Błogosławiony Honorat Koźmiński Cz. III Mariawici stali się zgromadzeniem, które bardzo nadszarpnęło dobre imię o. Honorata. A zaczęło się wszystko zupełnie zwyczajnie. W roku 1884 w Zakroczymiu, dwudziestodwuletnia Feliksa (przez niektórych autorów nazywana Felicją) Magdalena Kozłowska, pierwszy raz spotkała się z o. Honoratem. On, skierował ją do Przytuliska, by tam opiekowała się chorymi. W roku1888, prawdopodobnie „za wiedzą ojca Honorata założyła kontemplacyjną wspólnotę w Płocku [było to Zgromadzenie Sióstr Ubogich św. Klary od Nieustającej Adoracji Ubłagania] (...) Grupka kobiet funkcjonowała pod firmą pracowni krawieckiej i robót kościelnych, co znakomicie ułatwiało Felicji kontakty z księżmi. (...) Zaczęła oznajmiać księżom przy konfesjonale, że Bóg ją powołuje do reformy kleru, że to miała wielokrotnie potwierdzone objawieniami, a także namawiała ich , aby poddawali się jej kierownictwu. (...) Kozłowska bardziej gorliwych swych uczniów wyraźnie kierowała na drogę zakonną i wprawiała ich w ostre praktyki ascetyczne. Wśród owych zelantów znaleźli się i duchowni z grupy Księży Mariańskich "[1], o których jeszcze wspomnimy. O. Honorat o tych objawieniach Kozłowskiej wyrażał się bardzo sceptycznie a samą Kozłowską „uważał za fałszywą wizjonerkę[2]". W roku 1893 Kozłowska nawiązała przyjaźń duchową z bardzo pobożnym księdzem Felicjanem Strumiłło, który poszukiwał osoby o podobnym duchu jak on, z którą wspólnie „zachęcał [by się] do gorliwej służby Bożej[3]". O. Honorat tak to opisał: „Ks. Strumiłło, (...) nie mogąc natrafić na odpowiednich księży, zaproponował to Feliksie Kozłowskiej, która była tam przełożoną żeńskiego zgromadzenia. (...) Wyspowiadał się przed nią, ona przed nim i nie myślał więcej o niczym i wkrótce umarł. Ale jej się to spodobało i chodziła do konfesjonału księży gorliwszych mówiąc każdemu, że miała objawienie, że on ma należeć do grona księży, którzy mają wpłynąć na odrodzenie duchowieństwa[4]". O. Honorat zabronił Kozłowskiej „mieszać się do kierownictwa księży, z których kilku okazało się zbyt łatwowiernymi co do objawień ich mateczki. Powoli grupa ukrytych klarysek, ukrytych kapucynek oraz ich zwolennicy przeobrażali się w sektę"[5]. O. Honorat ostrzegał Kozłowską, po jakimś czasie zaprzestał przyjmować ją do spowiedzi, aż w roku 1902 zaprzestał jakichkolwiek z nią kontaktów. „Wystosował do kapłanów zwanych mariawitami list pełen szacunku i życzliwości, udzielając im swego jubileuszowego błogosławieństwa, ale zachęcając stanowczo do zerwania z Kozłowską"[6]. Niestety, ci księża nie posłuchali tych rad o. Honorata a dodatkowo, często fałszywe powoływali się na autorytet Honorata Koźmińskiego, aby udowodnić swoją łączność z Kościołem katolickim. O. Honorat napisał kilka tekstów o mariawitach w Przeglądzie katolickim, które późnej, jako całość wydano w formie broszury, w której jasno przedstawił swoje zdanie o nich. Napisał tam, że największe nieszczęście i zagrożenie dla Kościoła katolickiego, jakie wówczas ten Kościół spotkało pochodziło „nie od jakichś przybłędów zagranicznych (...) ale przez własne syny swoje. I jakie to syny? Nie z koła bezwyznaniowców lub jawnych bezbożników, ani z tak zwanej inteligencji, wrogiej Kościołowi, ale z pomiędzy dusz przez Boga do Jego służby wybranych, z pomiędzy sług Ołtarza. I jakich jeszcze! Nie z tych, co przez swoją lekkomyślność, zmysłowość i gorszące życie są zakałą stanu duchownego, ale przez takich, których do niedawna można było uważać za wybór i kwiat duchowieństwa, na których spoglądano, jako na mających zreformować stan kapłański,-a oto upadli tak nisko, że stali się wrogami ojczyzny, zdrajcami Kościoła, nieprzyjaciółmi wiary katolickiej, wilkami drapieżnymi w owczarni Chrystusowej, prowadzącymi powierzone sobie owce na zgubę, i podłymi narzędziami szatana. Zgubiła ich pycha i nieposłuszeństwo, tak jak ich przywódcę Lucypera[7]". Polska zawsze była tą, która broniła chrześcijańską Europę przed zalewem pogaństwa. A tu się okazało, że w jej łonie powstał ruch, który sieje zamęt w Kościele, a nawet, jak napisał o. Honorat: „ci wrogowie posuwają się do tego stopnia, że grożą rewolucją religijną i chcą wojnę domową rozbudzić i uzbrajają swoich, parafian przeciwko wiernym katolikom i odgrażają się, że ich krwią cały kraj zaleją. Obok tylu utrapień, jakieśmy przeszli w tych ostatnich latach, tego jeszcze brakowało, aby wojna domowa - religijna dopełniła miary nieszczęść naszych. Żeby to nie zdawało się komu przesadą, niech spojrzy, jaki wpływ wywierają zbuntowani księża na tych parafian, z którymi mieszkają. Ludzie, znani dawniej z cichości i łagodności, zamieniają się w wilki drapieżne, przybierają nawet straszną postać zewnętrzną, jakiś