Świętych pięciu polskich Braci Męczenników cz. I 13 listopada u nas 12 listopada + 11 XI 1003 (odczytana na Wykrocie 5-6 sierpnia 2017 r. oraz 13-14 lipca 2024 r.) Pięciu polskich Braci Męczenników obraz z kościoła świętego Marcina w Kazimierzu Biskupim. Męczennicy są tutaj przedstawieni, zgodnie z wielowiekową tradycją, w strojach kamedułów, ale święty Romuald założył zakon Kamedułów dopiero kilka albo nawet kilkanaście lat po ich śmierci. Fot. z książki oprac. Hubert Wołącewicz, Polska i jej święci, Kielce 2016. Tej nocy towarzyszyć nam będzie w naszej pielgrzymce aż pięciu świętych, będzie to pięciu braci męczenników o imionach: Benedykt (ok.970-1003), Jan (ok.940-1003), Mateusz (?-1003), Izaak (?-1003) i Krystyn (?-1003). Nazwano ich braćmi, ponieważ byli zakonnikami, a ściślej eremitami, czyli pustelnikami żyjącymi według reguły świętego Benedykta. W naszej Litanii Pielgrzymstwa Narodu Polskiego jest wezwanie do świętych męczenników polskich, (takie też jest wspomnienie liturgiczne) choć i święty Benedykt, i święty Jan nie byli Polakami tylko Włochami, którzy przybyli do Polski z klasztoru w Pereum koło Rawenny. Nasz papież, święty Jan Paweł II (1920-2005), podczas pobytu w parafii pod wezwaniem Pierwszych Męczenników Polskich w Międzyrzeczu, także to zaznaczył, mówiąc: „Nazywa się tych męczenników Braćmi Polskimi, chociaż byli wśród nich także cudzoziemcy. Dwóch z nich przybyło do Polski z Italii[1]". Ale łączyło ich z Polską to, że tu działali i tu zginęli śmiercią męczeńską. Ponieważ mieli już doświadczenie w życiu zakonnym nazywano ich mistrzami. Trzej pozostali byli polskimi braćmi z ziemi słowiańskiej[2]. Święty Bruno z Kwerfurtu (974-1009), jako jeden z autorów żywotu świętego Wojciecha (956-997), opisał również żywot tych braci. Napisał, że męczenników było pięciu, dwaj wespół z trzema...[3]. Dwóch następnych, to byli nowicjusze, którzy dołączyli do mnichów eremitów, a byli to rodzeni bracia pochodzący z Polski - Izaak i Mateusz. I choć byli braćmi według ciała, poczęli stawać się lepszymi braćmi według ducha. Piątym bratem był Krystyn, młody sługa i kucharz, który pochodził „z wioski leżącej nieopodal pustelni"[4]. Poniżej znajdziemy omówienie etymologii imion i krótką charakterystykę każdego świętego. Benedykt[5] to imię łacińskie, podobnie jak żeńska forma Benedykta pochodzi od pierwotnego Benedictus i Benedicta. Są to imiesłowy przeszłe od czasownika benedicere, czyli dobrze o kimś mówić, czy dobrze komuś życzyć, a więc Benedictus to ktoś, komu dobrze życzono czy też komu błogosławiono. Imię to pojawiło się w Polsce najprawdopodobniej razem z pierwszymi benedyktynami. Jest ponad pięćdziesięcioro świętych i błogosławionych o tym imieniu. Najsłynniejszy z nich to Benedykt z Nursji (480-543), autor słynnej Reguły zakonnej oraz założyciel zakonu Benedyktynów. Ta wspólnota zakonna dała Kościołowi ponad pięć i pół tysiąca świętych i błogosławionych, 23 papieży, 5000 biskupów oraz około 15000 pisarzy. Nasz święty Benedykt pochodził z Benewentu, a więc był, jak już wspomnieliśmy, Włochem. Urodził się około roku 970 i już przez rodziców został poświęcony do stanu duchownego. Gdy był dorastającym chłopcem, rodzice kupili mu od biskupa