Święty Józef Bilczewski Cz. V Zdj. z książki: Nieznana korespondencja Arcybiskupów Metropolitów lwowskich Józefa Bilczewskiego z Andrzejem Szeptyckim w czasie wojny polsko-ukraińskiej 1918-1919, oprac. Józef Wołczański, Lwów-Kraków 1997. W dalszej części swego listu Arcybiskup Bilczewski zwrócił uwagę również na święte Sakramenty, które w Kościele katolickim są jak duchowe arterie donoszące wszystkim członkom mistycznego ciała Chrystusa jego łaski. Podkreślił obowiązek modlitw katolików za powołania kapłańskie. Zwrócił uwagę na przestrzeganie, oprócz przykazań Bożych również i przykazań kościelnych, które są także wyrazem woli Bożej. Przypomniał jak ważna jest Ofiara Mszy Świętej, którą ustanowił sam Pan Jezus i jak ważna jest spowiedź oraz Komunia Święta. Nie ominął także postów, których przestrzeganie uznał za dobroczynne. „Kościół w swojej Prefacji Wielkopostnej, (...) głosi, że post niszczy występki, duchowi daje wzlot ku rzeczom wyższym, rodzi cnotę i zasługę. Dobrze więc dla nas, jeśli na post zapatrywać się zawsze będziemy podobnie jak Hozjusz [Stanisław (1504-1579)]. Kiedy pobożnemu uczonemu kardynałowi niektórzy radzili, aby miał wzgląd na wątłe swoje zdrowie i mniej był surowym w przestrzeganiu postu, on powiedział: »Czynię to dla własnego dobra. Pan Bóg przykazał bowiem czcić ojca i matkę, aby człowiek długo żył i dobrze się mu powodziło. Ojcem moim jest Bóg, matką moją Kościół. Otóż Pan Bóg, ojciec mój, każe mi pościć. a matka Kościół przepisuje, kiedy mam pościć. Słucham ich chętnie, bo spodziewam się za to żywota wiecznego«. I tak zawsze i wszędzie w każdym nakazie czy zakazie kościelnym odkryjemy, jak już zaznaczyliśmy, najwyższy rozum, troskliwy o chwałę Bożą i o dobro całego społeczeństwa"[1]. Zbliżając się do końca swojego listu Arcybiskup Bilczewski podkreślił jeszcze ważność upowszechniania nauki Kościoła: „Niczym Kościoła lepiej nie uwielbimy i nie utwierdzimy w duszach jak rozkrzewiając gruntowną znajomość jego nauki. Kładąc to szerzenie znajomości nauki katolickiej na czele wszystkich obowiązków, idę tylko za wskazówką ukochanego Ojca św. Piusa X, który pragnie, aby w każdej parafii pod kierownictwem kapłanów także ludzie świeccy pomagali uczyć religii a nawet związali się w osobne bractwo katechizmowe. I nie umrę spokojny, jeśli się nie dowiem, że w archidiecezji naszej świeccy i duchowni wspólną pracą apostolską doprowadziliśmy do tego, że niema wśród nas ani jednego dziecka i człowieka dorosłego, którzy by nie znali i nie rozumieli należycie przynajmniej podstawowych prawd wiary. Jak zaś czcigodnym, świętym i zasługującym jest to uczenie katechizmu dzieci własnych i ludzi obcych, poznacie należycie, ukochani moi, dopiero w dzień sądu Bożego. Wtenczas Zbawiciel podziękuje Wam w obliczu całego nieba i ziemi, że Jego samego uczyliście. Gdy zapytacie: Panie, kiedyś Ty pobierał od nas naukę, Ty, który uczysz wszystkich i wszystkiego? On odpowie: Kiedy najmniejsze dziecko lub zaniedbanego człowieka dorosłego uczycie, ja się uczę, bo oni członkami są Moimi [św. Augustyn, Objaśnienia do Ewangelii św. Jana. Trakt. XXI rozdz. V. n.7]. Bardzo skuteczną będzie też lekcją katechizmową, jeśli, dobry ojcze i matko, często dzieciom swoim powtarzać będziesz, że wolałbyś chodzić z niemi od domu do domu o żebranym chlebie i widzieć je raczej na katafalku, niż dochować się w nich zdrajców Chrystusa. A na śmiertelnej pościeli, kiedy im dawać będziecie ostatnie błogosławieństwo, nie zapominajcie też od nieletnich i dorosłych odbierać obietnicę, że zawsze pozostaną wiernymi Kościołowi świętemu"[2]. Ostrzegł jeszcze święty Arcybiskup przed szkołami bezwyznaniowymi pisząc: „Nie mniej, ale jeszcze więcej potrzeba nam w szkole religii, udzielanej przede wszystkim metodą poglądową, czyli przykładem życia chrześcijańskiego przez całe grono nauczycielskie, jeśli chcemy, żeby z naszych uczelni wychodzili i znakomici obywatele i wielcy zarazem katolicy"[3]. A także ostrzegał przed rozwodami: „Masonów, socjalistów i niektórych katolików wolnomyślących (...) praktyka Kościoła nie zadowala. Domagają się oni, aby parlament uchwalił ustawę, pozwalającą na śluby cywilne, to jest na zawieranie związku małżeńskiego przed starostą, burmistrzem, wójtem, a także na rozwody z różnych przyczyn, których prawo kościelne nie uważa za wystarczające do całkowitego rozerwania ważnego małżeństwa. Wszyscy ci zwolennicy rozwodów, aby