Błogosławiony Władysław z Gielniowa Bł. Władysław z Gielniowa Ze strony: https://diecezja.radom.pl/bl-wladyslaw-z-gielniowa/ Tym razem zapraszamy na naszą nocną pielgrzymkę, kolejnego bernardyna, po Świętym Janie z Dukli i Świętym Szymonie z Lipnicy, będzie to Błogosławiony Władysław z Gielniowa, którego w naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego wzywamy jako patrona Warszawy. Imię Władysław „jest to czeska forma imienia słowiańskiego znanego w dawnej Polsce w formie Włodzisław. Jako imię dynastyczne występowało w rodach Piastów (obok imienia Bolesław), a także Jagiellonów tak w Polsce jak i Czechach czy na Węgrzech. Imię Włodzisław zawiera w pierwszym członie temat czasownikowy włodzi- - władać, panować, a w drugim -sław. Imię poświadczone jest od XI wieku w zlatynizowanej formie Ładysław (Ladislaus), Władysław i Włodzisław. Od XIII wieku w większości zapisów przeważa forma czeska - Władysław. [nasz „Błogosławiony podpisywał się jako Wladislaus[1]".]. Obok formy męskiej jest też forma żeńska Władysława. (...) Spośród ludzi wybitnych noszących to imię tylko dwóch dostało się na ołtarze: Święty Władysław Węgierski i Błogosławiony Władysław z Gielniowa[2]". Gielniów jest dzisiaj gminną wsią, ale około roku 1455 Gielniów otrzymał lokację miejską, gdyż król Kazimierz Jagiellończyk udzielił mu przywileju urządzania jarmarków dwa razy w roku a to wówczas „było równoznaczne z otrzymaniem dla Gielniowa prawa miasta[3]". Miejscowość ta leży niedaleko Opoczna, na trasie między Radomiem a Piotrkowem Trybunalskim. W tamtych czasach, wraz z całą ziemią opoczyńską, Gielniów należał do archidiecezji gnieźnieńskiej, obecnie jest to diecezja radomska wchodząca w skład metropolii częstochowskiej. W tej, niewielkiej miejscowości, prawdopodobnie w roku 1440, przyszedł na świat Marcin, bo takie imię otrzymał podczas chrztu, nasz bohater. Być może, otrzymał i drugie imię chrzestne, Jan ale nie jest to potwierdzone. O rodzicach jego wiemy tylko tyle, że byli bardzo pobożnymi i ubogimi mieszczanami. Jego ojciec miał na imię Piotr a matka „najprawdopodobniej miała (...) na imię Anna[4]". Obecnie, w miejscu gdzie stał dom rodzinny Błogosławionego Władysława, stoi kapliczka ku jego czci, wybudowana przez mieszkańców Gielniowa. Młody Marcin (Jan), czyli późniejszy Błogosławiony Władysław, uczył się najpierw w gielniowskiej szkole parafialnej a następnie kontynuował naukę w Krakowie. Tę edukację pobierał prawdopodobnie, również w latach 1453 - 1454, kiedy to w Krakowie przebywał i głosił swoje kazania, znany nam już, z poprzednich konferencji, Święty Jan Kapistran. Mógł więc nasz trzynasto-, może czternastoletni bohater, widzieć i słyszeć tego wspaniałego świętego kaznodzieję a w przyszłości pójść w jego ślady. Pamiętamy, że Jan Kapistran, stojąc na rynku krakowskim, wygłaszał swoje kazania a pod ich wpływem, wiele osób zmieniało swoje podejście do życia doczesnego a także, i do życia wiecznego. Ten pochodzący z Włoch, Święty kapłan z zakonu Obserwantów, swoje własne „życie (...) prowadził nader umartwione. Nosił na gołym ciele włosiennicę, koszulę zgrzebną, na niej habit z grubego sukna, w którym także sypiał. Zawsze chodził boso, także zimą, dopiero na starość nosił sandały. Wędrował pieszo (...) jadał tyle co dziecię sześcioletnie. Mięsa nie używał nigdy, chyba w najcięższej chorobie, gdy go bracia przymusili. (...) Wina nie pijał, albo silnie rozrzedzone.(...) Sypiał mało, po trzy, cztery godziny, często dwie, nigdy na poduszkach[5] ". Znany był również z dokonywanych cudów, o których istniało wiele przekazów, między innymi żyjący także w tym czasie, ksiądz kanonik Jan Długosz, też opisywał te cuda. My tu przytoczymy jeden z nich, dosyć szokujący, ale uczący tego, że nie można żartować bezkarnie z rzeczy i osób świętych. Otóż, kiedy Święty Jan Kapistran był jeszcze we Wrocławiu, grupa heretyckich zakonników, zwanych spirytualnymi, którzy byli stronnikami husytów, postanowiła zadrwić i ośmieszyć tego Świętego. W tym celu, namówiono młodego studenta by położył się na katafalku i udawał w trumnie osobę zmarłą. Chodziło o to, by Jan Kapistran próbował wskrzesić „zmarłego" a gdy mu się to nie uda, „dokonają" tego ci prześmiewcy. Jan Kapistran długo nie otwierał swojego mieszkania, gdy bluźniercy, mający ze sobą trumnę, łomotali do drzwi. Kiedy wreszcie otworzył, pytając czego chcą, ci opowiedzieli swoją wersję i prosili o wskrzeszenie „zmarłego". Mówili tak: „»Ojcze święty, ten młodzieniec był bardzo bogaty i lubiany przez lud, więc prosimy cię, abyś zechciał przywrócić mu życie«. Błogosławiony ojciec znając ich przewrotność, oświecony przez Ducha Świętego, donośnym i przejmującym głosem zawołał: »Niech ma udział ze zmarłymi na wieki«. I odszedł. Oni zaś naśmiewając się z niego krzyczeli: »Oto widzicie jego świętość. Jeżeli on nie może wskrzesić tego młodzieńca, my mamy wśród nas bardziej świętych niż on. Idź ty, - mówią, wymieniając jednego z owej procesji - przywróć mu życie«. Naśmiewca zbliża się do katafalku i woła: »Powstań Piotrze!