święcenia kapłańskie, za co on w późniejszym czasie, mając za złe rodzicom to świętokupstwo, często pokutował. (Udzielono mu święceń wcześniej niż można było to uczynić zgodnie z obowiązującym prawem, a więc był to oczywisty grzech symonii). Gdy był już starszy, poznał świętego Romualda (951-1027), późniejszego założyciela zakonu Kamedułów (w roku 1012 lub w 1024, w Camaldoli - Campo di Maldoli w Toskanii; stąd nazwa zakonu) i razem z nim przebywał w eremie jako pustelnik na zboczu góry Monte Casino. Tu Benedykt oddawał się często pobożnej kontemplacji i tu również poznał drugiego naszego bohatera, pustelnika Jana. Jan jest to imię biblijne, z grupy hebrajskich imion teoforycznych (a więc imion zawierających w sobie wyraz El- albo Jah- lub Jo-, czyli skróconą formę imienia Jahwe - Jahveh, Jehovah to znaczy Bóg). Imię Jan (Johhanan) oznacza Bóg jest łaskawy. W Polsce imię znane od średniowiecza. Święci i błogosławieni o tym imieniu stanowią najliczniejszą grupę, w Martyrologium Rzymskim (oficjalny, uporządkowany chronologicznie spis świętych, błogosławionych i męczenników w Kościele Katolickim),wymieniono 57 świętych i błogosławionych o tym imieniu, natomiast w wydawnictwie Akademii Papieskiej w Rzymie o nazwie Bibliotheca Sanctorum jest ich ponad dwustu dwudziestu. Najbardziej znani to święty Jan Chrzciciel (ok. 6/1 przed Chrystusem-ok. 32 po Chrystusie[6]), święty Jan Ewangelista (ok. 11 po Chrystusie-ok. 99/100), święty Jan Chryzostom (ok. 347/9-407), święty Jan Damasceński (675-749), święty Jan Nepomucen (1340/6-1393), święty Jan Kanty (1390-1473), święty Jan Boży (1495-1550), święty Jan od Krzyża (1542-1591), święty Jan Sarkander (1576-1620), święty Jan Maria Vianney (1786-1859) czy święty Jan Bosco (1815-1888) i wielu innych. Nasz bohater urodził się około 940 roku był więc najstarszy ze wszystkich męczenników. Na twarzy miał ślady przebytej ospy, która okaleczyła mu również jedno oko. Był synem zamożnej rodziny Patrycjuszów z Wenecji, a więc był również Włochem. Był człowiekiem spokojnym, kulturalnym, posiadającym dar łatwości wysławiania się. Razem ze świętym Benedyktem został eremitą na wzgórzu Monte Casino. Później, wspólnie ze świętym Romualdem, udali się we trójkę do Rawenny, gdzie Romuald założył słynną pustelnię Pereum. Tam do nich dołączył Bruno z Kwerfurtu. I to właśnie Bruno z Kwerfurtu namówił Benedykta aby razem z Janem udali się do Polski jako misjonarze. O świętym Romualdzie i pustelni Pereum jeszcze wspomnimy. Izaak - imię biblijne syna Abrahama, brata przyrodniego Ismaela, pochodzi od hebrajskiego jishak-, co znaczy: Bóg uśmiechnął się. Również należy do imion teoforycznych, ale z elementem isha. W Polsce występujące do XIV wieku, a później tylko w środowisku Żydów polskich. Od tego imienia pochodzi icek - żyd oraz icki - żydzi, pejsy. Jest wielu świętych o tym imieniu, zwłaszcza z czasów wczesnochrześcijańskich, natomiast obecnie czci się właściwe dwóch, jeden to nasz bohater, a drugi to Patron Kanady również męczennik, święty Izaak Jogues (czyt. Żog). Święty Izaak, o którym mowa, był Polakiem i rodzonym bratem następnego męczennika świętego Mateusza. Mateusz jest to imię biblijne, z hebrajskiego Mattaj, a to jest skrót od