Święty Józef Bilczewski Cz. III Zdj. z intern. ze str.: https://www.ultramontes.pl/Bilczewski.htm Nominacja cesarska na urząd Arcybiskupa lwowskiego ks. prof. Józefa Bilczewskiego nastąpiła w dniu 30 października 1900 roku. Następnie w dniu 9 listopada zrzekł się on pełnienia funkcji rektora na Uniwersytecie Lwowskim i już dwa dni później we lwowskiej prasie można było znaleźć wiadomość o tym, kto został Arcybiskupem Lwowa. Gazeta Dziennik Polski w taki sposób już na pierwszej stronie powiadamiała swoich czytelników o ich nowym Arcybiskupie: „Na prastarej stolicy Arcybiskupów lwowskich, której przysporzył chwały taki Grzegorz z Sanoka [(1407-1477) Arcybiskup Metropolita lwowski w latach 1451-1477], Sierakowski [Wacław Hieronim (1699 lub 1700-1780) Arcybiskup lwowski w latach 1760-1780; konfederat barski] i inni - osieroconej od maja b. r. po zgonie śp. Arcybiskupa Morawskiego [Seweryn (1819 - 1901)], zasiadł obecnie 40-letni kapłan, rektor uniwersytetu lwowskiego, ks. Józef Bilczewski"[1]. Po przedstawieniu dotychczasowego życiorysu nominata artykuł zakończono słowami: „W osobie ks. Józefa Bilczewskiego witamy na prastarej stolicy lwowskich Arcybiskupów, syna ludu naszego, gorącego Polaka, pobożnego kapłana, uczonego o szerokim zakroju, męża w pełni sił a niestrudzonego w pracy. Na pełnym odpowiedzialności stanowisku, które go czeka, niech mu towarzyszą najszczersze życzenia nasze: Ad multos annos [wielu lat (życia)]!"[2]. Po zatwierdzeniu nominacji cesarskiej przez papieża Leona XIII, w dniu 20 stycznia 1901 w katedrze lwowskiej nastąpiła uroczystość konsekracji (nadania sakry biskupiej) i ingresu ( w Kościele na terenach wschodnich ingres jest nazywany intronizacją) księdza prałata Józefa Bilczewskiego do lwowskiej katedry. Ten styczniowy niedzielny dzień opisują ówczesne gazety jako dzień piękny, dzięki któremu cała uroczystość mogła odbywać się także, po części na ulicach a nie tylko wewnątrz kościelnych murów. W lewicowym dzienniku lwowskim Słowo Polskie z dn. 21 stycznia 1901 roku również na pierwszej stronie, zaraz po depeszach na temat złego stanu zdrowia królowej Wiktorii (1819-1901), można znaleźć obszerną relację z konsekracji oraz intronizacji ks. Józefa Bilczewskiego na Arcybiskupa - metropolitę Lwowa. W tym przekazie znajdują się, między innymi takie szczegóły jak to, że uroczystość rozpoczęła się w kościele OO. Dominikanów już około godziny ósmej rano. „Zebrali się tam prałaci i kanonicy kapituły metropolitalnej, księża proboszczowie lwowscy wraz z procesjami swoich kościołów, liczne rzesze duchowieństwa świeckiego i zakonnego, przybyłego nawet z najdalszych okolic kraju, alumni seminarium duchownego itd. Plac przed kościołem wypełniły rzesze ludu, których obszerna nawa kościoła nie była pomieścić w stanie. Przed godziną ósmą przybył nominat - przybrany w fiolety. U bramy kościoła powitał go, otoczony rzeszą duchowieństwa prepozyt lwowskiej kapituły ks. infułat Zabłocki, a dawszy pacyfikał [relikwiarz] do pocałowania, wręczywszy kropidło i święconą wodę, wiódł go przed wielki ołtarz. Głowy chyliły się z uszanowaniem - nominat kropił je święconą wodą[3]".
Zdj. z książki: Nieznana korespondencja Arcybiskupów Metropolitów lwowskich Józefa Bilczewskiego z Andrzejem Szeptyckim w czasie wojny polsko-ukraińskiej 1918-1919, oprac. Józef Wołczański, Lwów-Kraków 1997. Następnie Arcybiskup zajął przygotowany dla niego tron, ale na krótko, gdyż „klęcząc wysłuchał (...) cichej Mszy świętej odprawionej przez ks. Lenkiewicza"[4] [Zygmunt (1845-1913) Kustosz Kapituły metropolitalnej], po której przy dźwięku wszystkich okolicznych dzwonów „otoczony duchowieństwem, poprzedzany licznymi procesjami, szedł nominat do kościoła katedralnego, gdzie miała się odbyć właściwa uroczystość konsekracji i intronizacji"[5]. Wzdłuż ulic, którymi szła dostojna procesja stały tłumy lwowian i przyjezdnych. Pół godziny później procesja dotarła do katedry lwowskiej, tej samej w której 1 kwietnia 1656 roku król Jan Kazimierz ogłosił Matkę Bożą Królową Korony Polskiej. Przed katedrą na srebrnej tacy podano nominatowi klucze do tej świątyni. Wówczas wszyscy uczestnicy procesji weszli do środka, gdzie dla przejścia wśród dużego tłumu wiernych, wojsko musiało utworzyć szpaler. „Miejsce przed wielkim ołtarzem zajęli dygnitarze duchowni i świeccy. Mnóstwo gronostajów i fioletów, polskie stroje pomieszały się z frakami i rządowymi uniformami. Przybyli ks. Arcybiskup lsakowicz [Izaak Mikołaj (1824-1901) Arcybiskup lwowski obrządku ormiańskiego], [jako współkonsekrator] metropolita ks. Szeptycki [Andrzej (1865-1944) grekokatolicki Arcybiskup Metropolita (władyka) lwowski i halicki, którego ingres odbył się trzy dni wcześniej], [jako konsekrator] ks. biskup Puzyna [Jan (1842-1911) w tym czasie biskup diecezjalny diecezji krakowskiej], [jako drugi współkonsekrator] ks. biskup Pelczar [Józef Sebastian (1842-1924) biskup diecezjalny diecezji przemyskiej; obecnie święty Kościoła katolickiego], ks. biskup Weber [Józef (1846-1918) biskup pomocniczy lwowski], biskup sufragan krakowski ks. Nowak [Anatol Wincenty (1862-1933)], dalej kanonicy łacińscy, ormiańscy i ruscy, tarnowską zaś kapitułę [ks. Leon Wałęga (1859-1933) otrzymał nominację na biskupa tarnowskiego dzień wcześniej a sakrę biskupią otrzymał dopiero 12 maja; diecezja była osierocona po zmarłym 15 kwietnia 1900 r. biskupie Ignacym Łobosie (1827-1900)] reprezentował ks. prałat Janowski [(?)]