« Piotr nie oddycha, nie rusza się. Wtedy mówi do niego szeptem: »Co robisz, wstań!« Podchodzą do katafalku także inni i znajdują martwym tego, którego położyli żywym na katafalku. (...) Tak zostali zawstydzeni z powodu swojego szaleństwa[6]". A sam Kapistran wyszedł do ludzi i wytłumaczył im całe zajście, co spowodowało że zamiast planowanej wzgardy okrył się jeszcze większą sławą. Natomiast „Biednego młodzieńca, który dał się użyć za niegodziwe narzędzie husytom, pochowano w niepoświęconej ziemi. Na niektórych husytach zdarzenie to wywarło wrażenie tak silne, że ze szczerym żalem nawrócili się i wyrzekli swych błędów[7]". Podczas pobytu Świętego Jana Kapistrana w Krakowie mieli okazję go słuchać także inni święci, jak na przykład: Święty „Szymon z Lipnicy, [Święty Jan Kanty], (...) [Święty] Stanisław Kazimierczyk, [zwany] Błogosławiony[m] Izajasz Boner, [czy też] Błogosławiony Michał Giedroyć. Jak pisze żywotopisarz: »Było kogo spotykać, ale było też i komu spotykać«[8]". Nasz bohater, Błogosławiony Władysław, w kwietniu 1462 roku zapisał się na Akademię Krakowską, wpłacając trzy grosze ( a więc połowę wymaganej stawki) wpisowego. Ale już w sierpniu najprawdopodobniej tę naukę przerwał, ponieważ wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych Obserwantów w Krakowie na Stradomiu. A właśnie ten Stradomski klasztor, jak pamiętamy założył Święty Jan Kapistran, który w Polsce „sto trzydzieści osób przezacnych przyjął do habitu świętego[9]". I właśnie tu, u Bernardynów, nadano naszemu bohaterowi imię zakonne Władysław. Posłuchajmy, jak ksiądz Piotr Pękalski w swoim opracowaniu żywota Błogosławionego Władysława, opisał jego pierwsze dni w zakonie: „Zapisany w poczet ubogich zakonników, nowy i odważny ten bojownik od razu, nie tylko mężnie pokonywał wszystkie przeciwności, którymi doświadczano go w jednorocznej próbie życia zakonnego, ale też objawiał piękne znamiona religijnego bohatera w zakonie. Przywdział on z habitem i ostrą włosiennicę, jako pancerz na odparcie pocisków, które pożądliwość ciała rzuca na duszę, by jej niewinność skaziła; ścisnął zarazem biodra swoje powrozem, jako pasem rycerskim, dla oparcia się skłonności cielesnej; wdział i kaptur, jako zbrojny szyszak zbawienia, by oczy i myśl jego nie zbaczały ku rzeczom znikomym, ale żarliwie zajęły się rozważaniem rzeczy zbawienia. Tą zbroją zakonu odziany, wznosił się ochoczo i odważnie po szczeblach z jednej cnoty do drugiej, głębokim uszanowaniem i posłuszeństwem czcząc przełożonych. Do kościoła i chóru na modlitwę on pierwszy przychodził; każdego z braci zakonnej kornym ukłonem szanował, unikając wszelkich sporów i zwaśnień, natomiast dyscypliną srogo chłostał ciało swoje i na krótkiej trzymał je wodzy[10]". Naśladując Świętego Jana Kapistrana, podobnie jak on spał tylko niewielką ilość godzin, pod byle jakim okryciem i bez poduszki. Często pościł i modlił się przez wiele godzin. Miał również ogromnie wielkie nabożeństwo do Męki Pańskiej oraz do Przenajświętszej Maryi Dziewicy. Także tu, w klasztorze na Stradomiu, skończył studia filozoficzno-teologiczne. „Studium bernardyńskie stało na wysokim poziomie, ponieważ po »rewolucji« Kapistrana znalazło się w zakonie wiele osób wykształconych, wśród nich także profesorowie akademiccy. Nauka [w tym studium] trwała od dwóch do trzech lat[11]". Nie musiał więc nasz bohater uczęszczać na Uniwersytet, a poza tym, w klasztorze bernardyńskim mógł, co oczywiste, jeszcze bardziej łączyć naukę z modlitwą. Po zakończeniu nauki w roku 1466 Błogosławiony Władysław z Gielniowa został wyświęcony na kapłana. Nie ma żadnych danych dotyczących miejsca pobytu w pierwszych latach kapłaństwa naszego bohatera. „Wiadomo na pewno, że w latach 1486-1487 Władysław przebywał w Krakowie, gdzie miedzy innymi pełnił obowiązki egzaminatora w sprawie cudów, jakie działy się za przyczyną Świętego Szymona z Lipnicy, zmarłego w Krakowie w roku 1482. Możemy przypuszczać, że po śmierci Szymona pełnił zajmowany wcześniej przez niego urząd kaznodziei[12]". Był on przecież wielkim krzewicielem kultu swojego, zbyt wcześnie zmarłego, współbrata w zakonie, który był dla niego mistrzem, więc nic dziwnego, że „był pierwszym, który gromadził dokumenty świadczące o cudach zmarłego, potrzebne do jego kanonizacji[13]". To właśnie Błogosławiony Władysław przeniósł relikwie, wtedy jeszcze Sługi Bożego Szymona z Lipnicy, spod chóru zakonnego w kościele klasztornym pod wezwaniem Świętego Bernardyna w Krakowie, na bardziej eksponowane miejsce w nawie tegoż kościoła. Ceremonia ta, zgodnie z życzeniem papieża, odbyła się nocą, bez udziału wiernych ale w obecności „licznie zgromadzonych zakonników[14]". Władysław z Gielniowa specjalnie na tę uroczystość, „ułożył wierszowane responsorium łacińskie, którego pierwsze litery każdej strofy wyrażały imię Błogosławionego (SIMON). Również i sarkofag murowany, w którym złożono śmiertelne szczątki Błogosławionego Szymona z Lipnicy (...) został przygotowany prawdopodobnie przez Błogosławionego Władysława z Gielniowa (...) gdy był przełożonym klasztoru[15]". W Warszawie, w roku 1487 na kapitule