Święty Maksymilian Maria Kolbe cz. III O. Maksymilian Kolbe, Zdjęcie portretowe z 1927 r. Zdj. z książki: Czesław Ryszka, Wiara i ofiara. Życie, dzieło i epoka św. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. W kwietniu 1919 roku Rycerstwo Niepokalanej zostało zatwierdzone przez wikariusza generalnego franciszkanów o. Tavaniego. Wcześniej błogosławieństwa tej organizacji udzielił papież Benedykt XV. W Krakowskim klasztorze franciszkanów, gdzie zamieszkał po powrocie do kraju Ojciec Maksymilian, przydzielono mu ze względu na zły stan zdrowia pierwszy „pokój jaki był wolny, z zamiarem, że jeżeli zostanie w Krakowie, to miano mu dać lepszy. Stały w nim stara szafa, łóżko z siennikiem wypchanym słomą, stare wielkie biurko i dwa krzesła. Na szafie ojciec Maksymilian umieścił figurkę Niepokalanej, na biurku obrazki Teresy od Dzieciątka Jezus i Gemmy Galgani (...), które były dla niego wzorem życia wewnętrznego"[1]. Wielu współbraci, którzy znali Maksymiliana Kolbe jeszcze przed wyjazdem do Włoch stwierdziło, że po powrocie do kraju bardzo się on zmienił. Wcześniej znali „go jako ruchliwego, ciekawego życia, chłonnego wiedzy, pomysłowego, przedsiębiorczego i pełnego gorliwości zakonnej kleryka, teraz liczyli na niego, spodziewali się, że będzie jednym z tych, którzy przyczynią się do rozwoju prowincji franciszkańskiej w odrodzonej Polsce. Tymczasem stanął przed nimi - jak określa o. Anzelm Kubit - człowiek »chorowity, słaby, nie rokujący większej nadziei«. Zniknęła dawna żywość jego ruchów. Poruszał się z pewną trudnością. Oczy jednak, jak dawniej, były bystre i przenikliwe. Promieniowała z nich miłość, dobroć i spokój. Biła z nich stanowczość, nawet pewna upartość i nie było w nich lęku. Tym, którzy w nie patrzyli, wydawało się, że przed nimi nie ma tajemnic, że przenikają one duszę do głębi. Takimi już one pozostaną na zawsze, z tym, że wymienione wyżej cechy będą nabierały doskonałości i pełni"[2]. Przełożeni, nie chcąc zbytnio obciążać o. Maksymiliana uznali, że we Franciszkańskim Studium Filozoficzno-Teologicznym będzie on wykładał historię Kościoła, pomimo tego, że zgodnie z ukończonymi w Rzymie studiami, był zdecydowanie lepiej przygotowany do wykładania teologii lub filozofii. Historia nigdy nie pasjonowała o. Maksymiliana, ale postąpił on zgodnie z wolą przełożonych. Co prawda jako profesor nie był zbyt wyróżniającym się wykładowcą, a można nawet powiedzieć, że wręcz przeciwnie. „ Nie należał do wziętych mówców. Mówił cicho, treści nie upiększał ciekawymi zdarzeniami, anegdotami i opisem słabostek wielkich tego świata, jakich obficie dostarcza historia i którymi profesorowie zwykle ożywiają swoje wykłady. Mając niewiele zajęć w Seminarium, ojciec Maksymilian pomagał w duszpasterstwie. Spowiadał, chodził do chorych, pojedyncze osoby przygotowywał do sakramentów świętych"[3]. Jednocześnie, wytrwale pracował przy założonym przez siebie we Włoszech Rycerstwie Niepokalanej. Bardzo chciał je w Polsce rozkrzewić i był pewien, że w miarę szybko przekona pobożnych rodaków do tej pięknej i wspaniałej idei. Najpierw próbował w szeregi rycerstwa wciągnąć swoich zakonnych współbraci. Jednak „niektórzy konfratrzy wzruszają ramionami. Słuchają go z pobłażliwym uśmieszkiem, w żaden sposób nie mogą zrozumieć »szaleńczych planów« Maksia, Zwą go piłą i marzycielem, nie szczędzą mu przytyków. Przezwisko marmolada przylgnęło na całe lata do jego mizernej osoby. Chory oddycha z trudnością, porusza się ostrożnie. Każdy gwałtowniejszy wstrząs wywołać może krwotok! Za łaską Niepokalanej tak ślicznie ujarzmił krewki temperament, że uchodzi za wzór cierpliwości, słodyczy i... »mazgajstwa«, Do wszystkiego, nawet do cnót heroicznych przypiąć można łatkę! Jeden ze świadków pisze, że znał zakonnika, który dworował sobie niemiłosiernie z Ojca Maksymiliana »poruszającego się jak ślimak przed ołtarzem w czasie Mszy«. Naśladował jego ruchy ku uciesze konfratrów i kończył widowisko słowami: »Co za marmolada! « (...) Ojciec Maksymilian milczał, lecz biedne jego serce, pokłute szpileczkami, krwawiło"[4]. W tym miejscu warto zapoznać się z zeznaniem, złożonym podczas procesu beatyfikacyjnego o. Kolbe przez niepokalankę s. Szczęsną Sulatycką, która miała okazję uczestniczyć we Mszy Świętej celebrowanej przez o. Maksymiliana przebywającego w tym czasie w Zakopanem: „Przy pierwszym spotkaniu z o. Maksymilianem (...) uderzyła mnie przede wszystkim jego wiara. Weszłam do kaplicy sióstr służebnic Serca Jezusowego, tzw. pelczarek, gdzie mieszkał i leczył się o. Kolbe. Msza święta już się rozpoczęła, a ja byłam dość roztargniona. Ale wkrótce uderzył mnie sposób, w jaki ten nieznany mi kapłan odprawiał Mszę świętą, zmuszając mnie do modlitwy. Pomyślałam, że to musi być święty kapłan. Po Mszy świętej byłam obecna przy jego dziękczynieniu: czynił je ze skupieniem i długo. Wychodząc zapytałam furtiankę, co to za kapłan, i wtedy dowiedziałam się, że jest to o. Maksymilian, założyciel Rycerstwa Niepokalanej"[5]. Widząc niezbyt duże zainteresowanie wstąpieniem do Rycerstwa Niepokalanej przez swoich współbraci, o. Maksymilian postanowił więc werbować do niego, oprócz franciszkanów, każdego, kto tylko chciał do niego wstąpić, zarówno kleryków z seminarium jak i osoby świeckie. I tak, na początku stycznia 1920 roku do rycerstwa należało niewiele ponad trzydzieści osób. Dokładnie 34 osoby. „Wśród tej pierwszej trzydziestki byli ojcowie, klerycy i bracia Zakonu OO. Franciszkanów, nowicjuszki Sióstr Urszulanek, uczniowie, rolnik, służąca."