu 13 lutego 1620 roku przystąpił do pierwszego przesłuchania naszego świętego. A wyglądało ono mniej więcej, tak: „Ci na Sarkanda ostro nastąpili, a kapitana samego taka przemowa do niego była: - Księże Sarkander, masz wiedzieć, że cię tu na to zawołano, abyś wyznał i nie taił nic, o co cię pytać będą. (Ladysław Popel z Lobkowic był ten hetmanem własnym ziem morawskich i panem na Holeszowie, ale od rebellizantów [buntowników] z kapitaństwa złożony), którym duchem Polaki wprowadził do Morawców? A ponieważeś ty był spowiednikiem jego, nie bez tego, żebyś nie miał wszystkiego od niego wiedzieć z spowiedzi; co, jeśli tajemnic Popielowych nie oznajmisz, wiedz o tym, że na twój wygolony plesz niewiele dbać będziemy, zwłaszcza teraz, gdyś u nas jest w ręku a nie tylo ty, ale i wszystko duchowieństwo morawskie z przywilejami swymi. A naprzód po coś ty do Polski niedawno jeździł, pytam cię? Odpowiedział: -Jeździłem, do Częstochowej, abym oddał ślub Najświętszej Pannie. Stamtąd jako najprędzej wróciłem się do Holeszowa. A nie czyniłem tego kryjomie, jako mi tu zadaje z was jeden, ale jawniem szedł tam jako pątnik. Znowu do niego drudzy: - Czemu ty do katolickiej wiary namawiasz ludzi i mieszaniny w religiach czynisz? - Ja żadnych mieszanin w religiach nie czynię-odpowiedział. Na co zgrzytając zębami Lundeburger tak rzecze: - Darmo my z tobą słowy robimy. Trzeba cię, widzę, dać na męki. Spytają cię pytki lepiej i dowiedzą się od ciebie wszystkiego lepiej niż my. Okrzyk drudzy uczynili groźny, aby się nie dał psować, ale powiedział prawdę szczerą bez kwestii. Tegoż wieczora tenże orszak złośliwy zebrał się do kupy i znowu niewinnego kapłana począł pytać z strony drogi do Polski. A pytał już w katowniej i w męczennicy samej podziemnej, do której złoczyńce tylko przed tym na gardło osadzone spuszczano. Odpowiadał błogosławiony Sarkander jako i rano. Przedni z tych komisarzów to słysząc na kata zawołał, aby pociągnął kapłana niewinnego. Ten się wolnością stanu duchownego zasłania i wyświadcza sumnieniem gotów będąc wszystko powiedzieć bez tortury i prosi wielmi, aby się na taką inkwizycją nie skwapiali, ale jakoby na ścianę groch miotał, nic im nie pomogło. Widzi, że tortur kaci oni nie odstąpią, uczynił tedy przed Bogiem i onymi asystentami i asesorami protestacyją taką: Gdzieby na mękach z bólów wielkich co przeciwnego prawdzie mówił, że to miało być nullus vaIoris, żadnej wagi. Złożył potym z siebie szaty kapłańskie i szedł na korby. Oni go wiążą, a ten Panu Bogu swemu i błogosławionej Matce Najświętszej Pannie Maryjej i Annie świętej, na ofiarę się oddaje. Okrutnie potym ciągniony był przez całą godzinę od komisarzów, i stąd i zowąd, aby śpiewał o Lobkowicu koniuszym[3]". Idąc rok wcześniej na obiecaną Matce Bożej pielgrzymkę do Częstochowy Jan Sarkander przez jakiś czas szedł razem z koniuszym Lobkowica, ale obaj nie bardzo mogli ze sobą swobodnie rozmawiać, gdyż każdy z nich używał innego języka. Stąd nic nie mógł on odpowiedzieć na takie zarzuty Jan. Wtedy mu zapowiedziano, że jeśli dalej zamierza milczeć, to następnego dnia będzie jeszcze bardziej okrutnie torturowany. Przesłuchanie jednak zostało wznowione dopiero 17 lutego. Ponownie