wygląd dziki. Oczy iskrzą się ze złości, usta zieją nienawiścią nie tylko do Biskupów i księży, ale i do wszystkich, którzy nie trzymają z buntownikami, choćby byli ich krewnymi - i tylko dyszą do mordów[8]". Tę zmianę postępowania ludzi, którzy wcześniej uważani byli za świątobliwych, a w tym czasie nawet z widłami w rękach potrafili wyganiać swoich proboszczów, tłumaczył Honorat Koźmiński wpływem i działaniem szatana. Podobnie mówił o znanych mu księżach, wcześniej gorliwych pasterzach, którzy stali się wilkami w owczej skórze. Wielu ludzi stawiało sobie wtedy pytanie: „dlaczego lud - ten lud polski i taki pobożny, przylgnął tak szybko do zrewoltowanych kapłanów, a powziął taką nienawiść do prawych swoich pasterzy, których począł wyganiać i strzelać do nich, jakby do odwiecznych wrogów swoich?..[9]" Na to pytanie próbowano różnie odpowiadać, ale chyba najbliższy prawdy był ten, kto uważał, że to zbyt mała pobożność ludzi pozwoliła na tak duży wpływ szatana na ich własne zachowanie. Marzeniem o. Honorata było stworzenie stowarzyszenia kapłanów świeckich. To dzieło było jedynym, które, za namową biskupów, zrodziło się od ustawy, a nie od człowieka[10]. Ponieważ na terenie Królestwa nie było żadnego zakonu męskiego, o. Honorat chciał stworzyć ukryte zgromadzenie zakonne dla księży. Jednak biskupom taki kierunek już nie odpowiadał, gdyż nie chcieli aby to byli kapucyni w sutannach[11]. Więc, o. Honorat wzorując się na francuskim Stowarzyszeniu, które powstało i działało według siedemnastowiecznych ustaw księdza Bartłomieja Holzhausera, „opracował projekt stowarzyszenia kapłanów świeckich dla Królestwa Polskiego"[12]. Honorat Koźmiński w tym projekcie napisał, że miałoby to być stowarzyszenie kapłanów mariańskich, dla którego, aby nie mogło ono zbyt łatwo upaść (tak jak Stowarzyszenie Bartolomitów, na którym się właśnie wzorowano) oraz „dla zapewnienia ciągłości pracy (...) trzeba, żeby członkowie wiązali się ślubami, gdyż tylko śluby dają gwarancję trwałości instytucji. (...) Bez tego warunku stowarzyszeniu brakuje stałej podstawy i jest narażone na łatwy upadek"[13]. Znając obawy biskupów, zastrzegał się o. Honorat, że śluby nie czynią ze stowarzyszenia zakonu i w niczym nie umniejszają zależności kapłanów od biskupów, przeciwnie, tę zależność wzmocnią. Zależało mu bardzo na odrodzeniu kleru w Królestwie, podobnie jak mu się to udało z ukrytymi zakonnikami. Niestety obawy biskupów nie pozwalały na pójście podobną drogą, gdyż chcieli „oni poprzestać na luźnej organizacji, w której członkowie zobowiązaliby się jedynie obietnicami czasowymi lub wieczystymi do pozostania w stowarzyszeniu"[14]. O. Honorat uwzględnił życzenie biskupów, naniósł do projektu Ustawy Stowarzyszenia Mariańskiego świeckich kapłanów stosowne poprawki a kardynał Albin Dunajewski udzielił Ustawie stosownego imprimatur. Ale, ponieważ nikt nie sięgnął po tę Ustawę, pozostawała ona przez długi czas niewykorzystana. Natomiast, niezależnie od niej, zawiązała się „grupa księży, która zeszła potem na fałszywe drogi i jeszcze bardziej utrudniła wysiłki w zorganizowaniu kapłanów mariańskich"[15]. Dopiero po dwunastu latach, w 1904 roku znalazło się w Warszawie dwóch księży należących „do zgromadzenia kapłanów", byli to ks. Ks. Matulewicz (przyszły biskup i błogosławiony Kościoła katolickiego)) i ks. Toporski. Całe to stowarzyszenie liczyło 9 kapłanów i „biło ono bardzo słabym tętnem"[16], o czym pisał w liście do o. Honorata ks. Matulewicz. Napisał on również, że księża mankietnicy, a więc kapłani mariawiccy bardzo zaszkodzili temu ruchowi. Ks. Matulewicz uważał, że należałoby „zmienić nazwę stowarzyszenia, która została przez mariawitów zdyskredytowana"[17]. W roku 1906 o. Honorat wydał broszurę pod tytułem Prawda o Maryawitach, w której zdecydowanie odcinał się od nich. Niestety, po antykatolickich ekscesach, których autorami byli mariawici oraz powoływaniu się przez nich na to, że o. Honorat jest ich założycielem i prowadzącym, „w 1908 r. biskupi zreorganizowali jego zgromadzenia, a ich postanowienie zatwierdził Watykan, zalecając o. Honoratowi powstrzymanie się od dalszego kierowania nimi, przyjął to z pokorą i posłuszeństwem"[18]. Ojciec Honorat, wszystko co go spotykało, przyjmował jako wolę Bożą i nie buntował się przeciwko temu. Ale jednocześnie bardzo dokładnie wsłuchiwał się w to wszystko, co mogło mu tę wolę Boża przybliżyć. Jak już wiemy, potrafił rozpoznać fałszywe objawienia, jak choćby te „mateczki" Kozłowskiej. Był on też na bieżąco z najświeższymi objawieniami i nie miał większych oporów, by je cytować, omawiać czy nawet zaprowadzać nabożeństwa, o których te Objawienia mówiły. Oczywiście, po przykrych doświadczeniach z