[6]. O. Maksymilian wcale nie zniechęcił się tym i w dalszym ciągu cierpliwie i niezmordowanie starał się, gdzie mógł upowszechniać swoje stowarzyszenie. Praca ta przynosiła wymierne efekty, gdyż już kilka miesięcy później, w maju 1920 r. „ilość członków M.I. [Militia Immaculatae] wzrosła aż do 1363"[7]. O. Maksymilian propagując Rycerstwo i będąc cały czas „ogarnięty gorliwością apostolską, pisał, że celem stowarzyszenia nazwanego Milicją Niepokalanej będzie zdobycie całego świata dla Serca Jezusowego przez Niepokalaną, praca nad tym, by Królestwo Boże zwyciężyło za pośrednictwem Matki Chrystusowej. A środkami: staranie się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków, a najbardziej masonów za pośrednictwem Niepokalanej - a jako odznakę i jeden z najbardziej polecanych przez siebie środków wskazał Cudowny Medalik w takiej postaci, w jakiej objawiła to Najświętsza Maryja Panna na rue du Bac w Paryżu. (...) Pomysł trafił na dobry grunt, a stowarzyszenie skupiło wokół siebie po prostu dobrych, wierzących ludzi. Rycerz oddawał się bezgranicznie Maryi, stawał się w Jej rękach doskonałym narzędziem do podboju świata dla Jezusa Chrystusa. Maksymilian tłumaczył to obrazowo: »Niepokalana jest tą drabiną, po której idziemy do Przenajświętszego Serca Jezusowego, a kto by usuwał drabinę, nie wejdzie do góry i runie na ziemię«. Uważał, że świat będzie wtedy uratowany, gdy uzna Niepokalaną za swą absolutną Królową przez doskonałe oddanie się z miłości, która Jej pozwoli kształtować w nim swego Syna. Aby to osiągnąć, należało zakładać »Miasta Niepokalanej«, w których Maryja będzie naprawdę Królową i Matką. Stamtąd duch ten będzie się rozpowszechniał poprzez Rycerstwo w jego zakonie, we wszystkich zakonach i zgromadzeniach, w świecie całym (...) Pisząc potem o podstawowych założeniach Rycerstwa Niepokalanej, na pierwszym miejscu stawia wiarę jej członków w Boga Stwórcę. Mało powiedzieć, że chodzi o wiarę w Boga, bo jak dodawał: także »wiara w stworzenie człowieka na wzór i podobieństwo Boże, a tym samym wyznawanie prawdy religijnej, że do Boga, czyli do swego Prawzoru, Pełni Doskonałości, wszyscy powinni się upodobnić, wszyscy powinni wrócić«. W takim ujęciu, jak uważał, podobieństwo człowieka do Boga może wzrastać albo maleć, w zależności od jego rozeznania, dobrej woli i wkładu pracy osobistej, a przede wszystkim od jego miłości ku Bogu. W miłości widział siłę motoryczną, która decyduje o stopniu zjednoczenia z Bogiem. Miłość też znajduje się u podstaw istnienia świata i rozwoju życia. Pisał: »Celem stworzenia, celem człowieka, to coraz większe upodobnienie się do Stwórcy, coraz doskonalsze ubóstwienie. Bóg staje się człowiekiem, żeby człowiek stał się Bogiem«. I tak aż do pełnego zjednoczenia z Bogiem, który jest Alfą i Omegą, Wyjściem i Dojściem. Ponieważ wyjątkową pozycję między Bogiem a człowiekiem zajmuje Matka Boża, Jej bezgrzeszność i doskonałość łączy Ojciec Kolbe nierozerwalnie w jedno określenie Niepokalana i ten przymiot uczyni niejako znakiem firmowym wszystkiego, co tworzył. Stąd organizację Rycerstwa, pisma, klasztory znaczył słowem: Niepokalana. W Niepokalanej - mówił - spotyka się najdoskonalsza miłość ludzka z najwyższą miłością Bożą. W Niej - konkluduje Ojciec Maksymilian - »łączy się niebo z ziemią, całe niebo z całą ziemią, cała miłość odwieczna z całą miłością stworzenia, to miłości szczyt«. Wyjaśniał, że »Maryja spośród stworzeń najlepiej zrealizowała ideał doskonałości, w najwyższym stopniu zjednoczyła się z Bogiem i jest najdoskonalszym Jego podobieństwem, stała się dla wszystkich ludzi nie tylko wzorem do naśladowania (jak mają żyć, by dojść do Boga), ale po prostu ideałem (czyli kimś, do kogo człowiek może kierować wszystkie swoje dążenia)«. Zadaniem Rycerstwa ma być zbliżenie się do ideału, jakim jest Niepokalana. Ma się to dokonać na trzech etapach: »najpierw trzeba Niepokalaną poznać, następnie należy przyswoić sobie Jej motywację postępowania, czyli w działaniu kierować się zasadą miłości, i w ostatnim etapie - należy starać się o ścisłe zjednoczenie z Nią, polegające na zupełnym i bez żadnych zastrzeżeń oddaniu Jej siebie, i to do tego stopnia, by tylko tego chcieć, czego Ona chce, oraz to czynić i tak czynić, co Ona by czyniła«. Osiągnięcie takiego stanu jest celem, do którego powinien dążyć każdy rycerz Niepokalanej, każdy członek Rycerstwa. I w tym tkwi specyfika wyróżniająca Rycerstwo spośród innych organizacji Maryjnych. Zbliżanie się do ideału na wymienionych etapach pozwoli scalić w jedno wszystkie czynności człowieka i w rezultacie pomoże przekształcić całą osobowość: człowiek zacznie doskonalić się i wzrastać w życiu religijnym, moralnym, kulturalnym, ekonomicznym czy politycznym. Przemiany te mogą pójść tak daleko, że w świecie »znikną wtedy walki klas, a ludzkość zbliży się, o ile to jest na tym świecie możliwe, do szczęścia«. A jeśliby - planuje dalej Ojciec Kolbe - na całym świecie wszyscy ludzie realizowali ideał, jakim jest