Święty Maksymilian Maria Kolbe cz. II Ojciec Maksymilian Kolbe; zdjęcie portretowe z 1927 r. Zdj. z książki Czesław Ryszka, Wiara i ofiara. Życie, dzieło i epoka św. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021 s.189. Jak wielkim zaufaniem darzył św. Maksymilian Matkę Bożą niech świadczy fakt, który przytrafił mu się właśnie w tamtych czasach, dokładniej 6 kwietnia 1917 roku. Otóż , prawy kciuk Maksymiliana zaczął ropieć tak niebezpiecznie, że zaczęła się już psuć kość palca. Lekarze jednoznacznie opowiadali się za „skrobaniem kości" co z pewnością doprowadziłoby do jego amputacji. Ta amputacja pozbawiłaby młodego kleryka prawa do święceń. Zawierzając swoją przyszłość Maryi, Maksymilian nie poddał się operacji, ale namówił lekarza do użycia cudownej wody z Lourdes, którą otrzymał od Ojca Rektora[1]. Ten, dając mu cudowną wodę opowiedział mu swoją historię, którą Maksymilian Kolbe dokładnie opisał w liście do matki: „Gdy [Ojciec Rektor] miał dwanaście lat zachorował na nogę. Kość w stopie się psuła (powodując ból nieznośny), wskutek czego, nie mógł spać. Wieczorem miało się już zebrać konsylium lekarskie. Widząc, co się dzieje, matka chwyciła się innego środka. Wyrzuciła wszystkie lekarstwa, wymyła nogę mydłem i przyłożyła cudownej wody z Lourdes. Ojciec Rektor pierwszy raz zasnął. Po piętnastu minutach obudził się - zdrów. Cud był oczywisty. Ale lekarz niedowiarek starał się fakt ten w inny sposób wytłumaczyć. Dopiero gdy w kilka dni potem ze środka stopy oderwał się i wyszedł kawałek zepsutej kości, także lekarz uwierzył, że całe uzdrowienie było cudowne. Potem nawrócił się i wystawił swoim kosztem kościół... Otóż nasz lekarz [tu już pisze święty Maksymilian o swoim medyku] usłyszawszy, że mam wodę z Lourdes, z radością mi ją przyłożył. I cóż się stało? Nazajutrz zamiast operacji skrobania kości, usłyszałem od lekarza szpitalnego, że nie widzi tego potrzeby. Po kilku opatrunkach byłem zdrów. Chwała Bogu i cześć Niepokalanej!"[2] Jak wiele musiał czytać i w jak godny podziwu sposób stawał się dwudziestoletni kleryk coraz dojrzalszy i mądrzejszy niech świadczą słowa z tego samego listu napisanego do jego ukochanej matki: „»Najdroższa Mamo! Nie będę życzył ani zdrowia, ani powodzenia. Dlaczego? Otóż - bo pragnę życzyć czegoś lepszego, coś tak dobrego, aby ponadto nikt, nawet sam Pan Bóg, lepszego życzyć nie mógł: Niech się więc stanie z Mamą wola tego najlepszego Ojca i aby Mama we wszystkim pełniła wolę Bożą. To już jest wszystko, co najlepszego życzyć mogę....« W tych kilku zwięzłych i z lekka chropawych zdaniach mieści się cały program życia wewnętrznego i kwintesencja nauki najwytrawniejszych mistrzów"[3]. Nie życzył Maksymilian swojej kochanej mamie ani szczęścia, ani zdrowia ani niczego co ludzie na ziemi uważają za cenne. Dlatego warto też przyjrzeć się zapiskom Maksymiliana Kolbe z jego ćwiczeń duchowych i rekolekcji, które odbywał w czasie swoich studiów. Można w nich wyraźnie dostrzec, jak bardzo nie chciał poświęcić swojego ziemskiego życia dla zwykłych ludzkich celów i ambicji. „Rozwijało się w nim pragnienie bycia narzędziem w ręku Boga"[4]. Podczas rekolekcji dorocznych w roku 1915 w drugim dniu ćwiczeń duchownych, podczas pierwszej medytacji zapisał takie zdania: „Cel twój = chwalić, czcić i służyć Panu Bogu i przez to zbawić duszę. Służyć to jest: chcieć, czego Pan Bóg chce. Nic łatwiejszego jak dobra wola; by mieć dobrą wolę. I tego tylko chce Pan Bóg. To więc przyczyną każdej czynności; reszta - środkiem"[5]. I dalej, podczas drugiej medytacji: „Cokolwiek nie zależy »hic et nunc« [tu i teraz] od twej woli: czy przeszłe, czy przyszłe, czy teraźniejsze, jest dla ciebie najlepsze, tak że nawet nic lepszego nikt pomyśleć nie może, gdyż przychodzi od najlepszego Ojca przez ręce Niepokalanej. Czemuż się więc smucisz? (...) Pracuj, pracuj, pracuj jak najwięcej, pracuj na powiększenie jak największej chwały Bożej, przez zbawienie swej duszy (jako chrześcijanin) i innych (jak najwięcej - jako kapłan, zakonnik). Z czystym sercem i czystą intencją. Godzien jest bowiem tego Bóg Stwórca i Odkupiciel. Ucz się z krucyfiksu. Myśl, myśl, myśl często: »Po coś tu przyszedł?