pytano go o rozmowy z Lobkowicem, na co on odpowiadał, że tylko o sprawach duchowych z nim rozmawiał. Sędziowie nie wierzyli mu więc zadawali następne pytania: „Czemuś ty jednej osobie szlacheckiej która po kacersku umarła, pogrzebu na cmentarzu bronił? Czemuś do komunii pod jedną postacią parafiany przymuszał? Czemuś ty jezuity do Holeszowa przywabił? Czemuś ty mieszczany do wiary katolickiej przymuszał? Na które pytania odpowiedział Sarkander: Czyniłem to co moja powinność niosła. Na tom plebanem był, abym urzędu swego pilnował. Zatem rozgniewany niejaki Praszma krzyknie: By cię sto piorunów zabiło kłamliwy popie. Diabeł niech temu wierzy, abyś ty o wszystkich rzeczach nie miał mieć wiadomości. A owa skrzynia kędy złotem i srebrem naładowana, którą koniuszy z sobą woził? Błogosławiony Sarkander odpowie: - A ja co wiem? A ci kata wołają, aby do boków świece przykładał. Palili go na dwie godzinie. Na one męki sami patrzać nie mogąc odeszli grożąc, że miało być jutro gorzej, jako się nie przyzna. Fresk przedstawiający tortury św. Jana Sarkandra, z kaplicy św. Jana Sarkandra w Ołomuńcu (artysta Jano Köhler) https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Sarkander#/media/File:Sarkandrova_kaple_-_freska_muceni.jpg Nazajutrz przyszła wszystka gromada asesorów, sędziów i innych, większa część dobrze pijanych, heretycy wszyscy, z których okrutny Praszma rzecze: - Jako ty nie masz wiedzieć o sprawach Lobkowicowych, gdyż on tobie na spowiedzi myśli swych nie taił? A błogosławiony Sarkander: - Jako? Ja mam powiedzieć to, com na spowiedzi słyszał? Wolę, że mię na tysiąc sztuczek rozrąbiecie, niżlibym miał najmniejszym znakiem sigillum confessionis, pieczęci spowiedniej łamać, albo otwierać to, com na spowiedzi słyszał[4]". Wtedy jeden z sędziów krzyknął do kata: „uchwyć tego padalca, wyciągnij na skrzypcu, ile zdołasz; pal, męcz, dręcz, ile możesz; na głowę wbij mu obrączkę[5]". I wszyscy zebrani krzyczeli, aby jeszcze mocniej błogosławionego Jana torturować i większe świece pod boki przystawiać. Ale okazało się, że nie chciały się one palić, szybko gasły a powrozy wiążące nogi skazanego popękały na części. Wołano więc, że to czary i jeszcze potworniejsze tortury stosowali. I chociaż ponownie go torturowano na skrzypcu „on jednak tego nie zrobił. Był niewinny, ale sędziowie nie zważali na to. Następnego dnia księdza Jana skazano na tortury. Ten po modlitwie rozebrał się i podszedł do ogromnego drewnianego koła. Kat przymocował nogi skazańca do kamiennej posadzki. Ręce przywiązał do liny, która oplatała ogromne koło. Poruszane specjalną korbą, zwijało linę i rozciągało ciało więźnia. Kat zaczął powoli obracać korbą. Sędziowie milcząc, przyglądali się temu. Drewniana machina -nazywana skrzypcem -stękała, a ksiądz Jan modlił się cicho. Tortury trwały kilka dni[6]". Opis tych strasznych męczarni znamy z zeznań naocznego świadka Jana Scintilli który, o czym już wcześniej wspomniano, szantażem został skłoniony do bycia sędzią w tym gronie. Ten opis znalazł się również w dekrecie beatyfikacyjnym z dnia 11 września 1859 roku: „a chociaż najdotkliwszych doznawał boleści wskutek rozciągania żył, druzgotania kości i rozrywania członków