Niepokalana, to »wtedy (...) doprawdy ziemia rajem się stanie. Prawdziwy pokój i szczęście zstąpi na rodziny, miasta, wsie i kraje całego społeczeństwa ludzkiego«. Utopia to czy jakaś nowa teoria teologiczna? Rycerski ideał, jakim była Niepokalana, to dla Ojca Maksymiliana rzeczywistość, to Osoba Matki Bożej. Widział w Niej razem z Jezusem Współodkupicielkę ludzi, czyli każdy człowiek dzięki Jej pośrednictwu może się zbawić i na zawsze zjednoczyć z Bogiem. To Ona »inicjuje w każdym człowieku jego rozwój duchowy, a przez to jest Matką duchową wszystkich ludzi dążących do Boga«. »Niepokalana opiekuje się ludźmi, dostrzega ich potrzeby, pomaga im i wstawia się za nimi do Boga; posiada daną Jej przez Boga władzę nad światem i ludźmi i ją rzeczywiście wykonuje«. Pisze: »Niepokalana Dziewica ustanowiona jest przez Boga Pośredniczką wszystkich łask. Nie ma zaś nawrócenia ni uświęcenia bez łaski Bożej (...), więc nie może być mowy ani o nawróceniu, ani o uświęceniu bez Niepokalanej, Matki Łaski Bożej«. Idea pośrednictwa Niepokalanej należy - według Ojca Maksymiliana - do głównych założeń Rycerstwa Niepokalanej. Wskazywały na to pierwsze słowa dyplomiku [małego statutu] Rycerstwa Niepokalanej, które Ojciec Kolbe umieścił jako motto: mówią o Niepokalanej jako o Tej, która zniszczy wszelkie zło w samym jego źródle, odniesie zwycięstwo nad szatanem. Potwierdzają to akt poświęcenia się Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanej, a także liczne artykuły programowe oraz hymn organizacji, zaakceptowany przez Ojca Kolbego, które obok miłosierdzia podkreślają właśnie Jej moc z wizją ostatecznego Jej zwycięstwa nad złem. Dlatego ostatecznym celem Rycerstwa Niepokalanej ma być »jak największa chwała Boża«. Cel ten należy realizować - pisał - »przez pracę nad zbawieniem i uświęceniem ludzi, przez pomoc w ich ubóstwianiu się. Celem bliskim, tzn. bezpośrednim, dla którego organizacja została powołana do życia, jest jak najszybsze zdobycie siebie oraz wszystkich dla Niepokalanej, ponieważ tylko przy Jej pomocy można realizować cel ostateczny w sposób pewny i łatwy«. Dla Rycerstwa idea oddania całego siebie Niepokalanej, aż po najgłębsze i najskrytsze warstwy swej duszy, bez zachowania nawet prawa do rozporządzania sobą, stała się jakby osią, wokół której współdziałały wszystkie elementy osobowości człowieka, ona była źródłem inspiracji i linią wytyczającą kierunek działalności. Cokolwiek Ojciec Maksymilian czynił, pragnął w wyraźny sposób złączyć z Niepokalaną. Stąd organizację, którą założył, nazwał Rycerstwem Niepokalanej, wszystkie pisma, jakie wydawał, miały w swoich tytułach słowo Niepokalana (Rycerz Niepokalanej, Kalendarz Rycerza Niepokalanej, Rycerzyk Niepokalanej, Mały Rycerzyk Niepokalanej, Informator Rycerstwa Niepokalanej itd.). Z figurką Niepokalanej odbywał swoje podróże krajowe i zagraniczne, stawiał tę figurkę w pokoju zawsze na eksponowanym miejscu. A wszystko to po to, aby z pomocą Niepokalanej zapobiec niebezpiecznym dla wiary zjawiskom społecznym, za które uważał: postępującą laicyzację życia społecznego, demoralizację oraz coraz częściej i gwałtowniej występujące nastroje antyklerykalne oraz działalność licznych organizacji antykościelnych lub nawet antyreligijnych, które nierzadko wraz z postępowymi hasłami społecznymi głosiły także ateistyczne, a najczęściej antykościelne poglądy"[8]. 3 stycznia 1920 roku w klasztorze krakowskich franciszkanów odbyło się pierwsze posiedzenie Milicji Niepokalanej, na którym prezesem ogłoszono o. Maksymiliana a kilka dni później odbyło się „inauguracyjne zebranie w celu poinformowania o duchu i istocie Milicji Niepokalanej"[9]. Po zebraniu rozdano ponad 400 deklaracji osobom, które wyraziły chęć wstąpienia do tego stowarzyszenia. Wtedy też stowarzyszenie otrzymało na piśmie piękne błogosławieństwo od ówczesnego ordynariusza diecezji krakowskiej biskupa księcia Adama Sapiechy, który już wcześniej „udzielił zezwolenia na druk pierwszego dyplomika (...) Rycerstwa Niepokalanej"[10]. To biskupie błogosławieństwo tak brzmiało: „Z serca błogosławimy członkom milicji Niepokalanej; walcząc pod sztandarem Matki Bożej, niech świat cały do stóp Jezusa prowadzić Kościołowi pomaga"[11]. O. Maksymilian starał się nakłonić prowincjała franciszkanów o. Alojzego Karwackiego, aby ten zwrócił się z prośbą do innych biskupów polskich o podobne błogosławieństwo na piśmie dla swojego stowarzyszenia. Prowincjał franciszkanów, który już wcześniej udzielił swojego błogosławieństwa dla Rycerstwa Niepokalanej, bardzo poważnie traktował o. Maksymiliana, dotyczyło to nawet zapędów ku wynalazkom, które ciągle były obecne w jego życiu. Wspominany już, o. Anzelm Kubit, kolega Maksymiliana ze studiów w Rzymie, tak o nim mówił: „Brat Maksymilian miał zadatki na to, by zostać wynalazcą. Przy sprzyjających warunkach by nim i był. Jego uzdolnienia nie rozwinęły się w tym kierunku. Podkreślił jednak możliwość łączenia wiedzy empirycznej, techniki i religii, świata ludzkich wynalazków z światem nadprzyrodzonym. Tę tendencję przejawi najwyraźniej wówczas, kiedy w działalność apostolską będzie włączał najnowocześniejsze urządzenia techniki i osiągnięcia organizacyjne"[12]. Prowincjał zezwolił o. Maksymilianowi na „robienie