« Aby siebie i innych (wiele) zbawić. Kim jesteś? Zakonnikiem, Homo Dei [człowiekiem Bożym]. Przyjacielem Pana Jezusa [por. J 15,14]. Przygotowuj się teraz do przyszłej pracy. P[an] J[ezus]: »Pragnę« [J 19,28] dusz, dajcie mi je kapłani. Nie pytaj, czy grzech jest ciężki, czy powszedni, ale unikaj jakiegokolwiek grzechu. Szatan stara się naprzód doprowadzić do lenistwa: gdy nie może, stara się popsuć czynność przez złą intencję: pychę. Zachowanie się zewnętrzne jest najskuteczniejszym kazaniem. »Maryja«"[6]. Trzeciego dnia podczas drugiej medytacji mamy takie zdania: „Czego teraz nie uformujesz w sobie, tego nigdy nie zrobisz. (...) Łączność z Panem Bogiem. Ojcze nasz i Zdrowaś najlepsze modlitwy. Kochający jedynie Pana Boga lepiej Go (istnienie Jego) zna od filozofa. Kolacja mierna dobry sen rodzi. Modlitwa i samotność czynią człowieka świętym. Modlitwa jest wzniesieniem myśli do Boga. Modlitwa zmusza P[ana] Boga. Wystarczy do tego, aby być człowiekiem modlitwy (= zakonnikiem); modlitwa oznaczona przez regulamin i akty strzeliste; wiele ustnych [modlitw] męczy. Roztargnienia niedobrowolne pomnażają zasługi. Myśl często: Grzesznikiem jesteś. Zdradziłeś Ojca najlepszego i Przyjaciela. (...) vigiliantia [czujność]. Jeśli bowiem będziesz myślał, żeś bezpieczny (ze siebie), Pan Bóg dopuści, że upadniesz dla twej nauki. Jeśli cię łaska opuści, wpadniesz na dno piekła. Z tej samej gliny ulepionyś co inni grzesznicy; 3) compensatio [zadośćuczynienie]. Pokuty, pokuty, pokuty (...) Znoś przykrości w duchu pokuty. Modlitwa o łaski duchowne dla siebie jest na pewno skuteczna"[7]. Z czwartego dnia i drugiej medytacji warto zapamiętać takie myśli: „Sine me nihil potestis facere [Beze mnie nic uczynić nie możecie (J 15,5)]. Kazania piękne i praca bez modlitwy żadnego owocu nie przyniesie. Modlitwa wszystko (prawdziwie pożyteczne) na pewno otrzymasz. Ale natrętnie, stale módl się; z coraz większą żarliwością. A P[an] Bóg przez cię będzie cuda wykonywał (np.: proboszcz z Ars). Kolana, a nie rozum albo pióro dają owoc w pracy, kazaniach, książkach. Modlitwa przed i po pracy. Prośba, dziękczynienie i prośba o przebaczenie"[8]. Jedna myśl z pierwszej medytacji piątego dnia: „Skutkiem grzechu jest zaślepienie i twardość serca (więc przy małym grzechu także)"[9]. I z drugiej medytacji tego samego dnia: „Mowa z serca nawraca. Przyczyną jej medytacja, modlitwa myślna. Nigdy nie opuszczaj medytacji. Święci, gdy w dzień nie mogli, w nocy medytowali i dlatego tylu nawrócili (św. Franciszek Ksawery, św. Dominik spał u stóp ołtarza). Poprzedzaj pokorną prośbą. Odprawiaj ją spokojnie; bez natężenia umysłu. Pobożność, modlitwa (medytacja, według regulaminu) jest pierwszym obowiązkiem, nie nauka. Pietas et scientia [pobożność i wiedza]. Ora et labora; non: labora et ora [módl się i pracuj a nie pracuj i módl się]. (...) Przygotowanie do wszystkiego (dispositio). Sam (bez łaski) nic nie możesz uczynić zasługującego na niebo; więc modlitwa o światło i siłę, i oczyszczenie się"[10]. I z szóstego dnia: „Prawdziwie posłuszny jest jak trup, ślepy. Przełożony jest jakby zasłoną, zza której sam P[an] Jezus mówi. Poddanie swego sądu (doskonałość jest to poddanie swego sądu (...) przełożonemu. Posłuszeństwo skore i ochotne. Posłuszny w krótkim czasie dojdzie do doskonałości. Vigilate et orate [ Czuwajcie i módlcie się (Mt 26,41)] Rozmyślanie męki Pana Jezusa jest najskuteczniejszym środkiem do obrzydzenia sobie grzechów (żalu za grzechy) i do rozpalenia miłości ku P[anu] Jezusowi. Po upadku uciekaj się do Niepokalanej Maryi"[11]. No i z ostatniego, siódmego dnia: „Celem twoim jest naśladowanie P[ana] Jezusa. Posłuszeństwo, Modlitwa i Praca. Posłuszeństwo uniemożliwia upadek. Życie ukryte. Posłuszeństwo dokładne, skore, miłosne, nadnaturalne. Reguła. Świętość moja, życie wspólne. Życie wspólne, świętość moja (św. Jan Berchmans). Bóg celem; wszystko inne (przełożeni) środkiem. Opuść Ojczyznę, wszystko dla Boga, Woli Bożej. Przypominaj sobie posłuszeństwo, ilekroć uczynisz znak Krzyża Świętego: 1) poddaj sąd, 2) serce, 3) wolę, 4) barki do znoszenia ciężaru pracy na chwałę Bożą przez dobro Zakonu, Kościoła i zbawienia dusz; 5) amen = niech się tak stanie. Miłość bliźniego nadnaturalna (stała): myślą, słowem i uczynkiem. Za nią Niebo; bez niej Piekło. Distinctivum chrześcijan [znak wyróżniający chrześcijan]. Życie krótkie, cierpienia krótkie, a potem: Niebo. Niebo. Niebo. Odwagi więc. Wykonuj Wolę Bożą: wykonuj prawo Boże, Regułę; posłuszny bądź i cierpliwy. Weź krzyż swój i idź za P[anem] Jezusem [por. Łk 9,23]"[12]. I jeszcze kilka myśli brata Maksymiliana z rekolekcji przed subdiakonatem odbytych w lipcu 1916 r. z pierwszego dnia medytacji: „Służ Panu Bogu tak jak Panu Bogu, a nie [jak] tobie się podoba. To jest twą jedyną największą i esencjonalną sprawą. I dla ciebie jest piekło otwarte. Pycha jest początkiem wszelkiego złego [por. Tb 4,14J. Teraz czas drogi. »Ta jest najwyższa mądrość, przez wzgardę świata ciągnąć do królestwa niebieskiego«. Pokora Niepokalanej spowodowała Macierzyństwo Boże: »Quia ancillam humi- lem...« [por. Łk 1,48|. Pan Bóg sie upokarza: a ty, gnoju, się pysznisz! Nierozłącznymi towarzyszami ubóstwa są: wzgarda i boleść. Pycha cnoty w grzechy zamienia: a pokora grzechy w cnoty. Tylko pokorny jest spokojny"[13]. Na zakończenie kilka myśli bez oznaczeń dnia i medytacji: „Oddaj się zupełnie Panu Bogu, a będziesz szczęśliwym. Dlatego studiuj Ukrzyżowanego. Upodobnij się jemu. Rozmyślaj często o tym, że cała wielkość, świętość i godność twoja zależy jedynie od wypełnienia Woli Bożej; reszta: sława, bogactwa, wygody, prace, nawrócenia, modlitwy, pokuty i nawet męczeństwo - poza Wolą Bożą są niczym, marnowaniem czasu, grzechem"[14]. 1 listopada 1914 roku, brat Maksymilian złożył śluby wieczyste. W ten sposób „na stałe związał się z zakonem franciszkańskim. Stał się on jego rodzinną wspólnotą życia, i to jedyną, bo rodzina naturalna rozsypała się: on był w Rzymie, ojciec walczył gdzieś w legionach Piłsudskiego na ziemiach Polski [prawdopodobnie „zginął w potyczce między Olkuszem a Miechowem (1914)"[15].], starszy brat Franciszek był także w legionach, ale walczył o wolność Ojczyzny gdzieś na Węgrzech [wiadomość o odejściu Franciszka z zakonu przeżył Maksymilian bardzo boleśnie; mówił wtedy, że gdyby nie wyjechał do Rzymu, to mieszkając w Polsce, prawdopodobnie postąpił by podobnie jak jego starszy brat, czyli wystąpił by z zakonu by bronić Ojczyzny], młodszy Józef był w Małym Seminarium we Lwowie, a matka u sióstr Felicjanek w Krakowie. Dla brata Maksymiliana zakon od początku, jak tylko się z nim zetknął, stanowił rodzinę. Tak będzie u niego do końca. Tak też będzie w przyszłości kształtował swych braci i organizował życie klasztorne, by wszyscy czuli się jedną rodziną. Rodzinny charakter życia zakonnego podkreślił bardzo mocno w liście do matki: »W końcu proszę o szczególniejszą modlitwę, bo tego tylko mi potrzeba; o inne bowiem wszystko stara się sam święty Zakon jak najlepsza Matka«"[16]. Podczas składania tej uroczystej profesji, Maksymilian przyjął również dodatkowe imię Maria na cześć Najświętszej Maryi Panny i jako nieodwracalny znak podjętego przez siebie dzieła. Bo właśnie w czasie jego pobytu w Rzymie narodziło się