tylko Kościół zohydzić, głoszą, że katolickie ustawodawstwo małżeńskie jest za surowe, przestarzałe, zacofane, społeczeństwu szkodliwe"[4]. Następnie dodał jeszcze, że: „Nierozerwalność małżeństwa w Nowym Zakonie zaprowadził i ogłosił jako artykuł wiary sam Chrystus. To zaś, co Bóg ustanawia, nie może być instytucją zacofaną i dla ludzkości szkodliwą, jeno najzbawienniejszą i najbardziej postępową. Tym samym Kościół katolicki nie zgodzi się nigdy na rozwody, bo przestałby być prawdziwym Chrystusowym"[5]. Oraz „I to jeszcze dodać należy, że choćby parlament, czego nie daj Boże, nawet uchwalił śluby cywilne i rozwody, to i tak dla rozwiedzionych katolików nie będą one miały żadnej wagi, żadnego znaczenia. Bo nie według ustaw świeckich Pan Bóg nas kiedyś będzie sądził, ale według swoich własnych, a które rozwodów w Nowym Testamencie nie dopuszczają"[6]. Tu zaznaczył jeszcze metropolita lwowski, aby nie tylko potępiać szkoły bezwyznaniowe, śluby cywilne i rozwody, ale, żeby do nich nie dopuścić, głosując na ludzi, którzy będą bronić tych racji Kościoła katolickiego. Proponował również bojkot pism wydawanych przez „bandytów dziennikarskich"[7] znieważających Kościół i wiarę katolicką a także „oddzierających ludzi publicznie z dobrego imienia i jak hieny wietrzących wszędzie padlinę"[8]. Natomiast zachęcał do kupowania i wspierania dobrych książek, broszur, tygodników i dzienników. Zakończył zaś ten bardzo długi list pasterski takimi słowami: „Kościół katolicki, jak widzimy, tkwi, korzeniami swoimi w objawieniu a także w przyrodzonym rozumie ludzkim. Ma tak samo dziś jak ongi prawo i obowiązek zabierania głosu w sprawach wiary i we wszystkim, co dotyczy prawdziwego szczęścia ludzkości. Warto go też słuchać. Świat dzisiejszy potrzebuje go nawet w pewnej mierze więcej niż społeczeństwo epok dawniejszych. Z każdym dniem bowiem rzecz coraz oczywistsza, że demokracjami nowożytnymi nikt bez Chrystusa na dalszą szczęśliwą metę kierować i rządzić nie jest w stanie. Kościół katolicki jedyną jest dźwignią moralną, zdolną cały świat z dzisiejszej jego nędzy wywieść ku niebiosom. Punktem oparcia dla tej dźwigni, którego daremnie szukał mędrzec starożytny - jest, Najświętsze, Boże Serce Jezusowe. Ufajmy Kościołowi, kochajmy go, brońmy go wszyscy, świeccy i duchowni, bo broniąc jego, siebie bronimy. Wołajmy też prywatnie w suplikacjach, zanim publicznie i uroczyście we wszystkich kościołach śpiewać będziemy: „Od utraty prawdziwej, katolickiej wary - ustrzeż nas, Panie!" Jak przeszły nasze dzieje, tak i przyszłe nasze nadzieje są tylko katolickie! (...) O święty Kościele rzymski, ty wspólna ojczyzno wszystkich prawdziwych chrześcijan! Albowiem w Jezusie Chrystusie, który tylko jest z tobą, nie masz ani Scyty, ani barbarzyńca, ani żyda, ani poganina. Wszyscy stali się na łonie twoim jednym ludem, wszyscy współobywatelami Rzymu, bo każdy katolik jest obywatelem rzymskim. Tyś wielkim pniem, zasadzonym ręką samego Chrystusa. Każda gałązka od ciebie odłamana więdnieje, usycha, odpada. Tyś Oblubienicą Chrystusową a równocześnie niepokalaną naszą matką duchowną! Kto Bożym jest dziecięciem, jest także twoim dziecięciem. Po tylu wiekach wciąż jeszcze jesteś płodna, wciąż jeszcze rodzisz swemu Panu syny i córki na wszystkich krańcach ziemi! Także dla mojej ojczyzny, święty Kościele katolicki, najlepszą zawsze byłeś, jesteś, będziesz ojczyzną! Arko przymierza między dawnymi i młodszymi laty... Tyś żadnym niezłamana ciosem, póki cię twój własny lud nie znieważy! [Te dwa ostatnie zdania to cytat z Konrada Wallenroda Adama Mickiewicza.] Gdybym cię, kiedy miał zapomnieć, Jeruzalem moje, Kościele rzymski, i Ciebie, Ojcze święty, w którym mieszka pełnia kapłaństwa i źródło bije nieomylnej nauki, to niech wprzód raczej zapomniana będzie prawica moja! Niechaj język mój uschnie w uściech moich i serce bić w piersi przestanie, jeślibym na was nie pomniał i nie pokładał was na początku wesela mego! Wy będziecie też ostatnim tchnieniem mej miłości - bo z wami Jezus i Maryja"[9]. Myślę, że wielu z nas z chęcią podpisałoby się pod tym, napisanym ponad sto lat temu listem. W czasie posługi Arcybiskupa Bilczewskiego jako metropolity lwowskiego mocno rysowała się działalność socjalistów. Stąd i w jego listach można było dostrzec, że nie uciekał przed tym problemem, ale go widział i starał się ostrzec swoich wiernych przed tą pułapką. Tu przedstawimy