litość wzbudzającego: to jednak dzielny żołnierz Chrystusów trwał mężnie, tylko konającym głosem wciąż niebieskiej pomocy wzywając. Gdy zaś po drugi i trzeci raz daremnie tego samego męki rodzaju użyto, aby niezwyciężonego kapłana stałość pokonać, a ten nie dał się nakłonić do wyjawienia tajemnicy spowiedzi, wyszukano inny rodzaj katuszy, na którego wspomnienie duch omdlewa, a mowa ustaje. Przynoszą pochodnie, smarują ciało mieszaniną smoły, żywicy. oleju i siarki, pierzem posypaną i jarzącymi pochodniami podpalają; płomień przebiega członki zranione i rozdarte i pożera, krew z tłuszczem zmieszana zewsząd wytryska. Okrutny widok przedstawiał się oczom tłumów otaczających, ciało Jana spalone, zeszpecone, » w którem, jak o dawnych męczennikach wspomina św. Cypryan. już nie było członków, by je katować, lecz same rany. bo nawet wnętrzności im potargano «. Wszyscy obecni z oburzeniem spoglądali, łzy litością wyciśnięte wylewali - sam tylko Jan wśród tak srogich mąk nie jęczał, nie wzdychał, lecz serce w niebie utkwiwszy, nieustanną modlitwą się wzmacniał, odwagi sobie dodawał, i wszystko tak cierpliwie znosił, że się zdawało, jakoby drażnił katów swych dzikość. W końcu, gdy nie on katuszom, lecz katusze męstwu jego ustąpiły: poszarpany i połamany, znowu wtrącony został do więzienia, gdzie pozbawiony siły ku używaniu członków i boleściami najstraszliwszemu dręczony, lecz duchem zdrowy, silny i wzniosły, tak, iż nigdy chwalić Boga nie przestał: żył [43 lata] aż do 17 marca 1620 roku, w którym to dniu niezwyciężona dusza jego z ziemskiego więzienia do Chrystusa uleciała[7]". Był przygotowywany na śmierć przez trzech uwięzionych wraz z nim kartuzów, w piwnicy więzienia w Ołomuńcu. Oni przewracali mu kartki brewiarza, gdy się modlił, a gdy ich nie było sam językiem przerzucał te kartki. By Michal Maňas - Fotografia własna, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1163661 https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/dd/Sarkandrova_kaple_-_freska_vezneni.jpg Ktoś napisał, że święty Jan Sarkander urodził się w piwnicy i w piwnicy zakończył swoje życie. Kto wie, może chciał się tu doszukać symbolu naśladowania Pana Jezusa, który urodził się w stajni a zakończył życie na Krzyżu na górze zwanej Miejscem Czaszki. W tydzień po jego śmierci, mimo sprzeciwu protestantów, ciało męczennika zostało pochowane w kościele farnym w Ołomuńcu. Próbowano śmierć Jana Sarkandra uznać za śmierć polityczną a nie męczeńską, jednak jak się przeczyta zeznania z przesłuchań, a zwłaszcza pytania dotyczące złamania tajemnicy spowiedzi, to chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że była to śmierć męczeńska. „Także współcześni Sarkandrowi katolicy byli świadomi, że było to męczeństwo za wiarę, a dowodem tego jest wczesny kult naszego rodaka. Bolesna i bohaterska śmierć księdza Jana Sarkandra wywołała u katolików radosny podziw i cześć, które wzmogły się pod wpływem cudu, jaki zdarzył się zaraz po śmierci męczennika. Cud ten został odnotowany w sprawozda- niu Scintilli: „Ciało jego chociaż było opalone pochodniami i przez osiem dni stało niepogrzebane, wydawało na zewnątrz dziwny zapach. Twarz jego była za życia blada, a po