wielkie dzieło -Militia Immaculatae ( w skrócie M.I.) czyli Rycerstwo (milicja) Niepokalanej. „Celem tego stowarzyszenia była walka o nawrócenie schizmatyków, heretyków i masonów. Dla realizacji tego celu członkowie Rycerstwa mieli się oddawać na całkowitą i wyłączną służbę Maryi Niepokalanej i codziennie powierzać Jej los grzeszników. Temu programowi Maksymilian poświęcił się odtąd z całym zapałem i pozostał mu wiernym aż do śmierci"[17]. A pomysł tego wspaniałego dzieła powstał po masońskiej manifestacji, której sam był naocznym świadkiem. Tak o tym pisał po latach: „»Gdy masoneria w Rzymie coraz śmielej występowała (...) wywiesiła swój sztandar przed oknami Watykanu. Na czarnym giordano- brunistów sztandarze umieściła św. Michała Archanioła pod nogami Lucyfera i w ulotkach głośno występowała przeciwko Ojcu Świętemu. Wówczas powstała myśl założenia stowarzyszenia do walki z masonerią i innymi sługami Lucyfera«. Nie z książek dowiedział się o. Maksymilian o zagrożeniu Kościoła! Sam był świadkiem bluźnierczych parodii, które rozegrały się na ulicach Rzymu w dwusetną rocznicę (...) [wyjścia z ukrycia] masonerii. Na placu Świętego Piotra, tuż pod oknami dostojnego więźnia[18] [Benedykta XV (1854 - 1922)] rozwydrzone bandy obnosiły olbrzymi, jaskrawy sztandar z napisem »Szatan zawładnie Watykanem, papież będzie niewolnikiem szatana«"[19]. (W artykule dla Rycerza Niepokalanej, który o. Maksymilian napisał w 1936 roku będąc jeszcze w Japonii, użył dokładnie takich słów: „Naprzeciw okien Watykanu zatknięto masońską szmatę, rozrzucone ulotki głosiły, że policja włoska powinna wkroczyć do Watykanu, a złośliwa ręka pisała: »Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież mu będzie za szwajcara« itd., itd."[20]) Dalej o. Maksymilian tak napisał: „By się upewnić, czy ta myśl pochodzi od Niepokalanej, zapytałem ówczesnego mego kierownika duszy o. Aleksandra Basile, jezuitę, który był stałym spowiednikiem alumnów Kolegium. Otrzymawszy zapewnienie ze strony świętego posłuszeństwa, postanowiłem rozpocząć sprawę. (...) ...po raz pierwszy podzieliłem się myślą rozpoczęcia stowarzyszenia z br. Hieronimem Biasim i o. Józefem Palem, wcześniej wyświęconym, ale kolegą na tym samym roku filozofii co ja. Warunkiem jednak było, by i oni zapytali się nasamprzód każdy swego Ojca Duchownego, dla upewnienia się o Woli Bożej. (...) Po pewnym wzmocnieniu sił wysłano mnie z kolegą br. Antonim Głowińskim, klerykiem, na specjalne wakacje. Odbyliśmy je w Viterbo. Podczas nich Brat Antoni wstępuje też do M.I. Wkrótce dołączają się śp. Brat. Antoni Manzi i Brat Henryk Granata, klerycy z prowincji neapolitańskiej. Poza tymi, co do M. I. należeli, nikt w Kolegium nawet nie domyślał się jej istnienia. Jedynie O. Rektor Stefan Ignudi, jako przełożony, wiedział o niej i nic na zewnątrz nie robiła Milicja Niepokalanej bez jego zezwolenia, bo to znów posłuszeństwo, czyli wola Niepokalanej. (...) Tak więc (...) za zezwoleniem o. Rektora odbyło się dnia 17 października 1917 r. pierwsze zebranie pierwszych 7 członków, to jest: 1. O. Józef Pal, młody ksiądz z prowincji rumuńskiej, 2. Brat Antoni Głowiński, diakon z prowincji rumuńskiej (zmarł 18. 10. 1918), 3. Brat Hieronim Biasi z prowincji padewskiej (zmarł 20.06. 1929 r.), 4. Quirico Pignalberi z prowincji rzymskiej, 5. Brat Antoni Manzi z prowincji neapolitańskiej (zmarł 31. 10. 