mariawitami, i uwagami biskupów, co do swojej działalności, był bardzo ostrożny. Ale były to czasy, gdy Kościół potrafił dość szybko rozpoznać Głos Boga lub Matki Przenajświętszej. Na przykład w latach 1844- 1848 . s. Maria od św. Piotra karmelitanka z Tours we Francji otrzymała Objawienia Najświętszego Oblicza, w których „Zbawiciel domagał się od wspomnianej Siostry, aby popierała tę sprawę, grożąc, że wody gniewu Jego zaleją ziemię, jeżeli nie powstanie Stowarzyszenie zadośćczynienia, i kazał jej prosić tego, który ma na to władzę, aby ustanowił Stowarzyszenie, dla wyjednania miłosierdzia Bożego, i dodawał, że potrzeba, aby ono było potwierdzone przez Brewe, bo wtedy dopiero rozkrzewi się wszędzie. Gdy zaś Arcybiskup z Tur (Tours) ociągał się z tą sprawą, Bóg natchnął Biskupa Parisis z Langr (Langres), który je ustanowił u siebie, i zaraz wyjednał potwierdzenie Jego u Piusa IX. Ten zaś przyjął to z wielkim zapałem, mówiąc, że cześć wynagradzająca zbawi świat, i sam imię swoje na czele Stowarzyszenia zapisał, aby tak wielka sprawa Zadośćczynienia od głowy Kościoła się zaczynała. Zatwierdzenie to nastąpiło 27 lipca 1847 r., a już 30 lipca tegoż roku wyniósł Papież to Stowarzyszenie do godności Archikonfraterni. Było ono poświęcone Trójcy Świętej i Imieniu Jezus. Tymczasem z postępem objawień, powzięto myśl, zastosować cześć Boskiego Oblicza do wynagradzania za bluźnierstwa, niedowiarstwa, i inne bezbożności wieku. Cześć ta, powoli upowszechniła się tak, że w r. 1876 Arcybiskup z Tours poświęcił przybytek, gdzie cześć tę oddawano, na kaplicę publiczną, i założył Stowarzyszenie kapłanów Pańskiego Oblicza, do obsługi wiernych, zewsząd tam się zbiegających. W r. 1884 ustanowiono tam bractwo Oblicza, które Ojciec Ś. Leon XIII dnia 9 Grudnia 1884 i 30 Marca 1885 nadał odpustami; a 1Września 1885, podniósł do godności Arcybractwa[19]". O tych Objawieniach o. Honorat pisał w swojej książeczce pod tytułem O Czci wynagradzającej. Posłuchajmy najpierw kilku zdań ze wstępu: „Nabożeństwo Reparacyjne, czyli Zadośćczynne albo Wynagradzające i do Oblicza Pańskiego, jest szczególnym darem, przywilejem, cechą i właściwością naszego wieku, jedynym ratunkiem z nieba wskazanym dla niego. Zaledwo było zalecone przez Zbawiciela, już przenikło i do nas, bo w kilka lat po objawieniach o tym uczynionych, pokazała się u nas mała książeczka, zawierająca w sobie to nabożeństwo (...). Ostatecznie zaś wyszła w tym roku książka, całkowicie temu nabożeństwu poświęcona. Pomimo to, nie jest ono jeszcze u nas tak dokładnie znane, i dlatego nie obudza takiego zapału, jak w innych krajach chrześcijańskich, i nie rozszerza się z taką szybkością jak ważność jego wymaga. (...) Czujemy się w obowiązku nadmienić, że wszystkim tym objawieniom prywatnym, na których się to nabożeństwo opiera, o tyle przyznajemy powagi, o ile Kościół Święty, potwierdzając to nabożeństwo je przyznał[20]. A teraz posłuchajmy jeszcze kilku zdań o samych objawieniach, które napisał o. Honorat: „Cześć Świętego Oblicza, chociaż tak dawna w Kościele, jako oparta na świętych dogmatach wiary, w dzisiejszych czasach nowe ożywienie otrzymała wskutek objawień, uczynionych (...) wspomnianej wyżej zakonnicy. W jednym z nich wyrzekł do niej Zbawiciel te uroczyste słowa: Daję ci moje święte Oblicze w przytomności [obecności] Mego Ojca i Ducha Świętego, w przytomności Aniołów i Wszystkich Świętych. Oddaję ci ten dar przez ręce Świętej Matki Mojej i świętej Weroniki która cię nauczy czcić Je należycie. Przez święte Oblicze Moje dokonasz cudów. Potem powiedział jej, że po Przenajświętszym Sakramencie była to największa łaska, jaką ją mógł obdarzyć. Po objawieniu w La Salette, mówił do niej Pan Jezus: Moja córko! biorę cię na mą szafarkę i znowu składam Oblicze Moje w twoje ręce, abyś Je nieustannie ofiarowała Bogu Ojcu dla zbawienia twego kraju. Używaj korzystnie tego drogocennego daru, w Nim masz skarb, którym zaspokoić możesz wszystkie potrzeby Mego domu, przez Nie otrzymasz zbawienie wielu grzeszników. Gdy Je będziesz ofiarować Ojcu nic ci nie odmówi. O gdybyś wiedziała jak miłe jest to Oblicze Ojcu Mojemu. [Zauważmy, jak podobne wydają się słowa Pana Jezusa do słów wypowiedzianych kilkadziesiąt lat późnej do świętej siostry Faustyny, kiedy przybliżał jej Miłosierdzie Boże.] Innym znowu razem, aby ją pobudzić do ufności w moc Oblicza swego, rzekł: Znowu ci daję Głowę Moją, ofiaruj Ją Ojcu Memu a sprawiedliwy gniew Jego. Ułagodzi się. O gdybyś znała zbawczą moc tego Oblicza! A to dlatego, że wziąłem na Mą Głowę, wszystkie grzechy ludzkie aby członki Ciała Mego od zguby uchować. A więc ofiarowanie Oblicza Mego Ojcu Memu, jest to sposób ukojenia Go. Wkrótce potem dał jej poznać Zbawiciel, że