fragment listu napisanego również jednocześnie do duchowieństwa i wiernych, a zatytułowanego W sprawie społecznej: „Gdziekolwiek socjalizm się wciśnie- to jakby duchowa zaraza przeszła przez dom, miasto i wieś to znowu nie przesada! Ojcze, matko, powiedz szczerze, czy syn twój i córka są lepsi, posłuszniejsi, odkąd się zaciągnęli pod czerwony sztandar? I ty, mój bracie-robotniku, który zabłąkałeś się w szeregi socjalistów, przyznaj, czy lepszym się stałeś od owego czasu? Powiedz, czy od tej chwili czujesz się szczęśliwszym i bardziej zadowolonym? Czy szczęśliwsza z tobą żona, twoje dzieci, twoi starzy rodzice? Czy przeciwnie jesteś bardziej jeszcze zgorzkniały i jeszcze więcej zniechęcony, a więc też nieszczęśliwszy, niż wprzódy? Czy cię to nie boli, że twoi towarzysze bluźnią Bogu i Matce Najświętszej? Czy nie słyszysz skargi Chrystusa: „Ludu mój, ludu mój, cóżem ci uczynił albo w czemem ci się uprzykrzył? Odpowiedz mi!" (Mi 6, 3). Czemuż nad Zbawiciela przenosisz Barabasza? Robotniku kochany, czy ci nie żal, że ludzie, z którymi się złączyłeś, grożą zemstą klasom więcej wykształconym, do których należy także może twój syn, brat, krewny i każą ci nienawidzić tych, których jedyną winą, że skończyli szkoły wyższe i zamiast wykonywać robotę na roli lub w warsztacie, pracują uczciwie jako kapłani, urzędnicy, nauczyciele? Jeśli ci sumienie mówi, żeś teraz stokroć jeszcze biedniejszy na ciele i duszy, bo w nocach bezsennych jednak cię trapi myśl: a nuż Bóg jest, a nuż mię Chrystus będzie kiedyś sądził! o, to nawróć się mój nieszczęśliwy przyjacielu, porzuć czerwony sztandar! Drzewo, które takie złe rodzi owoce, musi być zatrute i jadowite. A jeśli teraz jeszcze nie usłuchasz głosu twojego Biskupa, który cię kocha, jak ojciec kocha biedne i nieszczęśliwe dziecko, który pragnie dla ciebie nie tylko Nieba, ale i chleba - jeśli teraz jeszcze zaraz nie wrócisz, to ja i tak nie rozpaczam o tobie! - Wszak kochałeś Chrystusa i Jego Matkę Najświętszą w dzieciństwie; przecież miałeś sam matkę, która swoją ręką wszczepiała w twe serce prawdy wiary katolickiej, później zrobiła na twoim czole jeszcze przed swą śmiercią znak Krzyża świętego - więc wrócisz, choćby na łożu śmierci. Powrócisz na łono Kościoła, gdzieś odebrał namaszczenie na dziecię Boże, gdzie, tęsknią za tobą tu na ziemi bracia twoi - gdzie czekają na ciebie w niebie przyjaciele twoi"[10]. W liście pasterskim napisanym W pięćsetną rocznicę śmierci Bł. Jakóba Strepy najpierw wyjaśnia święty arcypasterz co to jest Święty. Wykazuje różnicę i wyższość uczciwości nadnaturalnej nad naturalną: „uczciwość nadnaturalna nie tylko nie sprzeciwia się i nie niszczy uczciwości naturalnej, ale przeciwnie ona ją podtrzymuje, umacnia, użyźnia, podnosi do potęgi Bożej tak, jak wiara chrześcijańska rozumu nie niszczy, jeno go prześwieca światłością Bożą, powiększa, przebóstwia"[11]. Po czym przedstawia definicję Świętego: „Święty to najdoskonalszy uczciwy człowiek, a zarazem najdoskonalszy chrześcijanin"[12]. Po czym dokładnie wyjaśnia, na czym polega błędne myślenie ludzi o świętości: „ mniemają niektórzy, że świętość polega na ciągłej modlitwie na ciągłym wysiadywania w kościele, na ostrych postach i biczowania chciała. Tymczasem modlitwa, umartwienie ciała i wszystkie inne praktyki religijne są tylko środkiem do nabycia świętości, ale same nie tworzą świętości. Inni myślą, że do świętości przede wszystkim potrzebne są cuda i dodają, że Świętych tylko podziwiać się musi, ale naśladować ich niepodobna"[13]. I jako przykład podaje Matkę Przenajświętszą, a także świętego Jana Chrzciciela, jak również świętego Augustyna i świętego Jana Chryzostoma, którzy za życia żadnych cudów nie dokonali a przecież są świętymi. Dopiero po śmierci, od nowszych czasów Kościół chcąc dokonać kanonizacji zaczął wymagać cudów. Następnie dowiadujemy się, że „dwa tedy są główne znaki, po których na pewno można poznać Świętego: najdoskonalsza miłość Boga i bezmierne ukochanie bliźniego przez niesienie mu wszelakiego dobra z miłości Boga, a przede wszystkim przez troskę o zbawienie jego duszy. Miłość ku Bogu nie może bowiem próżnować; jej sprawdzianem i miarą są zawsze czyny. Im miłość większa, doskonalsza, tym czyni więcej. Każdy Święty rozumiał też i czuł to w stopniu najwyższym, że bliźni na to został mu dany, żeby na nim mógł dowieść swojej miłości ku Bogu. (...) Każdy z nich uprawiał królową nauk i sztukę sztuk- moralne udoskonalenie własne i drugich"[14]. Następnie wyjaśnił Arcybiskup Bilczewski na czym polega oddawanie czci świętym i dopiero przystąpił do opisu żywota błogosławionego Jakuba Strepy. Równie wspaniałym listem pasterskim jest list zatytułowany Życie święte święta śmierć. List ten odpowiadał a i dzisiaj odpowiada ludziom „na co jesteśmy na świecie?"