prowincjonalnej, Błogosławiony Władysław został wybrany ósmym wikariuszem prowincji polskiej zakonu bernardyńskiego, bo tak nazywano zakonnika obejmującego stanowisko, którego nazwę później zmieniono na bardziej nobilitującą, czyli na prowincjała. Pełnił tę funkcję przez kolejne trzy lata, mimo swoich gorących próśb aby odwołać go i nie wyznaczać więcej na ten urząd.. „Prosił, ażeby go zwolniono z ciężaru przełożeństwa i dozwolono, życie ciche w pośród braci prowadzić. Tłomaczył się tem, że mu zbywa na potrzebnych zdolnościach, że są od niego daleko pilniejsi i roztropniejsi do rządzenia prowincyą, że nie wymawia sią od pracy, lecz uznaje swoje wady i dalekoby mu przyjemniej było słuchać, aniżeli rozkazywać. Daremne to jednak było tłumaczenie, gdyż (...) wikaryuszem prowincyi go wybrano[16]". W tym czasie polska prowincja, czy też wikariat obejmował 21 konwentów męskich „Do najważniejszych, oprócz Krakowa, należy zaliczyć konwenty w Warszawie (1454), Poznaniu (1457), Lwowie (1460), Przeworsku (1461), Wilnie (1468) i Bydgoszczy (1480)[17]". Do wikariatu należało również 7 domów zakonnych sióstr Bernardynek. W czasie zarzadzania prowincją bernardynów przejął ofiarowany przez wielkiego księcia litewskiego Aleksandra Jagiellończyka, późniejszego króla Polski, dwudziesty drugi klasztor tej prowincji w Połocku. Mieszkający w tym klasztorze „bracia nawrócili wiele tysięcy prawosławnych i Litwinów, z których niektórzy byli jeszcze poganami[18]". Podczas kapituły prowincjonalnej w roku 1488, którą wizytował komisarz generalny obserwantów ojciec Ludwik de la Torre z Werony, zatwierdził on, napisane przez Błogosławionego Władysława z Gielniowa „nowe konstytucje dla polskiego wikariatu[19]". W 1496 roku po raz drugi, na kolejne trzy lata, wybrano naszego bohatera wikariuszem prowincji polskiej. W roku 1498 przyjął klasztor w Skępem, który był już dwudziestym czwartym klasztorem bernardyńskim w zarządzanej przez niego prowincji. Prawdopodobnie, po zakończeniu swojej drugiej kadencji wikariusza prowincji, został on na jakiś czas przełożonym tego konwentu. Przez wszystkie lata, kiedy kierował prowincją bernardynów, wizytował z pietyzmem podległe mu klasztory. Chodził zawsze boso [podobnie jak Święty Jan Kapistran], nawet w najsurowsze zimy. Boso także (w trepkach) odbywał wizytacje swojej odległej prowincji i zagraniczne podróże[20]". To, że praktycznie wszędzie chodził pieszo, pozwala przypuszczać, że większość czasu „ na stanowisku wikariusza prowincji spędził poza Krakowem[21]". Podczas wielu swoich podróży „zatrzymywał się niejednokrotnie na pewien czas w niektórych miejscowościach, nieraz w wioskach oddalonych od ośrodków kulturalnych, religijnych i parafialnych, by nauczać, zarówno starszych, jak i dzieci, podstawowych zasad religijnych, zaczynając od znaku krzyża świętego i pacierza (...), a kończąc na wyjaśnianiu najważniejszych prawd wiary i obowiązków chrześcijańskich. Ponieważ jego słuchacze w większości wypadków byli prostaczkami, nie umiejącymi ani czytać ani pisać, Błogosławiony w nauczaniu pacierza pierwszy zastosował formułę wierszowaną. Historycy i znawcy średniowiecznej literatury polskiej pierwsze, rymowane dekalogi, będące niegdyś w użyciu wiernych i recytowane z racji nabożeństw w kościołach, przypisują Błogosławionemu Władysławowi z Gielniowa. (...) Uprawiając z wielką gorliwością działalność duszpasterską (...) zdawał [on] sobie z tego sprawę, co znaczy żywe słowo, padające z ambon kościołów, wypowiadane z głębi serca, przepełnione troską serdeczną o dobro dusz.(...) Gdy przemawiał do wiernych, przedstawiając im prawdy Boże, gromiąc grzechy i występki, zachęcając do dobrego, czynił to z ogniem, z zapałem, z entuzjazmem. Nazywano go »płomiennym kaznodzieją«. Słuchacze byli olśnieni jego mową, zachwyceni, oderwani od rzeczy przyziemnych, odczuwali Ducha Pańskiego, który przemawiał przez niego. Podobnie jak Błogosławiony Szymon z Lipnicy, miał dziwną moc kruszenia serc nawet najbardziej zatwardziałych grzeszników[22]". Co roku brał udział w kapitułach prowincji a także dwukrotnie uczestniczył w kapitułach generalnych. Pierwszy raz w maju roku 1490, w Urbino we Włoszech, gdzie napisane przez niego konstytucje dla polskiego wikariatu, uzyskały aprobatę kapituły generalnej. Po raz drugi uczestniczył w kapitule generalnej w roku 1498 w Mediolanie. Księżna mazowiecka, Anna Fiodorówna (często myloną z córką Iwana Holszańskiego, namiestnika kijowskiego), jeszcze w 1454 roku uprosiła świętego Jana Kapistrana aby przysłał do Warszawy kilku bernardynów. Przybyło ich sześciu, pod kierownictwem ojca Jakuba z Głogowa. Sama księżna ufundowała kościół i klasztor w którym już w grudniu 1454 roku zamieszkali zakonnicy. Stał on, zgodnie z zakonną zasadą poza murami miasta, nieopodal zamku, na placu, który nazwano bernardyńskim. Później nazwanym Przedmieściem Bernardyńskim a jeszcze później Krakowskim Przedmieściem. Był to drugi, po krakowskim, konwent bernardynów w Polsce. Kościół został konsekrowany pod wezwaniem świętej Anny, a więc świętej, którą bardzo czcili zakonnicy, a która