to Oblicze ma moc odbijania na duszach obrazu Bożego, i że chociaż zaczyna od duszy swojej służebnicy, to jednak czyni dlatego, aby potem na wielu innych duszach, obmytych świętą Jego Krwią, dał poznać siłę swego Świętego Oblicza, i na nowo odcisnąć na nich wyobrażenie Boga, które po większej części przez grzech w nich zatarte zostało. Na przykładzie świętego Piotra pokazał jej jak potężny jest wyraz Świętego Oblicza o czym siostra tak pisze: Są na świecie ludzie, posiadający sztukę przywracania zdrowia ciału, ale Sam tylko Zbawiciel posiada sztukę przywracania zdrowia duszom na obraz stworzonym. Taką to łaskę Boski nasz Mistrz przyrzeka każdemu, kto będzie się starać oddawać Boskiej Jego Twarzy cześć i uwielbienie należne. Widzimy na świętym Piotrze Apostole przykład mocy tego Świętego Oblicza. Apostoł ten, zatarł przez trzykrotne zaparcie obraz Boga wyryty na jego duszy, ale Jezus obrócił ku temu niewiernemu Apostołowi Boską Twarz swoją i natychmiast Piotr odczuł głęboką skruchę. Jezus spojrzał na Piotra, a Piotr gorzko zapłakał[21]". Nasz błogosławiony o. Honorat Koźmiński jeszcze w Zakroczymiu w roku 1888, wspólnie z Elizą Cejzik (1858-1898) założył jedno z tych, o których wcześniej mówiliśmy, bezhabitowych zgromadzeń zakonnych o nazwie Zwiastunek Wynagradzania czyli Misjonarek Przenajświętszego Oblicza. Istnieje ono do dzisiaj jako Zgromadzenie Sióstr Wynagrodzicielek Najświętszego Oblicza, które popularnie nazywamy Siostrami Obliczankami. Wielu ludzi w Kościele dostrzega obecną walkę z Objawieniami Boskimi. Pod pozorem ochrony przed szatańskim zwiedzeniem, tnie się wszystko równo do korzenia, albo i razem z nim. Tu aż chce się wykorzystać przypowieść Pana Jezusa, którą co prawda przy innej okazji powiedział, ale która bardzo obrazowo oddaje tę myśl o bitwie z Objawieniami. Otóż Pan Bóg prosił by nie wycinać kąkola (oczywiście jeśli jesteśmy pewni, że te objawienia to kąkol), bo można i pszenicę (a więc Objawienia prawdziwe) przy okazji wyciąć. A no właśnie, i co wtedy? Jeśli, takie Objawienia nie odbiegają od tradycyjnej nauki Kościoła, to może lepiej byłoby z tym poczekać do żniw? Jak się jednak okazuje, ta walka z Objawieniami, nie jest oznaką tylko naszych czasów, bo już dużo wcześniej nie słuchano tego, co wówczas Bóg chciał ludziom przekazać. Być może nie walczono z objawieniami aż z taką siłą i zawziętością jak obecnie, kiedy właściwie nie zatwierdza się praktycznie zdecydowanej większości Objawień, nie mniej jednak ta walka była, o czym zaświadcza również nasz błogosławiony Honorat. Warto z dużą uwagą wysłuchać tego, co on napisał o objawieniach z Gietrzwałdu, tym bardziej, że objawienia te nie były wtedy jeszcze zatwierdzone przez Kościół (na to musiały one poczekać 100 lat). Zwróćmy przy okazji uwagę na pewien dosyć istotny szczegół, otóż jeden z biografów Honorata Koźmińskiego, napisał w swoim omówieniu Przesłania z Gietrzwałdu, że „Sługa Boży opisuje rodzaje objawień. Z naciskiem jednak zaznacza, że Kościół swoją naukę opiera na objawieniu Bożym i ono w zupełności wystarcza. Objawienia prywatne nie są konieczne[22]". Nasz ówczesny Sługa Boży, praktycznie cały rozdział poświęcił, używając bardzo pięknych argumentów, omówieniu i właściwie obronie objawień prywatnych a dosłownie trzy zdania (jedno trochę bardziej złożone) poświęcił ostrożności z jaką Kościół, z resztą całkiem słusznie, podchodzi do tych objawień. Czy to można uważać za zaznaczenie z naciskiem? Posłuchajmy więc i sami oceńmy: „Bezbożność ostatniego stulecia [Honorat Koźmiński pisał to pod koniec dziewiętnastego wieku i najprawdopodobniej chodziło mu o ten właśnie wiek, ale równie dobrze mogło to dotyczyć rozpasanego wieku osiemnastego], która zbeszcześciła wszystko co Święte, z lekceważeniem traktowała objawienia i taką okryła je śmiesznością, że dotąd jeszcze samo wspomnienie o Objawieniu budzi jakieś niedowierzania w sercach wielu, a w niektórych nawet śmiech ironiczny wywołuje. A jednak objawienie jest, [i tu koniecznie trzeba z dużą uwagą przeczytać i zgłębić tę myśl] jakoby nachyleniem się nieba ku ziemi, jest to prawie jedyny środek, przez który Bóg wchodzi w relacje z nami, oznajmia swoją wolę i ostrzega nas, napomina - swoich łask i pociech nam użyczając. Objawienie to ukazanie się Boga, Przenajświętszej Maryi Panny, albo któregoś z Aniołów lub świętych, w sposób pod zmysły podpadający, a to w celu: albo polecenia nam czegoś, albo oznajmienia lub ostrzeżenia, co nas spotkać może. [Tu z kolei kłania się prorok Amos: Bo Pan Bóg nie uczyni niczego, jeśli nie objawi swego zamiaru sługom swym, prorokom.(Am3,7)] Jedne Objawienia są powszechne, czyli ogólne, tyczące się wszystkich ludzi i będące przedmiotem naszej wiary...