. W rzędzie znakomitości świeckich zajęli miejsca naczelne: namiestnik Piniński [Leon (1857-1938)], oraz marszałek Badeni [Stanisław Marcin (1850-1912) - pierwszy w uniformie - drugi zaś w wspaniałym czarnym polskim stroju. Za nimi czerń uniformów, dygnitarzy najrozmaitszych dykasterii"[6]. Portret Stanisława Marcina Badeniego autorstwa Kazimierza Pochwalskiego z 1903r. dost w Intern. na str.: https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Marcin_Badeni Po adoracji najświętszego Sakramentu rozpoczął się akt konsekracji, a więc święceń biskupich. Do tego aktu musiał nominat przebrać się w szaty przepisane pontyfikatem, co uczynił w kaplicy Pana Jezusa Ukrzyżowanego. Całą uroczystość konsekracji bardzo szczegółowo opisywała galicyjska prasa. My w tym opracowaniu skorzystamy z opisu zamieszczonego w Gazecie Lwowskiej: „Przybrawszy się (...) w przepisane szaty liturgiczne, udał się znowu ksiądz Arcybiskup Bilczewski w towarzystwie Najprzewielebniejszych księży współkonsekratorów, asysty i ks. kanclerza dr. Twardowskiego, niosącego bulle papieskie, przed wielki ołtarz, gdzie na przybycie jego oczekiwał ubrany do Mszy św. Najprzewielebniejszy ks. biskup Puzyna jako konsekrator. Gdy stanęli u stóp ołtarza jeden ze współkonsekratorów odezwał się do księdza konsekratora w następujące słowa:» Najprzewielebniejszy Ojcze, święta matka nasza, Kościół katolicki żąda, abyś tego tu oto stojącego księdza na biskupa konsekrował«. Po zapytaniu się ks. konsekratora czy mają na to mandat apostolski i po potwierdzającej odpowiedzi jednego z ks. współkonsekratorów, polecił ks. biskup Puzyna odczytać bullę Mandatu, którą odczytuje ks. kanclerz dr. Twardowski [Bolesław (1864-1944) późniejszy Arcybiskup Lwowa, następca Arcybiskupa Józefa Bilczewskiego]. Po odczytaniu jej mówi ks. konsekrator Deo gratias (Bogu dzięki). Z kolei ks. Arcybiskup Bilczewski klęcząc odmówił rotę przysięgi na wierność i posłuszeństwo Kościołowi i Jego Głowie tudzież na obowiązki biskupie. Po przysiędze nastąpił egzamin, po czym ks. Arcybiskup Bilczewski poprzedzony asystencją i obydwoma ks. konsekratorami udał się do kaplicy Pana Jezusa Ukrzyżowanego, gdzie rozpoczął odprawiać cichą Mszę św. Równocześnie rozpoczął odprawiać cichą Mszę św. przed głównym ołtarzem konsekrator, ks. biskup Puzyna. Przed Ofertorium [Ofiarowaniem] powrócił ks. Arcybiskup Bilczewski, poprzedzony asystą i oboma ks. współkonsekratorami przed wielki ołtarz. Akt konsekracji rozpoczął się litanią do Wszystkich Świętych, w czasie której najprzewielebniejszy ks. Arcybiskup Bilczewski leżał krzyżem na stopniach ołtarza Następnie złożono na barkach ks. Arcybiskupa ewangelię św. a ks. konsekrator, współkonsekratorowie i obecni na uroczystości książęta Kościoła przystępując po kolei kładli na głowę ks. Arcybiskupa ręce wymawiając słowa: Accipe Spiritum sanctum! (Przyjm Ducha Świętego). Z kolei zaintonował ks. konsekrator hymn Veni Creator [Spirytus; o Stworzycielu Duchu przyjdź] i w czasie, gdy zebrane w prezbiterium duchowieństwo go śpiewa, namaszcza ks. biskup Puzyna głowę, i ręce ks. Arcybiskupa Bilczewskiego krzyżmem świętym"[7]. Dokładniejsze wyjaśnienie tych i następnych czynności księdza biskupa Puzyny oraz ich symboliki znajdujemy w artykule zawartym w wydawanej wówczas Gazecie Narodowej. Do tak dokładnego opisu dziennikarz wykorzystał list pasterski Arcybiskupa i Metropolity Lwowskiego Józefa Bilczewskiego do wiernych Archidiecezji, który był odczytywany z ambon w dniu Konsekracji i Intronizacji: „Biskup konsekrator namaścił głowę (...) [nominata] Krzyżmem świętym, aby go Bóg napełnił mądrością i mocą. Poświęcił tymże Krzyżmem ręce jego, aby wszystko, co odtąd pobłogosławi, było błogosławione, a co poświęci, poświęcone. W dłoń dał mu pastorał, żeby nim przygarniał do owczarni owce a szkodniki bacznie i statecznie odmiatał. Na palec włożył mu pierścień, znak tajemniczych zaślubin z kościołem i Archidiecezją lwowską. W ręce podał mu Ewangelię z wezwaniem, żeby ją ludowi głosił wiernie i sam jej duchem oddychał i żył. Na skroń włożył mu mitrę niby hełm, żeby nieustraszony zastawiał się za prawa Boże i jego prawdę świętą. Na ramiona zarzucił mu paliusz, oznakę metropolitalnego urzędu, utkany z czystej wełny i wzięty z grobu św. Piotra, [»a więc jakby z ciała pierwszego Pasterza«[8]], na przypomnienie, że władzę arcypasterską otrzymuje z ręki Namiestnika Chrystusowego i zachowa ją tylko tak długo, póki zostanie w jedności z świętym Kościołem rzymskim. Na piersiach zawisł (...) [nominatowi] krzyż, który odtąd ma być godłem i wskazówką jego myśli, pragnień i czynów"[9]. I w ten sposób, jak sam Arcybiskup Bilczewski napisał, stanął przed wiernymi prawowity ich „Biskup, Pasterz i Ojciec"[10]. I wracamy do dalszej części uroczystości opisanej w Gazecie Lwowskiej: „Po tej ceremonii udaje się znowu ks. Arcybiskup Bilczewski poprzedzony asystą i obydwoma ks. współkonsekratorami do kaplicy Pana Jezusa Ukrzyżowanego, gdzie odprawia Mszę św. aż do Credo. Po Credo poprzedzony P. Marszałkiem krajowym i rektorem Uniwersytetu dr. Kruczkiewiczem [Bronisław (1849-1918)], niosącymi świece zapalone, prezydentem miasta dr. Małachowskim [Godzimir (1852-1908)] niosącym chleb posrebrzany i p. Władysławem Łozińskim [(1843-1913) polski pisarz i historyk] niosącym bochenek chleba pozłacanego, dalej dwoma swoimi krewnymi [mogli to być, będący na uroczystości, ojciec Arcybiskupa Franciszek Biba i jeden z braci Józefa Bilczewskiego], niosącymi jedną baryłkę złotą a drugą srebrną, tudzież asystą i oboma ks. współkonsekratorami, powraca ks. Arcybiskup Bilczewski przed wielki ołtarz, gdzie następuje ofiarowanie darów ks. konsekratorowi. Następnie ks. konsekrator i ks. Bilczewski odprawiają już razem Msze św. Po błogosławieństwie wkłada ks. konsekrator ks. Bilczewskiemu na głowę infułę a na ręce rękawiczki biskupie, po czym wśród fanfary, wykonanej przez umieszczoną na chórze orkiestrę, wprowadzają ks. metropolita