również była patronką księżnej fundatorki. W roku 1504, w tym właśnie kościele Świętej Anny w Warszawie, Błogosławionemu Władysławowi przydzielono funkcję gwardiana. Wcześniej, jako zasłużonemu zakonnikowi, dwukrotnemu wikariuszowi prowincji, zaproponowano aby sam sobie wybrał klasztor, który byłby dla niego najbardziej wygodny na starość. On jednak nie chciał sam wybierać, wolał podporządkować się decyzji swoich przełożonych i w ten sposób znalazł się w Warszawie. Chociaż jego zdrowie coraz bardziej odmawiało mu posłuszeństwa, on jednak z całym możliwym w jego wieku zapałem, oddawał się swojej pracy i w dalszym ciągu głosił kazania. „Był wówczas taki zwyczaj, że w kościołach bernardyńskich w okresie Wielkiego Postu, urządzano w porze popołudniowej nabożeństwa pasyjne, nie tylko w dni świąteczne, ale i powszednie. W czasie tych nabożeństw wygłaszano kazania. (...) W (...) 1505 roku, Błogosławiony Władysław z Gielniowa, przez cały Wielki Post głosił wspaniałe, porywające kazania o Męce Pańskiej, na które uczęszczała cała Warszawa i okolica[23]". Właśnie podczas jednego z nich, głoszonego akurat w Wielki Piątek, doszło do zdarzenia, które pięknie opisał, wspomniany już, ksiądz Piotr Pękalski, posłuchajmy: „Jakoż w roku 1505, w Wielki Piątek, ten robotnik w Chrystusowej winnicy, przygotował się z kazaniem, w którym wystawić miał słuchaczowi w żywym obrazie bolesną mękę i śmierć srogą Zbawiciela, na krzyżu za rodzaj ludzki poniesioną. Na kazanie to tłumnie zgromadziła się pobożna powszechność warszawska, każdego stanu i powołania; skoro więc wystąpił na mównicę kościelną postem i umartwieniem wybladły Władysław, a żałosnym głosem rozpoczął mowę swoją, od razu ciężkie westchnienie i rzewne łkanie ludu, cały kościół napełniło. Stał słuchacz zdumiony i łzami zalany, tym pierwszym wzruszeniem do żywych uczuć smutku i rozrzewnienia przysposobiony. Ale kiedy ten mówca kościelny w żywych wyrazach, z zalaną łzami twarzą, wywiódł z głębi serca swego boleść swoją nad srogą katuszą niewinnego Zbawiciela, i gdy obnażonego, do słupa przywiązanego stawił przed oczy słuchacza, gdy wreszcie wziął do rąk swoich przygotowane do ubiczowania Go owe rózgi i dyscypliny ostrym żelazem opatrzone i żywym w sercu żalem dotknięty, gorzko wołać zaczął: »O Jezu, o Jezu, o Jezu mój najsłodszy!« wnet wpadł w zachwycenie, a siłą nadprzyrodzoną nad mównicę podniesiony, stał w powietrzu jak wryty, mowy i czucia pozbawiony, w przytomności całego ludu na to nabożeństwo zgromadzonego. Lud pobożny dziwem tym zatrwożony, żałosnym głosem napełniał świątynię Pańską, a na ziemię upadając, polecał się Władysława modlitwie. Kiedy w tej postawie dość długą chwilę trwał w powietrzu Władysław, opuściwszy się potem z lekka do ambony, wnet uczuł wielką słabość w całym swym ciele, a ta spowodowała braci zakonnych, że go z kościoła wynieść i w infirmerii, złożyć musiano. https://episkopat.pl/wp-content/uploads/2017/09/Wladyslaw_z_Gieleniowa.jpg Potem, wzmagała się coraz jego choroba, która siły jego przez cały miesiąc wątliła; a widząc że już dobiegał doczesności kresu, w gorących modłach wzdychał do szczęśliwej ojczyzny dla prawdziwych sług Bożych w niebie przygotowanej. Znosił on cierpliwie dotkliwą chorobę, a pełen zasług i czynów pobożnych, gorliwy ów wykonawca ścisłości zakonnej, na drogę wieczności Sakramentami świętymi zasilony, oddał Bogu ducha swojego dnia 4 maja roku 1505, zostawiwszy braci zakonnych i powszechność warszawską w nieutulonym żalu i bolesnym pogrążoną smutku[24]". To trzykrotne wezwanie imienia Pana Jezusa, które usłyszeliśmy podczas kazania Błogosławionego Władysława, było jakby charakterystyczną cechą, czy symbolem wiary wielu Obserwantów. Pamiętamy jak kapituła krakowska zarzucała to zbyt częste i według nich niewłaściwe, wzywanie imienia Jezusa, Świętemu Szymonowi z Lipnicy. Podobnie często i głośno wzywał w swoich kazaniach to przenajświętsze imię, święty Bernardyn ze Sieny czy wielokrotnie już wspominany Święty Jan Kapistran. Nasz Błogosławiony Władysław zmarł przeżywszy 65 lat, z czego 43 lata w zakonie bernardyńskim. Gdy tylko rozeszła się wieść o tej jego cudownej ekstazie oraz o późniejszej śmierci, to „wszelkiej kondycyi ludzie tłumami zbiegali się na pogrzeb jego, jedni z nich nogi jego całowali, drudzy ręce, insi habit jego, wszyscy świętym uznawali i ogłaszali, a raczej do niego niż za niego się modlili[25]". Można znaleźć u księdza Floriana Jaroszewicza w jego dziele, Matka świętych Polska, opis tego, jak jedna z sióstr klarysek, imieniem Małgorzata, która była „pobożnością jako i urodzeniem sławna[26]", usiłowała w dniu pogrzebu Błogosławionego Władysława, zmówić za jego duszę kilka pacierzy. Jednak nie mogła tego uczynić, mimo wielokrotnych prób. Nie rozumiała co się mogło stać, gdy nagle „przyszło jej oświecenie od Boga, że już ten mąż święty nie potrzebuje za siebie modlitw, który w chwale niebieskiej króluje. Więc zawołała owa panna: Uznaję Ojcze Święty, że nie potrzebujesz modlitw ode mnie grzesznicy, bo zażywasz błogosławieństwa w Niebie. Ale ja twojej przyczyny potrzebuję