(...). Inne zaś, są jakby ekstraordynaryjne i prywatne, dla pewnych czasów, miejsc lub osób uczynione, do których zazwyczaj pobożna przykłada się wiara. Takimi są znane powszechnie i obchodzone uroczyście w Kościele Objawienie: Pana Jezusa świętemu Franciszkowi na górze Alwerni, Najświętszej Maryi Panny przy zaprowadzeniu Szkaplerza, Różańca, Zakonu od Wykupywania Niewolników, tudzież Objawienie świętego Michała Archanioła na górze Gargano itp. [Teraz nastąpi to zaznaczenie z naciskiem, oczywiście ufamy, że tekst jest całkowicie zgodny z rękopisem.] Ściśle mówiąc, Kościół tych ostatnich objawień nie potrzebuje. Mógłby się bez nich obejść , bo się na nich nie opiera, a tylko na objawieniach powszechnych. Nie jest też pochopny do wierzenia tym niezwykłym objawieniom i ocenia je ostrożnie, uważając czy są wiarygodne i czy od Boga pochodzą - pamiętając ostrzeżenia Pisma, że Choćby Anioł z nieba nauczał was co innego, niż my wam opowiadaliśmy, wierzyć mu nie macie. [Chodzi tu o naukę czego innego, niż to czego nauczał święty Paweł. Myślę, że warto pamiętać o tych słowach, nie tylko w kontekście objawień prywatnych ale również słuchając dzisiejszej nauki Kościoła, nawet tej płynącej z bardzo wysoka, a więc prawie anielskiej.] Ale też Kościół nie lekceważy tych [prywatnych] objawień, pomny na (...) przestrogę proroctwem nie gardźcie, tym bardziej, że nauczony doświadczeniem wie, jak takie objawienie Bożej potęgi i dobroci wzbudzają żywą wiarę i zapał pobożny. Najwięcej Objawień w Kościele Świętym pochodziło od Matki Bożej. Ta Niepokalana Dziewica usłyszała niegdyś pod krzyżem to samo Wszechmocne Słowo, które na początku świata przez fiat - Niech się stanie, wyprowadziło wszystko z niczego - które kazało jej być Matką mówiąc: Oto Matka, zaraz od tej chwili uczuła w sobie tę miłość Macierzyńską dla swych dziatek. Tą miłością pobudzona , śpieszy na ich ratunek, okazując im się widomie z mniejszą lub większą uroczystością. Stąd te niezliczone objawienia, które w różnych miejscach i czasach miały miejsce, i w sposób rozmaity, okazując się na jawie lub we śnie, w wyobraźni lub obrazach świętych zmieniających wyraz twarzy, poruszając oczami, lejąc łzy lub krwawo się pocąc. Nigdy jednak nie słyszano , aby tak długo i tak przystępnie, i w sposób tak uroczysty, okazała się Matka Boża, jak to miało miejsce w Gietrzwałdzie. [Nie było jeszcze objawień w Fatimie czy trwających od lat osiemdziesiątych do dzisiaj w Medjugorie.] W czasach większych prób i doświadczeń Przenajświętsza Orędowniczka Kościoła daje daleko liczniejsze i wyraźniejsze dowody nieustającej swoje Opieki i troskliwości w częstszych i niezwyczajnych objawieniach. Szczególnie uderzają i zwracają uwagę te trzy ostatnie: Lourdes, Marpingen i [w] Gietrzwałdzie, zbliżone do siebie bardzo w sposobie objawienia, w który Matka Boża przeszła całą Katolicką Europę, ratując słabnącą wiarę; napominając i pocieszając; rozbudzając nowe życie i zapał religijny. Jakkolwiek cele cudownych spraw Boskich ukryte są przed ludźmi, często niebezpiecznie jest je badać, szczególnie z zarozumiałością, jednakże z drugiej strony, jest to rzeczą pożyteczną i konieczną, abyśmy wchodzili w zamiary Boże około nas, żeby na nas nie przyszła kiedyś ta wymówka Zbawiciela, żeśmy nie poznali czasu Zbawiciela swego. Od poznania bowiem celu nawiedzenia zależy usposobienie odpowiednie do niego, a zatem i korzystanie z niego. Gdybyśmy bowiem nawiedzenie napominające i przestrzegające przyjęli jako tylko pociechę duchową i nie odnieśli innego pożytku oprócz ożywienia na duchu, i oprócz dziękczynienia i pociechy nie starali się o poprawę, czyżbyśmy nie zawiedli oczekiwania Pańskiego? [Tu, aż same cisną się na usta pytania: A co by było, gdybyśmy to nawiedzenie upominające zupełnie odrzucili? Przecież nie jest ono nam ani Kościołowi potrzebne, ale czy wtedy nie zawiedlibyśmy oczekiwania Pańskiego? Pytania te powinniśmy kierować nie do błogosławionego o. Honorata ale do współczesnych ludzi Kościoła, którzy odrzucają objawienia prywatne] Otóż, postępując obraną już drogą, tj. uważając naprzód nawiedzenia Boskie, o których Pismo Boże wspomina, znajdujemy w nich dwa główne powody, dla których Bóg zstępował na ziemię tj. sprawiedliwość i miłosierdzie, ukaranie złych albo nagrodzenie dobrych, strofowanie przestępnych albo pocieszenie sprawiedliwych, napomnienie i pogróżka dla niewiernych albo zachęta i utwierdzenie wiernych. O tych dwóch celach i Apostoł wspomina, gdy pisze o nawiedzeniu swoim do wiernych. Z rózgą mam przyjść, czy ze słowem pociechy? Bo każdy dobry Ojciec nawiedza dzieci swoje w tych dwóch celach, bo jedno i drugie dla ich dobra potrzebne. Otóż, czytamy w wielu miejscach Pisma, jak Bóg