doświadczeń fizycznych oraz zajmowanie się matematyką. Ojciec Maksymilian do wszystkiego zabierał się z wielkim zapałem. Nadal był przekonany, że jest możliwy lot na księżyc i inne planety. Uważał także, że można odtworzyć głosy wypowiadane w przeszłości, ponieważ w naturze nic nie ginie, a tylko przemienia się, zamienia w inną energię... (...) Po linii tych zainteresowań robił wykresy i doświadczenia, oczywiście wszystko w warunkach domowych. Z kłopotami, na jakie natrafiał, zwracał się do przełożonego. Ten jednak nie widział potrzeby angażowania się w nie i na wysuwane przez ojca Maksymiliana trudności odpowiedział zniecierpliwiony: »Co się tyczy - pisał - owej jazdy na księżyc, bo zdaje mi się, o to Ojcu chodzi, najlepiej by Ojciec sam panu Gruchale wyjaśnił, jak on te doświadczenia ma zrobić. Ja szczerze mówiąc nie mam czasu za tym chodzić. Patron [niem. Patrone - nabój; Zawinięta w papierową tulejkę porcja czarnego prochu wraz z pociskiem[13]] jeden nabity wprawdzie mam, i próżnię mam w kasie prowincjonalnej, ale boję się sam robić doświadczenia, bo a nuż sprawdzi się teoria Ojca, to gotowe mnie zastrzelić, a teraz szkoda by i jednego ojca było uśmiercić, gdyż nas tak mało«. [O. Maksymilian odpowiedział prowincjałowi o. Alojzemu Karwackiemu: »co do wynalazku (jeśli tak nazwać można), to może napiszę do o. Feliksa, gdyż do pana Gruchały nie mam adresu. - Bóg zapłać za wskazanie źródeł historycznych«[14].] Na jakiś czas ojciec Maksymilian dał spokój wynalazkom. Zajął się szerzeniem Rycerstwa Niepokalanej. Słał listy do swoich przyjaciół i zachęcał ich do tego samego"[15]. Rozwijając Rycerstwo niepokalanej w Polsce, nie zapomniał nasz bohater o swoich współbraciach z Włoch, z którymi założył M.I. Przez kilka lat, po powrocie do polski korespondował „z bratem Garleanu [prezesem M.I. w Międzynarodowym Kolegium Serafickim w Rzymie] i zachęcał kolegów w Rzymie, by rozwijali tam Milicję Niepokalanej"[16]. W lutym 1920 roku, mając ukończonych 26 lat, o. Maksymilian Kolbe odprawił rekolekcje, podczas których napisał Regulamin życia (Regulamentum vitae). Było to dwanaście punktów, które o. Maksymilian napisał dla siebie i nakazał sam sobie, czytać je co miesiąc. Najważniejszym z tych punktów był punkt pierwszy, który był jakby celem wyznaczonym przez o. Maksymiliana a pozostałych jedenaście służyło do realizacji tego celu : „1) - Muszę być świętym jak największym. 2) - Jak największa chwała Boża przez zbawienie i jak najdoskonalsze uświęcenie swoje i wszystkich, co są i będą, przez Niepokalaną - M. I. 3 [rycerstwo Niepokalanej trzeciego stopnia (M. I. 3) jest najpełniejszym urzeczywistnieniem, oddania się Niepokalanej w ruchu maryjnym, założonym przez świętego Maksymiliana[17]) . 3) - Peccatum mortale vel veniale deliberatum a priori exclude [z góry wyklucz grzech śmiertelny lub dobrowolny powszedni[18]) - Spokój o przeszłość. - Gorącością wynagródź czas stracony. 4) - Nie opuszczę: a) żadnego zła bez naprawienia go (zniszczenia go) i b) żadnego dobra, które bym mógł zrobić, powiększyć lub w jakikolwiek sposób się do niego przyczynić. 5) - Regula tua oboedientia [Posłuszeństwo twoją regułą[19]] - Wola Boża przez Niepokalaną. Narzędzie. 6) - Czyń, co czynisz; na wszystko inne, dobre czy złe, nie zwracaj uwagi. 7) - Semper quieta, amorosa actio [Zawsze spokojne, nacechowane miłością działanie[20]]. 8) - Serva ordinem, et ordo servabit te [Zachowaj porządek, a porządek ciebie zachowa]. 9) - Praeparatio, actio, conclusio [Przygotowanie, działanie, skutek]. 10) - Pamiętaj zawsze, że jesteś rzeczą i własnością bezwzględną, bezwarunkową, bezgraniczną, nieodwołalną Niepokalanej: czymkolwiek jesteś, cokolwiek masz lub możesz, wszystkie actiones (myśli, słowa, uczynki) i passiones (przyjemne, przykre, obojętne) są Jej całkowitą własnością. Niech więc z tym wszystkim czyni, cokolwiek się Jej (a nie tobie) podoba. Tak samo Jej są wszystkie twe intencje: niech więc zmienia, dodaje, odejmuje, jak się Jej podoba (gdyż Ona sprawiedliwości nie umie naruszyć). Jesteś narzędziem w Jej ręku, więc czyń to tylko, co Ona chce: wszystko z Jej ręki przyjmij. Do Niej jak dziecko do matki we wszystkim się uciekaj; Jej wszystko powierz. Staraj się o Nią, o Jej cześć, o Jej sprawy, a troskę o siebie i twoich Jej pozostaw. Nic sobie, ale wszystko uznaj jako otrzymane od Niej. Cały owoc twych prac zależy od jedności z Nią, tak, jak i Ona jest narzędziem miłosierdzia Bożego. Życie (każda jego chwila), śmierć (gdzie, kiedy i jak) i wieczność moja, wszystko to jest Twoim, o Niepokalana. Czyń z tym wszystkim, cokolwiek Ci się podoba. 11) - Omnia possum in Eo, qui me per Immaculatam confortat (Wszystko mogę w Tym, który mnie przez Niepokalaną umacnia) (por. Flp 4,13). 