i onej się oddaję. Zeznawała zaś potem, że gdy te słowa mówiła, uczuła na duszy taką słodycz, jakiej nigdy nie uznawała[27]". Ciało Błogosławionego Władysława pochowano wprost pod posadzką kościoła, przysypując je piaskiem, „aby zaś w latach późniejszych pamięć o nim nie wygasła, kamień wielki na grobie jego położyli z napisem: Tu leży Władysław z Gielniowa[28]". Ciało Błogosławionego leżało tam do czasu, aż w roku 1572, a więc bez mała siedemdziesiąt lat później, biskup kujawski, Stanisław Karnkowski, przybył na sejm do Warszawy i zamieszkał w klasztorze ojców Bernardynów. Wtedy „zdarzyło się, że kiedy szedł przez środek chóru do kościoła na modlitwę, niespodzianie upadł na owym kamieniu, pod którym leżały Błogosławionego Władysława zwłoki. Wielce zdziwiony tym upadkiem, do którego nie dał żadnego powodu, kazał do siebie przywołać ojców tego klasztoru, i zapytał ich, kto by tu leżał pod tym kamieniem, na który upadł? Odpowiedzieli mu, że tam spoczywał błogosławiony Władysław z Gielniowa, ich zakonnik, przez uczęszczanie tu ludu i cuda wsławiony; naganił im ich wielką oziębłość, że do tego czasu nie starali się o dźwignienie z grobu zwłok jego. Po niedługim czasie ukazał się błogosławiony Władysław [biskupowi] Karnkowskiemu i objawił mu wolę Bożą, by szczęty jego na przyzwoitsze dla pociechy ludu były przeniesione miejsce, i wnet uniósł się w powietrze. Karnkowski mając już dawniej na myśli, podnieść z ziemi Władysława zwłoki, objaw ten skutkiem uwieńczył[29]". Życzenie to zostało spełniono bardzo uroczyście. „Miało to miejsce w obecności kardynała-legata papieskiego, Franciszka Commendone, i nuncjusza apostolskiego, arcybiskupa Wincentego Portico. W uroczystości wziął udział także król Zygmunt August ze swoją siostrą Anną Jagiellonką, senatorowie i posłowie, którzy zjechali się na sejm do Warszawy[30]". Głównym celebransem podczas tej uroczystości był oczywiście biskup Stanisław Karnkowski, późniejszy arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski. Benedykt XIV dekretem z dnia 11 lutego 1750 roku zatwierdził akt beatyfikacji Władysława z Gielniowa. Główna uroczystość z tej okazji odbyła się w Warszawie, w kościele Świętej Anny w dniu 3 sierpnia 1750 roku. „Na prośbę króla polskiego Fryderyka Augusta III [Sasa], prymasa i biskupów całego kraju, papież Benedykt XIV dekretem z dnia 14 lipca 1753 roku zatwierdził tytuł Błogosławionego Władysława z Gielniowa jako Patrona Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, oraz podniósł święto tegoż Błogosławionego do stopnia pierwszej klasy, wraz z oktawą - dla całej Polski i Litwy[31]". Natomiast w roku 1962, papież Jan XXIII ogłosił go głównym patronem Warszawy. Jednakże obecnie, po soborowej reformie kalendarza liturgicznego, Błogosławiony Władysław został drugorzędnym patronem stolicy, ustępując to bardziej honorowe miejsce, Najświętszej Maryi Pannie Łaskawej. W sztuce jest on przedstawiany „w habicie bernardyńskim, często podczas ekstazy, unoszący się nad amboną[32]", a także „w pobliżu słupa biczowania i z biczem w ręku (sam siebie biczował). Wśród atrybutów ukazywanych w ikonografii Błogosławionego Władysława występują ponadto: Anioł, Chrystus, który mu się ukazuje; różaniec, smok symbolizujący szatana (U.Janicka-Krzywda)[33]". https://pl.wikisource.org/wiki/%C5%BBywot_b%C5%82ogos%C5%82awionego_W%C5%82adys%C5%82awa_z_Gielniowa Nasz Błogosławiony bohater żył w czasach, świetności naszego państwa, kiedy Polską rządziło trzech króli z dynastii Jagiellonów: Kazimierz Jagiellończyk, który rządził w latach od 1445 do 1492 a po nim dwóch jego synów, Jan Olbracht w latach 1492 do 1501 i Aleksander Jagiellończyk od 1501 do roku 1506. Ale były to równocześnie czasy „wypełnione szczękiem oręża i pożogą wojenną, zwłaszcza kresy południowo-wschodnie, ustawicznie zagrożone przez najazdy ze strony Turków, Tatarów i Wołochów [czyli ludności zamieszkałej na terenach obecnej Rumuni], które wobec znikomej tylko obronności kraju powodowały niepowetowane zniszczenia miast i wsi, a także położonych na tym terenie placówek zakonnych[34]". W tym właśnie czasie, król Jan Olbracht wraz całym rycerstwem polskim, w roku 1497 poniósł olbrzymią klęskę, zdradziecko zadaną przez Mołdawian w bukowińskich w lasach. Był to jeden z największych pogromów jakie poniosła Polska w całej swojej historii, stąd też wzięło się powiedzenie, że „za króla Olbrachta wyginęła szlachta". Ta tragedia polskiego rycerstwa sprowokowała Imperium Osmańskie do późniejszych napaści na Polskę. W czasie swoich kilkakrotnych najazdów, Turcy spustoszyli wiele miast i wsi a tysiące poddanych Królestwa Polskiego zostało wziętych do niewoli. „Wtedy to, między innymi, klasztor bernardyński w Samborze uległ zniszczeniu, a niektórzy zakonnicy z tego konwentu zostali w okrutny sposób zamordowani. Błogosławiony Władysław z Gielniowa głęboko przeżywał tę klęskę, zarówno klasztoru Samborskiego i współbraci zakonnych, jak i tysięcy swoich rodaków. Uważał, że była to kara Boża za grzechy narodu. Dlatego też więcej w tym czasie modlił się, więcej umartwiał. Ponadto