śmierci różowa. O tym świadczą naoczni świadkowie. (...) W trzy tygodnie po śmierci Sarkandra - 8 kwietnia 1620 roku - kardynał Franciszek Dietrichstein tak napisał do cesarskiego sekretarza, Pawła Michny: „... Jan Sarkander, ksiądz holeszowski, takich doznawał męczarni, że był przypalany ogniem na piersiach, ... W trzecim tygodniu zmarł śmiercią męczeńską i osiągnął palmę męczeńską[8]". Wspomniana już Zofia Kossak- Szczucka tak opisała rozmowę, która miała się odbyć kilka tygodni po śmierci księdza Jana Sarkandra, posłuchajmy: „- Niema już proboszcza... - rzekł ponuro jeden z mieszczan (...) Paruta usiadł na brzegu koryta, bo strudzone nogi ugięły się pod nim raptownie. - Umarł? - Umęczyli go, umęczyli, temu pięci niedziel..., - Za to, że miasto obronił, że Polaki nie spaliły... - Powiedzieli Żerocin i Bitowski, że w zmowie był, do Polski, mówią, jeździł i naprowadził... - Naprowadził! Tyło, że z procesją wyszedł i tak jakosik do nich zagadał, że nie ruszyli niczego... - Umęczyli naszego opiekuna... - Dozwoliliście to? - spytał stary głucho. - O Jezu! a toćbyśmy raniej dali miasto spalić, niżby go zbóje dotknęły! Hej, wiedzieli o tem i nie zachodzili... W lesie go schwytali, gdy do chorego biedaczek sam szedł. Porwali i do Ołomuńca wywieźli. Ani my tu znali, co się z nim zrobiło... - Umęczyli?... Ogólny szloch był odpowiedzią. - Trzy dni - rzekł stary mieszczanin przerywanym głosem - żywym ogniem palili... wnętrzności wytargali... głowę w śruby... kości na sznurach łamali... trzy dni... - My po lasach szukali; gadali, źe się kiejś w lesie zatracił. Jak usłyszeli, co jest, poszły protestanty do Ołomuńca delegacją... Już było po wszystkiem, już i pogrzebli biedaczka... Jeno te katy, co mordowały, opowiadały, jak było... - Powiadajcie mi... - Trzy dni męczyli, aż sami ustali. Czwartego dnia przyszli Żerocin z Bitowskim. Jeszcze coś nowego wymyśliliśmy: - powiadają: wieniec smołowy na głowę wsadzić i zapalić... A katy na to: Czyńcie-że to sami. My się boimy, bo jasno przy nim i śpiewa... Prawda była. Śpiewał sobie niebożątko; »Wróć się duszo moja do pokoju swego,.. «, a jasność szła z jego lochu jak z ołtarza. Żerocin z Bitowskim zlękli się i poniechali, Leżał jeszcze dwa dni w onym lochu sam. Wody nikt mu nie podał, ran bodaj szmatą nie nakrył. Katy bały się zajść z racji tej jasności... Aż piątego dnia słyszą, że ksiądz mówi głośno: Panie, ach, Panie! Zbawicielu mój!... a ktoś jemu odpowiada: Synu mój miły, przyszedłem... Poprzelękali się silno, jako nieżywi przycupli. Po dobrej godzinie zajrzeli, ktoby tam mówił, bo nie było do lochu innego wejścia jak to, które strzegli... Lecz w lochu nie zastali nikogo, proboszcz zaś już nie żył, A radosny był, uśmiechnięty, aże dziw, boć w męce skonał... Tak nam to wszystko owe zbóje powiadały... Milczenie zapadło, przerywane szlochem kobiet[9]". Dowodem kultu jakim od razu po śmierci zaczął się cieszyć święty Jan Sarkander był kolor ornatu w jakim go pochowano. Otóż nie nałożono na niego ornatu koloru fioletowego, w którym zazwyczaj chowani są księża, lecz ubrano go w ornat koloru czerwonego, a więc koloru męczennika, który przelał krew dla Pana Jezusa. Wiadomo też, że męczennicy katoliccy