1918r.), 6. Brat Henryk Granata z prowincji neapolitańskiej i 7. ja. Brat Maksymilian i sześciu innych braci franciszkanów poświęcają się Maryi Niepokalanej wieczorem 16 [?] października 1918 roku, dając początek nowemu międzynarodowemu ruchowi Maryjnemu - Militia Immaculatae. Jest to jeden z czterech fresków przedstawiających dzieje życia św. Maksymiliana, znajdujących się w kaplicy adoracji Marytown w Libertyville w stanie Illinois. Zdj. z książki: Br. Francis Mary Kalvelage FI (red.), Maksymilian Kolbe święty od Niepokalanej, Sandomierz 2011, s.56. Zebranie to odbyło się wieczorem, sekretnie, pod kluczem w drugiej wewnętrznej celi. Figurka Niepokalanej pomiędzy dwiema jarzącymi świecami stała na czele. Sekretarzował Brat Hieronim Biasi. Celem tego pierwszego zebrania było omówienie programu M.I. (dyplomika), tym bardziej że O. Aleksander Basile, który był także spowiednikiem Ojca świętego, obiecał poprosić go o błogosławieństwo dla M. I."[21]. Dla tej nowej inicjatywy brat Maksymilian przygotował „dokładny program z aktem oddania oraz szkic organizacyjny ruchu"[22]. Dokładnie w tym samym czasie Maksymilian zaczął chorować na gruźlicę. Choroba, która objawiła się pierwszy raz podczas gry w piłkę, przebiegała u niego w tak dziwny sposób, że właściwie nikt z otoczenia nie uważał go za chorego. Sam tak to opisał: „»Podczas gry w football krew zaczęła napływać do ust. Poszedłem na bok, na trawę i położyłem się. Zaopiekował się mną śp. brat Hieronim Biasi. Przez dłuższy czas plułem krwią. Wysłano mnie do lekarza. Cieszyłem się myśląc, że może to już koniec życia. Lekarz kazał powrócić dorożką i położyć się. Lekarstwa z trudnością zatamowały ukazującą się krew. Odwiedzał mnie w tym czasie tenże młody a świątobliwy kleryk Brat Hieronim Biasi«. (...) ...Otoczenie Brata Maksymiliana niezbyt przejęło się jego chorobą. Ojciec [Leone] Cicchitto, prefekt alumnów (...) wyznał (...), że nie podejrzewał go o gruźlicę. »Jako kleryk był zawsze rumiany i miał zimne ręce, w zimie bardzo dolegały mu odmrożenia, podejrzewałem go więc raczej o wadliwe krążenie krwi i skierowałem do kardiologa...«"[23]. W rodzinie Maksymiliana nie było wypadków gruźlicy, więc wszystko wskazuje na to, że nabawił się jej w Rzymie. W tych czasach była to choroba nieuleczalna. „Gdyby nie przytoczony tekst z pierwszej ręki, nie mielibyśmy absolutnie żadnego dowodu, że już w Rzymie Brat Maksymilian był tak ciężko chory. Wszyscy świadkowie opowiadają zgodnie, że nigdy się nie skarżył i nie prosił o żadne dyspensy czy ulgi. »Miewał straszliwe migreny - zeznaje O. Albert Arzilli - lecz oprócz Ojca Rektora i kilku alumnów nikt o tym nie wiedział. Co do mnie, domyślałem się po skurczach, wykrzywiających mu twarz, jak okrutnie cierpi«. Jego najbliższy przyjaciel i powiernik, O. Pal, w swoich długich zeznaniach w ogóle nie wspomina o chorobie. Nic też o niej nie mówi żyjący dotąd O. Pignalberi, jeden ze »Siedmiu«. »Anielski Brat Hieronim« - Biasi zabrał do grobu zwierzenia chorego, którego odwiedzał w celi po krwotoku. Najwidoczniej wypadek ten nie zaalarmował zbytnio otoczenia. Brat Maksymilian milczał, cieszył się na niebo nucąc od rana do wieczora znaną francuską pieśń maryjną: J‘irai la voir un jour [(czyt. żire lawua anżur) pieśń tę przetłumaczyła Wanda Łakowiczówna i zatytułowała „Wkrótce już ujrzę Ją"; do tej pieśni wrócimy jeszcze trochę później] i czasu nie tracił pracując tak, jakby miał żyć co najmniej do stu lat. Nasze krótkowzroczne kalkulacje nie mogą się połapać w tych pozornych sprzecznościach. Kto Bogiem żyje, ten w przyszłość nie wybiega, lecz wypełnia po brzegi pojemność dnia- rozkazy na dziś. Dopiero po dwóch tygodniach - ciągnie O. Maksymilian - pozwolił mi lekarz po raz pierwszy udać się poza Kolegium, W towarzystwie innego kleryka, Brata Hosanna, poszedłem, choć z trudnością, aż do winnicy. Klerycy na mój widok narobili wesołej wrzawy, przynieśli świeżych fig, wina i chleba. Czułem się nieźle. Ustały bóle i krwotoki..."