12) - Życie wewnętrzne: Totus primo sibi et sic totus omnibus (idem in exer[citiis] spir[itualibus] a[nno] 1920 m[ense] Septembri) (Najpierw cały dla siebie, a tak cały dla wszystkich - (to samo w czasie ćwiczeń duchownych 1920 roku w miesiącu wrześniu)"[21]. Można zadać sobie pytanie, czy chęć bycia największym świętym nie jest przejawem pychy? Odpowiedzieć na to pytanie starał się o. Piotr Bielenin OFMConv w swoim obszernym artykule o świętości według św. Maksymiliana, który znajdziemy na stronie franciszkanów[22]. My zacytujemy tu z tego artykułu tylko kilka fragmentów zawierających czasami dopowiedzenia o. Piotra Bielenina i sporą garść myśli św. Maksymiliana: „Traktował on [o. Maksymilian] świętość jako powszechne powołanie, do którego każdy człowiek nie tylko jest wezwany, ale przez Boga także odpowiednio przygotowany: »Każdemu z ludzi wyznaczył Bóg jakieś określone posłannictwo na tym świecie - i już wtedy, gdy wszechświat stwarzał, tak skierowywał pierwsze przyczyny, aby łańcuch nieprzerwany ich skutków tworzył warunki i okoliczności do wypełnienia tego posłannictwa jak najodpowiedniejsze. Każdy zatem człowiek rodzi się ze zdolnościami dostosowanymi do zleconego sobie zadania i przez cały ciąg życia otoczenie i okoliczności - wszystko tak się składa, aby mu dopięcie celu możliwe i łatwe uczynić. I to osiągnięcie celu stanowi właśnie całą doskonałość człowieka; a im kto dokładniej z tego zadania się wywiąże, im ściślej posłannictwo swe wypełni, tym jest większy w oczach Bożych i świętszy. (...) Stąd wszyscy oni [tu mówi św. Maksymilian o świętych], niezależnie od tego, czy drogą zgodną czy sprzeczną z naturą - łaska kroczyć im kazała, wyższym i nadprzyrodzonym życiem żyli: celem ich jedynym Bóg i święta miłość Jego, wszystko zaś inne, sprawy naturalne czy nadnaturalne, miłe czy niemiłe - to do celu wiodące środki«. (...) Dlaczego o. Maksymilian chce być świętym i to jak największym wyjaśnia jego kolejny tekst: »Duch bowiem nie zna materialnych praw starzenia się, ale powinien rozwijać się bez ograniczeń. Nie jest owocem pokory prośba np. do św. O. Franciszka, aby cząstkę swojej miłości albo chociażby i równą miłość Boga nam wyprosił, wtedy dopiero św. Ojciec będzie doskonale się radował, gdy przez niego będziemy prosić Boga o miłość większą niż on miał, i o nieskończenie większą. On chce rozwijać ducha swego w synach swoich, a nie stawia swojej świętości jako granicy naszej doskonałości. Nasienie złożone w Zakonie przez niego należy rozwijać bez granic«. Zresztą tego zadania (...) aby zostać wielkim świętym nie ogranicza [św. Maksymilian] tylko do siebie. Pisze w 1938 r. w liście do braci w Niepokalanowie japońskim Mugenzai no Sono: »Każdy może zostać świętym i to wielkim świętym przy pomocy Niepokalanej, byleby tylko chciał«. (...) To powszechne powołanie do świętości wyraża także poprzez życzenia kierowane czy to do pojedynczych osób czy do grup braci. Pisze do rodzonego brata o. Alfonsa Kolbego, [podobnie jak swego czasu życzył swojej Mamie tylko pełnienia woli Bożej]: »Drogi Bracie! (...) -Aha, miałem winszować. Ale czego? Wszystkim jednego i jednego tylko życzę i wciąż w kółko jedno i to samo, tj. świętości« (...) A tak pisze do o. Bronisława Strycznego: »Najdroższy i Czcigodny! [...] Cóż Ci mogę życzyć? Zdrowia? Sukcesów? Szerokiej i głośnej sławy? Wielkiej wiedzy i roztropności? - Niektóre z tych spraw są nieużyteczne, inne z natury cierpią braki. Cóż zatem?... Jednej, jedynej tylko rzeczy [Ci życzę], żebyś został jak największym świętym. Wszystkich innych [dóbr życzę Ci] o tyle, o ile są konieczne i pożyteczne dla tego celu. Tego i tylko tego na Twoje imieniny z całego serca Ci życzy Twój współbrat i współrycerz w Niepokalanej Maksymilian«. (...) Jako ciekawostkę można dodać, że list został napisany w całości po łacinie. Życzenia w tym duchu kieruje [o. Maksymilian] także do braci pracujących w Japonii w liście do br. kleryka Mieczysława Mirochny, z poleceniem odczytania ich całej wspólnocie: »Życzę Wam tylko wszystkim, moje Najdroższe Dzieci - tak - moje Najdroższe Dzieci, byśmy się wszyscy znaleźli u stóp, a raczej pod matczynym płaszczem Niepokalanej zapracowani, zamęczeni dla Niej, ale - o ile Ona sobie życzy zapracowania i przepracowania i cierpienia - ani więcej, ani mniej, słowem, byśmy wszyscy spełnili jak najdoskonalej Jej Wolę, którą nam przez św. posłuszeństwo okazuje kosztem naszej podłej woli i naszego rozumu. - Większej, wyższej świętości Wam ani sobie nie życzę, bo wyższej już nie ma«[23]. Gdy w czerwcu roku 1920 we lwowskim klasztorze franciszkanów rozchorował się mistrz nowicjatu, na jego zastępstwo wysłano o. Maksymiliana. Tym chorym także na gruźlicę zakonnikiem był o. Wenanty Katarzyniec, z którym o. Maksymilian zaprzyjaźnił się jeszcze jako kleryk. Czcigodny Sługa Boży o. Wenanty Katarzyniec (1889 - 1921) Zdj. z książki: Czesław Ryszka, Wiara i ofiara. Życie, dzieło i epoka św. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. O. Wenanty należał do grupy ojców franciszkanów, którzy jako jedni z pierwszych, wstąpili do Rycerstwa Niepokalanej. Należał również do tych, którzy bardzo gorliwie to Rycerstwo krzewili, między innymi wśród swoich kleryków. Niestety, niezbyt długo mógł pracować o. Maksymilian we Lwowie, gdyż sam również był w bardzo zaawansowanym stadium gruźlicy. Okazało się, że miał on tylko jedno płuco w miarę sprawne, dlatego odesłano go na kurację do Zakopanego (o czym już wspominaliśmy wcześniej), gdzie przebywał od sierpnia roku 1920 do kwietnia 1921 roku. Następnie od maja do listopada 1921 roku był zmuszony przebywać na rekonwalescencji u franciszkanów w Nieszawie. 