Szeptycki i ks. biskup Pelczar najprzewielebniejszego ks. Arcybiskupa na tron. [Ta ostatnia część konsekracji, to była symboliczna intronizacja.] Ks. konsekrator zaintonował obecnie hymn Te Deum [laudamus, Ciebie Boga wysławiamy] i w czasie, gdy duchowieństwo hymn ten śpiewa dalej, ks. Arcybiskup Bilczewski w mitrze i z pastorałem w ręku przeszedł w towarzystwie księży współkonsekratorów wzdłuż kościoła, udzielając wiernym błogosławieństwa. Następnie powrócił na tron. Po skończeniu hymnu Te Deum, ks. biskup konsekrator zaintonował antyfonę Firmetur [„Antyfona Firmetur manus to śpiew towarzyszący albo koronacjom, albo wizytacjom biskupim, »Firmetur manus tua et exaltetur dextera tua iustitia et iudicium praeparatio sedis tuae, misericordia et veritas praecedent faciem tuam. Alleluja«"[11]. Tekst ten zaczerpnięty jest z psalmu 88(89),14-15nn. Niech się wzmocni Twoja ręka i niech się wyniesie Twoja prawica. Podstawą Twego tronu sprawiedliwość i prawo; Przed Tobą kroczą łaska i wierność...[12]] a następnie odmówił po jej odśpiewaniu orację Deus omnium fidelium [pastor et rector ; Boże, Pasterzu i Rządco wszystkich wiernych]. Z kolei ks. Arcybiskup Bilczewski, zszedłszy z tronu, udzielił od wielkiego ołtarza zwykłego we Mszy św. pontyfikalnej błogosławieństwa, po czym przyklękając po kolei przed ks. konsekratorem i oboma współkonsekratorami, całuje się z nimi śpiewając Ad multos annos. Po przeczytaniu ostatniej Ewangelii powrócił ks. Arcybiskup Bilczewski na tron, konsekrator zaś, przybrany w kapę, zajął miejsce na ustawionym przy ołtarzu faldistorium [ozdobne krzesło o skrzyżowanych nożycowo nogach]. Tutaj ks. kanclerz dr. Twardowski stojąc na najwyższym stopniu ołtarza po stronie Ewangelii, odczytał po łacinie trzy bulle, mianowicie: Provisionis, ad Capitulum i ad Clerum. Po odczytaniu tych buli Najprzewielebniejszy Arcypasterz, zszedłszy z tronu, stanął u stopni ołtarza naprzeciw ks. biskupa konsekratora. Ks. kanclerz dr. Twardowski odczytał teraz bullę Pallii, po czym ks. Arcybiskup złożył przysięgę. Po przysiędze włożył ks. konsekrator ks. Arcybiskupowi Bilczewskiemu paliusz. W czasie odmawiania roty przysięgi przez ks. Arcybiskupa wyszedł z zakrystii i stanął naprzeciw ołtarza kapłan z krzyżem metropolitalnym. Po włożeniu paliusza ks. Arcybiskup wrócił na tron, a kantorzy odśpiewali pieśń Ecce sacerdos magnus [Oto jest wielki kapłan], po czym archidiakon (ks. infułat Zabłocki) [Feliks (1830-1911) prepozyt infułat kapituły metropolitalnej], stojąc u stopni ołtarza po stronie lekcji, odśpiewał pieśń Protector noster [Nasz obrońca] i orację Deus omnium.... Po tej oracji kantorowie odśpiewali antyfonę: Virgo prudentissima [Panno roztropna], diakon zaś odśpiewał pierwszą część wersykułu [jedna z części składowych dawnego brewiarza]. Po odpowiedzi chóru odśpiewał ks. Arcybiskup orację. Z kolei nastąpiły oracie pro Pontifice nostro Leone i pro Imperatore. Następnie zasiadł ks. Arcybiskup Bilczewski na tronie a ks. infułat Zabłocki wygłosił powitalną mowę. Po tej mowie duchowieństwo przystępując w porządku hierarchicznym składało nowemu ks. Arcybiskupowi homagium [okazywanie szacunku i posłuszeństwa przez kapłanów katolickich nowemu biskupowi, poprzez pocałowanie pierścienia na palcu Arcybiskupa.]. Po homagium przemówił ks. Arcybiskup bardzo pięknie do duchowieństwa. W przemówieniu swym wspomniawszy o świątobliwym i pełnym cichych zasług swoim poprzedniku ks. Sewerynie Morawskim, który przez lat piętnaście zasiadał na stolicy Arcybiskupiej, zaznaczył ks. Arcybiskup, że wbrew wszelkiemu oczekiwaniu powołał go Pan Bóg na urząd pasterza diecezji. Godności tej nie pragnął (...), [i] uczynił wszystko, (...) aby się od niej uchylić. (...) Bóg inaczej postanowił. Ojciec św. bowiem bullą swą mianował go arcypasterzem tej diecezji a zarazem nakazał posłuszeństwo dla jego nauk. Z kolei wyraził Najprzewielebniejszy ks. Arcypasterz nadzieję, że przy pomocy duchowieństwa zacnego, gorliwego i gorąco miłującego Kościół i społeczeństwo wiele da się zrobić. (...) W dalszym ciągu skreśliwszy trudne w dzisiejszych czasach stanowiska Kościoła i jego sług, wzywał duchowieństwo do wspólnej walki z nieprzyjaciółmi Kościoła i do ścisłej jedności kleru z biskupem. Z władzy swej czynić będzie ks. Arcybiskup dobry użytek i żądać będzie, aby jego rozkazy ściśle były wypełniane. Przechodząc następnie do omówienia stosunku duchowieństwa do ludu, uważa ks. Arcybiskup za obowiązek kapłański, być w ciągłej styczności ze społeczeństwem, poznać jego iluzje i choroby, potrzeby i błędy i z całą miłością ewangelickiego Samarytanina leczyć je szczepieniem cnót chrześcijańskich, tego jedynego środka i sposobu wszelkiej naprawy w porządku fizycznym i moralnym. Z kolei polecał ks. Arcybiskup pieczołowitości duchowieństwa naszą młodzież, która jest nadzieją społeczeństwa. Troska duchowieństwa w pierwszym rzędzie powinna się zwrócić ku wychowaniu i wykształceniu młodzieży, W dalszym ciągu swego przemówienia wzywał Najprzewielebniejszy Arcypasterz duchowieństwo, aby było opiekunem biednych, nie występując jednak przy tym przeciw innym stanom. Duchowieństwo - mówił dalej ks. Arcybiskup - nie powinno się zrażać niewdzięcznością ludu ani upadać na duchu, jeśli nie zaraz widzi owoce swej pracy. Posłannictwo bowiem kapłana i jego praca jest pracą w pewnej mierze syzyfową, rozłożoną nie na dni, miesiące, ale na wieki całe i mającą trwać do końca świata. Powodzenie pracy kapłańskiej zależy od Boga. Więc zanim się zacznie pracę nad ludem, trzeba codziennie udać się o pomoc do Boga, gdyż ten nie pozwoli, aby w kapłanie zmalała i osłabła idea szczytnego jego posłannictwa. Następnie zwrócił się mówca do duchowieństwa zakonnego, prosząc