przebiegał kraj, odwiedzając klasztory, podległe jego jurysdykcji i wszędzie głosił kazania pokutne, piętnując grzechy najczęściej (...) popełniane i wzywając wiernych do pokuty. [„W twardej tej narodu przygodzie wołał Władysław do Boga: »Przebacz Panie, przebacz ludowi Twojemu, i nie podawaj czeladki Twej w sromotę i pogardę, iżby nad nią pohańcy panować mieli[35]«"]. Ułożył wtedy w języku łacińskim antyfonę (...), zaczynającą się od słów Iesus Nazarenus, Rex Iudaeorum [INRI]..., którą śpiewał razem z ludem; była to prośba do Chrystusa, by naród chrześcijański uchronił od zniszczenia, jakby egzorcyzm przeciwko niosącym zagładę poganom. Antyfonę tę śpiewano nie tylko w kościołach bernardyńskich, ale również w parafialnych[36]". Po polsku, ta wznoszona do Nieba przez wiernych antyfona, brzmiała mniej więcej tak: „»Jezu Nazareński, [Królu żydowski!] powstań i zetrzyj ludy pogańskie, a daj zwycięstwo ludowi chrześcijańskiemu, ażeby chwalono Boga Wszechmogącego na wieki wieków! Amen«. [I wtedy, gdy] gromady ludzi w żałości podnosiły ręce ku niebu, błagając już nie o własne ocalenie, lecz o zbawienie Ojczyzny (...) podniosła się na nieprzyjaciół Krzyża ręka samego Boga... Po raz trzeci Turcy i Tatarzy wpadli do Polski. Rozłożyli się między rzekami Dniestrem i Prutem, oddzielającymi Polskę od Wołoszczyzny. Gdy tak stali obozem, obie rzeki wylały. Część wojska potonęła. Wnet okropny mróz ścisnął wody i okrył je bryłami lodu. Nieprzyjaciele Krzyża, nieprzyzwyczajeni w swych ciepłych krajach do takiego zimna, umierali, jak muchy. Reszta wojska w popłochu wycofywała się z Polski. - Bóg sam broni Polaków, nie można z nimi wojować! - wołali Turcy i Tatarzy w przerażeniu. (...) Bóg przebaczył ludowi swemu. Bóg wysłuchał tej kampanii modlitewnej, na czele której stał wielki Błogosławiony[37]". Nasz bohater, „jest pierwszym w dziejach naszej literatury poetą dwujęzycznym i jednym z pierwszych znanych z nazwiska poetów piszących po polsku. I było to na długo przed luteraninem i późniejszym kalwinistą, Mikołajem Rejem, słynnym z powiedzenie o Polakach, co to „nie gęsi, iż swój język mają[38]". Błogosławionego Władysława z Gielniowa uważa się również za największego poetę swojego zakonu „i inspiratora »bernardyńskiego kręgu poetyckiego«. Był on wielkim propagatorem pieśni religijnej w języku polskim i zainicjował twórczość obserwantów w tej dziedzinie[39]". Uchodzi on również, za pierwszego polskiego tłumacza czy nawet, jak piszą niektórzy, twórcę Godzinek o niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. „Napisał także wiele innych utworów poetyckich o świętych czczonych w ciągu roku, które są przekazywane dzieciom w szkołach oraz wiele innych pobożnych modlitw wierszem, jak: psalmy, [czy] koronka do Najświętszej Dziewicy[40]". Także „poloniści, badacze średniowiecznych zabytków języka ojczystego, podobnie jak niegdyś, za czasów Aleksandra Brucknera (...), z pietyzmem podkreślają wybitne zasługi Władysława z Gielniowa dla literatury polskiej, równocześnie wzbogacając wydatnie repertuar znanych dotychczas utworów Błogosławionego o nowe, odkryte przez siebie i zidentyfikowane zabytki języka polskiego, które wyszły spod pióra sławnego Gielniowczyka[41]". Swoją najpiękniejszą i najpopularniejszą pieśń, zatytułowaną Żołtarz Jezusów, napisał w czasie, gdy był wikariuszem polskich obserwantów. Jest ona pierwszym znanym w Polsce utworem, którego autora znamy, napisanym trzynastozgłoskowcem, a więc jest utworem wierszowanym, w którym w każdym wersie występuje trzynaście sylab. Również trzynastozgłoskowcem pisali swoje utwory tacy polscy poeci jak Jan Kochanowski (większość trenów i niektóre fraszki), ksiądz Ignacy Krasicki (Bajki), Adam Mickiewicz (Pan Tadeusz, Sonety Krymskie, Reduta Ordona), czy Aleksander Fredro (Śluby panieńskie) Błogosławiony Władysław ułożył ją tak, że prawie każda zwrotka rozpoczyna się od imienia Jezus. O tej pieśni, wspomina nawet w swojej Kronice Zakonu Jan z Komorowa, posłuchajmy: „W tym samym roku [1488] ojciec Władysław, wikariusz prowincji, ułożył pieśń zaczynającą się od słów: » Jezusa Judasz przedał«, która powszechnie jest śpiewana w kościołach braci po kazaniu[42]". Pieśń tę oraz inne napisane w języku polskim, w kościołach bernardyńskich, śpiewano „wspólnie z ludem i stanowiły [one] jedną z ważniejszych form pracy katechizacyjnej[43]". Jezusa Judasz przedał za pieniądze nędzne[44] znana też pod tytułem Żołtarz Jezusów [żołtarz - to staropolska pieśń religijna o charakterze żałobnym] Jezusa Judasz przedał za pieniądze nędzne, Bog Ociec Syna wydał na zbawienie duszne; [duszny - dotyczący dusz] Jezus kiedy wieczerzał, swe ciało rozdawał, Apostoły swe smętne swoją krwią napawał. Jezus w ogrodek wstąpił [z] swymi miłosniki, [w ogrodek - do ogrodu, tj. do Ogrójca]; [miłosniki - tu: wyznawcy, miłujący Chrystusa] Trzykroć się Oćcu modlił za wszytki grzeszniki; Krwawy pot s niego płynął dla boju silnego. [boj - lęk] Duszo miła, oglądaj miłosnika twego. Jezusa miłosnego gdy Żydowie jęli, [miłosnego - umiłowanego]; [jęli - schwytali] Baranka niewinnego