2 stycznia 1922 roku Pobożny Związek Rycerstwa Maryi Niepokalanej (Pia Unio Militiae Mariae Immaculatae) został zatwierdzony przez Wikariusza Rzymu kard. Basilio Pompilj i w tym samym miesiącu o. Maksymilian Kolbe wydał pierwszy numer miesięcznika, który nazwał Rycerz Niepokalanej. O. Maksymilian dostrzegał już wtedy, jak bardzo oddziaływała i jak wielką rolę odgrywała w życiu większości ludzi prasa. Uważał, że „Kościół stosunkowo mało ją [prasę] wykorzystywał w dziele ewangelizacji społeczeństw, natomiast znacznie ją rozwijały dla swych celów rządy, partie polityczne, ugrupowania społeczne i pozakatolickie wyznania chrześcijańskie, szczególnie protestanci. Niektóre wydawnictwa urastały do przedsiębiorstw, a zysk stawał się ich celem, stąd schlebiając czytelnikom akcentowały sensacyjne wiadomości, kształciły, ale i demoralizowały. W niektórych państwach, na przykład USA, Francji, Anglii, Italii, stały się potęga jak rząd lub parlament. Prasa katolicka nie rozwijała się tak szybko jak niekatolicka. I to bolało ojca Maksymiliana. Uważał, że ten środek apostolstwa nie jest w pełni wykorzystywany przez Kościół. Tę sytuację uświadamiał swoim słuchaczom. W jednym z referatów mówił im: »Pominę więc najważniejszy, chociaż niestety w naszych czasach niedoceniany dział akcji katolickiej, tj. modlitwę i wielkie znaczenie zakonów kontemplacyjnych. Opuszczę też działanie cierpienia i pokuty. Nawet o dobrym przykładzie, chociaż przykłady właśnie pociągają mówić tu nie zamierzam. Ograniczę się tylko do akcji słowa i to słowa drukowanego - prasy. Boć doprawdy słusznie powiedział Napoleon, jeszcze przed laty stu, kiedy niewielu jeszcze umiało czytać: »prasa jest piątą potęgą świata«. (...) Tu ojciec Maksymilian zrobił długi wykład, w jak złym celu wykorzystują prasę nieprzyjaciele Boga i Kościoła, ile czynią przez nią zła wyrywając wiarę w Boga z duszy wielu ludzi i psując obyczaje oparte dotychczas na Ewangelii. Następnie cytując wypowiedzi papieży i biskupów uzasadniał, jaką pozycję wobec prasy winni zająć katolicy. »Zła prasa - cytował papieża Leona XIII - zgubiła chrześcijańską społeczność, trzeba jej zatem przeciwstawiać dobrą prasę. Katolicy nie powinni ustawać w pracy dla swojej dobrej prasy, pamiętając o tym, że dobra prasa, to nieustanna misja. (...) Mężowie przewrotu silili się na to, by rozrzucać między ludem cały szereg dzienników, których głównym celem zaczepiać zasady prawd wiary, [s]potwarzać Kościół i wpajać w duszę zgubne przekonania... Ponieważ zaś sposób wydawania dzienników jest uznany za główny środek tej akcji w dzisiejszych czasach, dlatego też głównym obowiązkiem katolickich pisarzy jest ten środek, używany przez wrogów na zgubę społeczeństwa i Kościoła, zamienić na środek zbawczy dla ludu i wyzyskać na cele obrony Kościoła. (...) Ani lud - cytował dalej ojciec Maksymilian papieża św. Piusa X - ani duchowieństwo nie rozumie znaczenia prasy. Powiadają, że przedtem prasy nie było, nie rozumiejąc, że czasy się zmieniły. Dobrze jest budować kościoły, mówić kazania, zakładać misje i szkoły, ale ten wszelki trud próżny będzie, jeżeli zaniedbamy najważniejszą broń dzisiejszych czasów, tj. prasę. A kardynał Pizy dodaje: Wy głosicie kazania w niedziele, a dzienniki je głoszą co dzień, co godzinę. Wy mówicie do wiernych w kościele, a dziennik idzie za nimi do mieszkania. Wy mówicie pół godziny albo godzinę, a dziennik nie przestaje nigdy mówić«"[24]. Tę rolę ówczesnej prasy przejęła obecnie telewizja, która ma zdecydowanie silniejszy a w niektórych przypadkach prawie hipnotyzujący wpływ na ludzi . Okładka pierwszego numeru „Rycerza Niepokalanej". Zdj. z książki: Czesław Ryszka, Wiara i ofiara. Życie, dzieło i epoka św. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. Miesięcznik ojca Kolbego od samego początku borykał się z problemami finansowymi. „Tak będzie już zawsze, Ale dzięki ofiarności szerokich rzesz polskiego społeczeństwa będzie wciąż wychodził i to w coraz większym nakładzie. O tej metodzie finansowania ojciec Maksymilian informował czytelników w drugim numerze pisma: »Wyznamy szczerze - pisał - iż zabraliśmy się do wydawania go bez żadnych funduszy; ofiary czcicieli Niepokalanej to jedyny nasz kapitał. Po ludzku więc sądząc, miesięcznik skazany był na zupełne niepowodzenie. A jednak stało się inaczej: ofiary płynęły ustawicznie i dość obficie, tak że mogliśmy, już w czasie drukowania pierwszego numeru, powiększyć ilość zamówionych egzemplarzy z 3000 na 4000, a następnie dodać jeszcze jeden tysiąc - i tak pierwsze wydanie Rycerza Niepokalanej ukazało się w nakładzie 5000 egzemplarzy«"[25]. W tym czasie, dokładnie 31 marca 1922 roku, zmarł na gruźlicę w wieku 31 lat przyjaciel o. Maksymiliana, o. Wenanty Katarzyniec. O pośmiertnej roli o. Wenantego przy wydawaniu Rycerza Niepokalanej oraz początkach tego miesięcznika, o. Kolbe tak pisał: „Zacząć wydawać czasopismo, ale w jaki sposób, w tak trudnych czasach, kiedy raczej się zwija niż zaczyna wydawnictwa. Posłałem więc, między innymi i ojcu Wenantemu zapytanie, co on o tym sądzi. »Jeżeli moja rada może się na co przydać - odpisał skromnie - jestem zdania, by co prędzej zacząć wydawać organ Milicji«. Następnie podjął się on także skreślenia słowa wstępnego. Tymczasem wyniszczająca powoli gruźlica powaliła go do łóżka i wtrąciła do grobu. Rok przeszło minął, kiedy zacząłem starania, by