je, aby zarówno jak poprzednikom, tak i jemu ofiarowało swoje współpracownictwo. Zwróciwszy się następnie do alumnów, życzył im, aby w nich zawczasu duch kapłaństwa objawił się wielką miłością nauk teologicznych, prawdziwą pobożnością i gorącą chęcią szerzenia królestwa Bożego. Przemówienie swoje zakończył ks. Arcybiskup prośbą, aby się duchowieństwo modliło bez przestanku za siebie nawzajem. Następnie przeszedł ks. Arcybiskup na tron ustawiony naprzeciw ambony a ks. Kotuski (?) odczytał teraz z ambony bulle ad Populum w tłumaczeniu polskim. Bulla ta opiewa: Leon [papież Leon XIII (1810-1910)], Sługa sług Bożych, ukochanym synom, i ludowi miasta i diecezji lwowskiej ob. łac., pozdrowienie i apostolskie błogosławieństwo Dnia dzisiejszego metropolitalnemu kościołowi lwowskiemu obrz. łac., który, jak wiadomo, czasu swego utracił pasterza - umiłowanego syna Józefa Bilczewskiego, na Arcybiskupstwo lwowskie wybranego - a Nam i czcigodnym Braciom Naszym, świętego rzymskiego Kościoła kardynałom dla zasług szczególniejszych drogiego, za poradą tychże Braci i Apostolską władzą na Arcybiskupa i pasterza tego metropolitalnego kościoła lwowskiego dajemy, powierzając Mu w zupełności pieczę, rządy i zawiadywanie w nim tak w duchownych jako też i w doczesnych rzeczach, jak to w innym w tej sprawie piśmie Naszym obszerniej się zawiera. Upominamy was przeto wszystkich i - usilnie wam to tym apostolskim pismem przykazując - wzywamy, iżbyście tego, wybranego dla was, Arcybiskupa Józefa z całą uległością jako ojca i pasterza dusz waszych przyjęli, cześć należytą Mu okazywali, rozkazów Jego i upomnień zbawiennych z pokornym poddaniem słuchali, tak, ażeby ten przeznaczony dla was Arcypasterz Józef uległych w was synów, wy zaś w nim Ojca dobrotliwego dla siebie znaleźli. Dan w Rzymie u św. Piotra roku wcielenia Pańskiego 1900, dnia 17 grudnia, pontyfikatu Naszego roku 28. Po odczytaniu bulli ad Populum przemówił ks. Arcybiskup Bilczewski mniej więcej w to słowa do ludu: Daremnie bym się silił opowiedzieć Wam, ukochani moi, co się w tej chwili dzieje w sercu moim i jak różne a sprzeczne miotają nim uczucia. Jest więc w duszy rozradowanie i ogromne uczucie wdzięczności dla tego Boga, który tak dziwnie prowadził mię od łona matki i mimo licznych grzechów i niewierności moich jakby na rękach swoich nosił. Równocześnie przejmuje mię lęk, aby z mej winy i nieudolności choćby jedna z moich owieczek nie zginęła na wieki. W pracy swej nie liczę na siebie ani na swoje siły, ale podnoszę oczy ku wzgórzom, z których przyjdzie mi pomoc. Przychodzę do was nie jako samozwaniec, ale w Imię Jezusa Chrystusa i z rozkazu Ojca Świętego, Jego zastępcy na ziemi. On to zleca mi pieczę, ster i zarząd nad osieroconą diecezją i przykazuje wam wszystkim osobnym pismem, ażebyście mnie jako ojca i pasterza dusz waszych uprzejmie przyjęli, należytą cześć mi okazywali, upomnień i rozkazów moich zbawiennych słuchali tak, abym miał pociechę, żem znalazł w was synów uległych. Wyście odtąd moją miłością, moją nadzieją, moją myślą. Przychodzę do was jako wasz arcykapłan, jedynie dla was. Zbawienie waszych dusz jest odtąd moim obowiązkiem, moją troską i zarazem moją nagrodą. Za to wszystko, że mianowicie w pracach moich będę miał ciągle na oku wasz interes duchowny, a nawet doczesny, żądam tylko jednej rzeczy - serc waszych, a chcę ich nie dla siebie, ale dla tego Pana, który mię posłał, bo pragnę, abyście się wszyscy zbawili. Takie jest moje zadanie jako biskupa. Biorąc pastorał ze skostniałej ręki mojego czcigodnego i pełnego cichych zasług poprzednika [abp Seweryn Morawski zmarł mając 81lat], ślubuję Bogu, przy pomocy Jego łaski być dobrym i wiernym pasterzem i poświęcić wszystkie siły mego życia szerzeniu wśród nas królestwa Chrystusowego i odrodzenia w ten sposób społeczeństwa na zasadach Ewangelii. Sztandar mój - to sztandar białego Starca z Watykanu [Leon XIII miał wówczas 91 lat] a na nim hasło: Sprawiedliwość. Sprawiedliwość jedna i ta sama, dziesięciorgiem Bożego przykazania określona i przez prawo chrześcijańskie dopełniona, obowiązująca zarówno tak ludzi pojedynczych jak stany i społeczeństwo, tak podwładnych, jak władzę, sprawiedliwość w każdym czasie i na każdym miejscu, względem przyjaciół i nieprzyjaciół. Stronnictwem moim - ludzie dobrej woli wszystkich stronnictw, którzy szczerze i otwarcie, słowem i czynami przyznają się do Chrystusa. Pobudką zaś we wszystkich moich czynach będzie jedynie miłość dusz. Gdybym widział, kiedy publiczne zgorszenie, czego nie daj Boże albo zagrożoną wiarę, podniosę głos donośny a pobudką będzie mi miłość. Po Bogu zaś i Jego świętych liczę przede wszystkim na pomoc gorliwego mojego duchowieństwa, a w pierwszym znowu rzędzie na współpracownictwo czci najgodniejszego księdza biskupa sufragana [ks. biskupa Józefa Webera] i przewielebnego mojego senatu kapitulnego. Jeśli kiedy, to dzisiaj, praca duchowieństwa jest niezwykle ciężka, albowiem z każdym rokiem przybywają nowe obowiązki w kościele i szkołach a powołań do stanu duchownego mniej. Szanujcie tedy moi bracia waszych kapłanów. Zwracam się teraz do was dobre matki chrześcijanki i błagam: złóżcie w tej myśli do modlitwy co dzień rączęta waszych niewinnych dzieci, bo ich prośbom Bóg się nie oprze. Nie zapomnijcie rozniecać i podtrzymywać u swych synów chęci obrania tej najlepszej cząstki, jaką jest poświęcenie się całopalne w stanie kapłańskim za swój naród. Liczę także wiele na pomoc wszystkich klas społeczeństwa, ale z większy m prawem oczekuję poparcia moralnego i materialnego od tych, którzy więcej mają. Nie wystarcza nie czynić nic złego, trzeba koniecznie jeszcze czynić dobrze, a też wedle sił i zasobów zwalczać