rwali i targali; Opak ręce związali Panu niebieskiemu, [opak - z tyłu] Pędem rychłym bieżeli do miasta świątego. [miasta świątego - świętego miasta, czyli Jerozolimy] Jezus jest policzek wziął u Annasza wielki, Do Kaifasza posłan, a tamto jest uplwan; Oczy mu zawiązali Żydowie okrutni, Poszyjki mu dawali, w lice jego bili. [poszyjki - uderzenia w szyję] Jezus staroście wydan, łajncuchem swiązany, Piłat Żydow jest pytał, ktore jego winy. Widząc jego przez winy, do Heroda posłał; [przez - bez] Żydowie go soczyli, ale Jezus milczał. [ soczyć - fałszywie oskarżać] Jezus swleczon z odzienia, u słupa uwiązan, A tak przez miłosierdzia okrutnie biczowan; Krew z ciała jest płynęła. Pan niebieski zranion, O duszo moja, patrzy, płaczy rzewno, wzdychaj. [patrzy - patrz]; [płaczy - płacz] Jezus gdy ubiczowan, na stolcu posadzon, Cirnim jest koronowan, a przeto jest wzgardzon; Przed Jezusem klękali rycerze niewierni, S niego się naśmiewali, na oblicze plwali. Jezus potem osądzon, Piłat jego sądził, Od Żydow jest nawi[e]dzon, a w tym Piłat zgrzeszył; [Od Żydow jest nawi[e]dzon - przez Żydów został namówiony] Maryja, Matka Boża, tedy sie smąciła, [smącić - smucić] Wzdychała a płakała i wszytka semglała. [semgleć - zasłabnąć] Jezus s miasta wywiedzion, krzyżem uciążony, A łotrom jest przyłączon, jak robak wzgardzony; Matka mu zabieżała, chcąc jego oględać, A gdy jego uźrzała, jęła rzewno płakać. Jezusa już krzyżują, patr[z]y, duszo, pilnie, Ręce i nogi ranią, krew s ran jego płynie; Matka gdy to widziała, na ziemię upadła, Dla Synaczka miłego rada by umarła. Jezus z krzyżem podniesion, patrzcie, krześcijani, Miedzy łotry postawion, drogą krwią skropion[y] Od Żydow jest pośmiewan, gdy na krzyżu wisiał, [jest pośmiewan - był wyśmiany] Jezus, miłosierny Pan, wszytko skromnie cirpiał. [skromnie - pokornie] Jezus Oćcu sie modlił za swe krzyżowniki, [krzyżowniki - tych, którzy Go krzyżowali] Smętną Matkę ucieszył, łotra i grzeszniki; »Pragnę grzesznych zbawienia, duszo moja miła, Już Oćcu polecaję« - wołał wszytką siłą. [polecaję - polecając (ducha)] Jezusa umarłego stworzenie płakało, Pana swego miłego barzo żałowało; Słojnce się zacimiło, ziemia barzo drżała, Opoki sie ściepały, groby otwarzały. [ściepać - zapadać]; [otwarzać - otwierać] Jezusowa Matuchna gdy u krzyża stała, Bok jego włocznią zbodzion i wielko otworzon; [zbodzieć- przekłuć]; [wielko - szeroko] Krew i woda płynęła z boku naświętszego Matuchna jego miła żałowała tego. Jezus z krzyża sejmowan w nieszporną godzinę, [w nieszporną godzinę - w czasie nieszporów, tj. po południu] Maryja piastowała ciało swego Syna; Ciało maścią mazali Jozef z Nikodemem, W prześciradło uwili, potem w grob włożyli. Jezusow żołtarz czcicie i często śpiewajcie, [żołtarz czcicie - psałterz czytajcie] Maryję pozdrawiajcie, k tej sie uciekajcie; Maryja, przez boleści, ktore jeś cirpiała, Oddal od nas złości, daj wieczne radości. [złości - zło, grzechy] Trzykroć pięćdziesiąt mowcie: »Zdrowa bądź, Maryja«, A jeden pacierz pojcie za kożdym dziesiątkiem: [jeden pacierz pojcie - jedno Ojcze nasz śpiewajcie] Piętnaście rozmyślenia w Bożym umęczeniu [piętnaście rozmyślenia - piętnaście rozmyślań o Bożej Męce; chodzi o piętnaście zwrotek tej pieśni, odpowiadających tak zwanym piętnastu tajemnicom koronki, zawierających materiał do rozważań nad poszczególnymi epizodami Męki Pańskiej.] Są do nieba stopienie, duszne oświecenie. Amen". [stopienie - stopnie]; [duszne oświecenie - oświecenie duszy] „O pieśni Jezusa Judasz przedał za pieniądze nędzne, znanej również pod tytułem Żołtarz Jezusów czyli piętnaście rozmyślenia o Bożym umęczeniu, rękopiśmienne akta beatyfikacyjne Władysława z Gielniowa informują, że pieśń tę Błogosławiony miał ułożyć w 1488 roku. Przytacza ją z wyjaśnieniami Mikołaj Bobowski (Polskie pieśni katolickie od najdawniejszych czasów do końca XVI wieku, Kraków 1893, s. 82-87). Zamieszczony w niniejszej antologii tekst pochodzi z dzieła Średniowieczna pieśń religijna polska, w opracowaniu Mirosława Korolko (Wrocław 1980, s. 12-16) i posiada formę znacznie zmodernizowaną[45]". „Ostatnie dwie strofy pieśni stanowią swoistą »instrukcję obsługi« i odpowiedź na pytanie, w jaki sposób należało modlić się przy pomocy tego tekstu i czym ten tekst jest. Tam właśnie pada formuła, że jest to 15 rozmyślań o Bożym umęczeniu i że jest to Żołtarz Jezusow, czyli inaczej psałterz Jezusowy (...) Tekst jest więc pieśnią o incipicie [czyli pierwszym wersie] Jezusa Judasz przedał... i psałterzem zarazem, a ściślej rzecz ujmując, zamiennikiem psałterza. (...) Z »instrukcji obsługi« dowiadujemy się, że można było tekst pieśni realizować co najmniej na trzy sposoby: po pierwsze, przez czytanie tekstu pieśni (Jezusow Żołtarz czcicie) - oczywiście mowa o tych, którzy umieją czytać, a była to jedynie skromna garstka odbiorców tej pieśni. Po drugie, przez zbiorowe śpiewanie pieśni przez wiernych w kościele (często śpiewajcie). Po trzecie, jako schemat nabożeństwa paraliturgicznego, które mogło być odmawiane w ramach pobożności prywatnej świeckich (Trzykroć pięćdziesiąt