zstępował na świat w celu ukarania (...). Zauważmy, że przed samym ukaraniem schodził Bóg z Nieba i objawiał się ludziom sprawiedliwym, aby przez nich innych ludzi przestrzec, aby ich napominać i grozić. (...) Jeszcze łatwiej byłoby nam wyliczyć mnóstwo tych nawiedzeń, w których Ojciec Miłosierdzia zstępował na ziemię dla okazania miłosierdzia. Ale za wszystkie niech posłużą dwa: pierwsze, gdy Bóg ukazując się Mojżeszowi w krzaku gorejącym rzekł: Usłyszałem głos uciśnionych i zstąpiłem, abym ich wywiódł z niewoli i dał mu polecenie stosowne do tego. Drugie zaś, to Nawiedzenie oczekiwane przez cztery tysiące lat, quando per viscera misericordiae visitabit nos oriens ex alto tj. gdy przyszedł na świat nie po to, aby świat sadzić, ale iżby świat był przez niego zbawiony. Przyszedł, aby nas wybawić z niewoli szatańskiej, aby świat odrodzić, aby Ewangelię ogłosić, aby Kościół Święty założyć, ut vitam habeant et abundantius habeant. Rzeczą godną jest to, że często obydwa te cele razem się łączą i sprawiedliwość z miłosierdziem jednocześnie się okazują[23]". Jak już zaznaczono wcześniej, przesłanie z Gietrzwałdu nie były wtedy zatwierdzone, dopiero 100 lat później 1 września w roku 1977 nastąpiło to podczas uroczystości, którym przewodniczył kardynał Karol Wojtyła, wówczas piastujący urząd metropolity krakowskiego, a te objawienia Matki Bożej zatwierdził ówczesny biskup miejsca, czyli biskup warmiński Józef Drzazga. Wniosek jest więc taki, że o. Honorat wierzył w niezatwierdzone objawienia prywatne i przygotował nawet na ten temat solidne opracowanie, które przeleżało w szufladzie około stu lat, by dopiero teraz można było się z nim zapoznać. Ale chyba wszyscy przyznamy, że warto było wysłuchać tych kilkudziesięciu zdań z tego, nie publikowanego dotąd, opracowania. Ponieważ o. Honorat, do roku 1905, kiedy zaczął tracić słuch, większość czasu spędzał w konfesjonale, a w pozostałych chwilach zajęty był pracą pisarską, jego organizm notorycznie cierpiał na brak ruchu. To, z kolei przyczyniło się do jego nadmiernej tuszy, która powodowała wiele chorób i dolegliwości, między innymi związanymi z krążeniem czy bólami reumatycznymi. „Można powiedzieć, że od lat kilkudziesięciu nigdy zdrowym nie był, ale mimo to pracował jak najzdrowszy[24]". Cierpiał więc niezmiernie, ale nigdy się na nic nie skarżył, tak samo w ostatniej chorobie: nikomu nie mówił ile cierpi, ale tylko: „to wola Boża, to wola Boża, tak Bóg chce[25]". O. Honorat podobnie jak wszyscy ludzie wybrani przez Boga posiadał „wielki dar modlitwy i zjednoczenia z Bogiem. Ci, co się doń zbliżali, czuli, że on z Nim obcuje, że jest tam ktoś trzeci, wyższy ponad nich, na którego uwaga jego jest zwrócona. (...) Widząc go (...) zatopionego lub przesuwającego paciorki różańca, nikt nie odważył się mu w tym przeszkadzać. W refektarzu także myśl Ojca była przy Jezusie: z Nim spożywał posiłek, z Nim słuchał czytania, razem rozmawiał podczas rekreacji, a jeśli przedmiot ogólnej rozmowy zbaczał w dziedzinę dlań obojętną, milknął, zatapiając się w Bogu[26]". Pewnego razu o. Honorat był świadkiem zagorzałej rozmowy między swoimi współbraćmi. Chodziło o trwający wówczas podbój Indochin przez Francję, która pod pozorem dbania o bezpieczeństwo misjonarzy katolickich, kolonizowała niepodległe państwa na półwyspie Indochińskim. Ojcowie podzielili się i dość emocjonalnie, jedni popierali Francuzów a drudzy bronili krajowców. Aby przerwać tę, coraz bardziej gorącą dyskusję, zwrócono się do o. Honorata z pytaniem: „A Przewielebny Ojciec po czyjej jest stronie? - Ja, odparł Ojciec, jakby budząc się z jakiegoś snu słodkiego, ja... ja... za nikim ... ja za Panem Jezusem[27]" To nastawienie o. Honorata do Boga malowało się na jego twarzy, „opromieniał ją bowiem niebiański uśmiech, pogoda i zachwyt, a niekiedy jakaś dziwna jasność z niej tryskała. Każde zaś słowo Ojca wlewało pokój, uciszało burzę wewnętrzną[28]". Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tym materiale pochodzą z książki Być świętym Sanktuarium bł. Honorata Koźmińskiego w Nowym Mieście nad Pilicą, oprac. O. Jan Jurczak OFMCap, Nowe Miasto nad Pilicą 2004[29]. Ojciec Honorat Koźmiński modlił się praktycznie za wszystkich, „za Kościół, za Papieża, za Biskupów i Kapłanów polskich, za kraj, za wszystkie warstwy naszego narodu, aby się odrodziły duchowo, za zakony, za dusze pobożne, żyjące wśród świata, za niedowiarków i bluźnierców Imienia Bożego, i dowiemy się tam kiedyś, ile tym modlitwom winni jesteśmy, ile one burz zażegnały, ile klęsk odwróciły. A że tak było rzeczywiście, można wywnioskować z tego, co sam o. Honorat opowiadał jednemu ze swoich synów duchownych. Trzy razy, mówił, to jest w latach 1884,1908 i 