są od razu uznawani za świętych i bez sądu Bożego są wprowadzani do Nieba. „Po przeprowadzeniu procesu kanonizacyjnego w kurii papieskiej w Rzymie, który ze względu na trudne czasy został opóźniony aż do połowy XIX wieku, był proboszcz z Holeszowa Jan Sarkander ogłoszony 11 września 1859 roku błogosławionym męczennikiem. Sam obrzęd beatyfikacji odbył się w bazylice świętego Piotra w Rzymie 6 maja 1860 roku. Na prośbę biskupów z Ołomuńca i Katowic rozpoczęto 31 lipca 1981 roku proces kanonizacyjny. Warunkiem był jeden nowy cud za wstawiennictwem świętego, który by zatwierdził papież. Tego cudu udzielił nam Bóg przez uzdrowienie proboszcza Skoczowa Karola Pichy. Odpowiedni dekret był ogłoszony 2 kwietnia 1993 roku. 5 kwietnia 1993 roku papież Jan Paweł Il. zdecydował się zapisać błogosławionego Jana Sarkandea na listę świętych na konsystorzu. Większość relikwii i czaszka błogosławionego Jana Sarkandra znajduje się w katedrze ołomunieckiej, pozostała część w kościele świętego Michała [w Ołomuńcu] oraz na innych miejscach. [W dawnym więzieniu gdzie torturowano księdza Jana Sarkandra, a dzisiaj] w kaplicy nazywanej "Sarkandrowka" [lub"Sarkandrówka"] przechowuje się pamiątki związane z jego śmiercią męczeńską jak na przykład tzw. "skrzypiec" - koło tortur, studnia, kamień nagrobny itd. W Skoczowie upamiętniają go trzy kaplice: pierwsza w domu rodzinnym, druga w miejscu, gdzie był ochrzczony i trzecia na pagórku nad miastem[10]". W przyszłym roku obchodzić będziemy czterechsetną rocznicę męczeństwa i śmierci świętego Jana Sarkandra. Pół roku po męczeńskiej śmierci naszego świętego bohatera, w listopadzie 1620 roku rozegrała się pod Pragą, na Białej Górze bitwa między protestanckimi Czechami a katolickimi wojskami będącymi w koalicji z Habsburgami. Spotkało się tam 28 000 żołnierzy Ligi Katolickiej, w której skład wchodził również oddział lisowczyków. Naprzeciw nich było 22 000 protestanckich powstańców czeskich. Bitwa zakończyła się zwycięstwem Ligi Katolickiej. Była to największa klęska w dziejach Czech. Niestety, po tym zwycięstwie, nastąpiło w odwecie niezbyt chrześcijańskie prześladowanie protestantów. Zwycięscy Habsburgowie na praskim rynku uśmiercili 27 przedstawicieli czeskiej szlachty, natomiast trybunał wojskowy wykonał wyrok na 600 członkach elity czeskiej a ponad 30 000 czeskich rodzin musiało wyemigrować ze swojej ojczyzny. Kiedy ponad 160 lat później Wiedeń znów znalazł się w opałach, to jak napisał ksiądz Karol Milik: „Z oblężonego przez Turków Wiednia biegł w lipcu roku 1683 do Polski poseł za posłem z prośbą o zbrojną pomoc. Błagał o pośpiech cesarz Leopold I, naglił też o to nuncjusz papieski. Toteż król Jan III Sobieski forsownym marszem podążał ze swą 30-tysięczną armią Wiedniowi na odsiecz. Nie było czasu do stracenia, każda chwila była bardzo droga. A jednak król, maszerując przez Ołomuniec na Morawach, nie omieszkał zwiedzić podziemnej piwnicy więziennej, w której ksiądz Jan Sarkander został zamęczony na śmierć jako obrońca prawdy Chrystusowej i sakramentalnej tajemnicy. Królewskie czoło pragnęło się pochylić ze czcią w miejscu, gdzie dokonała się transfuzja [a więc przetoczenie] męczeńskiej krwi ofiarnej na