[15], a więc jak święcie żyć a następnie jak święcie umrzeć. Do odpowiedzi pierwsze pytanie przywołuje Arcybiskup naukę świętego Pawła: „Tymczasem święty Paweł powiada: Żaden z nas sobie nie żyje i żaden sobie nie umiera. Bo czy żyjemy, Panu żyjemy; czy umieramy, Panu umieramy. Czy tedy żyjemy czy umieramy, Pańscy jesteśmy [Rz 14, 7-8]. A gdzie indziej apostoł kładzie wszystkim na serce: Uwielbiajcie i noście Boga w ciele waszym [1 Kor 6, 20nn] Czy tedy jecie, czy pijecie, czy co innego czynicie: wszystko ku chwale Bożej czyńcie [1 Kor 10, 31]. Znaczy to, że człowiek winien nie tylko cząstkę jakąś życia ofiarować Bogu, ale każdą bez wyjątku swoją myśl, pragnienie, słowo, każdy czyn kierować ku chwale Jego, wciąż powtarzając za Chrystusem: „Nie szukam woli mojej, ale woli Ojca... Mój pokarm jest, abym czynił wolę Bożą [J 4, 34; 5, 30nn]"[16]. A troszkę dalej znajdujemy takie zdania: „Jeśli Bóg nie jest naszą przyszłością, to w ogóle nie mamy przyszłości; jeśli życiem naszym nie wpadniemy w życie Boże, to wpadniemy w śmierć"[17]. Przy odpowiedzi na drugie pytanie również pomaga Arcybiskupowi Bilczewskiemu święty Paweł: „Będzie wsławion Chrystus w ciele moim tak przez żywot, jak przez śmierć. Albowiem mnie żyć Chrystus... a śmierć zysk [Flp 1, 20nn-21]. Więc jak życie, tak i śmierć nasza jest na to, abyśmy nią uwielbili Pana Boga, który nas stworzył, który nas odkupił, który śmiercią Swoją śmierć naszą uświęcił, który śmiercią naszą otwiera nam przejście do życia bez końca w niebie. Na śmierć mamy tedy patrzeć oczyma wiary jako na najwyższy akt religii, przyjąć ją i składać Bogu w zjednoczeniu ze śmiercią Boga - Człowieka jako prawdziwą ofiarę uwielbienia, przebłagania, zadośćuczynienia za grzechy własne i całego świata"[18] Następnie opisał święty Arcybiskup kilka osób, które umierały w sposób piękny i z głęboką wiarą. Tak jak katolicy umierać powinni. Jeden z przykładów opisanych przez niego, dotyczył śmierci Fryderyka Szopena, którą Arcybiskup opisał na podstawie relacji naocznego świadka o. Aleksandra Jełowickiego: „Życie Szopena, pisze Ksiądz Jełowicki, od lat mnogich było jak na włosku. Ciało jego zawsze mdłe i słabe, coraz bardziej się wytrawiało od ognia jego geniuszu. Zdawał się już mało należeć do ziemi Ale, niestety, o niebie nie myślał. Stracił bowiem wiarę. Przyjaciół dobrych miał niewielu, a złych, to jest takich, którzy podtrzymywali jego niewiarę, bardzo wielu. W takim to opłakanym stanie schwyciła go śmiertelna piersiowa choroba. Na wieść o niej pobiegłem do niego i starałem się rozbudzić w jego sercu wiarę, nakłonić go do spowiedzi. Wszystko było daremne. »Jeśli chcesz, odpowiedział chory, to zwierzę się tobie, wyspowiadam się tobie jako przyjacielowi, ale spowiedzi jako sakramentu nie przyjmę«. Po tej rozmowie odwiedzałem Szopena często przez długie miesiące, ale bez lepszego skutku. Poszedłem znowu w dzień patrona mojego zmarłego brata Edwarda, którego Szopen także kochał. Przyjacielu mój kochany, rzekłem do niego, daj mi w dzień święta mojego drogiego brata wiązanie! - Dam ci, co zechcesz, odpowiedział. - A ja odrzekłem: Daj mi duszę twoją. - Rozumiem cię, odrzekł chory, weź ją! - I usiadł na łóżku. - Podałem mu tedy Pana Jezusa Ukrzyżowanego, składając Go w milczeniu na jego ręce. Czy wierzysz? zapytałem. Odpowiedział: wierzę. - Jak cię matka nauczyła? Odpowiedział: Jak mię nauczyła matka. - I wpatrując się w Pana Jezusa Ukrzyżowanego, w potoku łez odbył spowiedź świętą. I tuż przyjął wiatyk i ostatnie Pomazanie, o które sam prosił. Od tej chwili, przemieniony łaską Bożą, stał się jakoby innym człowiekiem, rzekłbym, że już świętym. Tegoż dnia poczęło się konanie, które trwało cztery dni i nocy cztery. Cierpliwość, zdanie się na Boga, a często i rozradowanie towarzyszyły mu aż do ostatniego tchnienia. W pośród największych boleści wypowiadał szczęście swoje i dziękował Bogu i aż wykrzykiwał miłość swą ku Niemu i żądzę połączenia się z Nim co prędzej. I opowiadał swe szczęście przyjaciołom, którzy żegnać go przychodzili