złe. Radbym zapalić bogatszych do ofiarności na cele dobroczynne, gdyż ubóstwo i nędza wzmogły się za dni naszych do niebywałych rozmiarów a wrogowie religii i porządku społecznego z tej właśnie nędzy i ubóstwa kują broń przeciwko bogatym. Zwracając się do ciebie, mój ludu, do was, najdrożsi mi bracia włościanie i robotnicy, oświadczyć wam muszę, że mam was przede wszystkim na oku. Jestem sam synem ludu, bo mój ojciec ubogim rolnikiem i cieślą a moja matka dobra umarła przedwcześnie nie ze zbytku i rozkoszy, lecz z nadmiaru pracy i troski. Wyszedłszy spośród was, znam też z bliska wasze potrzeby i niedostatki. Stanę też zawsze po stronie tych, którzy będą na gruncie chrześcijańskiej sprawiedliwości bronili słusznych praw waszych. Przemówienie swoje zakończył ks. Arcybiskup zapewnieniem, że zawsze będzie się modlił za wiernych. Następnie odczytane zostało breve w języku łacińskim i polskim, na mocy którego udzielił Najprzewielebniejszy Arcypasterz błogosławieństwa, połączonego z odpustem zupełnym. Powróciwszy na tron przed wielkim ołtarzem i rozebrawszy się z szat kościelnych, odmówił ks. Arcybiskup krótką modlitwę, po czym przeszedłszy przez kościół i błogosławiąc wiernym odjechał do swej rezydencji. Na znak zakończenia uroczystości odezwały się dzwony z wieży Archikatedralnej"[13]. Można być pod dużym wrażeniem znajomości i liturgii i terminologii kościelnej przez ówczesnych dziennikarzy. Warto zwrócić uwagę na łacińskie nazwy części Mszy świętej i modlitw, antyfon, dokumentów kościelnych a także na znajomość tytułów pieśni czy przedmiotów używanych przez asystę pontyfikalną oraz kapłanów przy obsłudze ołtarza, jak również na samą narrację tej, nie tak przecież częstej uroczystości kościelnej. To wszystko było podane z taką ilością szczegółów i z taką łatwością, że robi wrażenie dużej kompetencji piszących. Być może dlatego, że czytamy to dzisiaj. Kto wie, może wówczas to był standard, bo i lewicujące Słowo Polskie, niewiele ustępowało w tej terminologii Gazecie Lwowskiej. Jest prawdopodobne też to, że poszczególne reportaże były inspirowane a nawet w części spisywane z gazet, które się wcześniej ukazały. Świadczyłyby o tym niektóre zdania dosłownie powtórzone lub podobnie brzmiące. Były oczywiście i drobne pomyłki np. Słowo Polskie napisało, że ks. Bilczewski ucałował pacyfikał, ale inne gazety, jak Kurjer Lwowski czy też krakowski Czas użyły właściwego słowa pacyfikał. To jednak mógł być błąd zecera a nie redaktora. Bez względu na sposób zdobywania materiału, terminologia jakiej używali ówcześni dziennikarze budzi duży szacunek. Mimo sporej skrupulatności dziennikarza Gazety Lwowskiej nie zaznaczył on dosyć ważnego momentu przy końcu swojej relacji a który jednak znalazł się w Słowie Polskim, otóż nowy Arcybiskup, po błogosławieństwie wiernych w katedrze, zanim pojechał do swojego arcybiskupiego pałacu, „ wyszedł aż na ulicę, gdzie na placu zgromadzeni uklękli - przyjmując arcypasterskie błogosławieństwo"[14]. Dopiero wtedy, po godz. 12.00 w południe, Arcybiskup odjechał do swojej rezydencji. We wtorkowej gazecie z 22 stycznia 1901 r. można jeszcze było przeczytać o prezentach otrzymanych przez nowo mianowanego Arcybiskupa. Otóż otrzymał on: „od przyjaciół swoich w Krakowie wspaniały pierścień Arcybiskupi. W szczerozłotą oprawę ujęta wielka kamea, w kamei rżnięty wizerunek Chrystusa, obok, po prawej stronie alfa i omega, po lewej wypisane po grecku słowo: ichtys (ryba). Symboliczny napis grecki jest aluzją do świetnego dzieła ks. Arcybiskupa o Eucharystii. Mieszkańcy Wilamowic, miasteczka rodzinnego ks. Arcypasterza, ofiarowali ks. Bilczewskiemu [olejny] portret nieboszczki jego matki"[15]. Wilamowiczanie dobrze pamiętali jaką miłością otaczał on swoją przedwcześnie, bo już w roku 1896, zmarłą matkę, stąd właśnie ten obraz postanowili ofiarować synowi ich ziemi. Archidiecezja lwowska powstała w 1414 roku na terenie zlikwidowanej dwa lata wcześniej archidiecezji halickiej. Pierwotnie należała ona jako diecezja wraz z diecezjami: przemyską, włodzimierską, chełmską, kamieniecką i kijowską do tejże archidiecezji halickiej powstałej jeszcze za Kazimierza Wielkiego (1310-1370) na terenach Rusi Halickiej. Można jeszcze przypomnieć, że nasza piastowska księżniczka, błogosławiona Salomea (1211 lub 1212-1268) nosiła tytuł księżnej halickiej. Ks. Józef Bilczewski został 36 Arcybiskupem (według Gazety Polskiej nr 20 z dn. 20 stycznia 1901 r) tej liczącej wówczas bez mała 500 lat metropolii. Wśród tych wcześniejszych metropolitów lwowskich, nie było żadnego, który by miał na imię Józef. Oprócz wymienionych na wstępie tego opracowania Arcybiskupów lwowskich, warto jeszcze pamiętać, że na tych terenach posługiwał bł. Jakub Strepa herbu Strzemię (1340-1409). Arcybiskup Bilczewski w swoim liście pasterskim z okazji 500 rocznicy śmierci błogosławionego Jakuba Strepy zalicza go do Arcybiskupów lwowskich i nadaje mu numer trzeci. W takim wypadku Arcybiskup Bilczewski przesunąłby się na trzydzieste dziewiąte lub nawet na czterdzieste miejsce w kolejności Arcybiskupów lwowskich. A wśród tych poprzedników był również biskup Jan Długosz (1415-1480) nasz dziejopisarz i wychowawca synów Kazimierza Jagiellończyka (1427-1492). Ale był on tylko nominatem, gdyż zmarł zanim objął tron Arcybiskupi. Był także lwowskim Arcybiskupem „Jan Sieniński (1506 - 1581) herbu Dębno, niegdyś dzielny bojownik ze szkoły hetmana Jana Tarnowskiego (1488-1561), później, po stracie żony [drugiej], gorliwy i świątobliwy kapłan. Niesiecki [Kasper (1682-1744) autor herbarza polskiego] powiada o nim, że mało umiał po łacinie. Batory [Stefan (1533-1586)], będąc we Lwowie, zauważył to i rzekł do niego: „Miror quod Episcopus et tamen latine nescit. (Dziwię się, że biskup, a nie umie po łacinie.) Arcybiskup nie tracąc fantazji odpowiedział: I to niemniej dziwne, że Stefan król Polski, a po polsku nie umie!"