radę zmarłego w czyn wprowadzić. Dnia 25 listopada 1921 [roku] kasa Milicji liczyła minus 40 marek polskich. Żadnych dochodów przewidzieć nie było można ani też liczyć na jakiekolwiek zapomogi. Wszyscy radzili, że rozpoczęcie wydawania miesięcznika z początkiem nowego roku jest niemożliwe. A jeden z ojców tak się wyraził: »Gdyby miesięcznik był na styczeń, to byłby cud, a ponieważ cudu nie będzie, więc i na styczeń nie będzie«. Zwracając się wówczas do kleryków, rzekłem: »Módlcie się do Matki Bożej za przyczyną ojca Wenantego. Jeżeli Rycerz wyjdzie w styczniu, to będzie sprawa ojca Wenantego«. I sam nie wiem, jak się to stało, ale pierwszy numer ukazał się rzeczywiście jeszcze w styczniu. Uważałem więc za miły obowiązek zamieścić w tym numerze jego podobiznę i skreślić kilka słów o nim, zaznaczając zarazem, by on był temu pismu patronem. Cały kapitalik zebrany na wydawnictwo poszedł na pierwszy numer, a nawet z wysprzedaży tegoż numeru odbiliśmy jeszcze piąty jego tysiąc. Po ludzku mówiąc, takie przedsięwzięcie nie mogło się udać, boć przecie pierwsze ze trzy miesiące nowopowstającego pisma są czasem wkładów, a tu na miesiąc luty nie było wcale pieniędzy. Słusznie też najprzewielebniejszy ojciec prowincjał zauważył, że nie ma widoków co do jego wydania. Do tego jeszcze ciężko zaniemogłem, więc i powzięty poprzednio plan, by mając już numer styczniowy, w ręku zapukać do zamożniejszych po ofiarę na ten cel, spełzł na niczym. Trawiony silną gorączką, leżąc bezsilny, zwróciłem się do ojca Wenantego: »Widzisz, nie ma pieniędzy na numer lutowy; jeżeli znajdzie się potrzebna suma i jeszcze zbędzie, to z tego, co pozostanie, wydrukuję twoją fotografię«. I nadspodziewanie nie tylko potrzebne przyszły pieniądze, ale i nadwyżka, za którą wedle obietnicy wydrukowałem mu podobiznę z krótkim życiorysem. Nieraz też w chwilach ciężkich, podczas szalonych skoków w cenach, które powaliły tyle wydawnictw, polecałem przez ręce ojca Wenantego Niepokalanej krytyczne położenie i nie doznałem zawodu. Tak Rycerz dobiegał wbrew wszelkim przewidywaniom końca pierwszego roku wydawnictwa. Tymczasem w Krakowie wybucha agitacyjno-przedwyborczy strajk drukarzy. Rycerz przenosi się do Grodna [o Grodnie napiszemy troszkę później]. Z wielką trudnością wychodzi tu numer listopadowy i grudniowy i zdaje się, że już wyjścia nie ma. Zwróciłem się znowu do ojca Wenantego i obiecałem mu co prędzej wydrukować obiecaną na odbitce biografijkę, jeżeli jeszcze tego roku stanie nasza drukarnia. Bez pieniędzy jakże tu marzyć o drukarni. A jednak znowu zupełnie nadspodziewanie tak się sprawy układają, że w okresie nowenny i oktawy Niepokalanego Poczęcia i maszynę drukarską kupiliśmy, i najniezbędniejszą ilość czcionek. Teraz zaś pomału drukarnia i w ogóle wydawnictwo staje na nogi. Nie mogę więc zamilczeć tak jawnej działalności ojca Wenantego i mimo woli cisną mi się pod pióro słowa zmarłego, gdy zwracano mu uwagę na potrzebę pracy wydawniczej: »Widzicie, jak jestem chory i nic już zrobić nie mogę, ale po śmierci dużo zrobię dla zakonu«"[26]. O. Maksymilian, nigdy nie zamartwiał się tym, że sam jest ciężko chory, natomiast od tego czasu, zawsze, gdy umierał któryś ze współbraci „mówił ze świętą zazdrością »szczęśliwy, już wygrał«"[27]. Kiedy umierał jeden ze starszych zakonników, wtedy o. Maksymilian odwiedzając chorego powiedział „Gdy Ojciec będzie w niebie, proszę, by mnie wspomagał w pracy. Niech ojciec pamięta w niebie o wydawnictwie, Milicji, Rycerzu, braciach, o wszystkim, co służy sprawie Bożej i pożytkowi duszy, a nad czym my pracujemy"[28]. Ponieważ klimat krakowski nie służył choremu o. Maksymilianowi zbyt dobrze, więc jego stan zaczął się pogarszać. Do tego klasztor krakowski okazał się zbyt mały na to, by wydawnictwo mogło się tu rozwijać. Przełożeni zadecydowali więc na przeniesienie całego wydawnictwa wraz z o. Maksymilianem do świeżo odzyskanego klasztoru w Grodnie, gdzie dodatkowo jest wspaniały klimat dla chorych na gruźlicę. I tak, „20 października 1922 roku wydawnictwo przenosi się do Grodna. Zespołem wydawniczym jest sam ojciec Maksymilian, a cały majątek wydawnictwa przewozi w jednej teczce"[29]. Wydawałoby się, że był to cios śmiertelny dla młodego wydawnictwa. Klasztor w Grodnie był położony zupełnie na uboczu a i samo Grodno liczące około 50 tysięcy mieszkańców nie było zbyt wielką aglomeracją, które lata świetności już dawno miało za sobą, chociaż należało ówcześnie do większych miast wschodniej Polski. Po wstępnym rekonesansie okazało się, że gwardian klasztoru jest bardzo przychylny o. Maksymilianowi i jego wydawnictwu, gdyż dzięki tej działalności liczył na przywrócenie klasztorowi dawnego znaczenia. Z kolei druk pisma został wyceniony przez jednego z drukarzy na „cenę bardzo niską o jakie 6 - 8 razy taniej niż w Krakowie"[30]. Ale ceny w tym czasie szybko rosły, więc trzeba było myśleć o własnej drukarni. Wtedy o. Maksymilian zwrócił się do o. Prowincjała o pomoc w zakupie maszyny drukarskiej. I chociaż na początku napotykał na sprzeciw wśród przełożonych, którzy powoływali się na franciszkańskie ubóstwo i nie mieli zrozumienia dla tych szaleńczych pomysłów o. Maksymiliana, to jednak w końcu udało mu się przekonać o. Prowincjała, który „zgodził się na kupno maszyny drukarskiej, pożyczył nawet półtora miliona marek na ten cel, a wkrótce oświadczył, że długu nie potrzeba wyrównywać"[31]. Bardzo trafnie argumentował o. Maksymilian, gdy konfratrzy powoływali się na to, że św. Franciszek nie miał drukarni, nie wydawał pism, ergo [łac. więc]... „To prawda - odpowiada redaktor „Rycerza - ale czyż to powód, żebyśmy się rozsiedli na trzynastym wieku jak w fotelu, potępiając zdobycze techniki i przeobrażenia struktur ekonomicznych czy społecznych? Kto by naśladował formalnie św. Franciszka, ten nie powinien jeździć koleją ani czytać gazet, a już przenigdy nie palić papierosów! Święte ubóstwo nie na formie polega, lecz na treści! Nie bójmy się postępu, ale go uświęcajmy..."