i w pobocznych izbach czuwali. Już tchu mu nie stawało, już się zdawało, że kona. Strwożyli się wszyscy i tłumem się do pokoju jego nacisnęli, czekając z biciem serca już ostatniej chwili. Wtem Szopen, otworzywszy oczy i ten tłum ujrzawszy, zapytał: Co oni tu robią ? Czemu się nie modlą? Upadli wszyscy ze mną na kolana i odmówiłem Litanię do Wszystkich Świętych, na którą i obecni protestanci mi odpowiadali. Potem chory co chwila wołał: Jezus, Maria! - i całował krzyż z zachwytem wiary i nadziei i wielkiej miłości. Do lekarzy, usiłujących przytrzymać w nim życie, powiedział: Puśćcie mię, niech umrę. Już mi Bóg przebaczył, już mię woła do Siebie. Puśćcie mię, chcę umrzeć!... O jakże Bóg dobry, że mnie na tym świecie karze o jakże Bóg dobry! W końcu on, co zawsze był wykwintnym w mowie, chcąc mi wyrazić całą wdzięczność swoją, a oraz i nieszczęście tych, co bez Sakramentów umierają, nie wahał się powiedzieć: »Bez ciebie, mój drogi, byłbym zdechł... jak bydlę« ! W samem skonaniu, jeszcze raz powtórzył najsłodsze imiona Jezus, Maria, Józef, przycisnął krzyż do ust i do serca swego i ostatnim tchnieniem wymówił te słowa: »Jestem już u źródła szczęścia« !... - I skonał"[19]. „Arcybiskup Józef Bilczewski oprócz rozległej działalności duszpasterskiej i społecznej, na trwałe miejsce w historii polskiej duchowości zasłużył sobie przez propagowanie i umacnianie czci dla Matki Bożej jako Królowej Polski. Maryjność świętego ma korzenie w pobożności maryjnej, jaką wobec Królowej Polski żywili mieszkańcy rodzinnych Wilamowic, którzy brali czynny udział w pielgrzymkach na Jasną Górę. (...) Od początku swojej pasterskiej posługi arcybiskup Bilczewski zabiegał u Stolicy Apostolskiej o ustanowienie liturgicznego święta ku czci Matki Bożej Królowej Korony Polskiej. Papież Pius X w 1909 r. wyraził zgodę, aby takie święto o charakterze dziękczynnym za opiekę Matki Bożej nad Polską obchodzono w pierwszą niedzielę maja w archidiecezji lwowskiej i diecezji przemyskiej. Po pięciu latach, w 1914 r. przesunięto je na 2 maja, a w 1923 r., czyli niebawem po śmierci jego pomysłodawcy, zaczęto je obchodzić 3 maja w powiązaniu z rocznicą ustanowienia wielkiej Konstytucji z 1791 r. Potężnym wstrząsem religijno-moralnym dla Polaków była świętokradzka kradzież koron i wotów z jasnogórskiego obrazu, jakiego nieznani do dziś sprawcy dokonali w nocy z 22 na 23 X 1909 r. [Z konferencji o błogosławionej Marcelinie Darowskiej wiemy, że dokonał tego konfident carski o. Damazy Macoch.] Niemal od razu po kraju rozeszły się pogłoski, zapewne nie bezpodstawne, że car Mikołaj II pragnie ufundować nowe diademy dla Matki Bożej, co odebrano jako profanację narodowej świętości i próbę upokorzenia Polaków. Natychmiast abp Bilczewski zaangażował cały swój autorytet, aby do tego nie dopuścić. W tej sprawie wysłał telegram do pracującego w Watykanie prałata Adama Stefana Sapiehy, późniejszego kardynała krakowskiego, aby wybłagał u papieża dar nowych koron. Po trzech dniach przyszła odpowiedź pozytywna. Na miesiąc przed zaplanowaną rekoronacją, licząca 400 osób delegacja, zorganizowana przez arcybiskupa, udała się do Rzymu, aby z rąk św. Piusa X odebrać obiecane diademy dla Matki Bożej Królowej Polski. Delegację tę w większości stanowili świeccy, będący elitą narodu. Oprócz abp Bilczewskiego, udział wzięli arcybiskup lwowski obrządku ormiańskiego Józef Teodorowicz, biskup przemyski Józef Sebastian Pelczar, bp Anatol Nowak sufragan krakowski i bp Antoni Nowowiejski z Płocka. Specjalna audiencja u papieża w dniu 21 IV 1910 r. była okazją do zamanifestowania przez Polaków swojej obecności na arenie międzynarodowej w sytuacji, kiedy wskutek zaborów państwo polskie nie istniało na mapach Europy. Nazajutrz abp Bilczewski został przyjęty na specjalnej audiencji, podczas której św. Pius X ustanowił na jego prośbę patronką archidiecezji lwowskiej Maryję Królową Korony Polskiej, a katedrę lwowską podniósł do rangi bazyliki mniejszej. Wypadało, aby podczas majowych uroczystości na Jasnej Górze głównym koronatorem był metropolita lwowski. Niestety, władza carska, zapewne na znak zemsty za udaremniony plan cara Mikołaja II, odmówiła wizy wjazdowej. Warto nadmienić, że w owym czasie Częstochowa znajdowała się na rubieżach zaboru rosyjskiego. Na znak duchowej jedności z Jasną Górą, polecił, aby w chwili koronacji w dniu 22 V 1910 r. we wszystkich kościołach archidiecezji