mowcie: »Zdrowaś bądź, Maryja«, | A jeden pacierz pojcie za kożdym dziesiątkiem; | Piętnaście rozmyślenia w Bożym umęczeniu | Są do nieba stopienie, duszne oświecenie) - każda z 15 strof żołtarza stanowiła podstawę do rozmyślania o męce Chrystusa, dołączano do niej 10 Zdrowaś Mario... i jedną modlitwę Ojcze Nasz... Tym samym - na zasadzie owej szczególnej świętej arytmetyki - odmawiano ekwiwalent całego psałterza. Władysław, dobrze znając zasady mnemotechniki praktykowanej przez bernardynów, zadbał o to, żeby Żołtarz wraz z instrukcją jego wykonywania był łatwy do zapamiętania przez wiernych[46]". Powyżej przedstawiono wersję pieśni, która ma siedemnaście zwrotek, ale są też wersje, które mają dwadzieścia siedem zwrotek. Tak jest w drugim tomie naszego Śpiewnika pieśni kościelnych, który wydał ksiądz Piotr Natanek. Mamy tam dołączoną płytkę na której możemy wysłuchać tej pięknej pieśni a capella. Można ją również wysłuchać w innym wykonaniu, szperając po Internecie. Ja polecam ją we wspaniałym wykonaniu pana Adama Struga przy akompaniamencie pana Mateusza Kowalskiego na poniższej stronie internetowej: http://blog.polona.pl/2015/04/adam-strug-piesn/ Bibliografia: - Stanisław Jastrzębiec, Bł. Ładysław z Gielniowa, Kraków 1885. - X. Floryan Jaroszewicz, Matka świętych Polska, cz.II, Poznań 1893. - O. Czesław Bogdalski, Bernardyni w Polsce, T.1, Kraków 1933. - X. Kamil Kantak, Bernardyni polscy, T.1, Lwów 1933. - Anna Zahorska, Ilustrowane żywoty świętych polskich, Potulice 1937. - Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982. - Polscy święci, T.6, red. o. Joachim Bar OFMConv, Warszawa 1986. - Teksty o Matce Bożej Franciszkanie średniowieczni, praca zbiorowa, Niepokalanów 1992. - Wiesław Wydra, Władysław z Gielniowa z dziejów średniowiecznej poezji polskiej, Poznań 1992. - Jan z Komorowa, Kronika Zakonu Braci Mniejszych Obserwantów (1209-1536),Kalwaria zebrzydowska 2014. - Ks. Edward Staniek, Kraków miasto wielu świętych, Kraków 2014. - Monika Bachowska, Błogosławiony Władysław z Gielniowa Życie i kult patrona Warszawy, Częstochowa 2016. - http://www.ultramontes.pl/zywoty_wladyslaw_z_gielniowa.htm - https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-25a.php3 - https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/b_wladyslaw.html - http://blog.polona.pl/2015/03/arytmetyka-meki/ - http://blog.polona.pl/2015/04/adam-strug-piesn/ - Bł. Władysław z Gielniowa - https://diecezja.radom.pl/bl-wladyslaw-z-gielniowa/ [1] Polscy święci, T.6, red. o. Joachim Bar OFMConv, Warszawa 1986, s. 65. [2] Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982, s. 533. [3] Polscy święci..., s. 60. [4] Monika Bachowska, Błogosławiony Władysław z Gielniowa Życie i kult patrona Warszawy, Częstochowa 2016, s. 18. [5] X. Kamil Kantak, Bernardyni polscy, T.1, Lwów 1933, s. 7. [6] Jan z Komorowa, Kronika Zakonu Braci Mniejszych Obserwantów (1209-1536),Kalwaria zebrzydowska 2014, s. 130-131. [7] O. Czesław Bogdalski, Bernardyni w Polsce, T.1, Kraków 1933, s. 39. [8] Anna Zahorska, Ilustrowane żywoty świętych polskich, Potulice 1937, s. 214. [9] X. Floryan Jaroszewicz, Matka świętych Polska, cz.II, Poznań 1893, s. 124. [10] http://www.ultramontes.pl/zywoty_wladyslaw_z_gielniowa.htm [11] Monika Bachowska, Błogosławiony Władysław..., s. 19-20. [12] https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-25a.php3 [13] Ks. Edward Staniek, Kraków miasto wielu świętych, Kraków 2014, s. 71-72. [14] Polscy święci..., s. 74. [15] Polscy święci..., s. 74. [16] Stanisław Jastrzębiec, Bł. Ładysław z Gielniowa, Kraków 1885, s. 37-38. [17] Wiesław Wydra, Władysław z Gielniowa z dziejów średniowiecznej poezji polskiej, Poznań 1992, s. 10. [18] Jan z Komorowa, Kronika Zakonu, s. 278. [19] Polscy święci..., s. 72. [20] https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-25a.php3 [21] Polscy święci..., s. 72. [22] Polscy święci..., s. 67-68. [23] Tamże, s. 79. [24] http://www.ultramontes.pl/zywoty_wladyslaw_z_gielniowa.htm [25] X. Floryan Jaroszewicz, Matka świętych Polska, cz.II, Poznań 1893, s. 128. [26] Tamże. [27] Tamże. [28] http://www.ultramontes.pl/zywoty_wladyslaw_z_gielniowa.htm [29] Tamże. [30] https://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-25a.php3 [31] Polscy święci..., s. 101. [32] Józef Marecki Lucyna Rotter, Jak czytać wizerunki świętych, , s. 835. [33] https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/b_wladyslaw.html [34] Polscy święci..., s. 51. [35] http://www.ultramontes.pl/zywoty_wladyslaw_z_gielniowa.htm [36] Polscy święci..., s. 75. [37] Anna Zahorska, Ilustrowane żywoty..., s. 219. [38] Wiesław Wydra, Władysław z Gielniowa..., s. 7. [39] Tamże, s. 21. [40] Jan z Komorowa, Kronika Zakonu, s. 290. [41] Polscy święci..., s. 51. [42] Jan z Komorowa, Kronika Zakonu, s. 251. [43] Wiesław Wydra, Władysław z Gielniowa..., s. 21. [44] Pieśń cytowana z: Teksty o Matce Bożej Franciszkanie średniowieczni, praca zbiorowa, Niepokalanów 1992, s. 151-153. [45] Teksty o Matce Bożej..., s. 150. [46] http://blog.polona.pl/2015/03/arytmetyka-meki/ Powrót |