[16]. Powierzchnia metropolii lwowskiej, którą miał zarządzać Arcybiskup Bilczewski była ogromna, liczyła ponad 50 tys. kilometrów kwadratowych i obejmowała tereny Galicji wschodniej oraz Bukowiny. Według danych z roku 1895 „liczyła 223 parafie, 312 kościołów i 495 księży. Równocześnie w granicach tejże diecezji łacińskiej grekokatolicy mieli dwie diecezje (Lwów i Stanisławów), 1983 cerkwie, 1184 parafie, 1478 księży. Trzeba bezstronnie przyznać, że gęstość zaludnienia Galicji wschodniej przez ludność ruską przewyższała pod tym względem ludność polską i wymagała zwiększenia liczby parafii. Ale ten stan nie przekreślał bynajmniej prawa łacinników do większej liczby parafii, gdy weźmie się pod uwagę i ten wzgląd, że jedna parafia rzymskokatolicka obsługiwała kilkanaście lub kilkadziesiąt gmin. Władze jednak nie doceniały tej potrzeby, nie ułatwiały jej zaspokojenia, ale raczej utrudniały próby polepszenia sytuacji. W archidiecezji lwowskiej liczono wtedy 831 tys. wiernych; na jedną parafię przypadało więc 3726, a na jeden kościół 2663 wiernych, na jednego kapłana - 1680. W obu diecezjach greckokatolickich (Lwów i Stanisławów) liczono wtedy 1 896 237 wiernych; na jedną parafię przypadało 1601, na jedną cerkiew 956, na jednego kapłana 1283 wiernych. Warunki pracy grekokatolicy mieli o wiele pomyślniejsze niż łacinnicy. Krzywdzenie ludności rzymskokatolickiej w Galicji było aż nadto widoczne"[17]. Ponieważ Arcybiskup Bilczewski „uważał, że jego obowiązkiem jest bronienie i ratowanie obrządku łacińskiego, za który odpowiadał przed Bogiem i Kościołem, własnym sumieniem i narodem"[18] więc musiał działać odważnie i zdecydowanie. Dlatego też jedną z ważniejszych rzeczy, która zaczął robić była budowa kościołów oraz otwieranie nowych domów zakonnych męskich i żeńskich oraz stwarzanie jak najlepszych warunków dla zwiększenie powołań nowych księży w archidiecezji. W czasie swojego pontyfikatu Arcybiskup Józef Bilczewski już do roku 1914, czyli do wybuchu I wojny światowej, „erygował 117 parafii oraz przyczynił się do budowy aż 328 nowych kościołów i kaplic. Nie byłoby to możliwe bez pomnożenia szeregów prezbiterów. Za jego rządów liczba kapłanów w diecezji wzrosła o 200"[19]. Oprócz tego „przybyło 7 domów zakonnych męskich z 109 zakonnikami i [aż] 135 domów żeńskich z 865 członkiniami"[20]. „Warto tu nadmienić i o tym, że parafie i cerkwie greckokatolickie były w wioskach, w których ludność polska sięgała niekiedy i połowy mieszkańców danej wsi, jednakże nie tworzono w nich parafii łacińskich, tylko greckokatolickie i narażano ludność polską na niebezpieczeństwo rusyfikacji. Niebezpieczeństwo to niekiedy, i to w wielu miejscowościach, dawało się dotkliwie odczuwać. Na wsi lud polski wyznania rzymskokatolickiego z braku (kościoła łacińskiego na miejscu ulegał stałemu ruszczeniu. Proces ten odbywał się jeszcze za czasów niepodległej Polski, ale po rozbiorach wystąpił z większą siłą i stale osłabiał element polski. Na ten postępujący proces rusyfikacji w wioskach, zwłaszcza kresowych, złożyło się wiele przyczyn, mianowicie warunki społeczne, wpływ możnowładztwa, atrakcyjność ruskiej kultury ludowej, zwłaszcza w dziedzinie śpiewu i stroju, słaba świadomość narodowa chłopa polskiego, mała liczba szkół ludowych, małżeństwa zawierane między członkami obu narodowości, a przede wszystkim brak we wsiach łacińskich kościołów i księży. Z powodu zbyt wielkiego oddalenia od kościołów łacińskich Polacy chrzcili swoje dzieci w cerkwiach, które były blisko, w tej samej miejscowości, a duchowni ruscy powoli wciągali je do greckokatolickiej przynależności obrządkowej i bynajmniej nie odsyłali metryk dzieci ochrzczonych do parafii łacińskiej. Do roku 1890 stosunki w Galicji układały się wyraźnie na niekorzyść Polaków, stosujących coraz częściej język ruski w życiu potocznym, a nawet kultowym. Ludność polska zaczęła zanikać w miejscowościach, w których stanowiła mniejszość. Polacy mogli zjednywać sobie Rusinów przeważnie w miastach, gdzie ludność ruska polszczyła się i ulegała przewadze kulturowej Polaków. Rusini z tego powodu posądzali Polaków o „polonizowanie" i „wynaradawianie", lecz były to opinie przesadzone, ponieważ w tej toczącej się walce narodowościowej straty ponosiła przeważnie ludność polska. Jeszcze o jednym aspekcie ówczesnej sytuacji Polaków nie można zapominać. Na początku XIX w. zaczął budzić się w Galicji ukraiński ruch narodowo-kulturowy, zwłaszcza wśród młodego pokolenia księży. Społeczeństwo ruskie i jego duchowieństwo dzieliło się zasadniczo na trzy kierunki: filoaustriacki, filorosyjski i narodowoukraiński. Ten ostatni, początkowo słaby, rozwinął się później najsilniej, zwłaszcza po upadku Austrii"[21]. Jak już wcześniej zauważono na obszarze metropolii lwowskiej mieszkańcy należeli do różnych wyznań i byli różnych narodowości. „Przeważała ludność polska katolicka, ale byli tu i katolicy: Niemcy, Rusini i Węgrzy. Natomiast we Lwowie - stolicy Galicji - była ludność polska, ukraińska, niemiecka i żydowska. Zadaniem metropolity było skupić wokół swej osoby te - antagonistycznie do siebie nawzajem nastawione - różnojęzyczne odłamy ludności. Było to zadanie wymagające niezwykłej roztropności, taktu, umiejętności postępowania z ludźmi i zdolności przewidywania reakcji ludzkich czy konsekwencji pewnych posunięć. W katolickiej monarchii austriackiej Arcybiskupi odgrywali ważną rolę, np. wszystkie ważniejsze sprawy na terenie Galicji namiestnicy tego kraju uzgadniali tylko z metropolitą