lwowskiej przez pół godziny biły dzwony. Kiedy rok później uczestniczył w Kongresie Mariologicznym w Przemyślu, wspominając tamto wydarzenie, podkreślił, że był to jedyny w dziejach świata plebiscyt, w którym cały naród, reprezentowany przez ponad półmilionową rzeszę uczestników uroczystości, obwołał Maryję swoją Królową. Po raz pierwszy jako pasterz Kościoła lwowskiego abp Bilczewski przybył na Jasną Górę pod koniec I wojny światowej w połowie marca 1917 r. w celu odprawienia prywatnych rekolekcji. Spotykając się z paulinami, dawał wyraz swojej radości i szczęścia, że codziennie może odprawiać Mszę świętą przed Cudownym Obrazem. Opuszczając jasnogórski klasztor za punkt honoru powziął usunięcie pomnika cara Aleksandra II, stojącego na placu przed Jasną Górą. Uzyskał od władz stosowne pozwolenia i kilka miesięcy później, w październiku 1917 r. miejsce cara zajęła figura Niepokalanej, przed którą zwykle klękają pielgrzymi przybywający od strony parku. Odtąd ten wielki czciciel Królowej Polski często bywał na Jasnej Górze. Nie uczestniczył jednak w zjeździe biskupów polskich pod koniec lipca 1920 r., kiedy w obliczu bolszewickiej inwazji dokonali oni aktu oddania Polski w opiekę Matki Bożej, gdyż zatrzymały go toczące się w okolicach Lwowa działania wojenne"[20]. Podczas I wojny światowej, Lwów przechodził z rąk do rąk. Raz był okupowany przez Rosjan a innym razem wracał w ręce Austriaków. W tym czasie ewakuowano dużą część ludności Lwowa oraz „wszystkie urzędy administracji państwowej również"[21]. Natomiast „Arcybiskup Bilczewski w ciągu całej wojny nie opuścił swojego posterunku. Pozostawszy we Lwowie rozpoczął intensywną działalność wielu kierunkach pełniąc z całym poświęceniem obowiązki Arcypasterza, organizując pomoc moralną i materialną dla wszystkich nieszczęśliwych dotkniętych wojną"[22]. Przy udzielaniu pomocy nie patrzył na narodowość, każdego traktował jednakowo dobrze. Przed samym końcem wojny wybuchł jeszcze konflikt ukraińsko - polski. 1 listopada 1918 Ukraińcy całkowicie zaskoczywszy mieszkańców Lwowa zajęli całe miasto. Jednak już po 10 dniach mieszkańcy odbili zachodnie dzielnice Lwowa, które przeszły pod ich kontrolę. Wśród obrońców dużym bohaterstwem odznaczyły się młodziutkie Orlęta Lwowskie. 22 listopada po odsieczy wojska polskiego miasto zostało wyzwolone. W czasie tego konfliktu, który po zakończeniu walk o Lwów, przeniósł się na prowincję, gdzie trwał jeszcze w roku 1919, ofiarami padała w większości polska ludność katolicka. „Zginęło wówczas kilkudziesięciu księży, a ilość wymordowanej ludności szła w dziesiątki tysięcy"[23]. Natomiast w czasie walk, które toczyły się we Lwowie, linia frontu przebiegała w taki sposób, że siedziba Arcybiskupa Bilczewskiego znalazła się po stronie ukraińskiej natomiast grekokatolicki metropolita Arcybiskup Andrzej Szeptycki przebywał w rejonie kontrolowanym przez Polaków. Zachowała się bardzo obfita korespondencja obu Arcybiskupów w czasie w czasie walk o Lwów jak i późniejszych działań zbrojnych w innych rejonach kraju. O jednym z takich listów napisał święty Józef Bilczewski w swoim Dzienniku: „„»Mając już fakta najpewniejsze o wywiezieniu moich kapłanów, napisałem list do X. Szeptyckiego z prośbą, żeby zażądał od władz ukraińskich natychmiastowego odwiezienia moich kapłanów na ich dawne posterunki. Zapowiedziałem mu, że jeśli tego nie uczyni, wezwę go publicznie przed sąd Boga, przed trybunał Stolicy św. i całego świata cywilizowanego. Odpis listu jest w aktach. A. Szeptycki potwierdził odbiór listu. Dużo mię kosztowało jego napisanie, targało się serce, ale milczeć dłużej mi nie wolno. Stałbym się współwinnym, gdybym nie bronił mego ludu i jego duszpasterzy«. Odpowiedź abpa Szeptyckiego, utrzymana w tonie raczej chłodnym, nie rokowała żadnych nadziei na współdziałanie z metropolitą Bilczewskim: »Ekscelencjo Najprzewielebniejszy Księże Arcybiskupie. Dziękuję za list i życzenia. Nad strzelaniem w święta bardzo ubolewam, a ostrzeliwanie kościołów, ile było umyślne, stanowczo osądzam. Jeżeli chcesz, by wpływ mój w takich sprawach był skutecznym, to poprzyj łaskawie moją prośbę do Generała Rozwadowskiego ogłoszoną w odpowiedzi na jego list, mianowicie żebym mógł przejechać front. Stąd pismami nic nie osiągnę, nic nie mogę osiągnąć, muszę naocznie przekonawszy się o położeniu rzeczy, bezpośrednio wpływać i na cywilne, i na wojskowe władze ukraińskie. Z