[24]. Dnia 28 kwietnia 1918 roku w rzymskim kościele (obecnie jest to bazylika mniejsza) św. Andrzeja della Valle Maksymilian Kolbe przyjął święcenia kapłańskie, których udzielił mu kard. Basilio Pompili. Natomiast na swoją mszę prymicyjną wybrał kościół (to również jest obecnie bazylika mniejsza) świętego Andrzeja (Sant'Andrea delle Fratte). Był to kościół, w którym kilkadziesiąt lat wcześniej Alfonsowi Ratisbonne (1814 - 1884), masonowi żydowskiego pochodzenia, nienawidzącemu wiary katolickiej ukazała się Matka Boża. To objawienie spowodowało całkowite nawrócenie się Alfonsa, który kilka dni wcześniej został namówiony przez swego przyjaciela do noszenia Cudownego Medalika. I to właśnie Matka Boża z Cudownego Medalika ukazała się w tym kościele Alfonsowi powodując to, że „z niedowiarka stał się gorliwym wyznawcą Chrystusa"[25]. Kaplica Cudownej Madonny w rzymskiej bazylice Sant'Andrea delle Fratte . Po lewej stronie ołtarza znajduje się popiersie Alfonsa Ratisbonne, a po prawej świętego Maksymiliana Kolbego, dost. w Intern. Autorstwa Fczarnowski - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=48380213 A pięć lat później przyjął święcenia kapłańskie i wstąpił do zakonu jezuitów. Po kilku latach, za zgodą papieża, przeniósł się do Ziemi Świętej, gdzie gorliwie pracował nad nawracaniem swoich braci żydów na wiarę chrześcijańską. Tę mszę prymicyjną odprawił następnego dnia po otrzymaniu święceń kapłańskich, a więc 29 kwietnia 1918 r. O tym wydarzeniu tak napisał: „»Odprawiłem Mszę o Cudownym Medaliku. Asystował mi O. P. J. Pal (Rumun) i służył br. Hieronim Biasi (z Trentino), obydwaj przyjaciele duchowni w Niepokalanej«. A w jakiej intencji? Nie wprost za rodzinę i przyjaciół, jak zwykli czynić prymicjanci, ale »za nawrócenie S.[ary] Petkov[itsch[26]], schizmatyków, akatolików, masonów itd.«. Jeszcze więcej zadziwia intencja następnej Mszy św. Ojca Maksymiliana, 30 kwietnia 1918 r. w Bazylice św. Piotra przy ołtarzu nad grobem Księcia Apostołów - jako wotywa o świętych Piotrze i Pawle z prośbą: Pro gratia apostolatus et mart[yrii], pro me et confratribus in Collegia (o łaskę apostolstwa i męczeństwa, za siebie i współbraci w Kolegiach). 20 maja odprawił Mszę św. w Katakumbach św. Kaliksta w Rzymie, zapewne również z myślą o męczeństwie, która go nigdy nie opuszczała. Świadczy o tym jeszcze jedna intencja mszalna, mianowicie w pierwsze Boże Narodzenie, 25 grudnia 1918 r., Ojciec Maksymilian odprawił Mszę świętą w kościele św. Anastazji w Rzymie w intencji pro amore usque ad victimam (z miłości aż do ofiary)"[27]. Po siedmioletnim pobycie we Włoszech, w lipcu 1919 roku Maksymilian Kolbe wracał do kraju, do wreszcie niepodległej Polski, jako ojciec Maksymilian Maria Kolbe, duchowny z podwójnym doktoratem, również z pewnym doświadczeniem i dokładnym planem działania na przyszłość. Wracając z Włoch (dokładnej z Ravello koło Neapolu, chociaż o. Maksymilian twierdził, że był wówczas pod Rzymem, ale w jego pamiętniku pod datami czerwca i lipca z 1919 roku, są zapiski z Ravello, gdzie został wysłany przez przełożonego dla kuracji lub wypoczynku[28]) do Polski podróżował pociągiem Czerwonego Krzyża. O tym, w jaki sposób dostał się do tego pociągu, opowiedział w jednej ze swoich konferencji, którą zanotował br. Kasjan Tetich: „Przyjeżdżam na stację kolejową. Ruch jakiś niezwykły... Stoi tylko jeden pociąg, i to pospieszny Czerwonego Krzyża. Pospieszyłem kupić bilet - a tu dowiaduję się, iż pociągi z powodu zamieszek wojennych nie kursują. - A ten, co stoi na stacji? - pytam zakłopotany. -Ten jest już przepełniony! - brzmi odpowiedź. Dzięki jednak wstawiennictwu dobrych osób otrzymałem bilet, i to drugiej klasy, gdyż pociąg był przeznaczony na przewożenie rannych. Za chwilę pociąg ruszył i poniósł mnie do Ojczyzny. A teraz podziwiajmy dziwne drogi Opatrzności Bożej. Gdybym pozostał na letnisku, byłbym zmuszony pozostać tam przez dłuższy czas, gdyż komunikacja kolejowa została na parę miesięcy wstrzymana. Stan mojego zdrowia tymczasem był poważnie zagrożony i niewiele mi brakowało do śmierci. I jeszcze inna