umocnienie w męstwie słabych i chwiejnych. (...) Przybywali więc tłumnie do Ołomuńca wielcy i mali, dostojnicy duchowni i świeccy oraz pątnicy ludu. Kroniki historyczne wymieniają wśród zwiedzających miejsce kaźni błogosławionego Jana Sarkandra nie tylko naszego króla Jana Sobieskiego, ale i cesarzy: Karola VI, Franciszka I, Marię Teresę; Józefę Marię [ostatnią królowę Polski], żonę (...) Augusta III Sasa i niezliczone szeregi biskupów i księży. Niejeden pielgrzym zostawiał tu swe kosztowności, a brał w zamian drzazgi z narzędzi męczeńskich lub wydłubywał dla siebie grudkę ziemi, w którą spłynęła ongiś krew męczennika. Pożądliwie rozbierano dla siebie relikwie, aby i w ten sposób oddać nadludzkiemu męstwu należny hołd [11]". W sztuce święty Jan Sarkander przedstawiany jest w stroju duchownego, a jego atrybutami są krzyż, księga zamknięta na kłódkę, narzędzia tortur i palma męczeństwa. Na zakończenie posłuchajmy jeszcze jak o katolickim kulcie świętych i błogosławionych napisał ksiądz Teodor Czaputa na zakończenie swojej pracy o błogosławionym Janie Sarkandrze. „Kończąc ten żywot błogosławionego Męczennika, zastanówmy się jeszcze, jaką to krzywdę wyrządzamy Bogu, czcząc i wysławiając Świętych Jego na ołtarzach, w pieśniach, w kazaniach, w obrazach i w opisach ich życia i śmierci? Jaka stąd szkoda dla naszej wiary, dla naszych cnót, dla naszego zbawienia? Chyba zgadzamy się najzupełniej z Bogiem, gdy chwalimy i błogosławimy tych, których On sam wielbi i błogosławi, nazywając Najświętszą Maryję Pannę, przez anioła swojego: »Błogosławionaś Ty«; a o wszystkich, którzy spełniają Jego wolę, mówi tak często: »Błogosławieni ubodzy duchem, cisi, miłosierni, czystego serca, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości i t. d.«. - Chyba Bogu samemu najwyższą i najmilszą cześć oddajemy, czcząc i chwaląc tych, którzy Bogu najdoskonalej służyli. Dla duszy naszej natomiast, odnosimy ze czci Świętych jak najlepszy pożytek, bo wpatrując się w ich przykład, zapalamy się i ośmielamy się do ich naśladowania i do naśladowania Tego, który był ich wzorem i mistrzem, Jezusa Chrystusa. To też w Kościele katolickim, który otacza czcią tkliwą i gorącą Świętych Pańskich, po wszystkie czasy rosną i rozwijają się coraz to nowe kwiaty świętości i cnót bohaterskich, - nawet wśród najgorszych i najsmutniejszych stosunków na świecie; - natomiast wśród tych chrześcijan, wśród których pod wpływem fałszywych proroków ustała cześć Świętych, wiara utraciła tę życiodajną siłę, która rodzi Świętych. Oby i przykład życia i śmierci męczeńskiej bł. Jana Sarkandra zapalił jak najwięcej dusz w ojczyźnie naszej do prawdziwych cnót chrześcijańskich, a niejednej posłużył za pobudkę i drogowskaz do wspinania się na wyżyny doskonałej świętości, bo z pewnością to jest najgorętszem pragnieniem każdego Świętego, co powiedział św. Paweł: »Bądźcie naśladowcami moimi, jakom ja jest naśladowcą Chrysusa!