[32] Oczywiście trzeba się było jeszcze mocno upokorzyć, aby ofiara była pełna i jak opisał to jeden ze świadków: „»o. Maksymilian (...) musiał złożyć daninę pokory«. Bawił wówczas w Krakowie O. Wawrzyniec Cyman, który świeżo przybył z Ameryki, by odwiedzić „Polskę zmartwychwstałą. Pewnego dnia, podczas rekreacji, jeden z ojców począł zabawiać gościa kosztem »stukniętego Maksia«. Krytykował poziom Rycerza - »niski, że pożal się Boże« - ze śmiechem opowiadał, że takim to narzędziem biedny redaktor chciałby zawojować świat! Co gorzej, zachciało mu się gwiazdki z nieba: własnej drukarni, może nawet linotypu! Ambicje ma bez granic, choć w kieszeni aż piszczy... Nic, tylko długi, lecz to go nie zraża. Ot - marzyciel! O. Maksymilian »nie bronił się ani nawet się nie gniewał na tego ojca. Upokorzony spuścił oczy, a zakrywszy sobie usta dłońmi - milczał«. Wymowny gest zasłonięcia ust, jakby się bał, że wymknie mu się jakieś słowo niecierpliwe! Jak wszyscy święci, ma O. Maksymilian serce ludzkie i wrażliwe, więc krytyki konfratra na pewno ranią go do żywego... Wszakże gość amerykański zareagował w sposób zgoła nieprzewidziany. Toż przybył z kraju, który bynajmniej nie dąsa się na technikę! »Dzikie pomysły« o. Maksymiliana nie tylko go nie zraziły, ale wręcz nastroiły życzliwie dla »patentowanego szaleńca«. Bez ogródek powiedział, co myśli: »Jeśli szwankuje redakcja Rycerza, to winę w dużej mierze ponoszą ojcowie, bo zamiast pomoc współpracą, krytykują. Co zaś dotyczy założenia drukarni, to nie tylko sam O. Maksymilian winien się starać o nią, ale wszystkie konwenty prowincji winny wziąć na siebie obowiązek spłaty...«. Po czym zwrócił się wprost do Ojca Maksymiliana »wśród lodowatej ciszy«: »Aby Ojcu dopomóc, pierwszy składam na ten cel ofiarę« - i z miejsca wręczył mu czek na sto dolarów. W owym czasie był to majątek! O. Maksymilian zakrzątnął się niezwłocznie i w Łagiewnikach pod Krakowem, u sióstr magdalenek, odkrył używaną maszynę drukarską, którą nabył za pieniądze »zesłane przez Opatrzność«. O jakości sędziwego grata świadczy fakt, że »siostra, kierowniczka drukarni, zapytana przez O. Maksymiliana, czy maszyna dobrze funkcjonuje, prosiła przełożoną, by zwolniła ją od odpowiedzi«. . . Mimo to O. Maksymilian nabył maszynę - na lepszą nie miał środków - rozmontowaną przewiózł do Krakowa, a gdy tam »na krużgankach monter złożył ją na opak, sam ją od nowa rozmontował i złożył prawidłowo«. Załadowano ją do wagonu bez demontażu i wysłano do Grodna, gdzie Brat Olszakowski, drukarz z zawodu, ustawił ją w celi klasztornej i natychmiast puścił w ruch... Zaczęła się dla O. Maksymiliana i jego towarzyszy nowa era"[33]. Jesienią 1923 roku skład osobowy jego redakcji liczył już trzy osoby. Byli to: „redaktor - o. Maksymilian, zecer - brat [Albert] Olszakowski i introligator - aspirant [brat Joachim] Gaweł"[34]. [1] o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 85-86. [2] Tamże, s. 85. [3] Tamże, s. 86. [4] Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej..., s.44. [5] Czesław Ryszka, Wiara i ofiara..., s. 96. [6] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma...(I), s. 78. [7] o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 93. [8] Czesław Ryszka, Wiara i ofiara..., s.86 - 93. [9] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma...(I), s. 85. [10] Tamże, s, 24. [11] Tamże, s. 85. [12] o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 62. [13] https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81adunek_(amunicja) [14] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma...(I), s. 80. [15] o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 89-90. [16] Philippe Maxence, Maksymilian Kolbe..., s. 107. [17] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma...(II), s. 35. [18] Tamże. [19] Tamże. [20] Tamże. [21] Tamże. [22] https://www.franciszkanie.pl/artykuly/oczami-sw-maksymiliana-6-swietosc [23] https://www.franciszkanie.pl/artykuly/oczami-sw-maksymiliana-6-swietosc [24] o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 110-111. [25] Tamże, s. 116. [26] Piotr Paradowski, Wenanty Katarzyniec (1889 - 1921) świadectwa, Kraków 2019, s. 54-56. [27] Czesław Ryszka, Wiara i ofiara..., s.118. [28] Ttamże. [29] Polscy święci, Tom 3, red. Joachim Roman Bar OFConv, Warszawa 1984, s. 258. [30] o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 124. [31] Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej..., s. 58. [32] Tamże. [33] Tamże, s. 58-59. [34] Tamże, s. 59. Powrót |