lwowskim, który miał prawo zwoływać konferencje biskupów galicyjskich wszystkich wyznań. W konferencjach takich zwoływanych przez abpa Bilczewskiego brał udział metropolita unicki we Lwowie Andrzej Szeptycki i metropolita ormiański Arcybiskup Józef Teodorowicz"[22]. Przypomnijmy, że Arcybiskup Bilczewski obejmując archidiecezję miał czterdzieści lat. Natomiast kapłanem był dopiero szesnaście lat, z czego większość tych lat poświęcił studiom, pracy naukowej i wykładom, które przeprowadzał na uczelni. „Obecnie znalazł się w zupełnie nowym środowisku, w atmosferze dalekiej od spokoju towarzyszącego badaniom naukowym czy też pracy pedagogicznej. Zaraz na wstępie zobaczył jasno, że ludzie, którzy mieli być jego najbliższymi współpracownikami, starali się przede wszystkim o rygorystyczne przestrzeganie przepisów administracyjnych, kładąc główny nacisk na kancelarię, aby pod każdym względem dorównać biurokratycznej doskonałości Namiestnictwa. Poza tym wszędzie dostrzegał ciasną dewocję i dążność do niezbaczania z utartych formalistycznych sposobów postępowania. Dla nowego niedoświadczonego rządcy archidiecezji najłatwiej było wejść na tę znaną, utartą i dla wielu ludzi z jego otoczenia najwygodniejszą drogę. Jednak ks. Arcybiskup Bilczewski, wiedziony głęboką intuicją i działając pod natchnieniem Boga, wybrał drogę zupełnie inną. Pisze o tym w swoim Dzienniku w następujących słowach: »Jeśli mimo wszystkie trudności i mimo całe moje nieprzygotowanie i niewyrobienie duchowe zgodziłem się przyjąć krzyż biskupi, to uczyniłem to dlatego ..., ponieważ sumienie i serce mówiło mi, że to chyba sposobność, którą mi Pan Bóg daje do naprawienia, wynagrodzenia dotychczasowych braków oddaniem się całopalnie na sprawę Kościoła. Tak - to pewne - tylko pracy, służby i podwyższenia tej cząstki św. Kościoła pragnąłem. Niemniej gniecie mię wciąż myśl, że ta intencja może nie usprawiedliwia w oczach Bożych mojej decyzji«. Jakże dobitnie słowa powyższe świadczą o pokorze i intencjach Arcybiskupa, pozbawionych wszelkich cech świeckiego blichtru czy osobistych ambicji"[23]. Jak można było zauważyć, program całej swojej pracy duszpasterskiej, któremu pozostał wierny aż do swojej śmierci, ujął „w krótkich, ale wiele mówiących słowach: »oddanie się całopalne na sprawę Kościoła świętego«"[24]. A swoje najważniejsze cele i założenia, do których nieustępliwie dążył jako Arcybiskup, tak spisał w swoim dzienniku: „»Pomnożyć i wychować dobry kler ... Wychować dla diecezji kapłanów o większym wykształceniu na wszystkie ważniejsze posterunki do pracy społecznej, kaznodziejskiej. W tym celu wysłałem większą ilość kleryków do Innsbrucka i Rzymu. ... Podnieść znajomość katechizmu [tu dodatkowo napisał list pasterski W sprawie nauczania katechizmu]. Rozbudzić u duchowieństwa i ludu większą, usilniejszą pracę nad pogłębieniem znajomości wiary. Rozbudzić większą znajomość, miłość, cześć P[ana] Jezusa w Najśw[iętszym] Sakramencie, tym źródle cnót i sprawiedliwości społecznej. Rozbudzić większą miłość i przywiązanie do Stolicy św. lepsze zrozumienie istoty Kościoła kat[olickiego]. Rozwiązać i stworzyć w diecezji akcję i organizację socjalną w myśl wskazań Leona XIII. Wizytować jak najintensywniej diecezję, aby żywym, serdecznym słowem działać na lud i z bliska poznać stan parafii. Przyjmować też z całą miłością każdą deputację, aby wszyscy mieli sposobność poznać swego arcypasterza i otworzyć przed nim swe serce. Ściągnąć duchowieństwo jak najczęściej na rekolekcje, aby wciąż paliło się ogniem Bożym i co najmniej tyle przykładem uczyło, ile słowem«. Arcybiskup Bilczewski nie poszedł utartą i szablonową drogą nie tylko dlatego, że nie miał do tego żadnych uzdolnień, ale i dlatego, że widział w tym bezduszność i brak łączności z żywymi problemami archidiecezji. Jak w młodości brak zamiłowania do rzemiosła umożliwił mu kształcenie się, tak teraz niechęć do administracji stała się błogosławieństwem dla diecezji"[25]. W swoim nauczaniu podkreślał i starał się przekazać duchowieństwu i wiernym nie tylko miłość i przywiązanie do Ojca Świętego i Stolicy Apostolskiej oraz do Kościoła katolickiego, ale jak słyszeliśmy, stawiał sobie również za cel to, aby Podnieść znajomość katechizmu. Rozbudzić u duchowieństwa i ludu większą, usilniejszą pracę nad pogłębieniem znajomości wiary. A więc to, czego brak spowodował późniejsze problemy Kościoła katolickiego, trwające aż do dzisiaj. Jak wiemy ten brak starannej wiedzy na temat naszej wiary pozwolił na wejście modernizmu i dość łatwą protestantyzację Kościoła katolickiego, a tym samym coraz większe rozmycie naszej wiary. W bardzo gruntownym liście pasterskim O Kościele Chrystusowym, znajdujemy takie słowa świętego Józefa Bilczewskiego: „Przede wszystkim potrzeba nam dzisiaj poznać nasza Wiarę święta i całą Jej Boża piękność, a znikną w znacznej przynajmniej części uprzedzenia i coraz więcej piersi nadstawi się dla niej obroną, przedmurzem, także w szeregach wykształconych ludzi świeckich. A że wiara w Boży początek Kościoła jest podstawą całej wiary i ponieważ cała religia Chrystusowa streszcza się w Kościele i przez Kościół staje się jakby widzialną i dotykalną, więc w pierwszym rzędzie poznać nam dobrze ten Kościół"[26]. A więc metropolita lwowski już wtedy dostrzegał problem słabej znajomości wiary a także coraz bardziej uwidaczniających się wrogów Kościoła. A tych wrogów doszukiwał się nie tylko między wyznawcami innych religii, ale i widział ich także wśród pasterzy Kościoła. W tym samym liście pasterskim O Kościele Chrystusowym, liczącym bez mała sto dwadzieścia stron[27], a adresowanym jednocześnie do ówczesnego duchowieństwa i wiernych, możemy przeczytać: „Bracia moi serdeczni - wrogów Kościoła jest dzisiaj więcej niż za dni wolnej Rzeczypospolitej. Jednym z takich niebezpieczeństw, które Kościołowi zagraża i to nie tylko od nieprzyjaciół zewnętrznych, ale co smutniejsze, także od własnych synów, to tak zwany katolicyzm postępowy, czyli zreformowany. Niełatwo określić, na czym ten rzekomo ulepszony katolicyzm polega, bo prawie każdy z jego przedstawicieli pojmuje go inaczej. Jedni chcą z religii chrześcijańskiej wyrugować wszystkie dogmaty, a zostawić tylko naukę moralności. Inni gotowi zostawić dogmaty, ale pod warunkiem, że Kościół nada im odmienne od dotychczasowego znaczenie, odpowiednio do postępu nauk świeckich. Wedle nich wszystko bowiem wciąż się w świecie zmienia, czyli jak mówi filozof grecki, płynie - panta rhei. Jak każda epoka ma swoją własną kulturę świecką, tak posiada ona także, jak twierdzą owi postępowi katolicy, swoją właściwą prawdę religijną, która znowu musi ustąpić miejsca religii stuleci następnych. Jeszcze inni samozwańczy nauczyciele pragnęliby przede wszystkim zburzyć, usunąć różnicę między wyższym a niższym duchowieństwem, a przynajmniej ścieśnić bardzo władzę papieża i biskupów. Niby z życzliwości dla katolicyzmu chcą też znieść celibat, ograniczyć szafarstwo Sakramentów, a właściwie całkiem wyprowadzić duchowieństwo z Kościoła, aby, gdy ono raz z Kościoła wyjdzie, już go tam więcej nie wpuścić. Prawie zaś wszyscy ci nowinkarze, nawoływujący Kościół do pojednania się z kulturą nowoczesną i przystosowania się do ducha czasu [tak właśnie, ten duch był i jest aktywny cały czas] we wszystkim, w mowie, w pismach, w kazaniach, ubierają swe myśli w słowa dwuznaczne, w formy mgliste, aby w ten sposób zawsze zostawić sobie furtkę otwartą ku obronie i nie ściągnąć na siebie potępienia Stolicy świętej a jednak równocześnie usidlić naiwnych"[28]. Dodajmy, że do ówczesnej Stolicy świętej (list był pisany w 1907 roku), która wówczas równie jasno i dobitnie mówiła o tych wypaczeniach w Kościele słowami papieża Piusa X. Arcybiskup Bilczewski tak o tym napisał: „...dochodzi mię głos Namiestnika Chrystusowego, który krótko i dosadnie naukę niepowołanych reformatorów świeckich i duchownych określa i piętnuje jako streszczenie wszystkich dawniejszych błędów przeciw wierze, jako truciznę, zawierającą jad wszystkich dotychczasowych herezji"[29]. [1] Arcybiskup lwowski ks. dr Józef Bilczewski, art. w Dzienniku Polskim nr 313 z dn. 11.11. 1900 r. dost. w Intern. na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=138816 [2] Tamże. [3] Słowo Polskie nr 35 z dn. 21 stycznia 1901 r. dost. w Intern.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=187843 [4] Gazeta Narodowa nr 22 z dn. 22 stycznia 1901 r. dost. w Intern.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=81208 [5] Słowo Polskie nr 35 z dn. 21 stycznia 1901 r. dost. w Intern.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=187843 [6] Tamże. [7] Gazeta Lwowska nr 17 z dn. 22 stycznia 1901 r. dost. w Intern. Na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=21750 [8] Arcybiskup Józef Bilczewski, Listy pasterskie i mowy okolicznościowe, Mikołów-Warszawa 1908, s. 24. [9] Gazeta Narodowa nr 22 z dn. 22 stycznia 1901 r. dost. w Intern.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=81208 [10] Arcybiskup Józef Bilczewski, Listy pasterskie i mowy okolicznościowe, Mikołów-Warszawa 1908, s. 24. [11] Agnieszka Leszczyńska, O muzyce w obrzędach koronacyjnych królów polskich, art. w Polski rocznik Muzykologiczny Tom XIII 2015 r. dost. w Intern. na str.: https://www.polskirocznikmuzykologiczny.pl/wydanenumery.php [12] Psałterz Rycerzy Chrystusa Króla, Grzechynia 2019, s. 321. [13] Gazeta Lwowska nr 17 z dn. 22 stycznia 1901 r. dost. w Intern. Na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=21750 [14] Słowo Polskie nr35 z dn. 21 stycznia 1901 r. dost. w Intern.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=187843 [15] Dziennik Polski nr 22 z dn. 22 stycznia 1901 r. Dost. W Intern. na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=142224 [16] Dziennik Polski nr 17 z dn.17 stycznia 1901 r. Dost. W Intern. na str. : https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=142220 [17] Historia kościoła w Polsce, T. II 1764-1945, Cz. 1. 1764-1918, red. ks. Bolesław Kumor KUL, ks. Zdzisław Obertyński UW, Poznań-Warszawa 1979, s. 581. [18] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-23b.php3 [19] https://www.przymierzezmaryja.pl/sw-abp-jozef-bilczewski-czciciel-eucharystii-i-maryi,12273,a.html [20] Red. o. Romuald Gustaw, Hagiografia polska, T. I, Poznań 1971, s. 136. [21] Historia kościoła w Polsce, T. II 1764-1945, Cz. 1. 1764-1918, red. ks. Bolesław Kumor KUL, ks. Zdzisław Obertyński UW, Poznań-Warszawa 1979, s. 581-582 [22] Ks. Franciszek Płaczek, Sługa Boży Józef Bilczewski, w Polscy święci, tom 7, red. Joachim Roman Bar OFConv., Warszawa 1985, s. 309. [23] Tamże, s. 310-311. [24] Red. o. Romuald Gustaw, Hagiografia polska, T. I... s. 136. [25] Ks. Franciszek Płaczek, Sługa Boży Józef ..., s. 311. [26] Arcybiskup Józef Bilczewski, Listy pasterskie..., s. 405. [27] „Lekturę listów pasterskich, które są wręcz traktatami teologicznymi, zalecał, aby dzielono na kilka niedziel". Wykładu Metropolity Lwowskiego Arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego na temat Św. Józef Bilczewski - jeden z największych biskupów świata. Dost. w Intern. na str.: https://www.rkc.lviv.ua/news_view-Lekciya_Mutropoluta_Lvivskogo_Arxiyepuskopa_Mechuslava_Mokshuckogo_na_temu_Sv__YUzef_Bilchevskuj___odun_z_najveluchnishux_yepuskopiv_svitu_-pl [28] Arcybiskup Józef Bilczewski, Listy pasterskie..., s. 508-509. [29] Tamże, s. 511. Powrót |