duszy serca pragnę, aby wszystko było usunięte, co może być przedmiotem słusznych zażaleń i aby ad minimum były ograniczone przykre, straszne skutki tej nieszczęsnej bratobójczej wojny, ale innej drogi do skuteczności mej akcji nie widzę jak ta, którą proponuję. Przyjm wyrazy najszczerszej czci i braterskie pozdrowienia od sługi w Chrystusie Andrzej Arcybiskup«"[24] Abp Andrzej Szeptycki, Zdj. z książki: Nieznana korespondencja Arcybiskupów Metropolitów lwowskich Józefa Bilczewskiego z Andrzejem Szeptyckim w czasie wojny polsko-ukraińskiej 1918-1919, oprac. Józef Wołczański, Lwów-Kraków 1997. W swoim późniejszym referacie na temat stosunków Ukraińców do Polaków, tak przedstawił Arcybiskup Bilczewski podejście Arcybiskupa Szeptyckiego do ówczesnego konfliktu: „Nie moją rzeczą jest sądzić brata mego biskupa katolickiego stwierdzam tylko z bólem, iż wobec o pomstę do nieba wołających gwałtów świeckiego społeczeństwa ukraińskiego i niechrześcijańskiego zachowania się kleru unickiego podczas napadu ruskiego metropolita zajął stanowisko zupełnie negatywne"[25]. Przez całe swoje życie kierował się święty Józef Bilczewski nauką Ojców Kościoła i Pismem Świętym, a zwłaszcza Ewangelią. To pozwalało jemu i jego duchowieństwu i wszystkim wiernym z całej metropolii być blisko Pana Boga. Jednak pracując tak ciężko, cały czas towarzyszyła mu obawa „czy przy gorliwym wypełnianiu swoich obowiązków duszpasterskich nie mógł czegoś więcej uczynić dla Boga i archidiecezji. Stale czynił sobie wyrzuty, że powinien był jeszcze więcej zdziałać w swoim życiu"[26]. Chociaż był mocno schorowany przez ostatnie lata swego życia, cały czas pozostawał bardzo aktywny. Ale dotychczasowa nadmierna praca doprowadziła jego organizm do wyczerpania. Ostatnich kilka miesięcy swojego życia przeleżał w łóżku. Spodziewając się śmierci, „przygotowywał się do niej z największą starannością. Mimo życia wysoce ascetycznego, lękał się o swoje zbawienie. W Dzienniczku pisał: Jestem gotów cierpieć w czyśćcu do końca świata, bylebym miał pewność zbawienia. Z pedanterią uczonego porządkował sprawy sumienia i urzędu, który należało przekazać następcy"[27]. Święty Arcybiskup Józef Bilczewski zmarł 20 marca 1923 roku mając niespełna sześćdziesiąt trzy lata. Na jego specjalne życzenie został pochowany „ w drewnianej trumnie na cmentarzu Janowskim wśród ubogich"[28] we Lwowie a nie na Cmentarzu Łyczakowskim. Grób Świetego Józefa Bilczewskiego we Lwowie na cmentarzu Janowskim. Zdj. z Intern. ze str.: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Lw%C3%B3w-cmJanowski-GrobJozefaBilczewskiego.jpg „Jego zabalsamowane serce umieszczono w kaplicy bł. Jakuba w bazylice katedralnej we Lwowie (...). Staraniem archidiecezji lwowskiej przeprowadzono proces beatyfikacyjny Józefa Bilczewskiego, którego pierwsza faza została zakończona 18 grudnia 1997 r. ogłoszeniem przez św. Jana Pawła II dekretu o heroiczności jego cnót. W czerwcu 2001 r. za cudowny został uznany przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych fakt nagłego, trwałego i niewytłumaczalnego co do sposobu uzdrowienia dziewięcioletniego chłopca Marcina Gawlika z bardzo ciężkich poparzeń, dokonanego przez Boga za wstawiennictwem Józefa Bilczewskiego - co otworzyło drogę do beatyfikacji Arcybiskupa lwowskiego. Dokonał jej św. Jan Paweł II 26 czerwca 2001 r. we Lwowie podczas swej podróży apostolskiej na Ukrainę. W 2005 r. świętym ogłosił go papież Benedykt XVI"[29]. Senat Rzeczpospolitej Polskiej w dniu 29 kwietnia 2010 r. podjął uchwałę, która tak brzmiała: „Senat Rzeczpospolitej Polskiej w 150. rocznicę urodzin świętego Arcybiskupa Józefa Bilczewskiego zaświadczając Jego zasługi dla odrodzenia Rzeczypospolitej Polskiej po mrocznych czasach zaborów, przypominając Jego heroiczną walkę o godność człowieka i pojednanie polsko-ukraińskie, upamiętniając Jego bohaterską postawę w czasie I wojny światowej i najazdu bolszewickiego na Polskę, wyrażając wdzięczność za Jego gotowość do wyrzeczeń i poświęceń dla dzieci i młodzieży, za krzewienie wiary i budowę obiektów sakralnych, podkreślając Jego ogromną dobroć serca, wyrozumiałość, pokorę, pobożność, pracowitość i gorliwość duszpasterską, które płynęły z wielkiej miłości do Boga, Ojczyzny i bliźniego, składa Mu hołd i wyrazy wdzięczności"[30]. Bibliografia: - Ks. Dr. Józef Bilczewski, Archeologia chrześcijańska wobec historii Kościoła i dogmatu, Kraków 1890. - Ks. Eustachy Skrochowski, Przegląd Powszechny nr 85, t. 29, Kraków 1891. - X. Józef Bilczewski, Eucharystya w świetle najdawniejszych pomników piśmiennych, ikonograficznych, epigraficzmych, Kraków 1898. - Arcybiskup Józef Bilczewski, Listy pasterskie i mowy okolicznościowe, Mikołów-Warszawa 1908. - Red. o. Romuald Gustaw, Hagiografia polska, T. I, Poznań 1971. - Karol Lewicki, Habilitacja ks. Bilczewskiego w Uniwersytecie Jagielloński w r. 1890, Nasza Przeszłość T.36, Kraków 1971. - Historia kościoła w Polsce, T. II 1764-1945, Cz. 1. 