okoliczność: wystarczyłoby parę chwil się spóźnić, by ostatni pociąg uciekł sprzed nosa; albo to: pociąg nie miał trzeciej klasy, którą zwykle Franciszkanie jeżdżą, a tylko drugą, co było dla mnie chorego naprawdę opatrznościowe"[29]. O. Maksymilian mówiąc o tym zdarzeniu, zwrócił uwagę na to, że wahał się z wyjazdem, gdyż był poważnie chory, ale jego posłuszeństwo wobec przełożonego zwyciężyło i pozwoliło mu na bardzo szybkie, jak na ówczesne możliwości, dotarcie do Ojczyzny. Niedługo po powrocie okazało się, że niestety jego płuca były tak poważnie schorowane, że lekarze dawali mu jedynie trzy miesiące życia, więc dosyć szybko został wysłany do Zakopanego na, jak sam to nazwał, „wakacje kuracyjne". Podczas tej kuracji pełnił również obowiązki kapelana Szpitala Klimatycznego. Stamtąd napisał list do swojego młodszego brata kleryka Alfonsa Kolbego, w którym prosił go znalezienie polskich słów jego ulubionej pieśni J'irai la voir un jour, o której wcześniej wspominaliśmy. Pisał tak: „Gdybyś mógł tam, gdzie znaleźć pieśń do Matki Boskiej: »J'irai la voir un jour; Au ciel a ma patrie... « (...) ale w polskim języku, wraz z nutami (na jeden głos). We Włoszech śpiewaliśmy ją po francusku, jest przepiękna. Jeden z nowicjuszów mówił mi, że słyszał ją w kościele zakonnic (?) w Wilnie (po polsku) i.... płakał ze wzruszenia. Jeżeli więc tylko ją będziesz mógł znaleźć, to mi ją przyślij"[30]. Nie wiemy, czy udało się znaleźć bratu świętego Maksymiliana polskie słowa i nuty tej pięknej pieśni. My w naszym opracowaniu zamieścimy przetłumaczony przez Wandę Łakowiczówną tekst, który znalazł się w Rycerzu Niepokalanej z roku 1951. Nuty można znaleźć w Internecie[31].
https://msus.kylos.pl/melod.php?strona=nut&rdz=prel&typ=prelw Tekst pieśni w przekładzie polskim Wandy Łakowiczówny[32]: 1. Wkrótce już ujrzę Ją W ojczyzny mej błękicie Mą radość, miłość, życie - Maryję Matkę mą! W niebie, w niebie, w niebie Wkrótce już ujrzę Ją! 2. Wkrótce już ujrzę Ją!... Nadzieją pieśń ta dzwoni - W ziemskiego bólu toni Dźwięki Jej szczęściem drżą. W niebie, w niebie, w niebie Wkrótce już ujrzę Ją! 3. Wkrótce już ujrzę Ją Lilię wiecznej piękności!... Bezmiary mej miłości Opowiem jedną łzą W niebie, w niebie, w niebie Wkrótce już ujrzę Ją! 4. Wkrótce już ujrzę Ją!... W aniołów chór włączony Jej chwały hymnu tony Rozśpiewam duszy grą. W niebie, w niebie, w niebie Wkrótce już ujrzę Ją! 5. Wkrótce już ujrzę Ją!... Uklęknę przy Jej tronie... A blaski Jej korony Rozzłocą też skroń mą. W niebie, w niebie, w niebie Wkrótce już ujrzę Ją! 6. Odejdę wkrótce w dal, Do serca Jej się wtulę, Zapomnę ziemskich bóli, Na wieki ścichnie żal... W niebie, w niebie, w niebie Wkrótce już ujrzę Ją! Większość biografii św. Maksymiliana opisując ostatnie chwile świętego w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, zaznacza, że w lochu śmierci było słychać modlitwy i pieśni religijne, które śpiewali skazańcy. Nikt niestety nie podaje jakie to były pieśni. Natomiast w wielu miejscach można znaleźć wiadomość o tym, że pieśń J'irai la voir un jour była ulubioną pieśnią św. Maksymiliana. W Internecie, na francuskiej stronie, gdzie można znaleźć oryginalne słowa tej pieśni a nawet jej dwie wersje wykonania, napisano takie zdania: „Saint Maximilien Kolbe chantait encore ce chant dans son cachot à Auschwitz, peu de temps avant d'y donner sa vie le 14 août... Son corps fut brûlé dans un four crématoire le lendemain, le 15 août..."[33] Co w wolnym tłumaczeniu znaczy: Św. Maksymilian Kolbe wciąż śpiewał tę pieśń w swoim lochu w Oświęcimiu, na krótko przed oddaniem tam życia 14 sierpnia ... Jego ciało zostało spalone w krematorium następnego dnia, 15 sierpnia ... Bibliografia: Jan Dobraczyński, Skąpiec Boży. Rzecz o. Maksymilianie Marii Kolbe, (wyd. I) Niepokalanów 1946. Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej. Ojciec Maksymilian Kolbe, Niepokalanów 1957. o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian Maria Kolbe, Warszawa 1984. Ludwik Hass, Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821- 1999, Warszawa 1999. Jan Dobraczyński, Skąpiec Boży, (wyd. V) Niepokalanów 2004. Ks. Kazimierz Dąbrowski, Święty Maksymilian Patron Pabianic, Pabianice 2006. Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma, część I, Niepokalanów 2007. Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma, część II, Niepokalanów 2008. Br. Francis Mary Kalvelage FI (red.), Maksymilian Kolbe święty od Niepokalanej, Sandomierz 2011. Philippe Maxence, Maksymilian Kolbe. Kapłan, dziennikarz, męczennik (1894-1941), Warszawa 2013. Czesław Ryszka, Wiara i ofiara. Życie, dzieło i epoka św. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. https://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-14a.php3 http://bazylikawnmp.pl/?site=show_news&id=94 http://3dstyle.pl/vtrip/maksymilian/start-pl.html https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2007/Przewodnik-Katolicki-34-2007/Diecezja-Wloclawska/Za-Zdunskiej-Woli-na-Jasna-Gore Jadwiga Treszkowa, Lwów w życiu błogosławionego Maksymiliana M. Kolbe, w biuletynie koło Lwowian nr 21 grudzień1971, s.25. Dost. w Intern. na str.: https://dlibra.kul.pl/dlibra/publication/2086/edition/1990/content https://liturgia.wiara.pl/doc/418520.Nutowy-zasobnik/8 http://www.chemindamourverslepere.com/tag/j%27irai+la+voir+un+jour [1] Rektorem w tym czasie był o. Stefano Ignudi (1865-1945), bliski przyjaciel świętego o. Alojzego Orione (1872 - 1940). [2] Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej..., s.22-23. [3] Tamże, s. 22. [4] o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 63 . [5] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma, część II, Niepokalanów 2008, s. 20-21. [6] Tamże, s. 21. [7] Tamże, s.21-22. [8] Tamże, s.22. [9] Tamże. [10] Tamże. [11] Tamże, s. 22-23. [12] Tamże, s. 23. [13] Tamże, s. 24. [14] Tamże, s. 26. [15] https://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-14a.php3 [16] o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 58 . [17] https://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-14a.php3 [18] Wolność publicznego wyznawania wiary była w tym czasie we Włoszech bardzo ograniczana (dzisiaj dzieje się tak już na całym świecie) „Od 1870 roku - od zlikwidowania państwa kościelnego - papieże podkreślali to wprost ostentacyjnie nie opuszczając Watykanu i czyniąc z siebie jego więźniów". - o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 53. [19] Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej..., s. 29 [20] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma, część II..., s. 569. [21] Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej..., s. 30, 32, 33, 34. [22] Czesław Ryszka, Wiara i ofiara..., s.37. [23] Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej..., s. 31. [24] Tamże, s. 32. [25] Czesław Ryszka, Wiara i ofiara..., s. 49. [26] Philippe Maxence, Maksymilian Kolbe..., s. 85. [27] Czesław Ryszka, Wiara i ofiara..., s. 40. [28] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma...(II), s. 95, 96, 97. [29] Konferencje świętego Maksymiliana Marii Kolbego, Opracowanie i redakcja: o. Jan Antoni Książek OFMConv br. Władysław Kornel Kaczmarek OFMConv pod kierunkiem o. Joachima Romana, Niepokalanów 2009, s. 13. [30] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma...(I), s. 120. [31] Nuty pieśni zatytułowanej Wkrótce już ujrzę Ją, można pobrać z tej strony: https://msus.kylos.pl/melod.php?strona=nut&rdz=prel&typ=prelw [32] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma...(I), s. 122. [33] http://www.chemindamourverslepere.com/tag/j%27irai+la+voir+un+jour Powrót |