« (1 Kor 11, 1)[12]". Bibliografia: X. Fabian Birkowski, Głos krwie b. Józefata Kunczewica archiepiskopa połockiego także b. Jana Sarkandra męczennika morawskiego i obrazu bransbergskiego, Kraków 1629. Lokalizacja oryginału: Biblioteka Jagiellońska dost. https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=96708 - Ks. Teodor Czaputa, Życie i śmierć męczeńska bł. Jana Sarkandra, Cieszyn 1920. - Zofia Kossak-Szczucka, Wielcy i mali, Kraków1927. - Ks. Karol Milik, Po palmę męczeńską. Błogosławiony Jan Sarkander, męczennik, Przewodnik Katolicki 20 (1960). - X. Fabian Birkowski, Głos krwie bł. Jana Sarkandra męczennika morawskiego, [reprint] Katowice 1995. - Ks. Jan Budniak, Jan Sarkander patron jednoczącej się Europy, Bytom-Cieszyn 1995. - Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych świętych polskich, Gdańsk 1997. - Andrzej Babuchowski, Jan Sarkander, Kraków 2006. - Ks. Wacław Piszczek, Naśladujmy świętych, T.II, Kraków 2011. - Antoni Ferdynand Ossendowski, Lisowczycy, Poznań 2014. - http://szpitalik-skoczow.pl/wp-content/uploads/2015/03/IMG_7471.jpg - http://szpitalik-skoczow.pl/wp-content/uploads/2015/03/IMG_7656.jpg - http://www.skoczow.pl/page/434,szlak-sarkandrowski.html - https://www.malygosc.pl/doc/959419.SWIETY-JAN-SARKANDER - http://www.krajoznawcy.info.pl/sw-jan-sarkander-i-izba-tortur-60789 http://www.vatican.va/news_services/liturgy/saints/ns_lit_doc_19950521_sarkander_pl.html - http://soli-deo.pl/repertuar/ave-verum-corpus/ - https://dobryslownik.pl/slowo/przywt%C3%B3rzy%C4%87/135642/ - https://pl.wikisource.org/wiki/Encyklopedia_staropolska/Mi%C4%99sopust https://pl.wikisource.org/wiki/S%C5%82ownik_etymologiczny_j%C4%99zyka_polskiego/hetman - https://voxdomini.pl/archiwa/swieci-i-ich-dziela/sw-jan-sarkander-1576-1620/ http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Kossak_Jul/Images/Lisowczycy.jpg https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Sarkander#/media/File:Sarkandrova_kaple_-_freska_muceni.jpg https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1163661 https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/dd/Sarkandrova_kaple_-_freska_vezneni.jpg [1] Ks. Jan Budniak, Jan Sarkander..., s. 67. [2] Słowo hetman i jego odpowiedniki w obecnych językach: czeskim, ukraińskim i rumuńskim posiadają niemiecką etymologię. Można ją wyprowadzić od górno-niemieckiego Hauptmann (gdzie haupt to „główny" lub „głowa", mann to człowiek, mężczyzna), lub też dolnoniemieckiego słowa hōd-man o podobnym znaczeniu. Słów tych używano w znaczeniu: „dowódca oddziału zbrojnego". Współcześnie, w armiach państw niemieckojęzycznych słowa Hauptmann używa się na określenie rangi wojskowej odpowiadającej kapitanowi. https://pl.wikisource.org/wiki/S%C5%82ownik_etymologiczny_j%C4%99zyka_polskiego/hetman [3] X. Fabian Birkowski, Głos krwie ..., s.44 - 46. [4] X. Fabian Birkowski, Głos krwie ..., s.46. [5] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych..., s. 159. [6] https://www.malygosc.pl/doc/959419.SWIETY-JAN-SARKANDER [7] Ks. Teodor Czaputa, Życie i śmierć ... s. 109-110. [8] Ks. Józef Budniak, Jan Sarkander..., s. 76-78. [9] Zofia Kossak-Szczucka, Wielcy i mali, Kraków1927, s.114-115. [10] http://www.vatican.va/news_services/liturgy/saints/ns_lit_doc_19950521_sarkander_pl.html [11] Ks. Karol Milik, Po palmę męczeńską. Błogosławiony Jan Sarkander, męczennik, Przewodnik Katolicki 20 (1960), s. 307. [12] Ks. Teodor Czaputa, Życie i śmierć... s. 117. Powrót |