1912 praca moja nad duszami, które ukochały Jezusa napotkała na wielkie i wprost nieprzełamane trudności; po ludzku sądząc, zdawało się, że już wszystko stracone, modliłem się tylko gorąco i zawsze mnie Bóg pocieszył. Czułem wtedy wielką radość wewnętrzną i jakby głos mówiący: »Nie martw się, nic złego im się nie stanie«. Że zaś to światło oświeciło mnie przy odmawianiu Officium, pierwszy raz podczas Nony i psalmu 125-go, drugi raz w czasie Prymy i psalmu 53-go a trzeci raz w czasie Seksty i psalmu 125-go, przy tych też psalmach wspominam co dzień na te dobrodziejstwa i proszę was, abyście mi pomogli za nie dziękować Bogu" [30]. Z biegiem lat o.Honorat był coraz bardziej zmęczonego chorobami oraz wiekiem, a mimo to „nie wypuszczał pióra z ręki, umysł, ciągle zajęty sprawami, dotyczącymi chwały Bożej, coraz to nowe tworzył rzeczy, wreszcie w końcu października 1916 r. przyszedł pierwszy atak febry, potem drugi, trzeci, a tak silne, że biednego starca powaliły na łoże boleści, z którego już nic powstał. W pierwszy piątek listopada o. Honorat przyjął Oleje Święte, po czym wobec wszystkich tak Ojców, jak nowicjuszów założył pas na szyję i ze wzruszającą skruchą i płaczem powiedział: Wy nie wiecie, Ojcowie i bracia moi, jakiego grzesznika mieliście między sobą, jam się w młodości zaparł Boga i przepraszał wszystkich za zgorszenie, jakie, mógł dawać[31]". O. Honorat za swego życia prowadził „bardzo obfitą korespondencję ze swymi duchowymi dziećmi. Listy, których pozostało prawie 4 tysiące, zebrane w 21 tomach znajdują się w archiwum wicepostulatora w Warszawie. Tam też przechowywane są liczne kazania o. Honorata (około tysiąca) oraz inne dzieła z całego życia, które w większości niewydane, zachowały się w rękopisach. Są to prace z zakresu ascetyki, mariologii, hagiografii, historii i homiletyki oraz innych dziedzin, a także Reguły Trzeciego Zakonu św. Franciszka, konstytucje poszczególnych instytutów i przekłady z języków obcych. Na uwagę zasługuje zwłaszcza ogromna encyklopedia maryjna zatytułowana Kim jest Maryja, składająca się z 52 tomów (76 woluminów), z których jedynie pierwszy został dwukrotnie wydany. Dla lepszego poznania życia duchowego i działalności apostolskiej o. Honorata niezbędny jest Dziennik duchowy, w którym m.in. czytamy: Od pierwszego momentu mojego wstąpienia do zakonu wypełniałem to postanowienie: ukazać ludziom miłość Boga. Z prawie 100 dzieł napisanych przez o. Honorata do dzisiaj 41 jeszcze nie wydano[32]". Warto jeszcze posłuchać , jak napisała o życiu wewnętrznym ojca Honorata Koźmińskiego, nieżyjąca już prof. Ewa Jabłońska-Deptuła, w czasie gdy jeszcze toczył się jego proces beatyfikacyjny: „Droga jego życia wewnętrznego nie była pasmem wzlotów i uniesień, ale twardej, nieustępliwej walki z naturą, aż do ostatecznego consummatum est [wykonało się], żmudnego, codziennego borykania się z samym sobą, drogą szarej powszedniości zakonnej. I jeśli kiedyś wyniesiony będzie na ołtarze i stanie się pierwszym polskim kapucynem, któremu Kościół przyzna tytuł błogosławionego, to będzie zapewne patronem heroicznej wytrwałości"[33]. Obecnie, w jednej z najnowszych, bardzo rozbudowanej wersji Litanii Narodu Polskiego (którą można znaleźć na stronach Tygodnika Katolickiego Niedziela), o. Honorat jest wzywany w taki sposób: „Błogosławiony Honoracie (Wacławie) Koźmiński, obdarzony darem Bożego powołania, służący szczerze i gorliwie, dla którego miłość Jezusa była jedyną pobudka do wszystkiego"[34]. Natomiast wierni, w swoich modlitwach, wzywają go dodatkowo jako patrona właściwego wyboru drogi życiowej, oraz patrona zawierzenia i [może nie heroicznego, ale jednak] wytrwania[35]. Ostatnia fotografia bł. Honorata[36] O. Honorat Koźmiński, schorowany i wyczerpany nieustanną pracą aż do ostatnich swoich dni, zmarł w opinii świętości 16 grudnia 1916 r. 16 października 1988 roku w Rzymie, święty Jan Paweł II dokonał aktu beatyfikacji o. Honorata Koźmińskiego. Błogosławiony Honorat jest, obok świętej Wiktorii, głównym patronem diecezji łowickiej a od roku 1997 patronem Nowego Miasta nad Pilicą. Bibliografia: - Brat Honorat, kapucyn, O Czci wynagradzającej, Warszawa 1902. - Przegląd Katolicki nr 23, Warszawa 1906 r. - O. Honorat, kapucyn, Prawda o Maryawitach, Warszawa 1906, s. 5-6. Dost. w intern. na str. https://polona.pl/item/prawda-o-maryawitach,Njc4NjEyNjk/2/#info:metadata - S. Jolanta Bronisława Muśkiewicz, O. Honorat z Białej, Komisarz Prowincyi Polskiej Kapucynów, Warszawa 1917. - Ks. dr A. Marchewka, Ks. dr K. Wilk, dr C. Wilczyński, Gwiazdy katolickiej Polski żywoty wielkich sług Bożych, Tom II, Mikołów 1938. - O. Romuald Gustaw OFM, Hagiografia polska, tom I, Poznań 1971. - Maria Werner OSU, O. Honorat Koźmiński Kapucyn 1829-1916, Poznań-Warszawa 1972. Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982. - Ewa Jabłońska-Deptuła, Trwanie i budowa Honorat Koźmiński kapucyn 1829-1916, Warszawa 1986. - Polscy święci, tom 10, red. Joachim Roman Bar OFConv, Warszawa 1987. - Dzieje Kościoła polskiego, Tom VII, Praca zbiorowa, Poznań 2000. - Być świętym Sanktuarium bł. Honorata Koźmińskiego w Nowym Mieście nad Pilicą, oprac. O. Jan Jurczak OFMCap, Nowe Miasto nad Pilicą 2004. - Bł. Honorat Koźmiński, O Eucharystii, Katowice-Ząbki 2005. - Bogumił Łoziński, Leksykon zakonów w Polsce, Warszawa 2009. - Claude-Charles Billot, Odnaleziony przez Jezusa, Warszawa 2009. - Bł. Honorat Koźmiński, Przesłanie z Gietrzwałdu. Chwała Jezusowi poprzez Maryję Niepokalanie Poczętą, Warszawa 2017. - Śladami Świętych, red. Constanza Cargoni, Kraków 2018. https://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/10-13a.php3 https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Angelik_Drewaczy%C5%84ski https://www.niedziela.pl/artykul/27119/Litania-Narodu-Polskiego https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/wam_swieci/b_h_kozminski3.html https://pl.wikipedia.org/wiki/Noc_paskiewiczowska https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/wam_swieci/b_h_kozminski3.html http://ukrycie.blogspot.com/2012/10/6-klasztor-ten-bedzie-naszym-grobem.html http://ukrycie.blogspot.com/2012/10/5-pobyt-na-pustyni-w-zakroczymiu.html http://www.westiarki.pl/historia-3959/zalozyciele-bl-o-honorat-kozminski-i-m-sabina-kawecka-3960/bl-o-honorat-kozminski-3961 http://www.serafitki.pl/s-serafitki/historia http://sanctus.pl/index.php?index.php?grupa=116&podgrupa=410&doc=360 https://sanktuariapolskie.com.pl/2019/03/01/nowe-miasto-nad-pilica-sanktuarium-blogoslawionego-ojca-honorata-kozminskiego/ http://poslanniczki.blogspot.com/p/duchowosc.html https://www.niedziela.pl/artykul/37518/Uroczystosc-Matki-Bozej-Czestochowskiej [1] Ewa Jabłońska-Deptuła, Trwanie i budowa..., s. 240. [2] Claude-Charles Billot, Odnaleziony przez..., s. 302. [3] Maria Werner OSU, O. Honorat Koźmiński..., s. 507. [4] Claude-Charles Billot, Odnaleziony przez..., s. 303. [5] Tamże, s. 303-304. [6] Tamże s.304. [7] O. Honorat, kapucyn, Prawda o Maryawitach, Warszawa 1906, s. 5-6. Dost. w intern. na str. https://polona.pl/item/prawda-o-maryawitach,Njc4NjEyNjk/2/#info:metadata [8] O. Honorat, kapucyn, Prawda o ..., s. 6-7. Dost. w intern. na str. https://polona.pl/item/prawda-o-maryawitach,Njc4NjEyNjk/2/#info:metadata [9] Przegląd Katolicki nr 23, Warszawa 1906 r., s. 342. [10] Maria Werner OSU, O. Honorat Koźmiński..., s. 382. [11] Tamże, s. 383. [12] Tamże, s. 384. [13] Tamże, s. 384-385. [14] Tamże, s. 386. [15] Tamże. [16] Tamże, s. 387. [17] Tamże. [18] https://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/10-13a.php3 [19] Brat Honorat, kapucyn, O Czci wynagradzającej, Warszawa 1902, s. 29-30. [20] Tamże, s. 5-6, 8. [21] Tamże, s. 193-196. [22] Bł. Honorat Koźmiński, Przesłanie z Gietrzwałdu..., s. 33. [23] Tamże, s. 67-73. [24] S. Jolanta Bronisława Muśkiewicz, O. Honorat..., s. 37. [25] Tamże. [26] S. Jolanta Bronisława Muśkiewicz, O. Honorat..., s. 38. [27] S. Jolanta Bronisława Muśkiewicz, O. Honorat..., s. 38. [28] Tamże, s. 39. [29] Przedmiotem kultu są w tutejszym sanktuarium relikwie Błogosławionego Honorata Koźmińskiego w postaci jego kości. Przechowywane są w naczyniu o kształcie trumienki, którą umieszczono w bocznym, lewym ołtarzu świątyni. Po śmierci (1916 r.) o. Honorat został pochowany w klasztornych katakumbach znajdujących się pod głównym ołtarzem. W 1975 r. została przeprowadzona ekshumacja, podczas której oczyszczono kości i złożono w sarkofagu znajdującym się w kaplicy Świętego Krzyża. Po beatyfikacji w 1988 r. ponownie dokonano ekshumacji i relikwie złożono w obecnym relikwiarzu, ozdobionym wizerunkiem Błogosławionego. Powyższy test pochodzi ze str. https://sanktuariapolskie.com.pl/2019/03/01/nowe-miasto-nad-pilica-sanktuarium-blogoslawionego-ojca-honorata-kozminskiego/ [30] S. Jolanta Bronisława Muśkiewicz, O. Honorat..., s. 41-42. [31] S. Jolanta Bronisława Muśkiewicz, O. Honorat..., s. 48. [32] Śladami Świętych, red. Constanza Cargoni, Kraków 2018, s. 323-324.. [33] Ewa Jabłońska-Deptuła, Trwanie i budowa..., s. 28. [34] https://www.niedziela.pl/artykul/27119/Litania-Narodu-Polskiego [35] https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/wam_swieci/b_h_kozminski3.html [36] Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tym materiale pochodzą z książki Być świętym Sanktuarium bł. Honorata Koźmińskiego w Nowym Mieście nad Pilicą, oprac. O. Jan Jurczak OFMCap, Nowe Miasto nad Pilicą 2004. Powrót |