1764-1918, red. ks. Bolesław Kumor KUL, ks. Zdzisław Obertyński UW, Poznań-Warszawa 1979 - KS. Franciszek Płaczek, Sługa Boży Józef Bilczewski, w Polscy święci, tom 7, red. Joachim Roman Bar OFConv., Warszawa 1985. - Ks. Mieczysław Tarnawski, Arcybiskup Józef Bilczewski; krótki rys życia i prac, Kraków 1991. -Nieznana korespondencja Arcybiskupów Metropolitów lwowskich Józefa Bilczewskiego z Andrzejem Szeptyckim w czasie wojny polsko-ukraińskiej 1918-1919, oprac. Józef Wołczański, Lwów-Kraków 1997. - Stanisław Dziedzic, Portrety niepospolitych, Kraków 2013. - Józef Cezary Kałużny, Święty Józef Bilczewski badacz starożytności chrześcijańskiej i jego interdyscyplinarna metoda w świetle nieznanych materiałów źródłowych z lat 1885-1901, Lwów-Kraków 2015. - Psałterz Rycerzy Chrystusa Króla, Grzechynia 2019. Konrad Meus, Lata gimnazjalne świętego Józefa (Biby) Bilczewskiego, art. Folia Historica Cracoviensia Tom 19, 2013 r. Dost. w Intern. na str.: http://czasopisma.upjp2.edu.pl/foliahistoricacracoviensia/article/view/241 https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-23b.php3 http://www.lowadowice.pl/o-szkole/historia.html Marcin Sanak, Ksiądz Eustachy Skrochowski (1843-1895) jako badacz starożytności chrześcijańskiej, Dost. w Intern. na str.: http://bc.upjp2.edu.pl/dlibra/docmetadata?id=3791&from=publication Arcybiskup lwowski ks. dr Józef Bilczewski, art. w Dzienniku Polskim nr 313 z dn. 11.11. 1900 r. dost. w Intern. na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=138816 https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/75874,Ku-Niepodleglej- Arcybiskup-lwowski-Jozef-Bilczewski-w-latach-19141920.html Słowo Polskie nr 35 z dn. 21 stycznia 1901 r. dost. w Intern. Na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=187843 Gazeta Lwowska nr 17 z dn. 22 stycznia 1901 r. dost. w Intern. Na str.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=21750 Gazeta Narodowa nr 22 z dn. 22 stycznia 1901 r. dost. w Intern.: https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=81208 Agnieszka Leszczyńska, O muzyce w obrzędach koronacyjnych królów polskich, art. w Polski rocznik Muzykologiczny Tom XIII 2015 r. dost. w Intern. na str.: https://www.polskirocznikmuzykologiczny.pl/wydanenumery.php Art. Arcybiskup lwowski ks. dr Józef Bilczewski w Dzienniku Polskim nr 313 z dn. 11 listopada 1900 r. https://www.rkc.lviv.ua/news_view-Lekciya_Mutropoluta_Lvivskogo_Arxiyepuskopa_Mechuslava_Mokshuckogo_na_temu_Sv__YUzef_Bilchevskuj___odun_z_najveluchnishux_yepuskopiv_svitu_-pl https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WMP20100350487 https://www.przymierzezmaryja.pl/sw-abp-jozef-bilczewski-czciciel-eucharystii-i-maryi,12273,a.html https://www.ultramontes.pl/Bilczewski.htm https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Marcin_Badeni https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Lw%C3%B3w-cmJanowski-GrobJozefaBilczewskiego.jpg [1] Tamże, s. 504-505. [2] Tamże, s. 506-507. [3] Tamże, s. 512. [4] Tamże, s. 513. [5] Tamże, s. 513. [6] Tamże, s. 515. [7] Tamże, s. 516. [8] Tamże, s. 516-517. [9] Tamże, s. 518-520. [10] Tamże, s. 150-151. [11] Arcybiskup Józef Bilczewski, Listy pasterskie..., T.II, s.13. [12] Tamże, s. 14. [13] Tamże. [14] Tamże, s.15-16. [15] Tamże, s. 37. [16] Tamże, s. 39. [17] Tamże, s. 40. [18] Tamże, s.53-54. [19] Tamże, s. 61-63. [20] Ks. Marek Chmielewski, Wielka księga duchowości katolickiej, Kraków 2015, s. 865-866. [21] Ks. Franciszek Płaczek, Sługa Boży Józef ..., s. 325. [22] Tamże. [23] Tamże, s. 327. [24] Tamże, s. 328. [25] Tamże, s. 329. [26] Tamże, s. 339. [27] Tamże, s. 341-342. [28] Red. o. Romuald Gustaw, Hagiografia polska, T. I... s. 139. [29] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-23b.php3 [30] https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WMP20100350487 Powrót |