imienia Mattanja, co oznacza dar Boga czy dany przez Boga. Można je porównać do polskiego Bogdana lub Bożydara. Jest to więc imię również teoforyczne, a także o zbliżonym znaczeniu (synonimiczne) jak polskie imię Maciej. Do języka polskiego przeszło z łaciny (Mathaeus). W Polsce popularne od średniowiecza do dzisiaj. Często mylone z imieniem Maciej, zwłaszcza w skrótach czy spieszczeniach. Jest dziewięciu świętych o tym imieniu, najpopularniejszy to oczywiście święty Mateusz (?-ok.60) apostoł i ewangelista. I ostatnie imię - Krystyn, to imię pochodzi z języka łacińskiego od imienia Christinus, a ta forma utworzona jest od imienia Christus plus cząstka słowotwórcza (sufiks) -inus, która wskazuje na pochodzenie. A więc Chyristinus to znaczy należący do Chrystusa lub Chrystusowy. To imię powstało w kręgach chrześcijańskich na wzór imion rzymskich. Forma żeńska to Christina, a w Polsce Krystyna. W średniowieczu imię bardzo popularne i z tego okresu pochodzi najwięcej świętych i błogosławionych o tym imieniu. Historię tych męczenników przedstawiamy przede wszystkim na podstawie „Żywotu pięciu braci męczenników" (Vita Quinque Fratrum Martyrum) z roku 1006, świętego Brunona z Kwerfurtu. Benedykt i Jan, jak już wspomnieliśmy, byli mnichami eremitami. Erem to nie jest zwykły klasztor, to jest klasztor na wzór samotni, w którym mnisi w odosobnieniu prowadzą życie pustelnicze, a więc przebywają nieustannie z Panem Bogiem pojedynczo lub we wspólnocie. Eremici praktykują ubóstwo, łącznie z postulatem pracy, posty, pokutę oraz modlitwy w celu ściślejszego zjednoczenia się z Bogiem i osiągnięcia zbawienia[7]. Przebywali oni razem w pobliżu góry Monte Casino. Benedykt uznał Jana za swojego mistrza i zamieszkał z nim w jednej celi. Po jakimś czasie, podczas swoich peregrynacji, dołączył do nich święty Romuald. Był on uznanym reformatorem życia zakonnego i założycielem wielu klasztorów. Później, jak już wspominaliśmy, założył również zakon kamedułów. Był także wcześniejszym nauczycielem i mistrzem dla Jana. Ponieważ Romuald był ceniony jako ojciec rozumnych pustelników, Benedykt postanowił go nie odstępować na krok. I choć Romuald krytykował go i ganił wszelkie jego wady i błędy, ten ciesząc się z takiego mistrza, jeszcze gorliwiej wypełniał jego surowe nakazy. Wreszcie zauważył Romuald dobre cechy Benedykta i ocenił, że jest jak skała w postach i czuwaniach oraz nienaganny w posłuszeństwie i czystości obyczajów. Mówiono też o Benedykcie, że „gorzał miłością do Jezusa jak drwa w ogniu i ożywiony był jednym prostym dążeniem do życia wiecznego z wyłącznej i czystej miłości do mądrości Boga[8]". Po jakimś czasie zakonnicy przenieśli się do Rzymu, a następnie do Pereum w pobliżu Rawenny, gdzie Romuald założył słynną pustelnię. Tu na chwilę zatrzymamy się, aby przybliżyć postać świętego Romualda i jego surowe zasady panujące we wszystkich otwartych przez niego eremach. Święty Romuald nie zostawił na piśmie reguły ani konstytucji dotyczących życia pustelniczego[9]. Eremici przebywający pod jego zwierzchnictwem „byli w rzeczy samej także benedyktynami, ale ostrzejszej reguły. Zaostrzenie polegało na tem, że Romuald, samże benedyktyn, przy klasztorach, gdzie mnisi prowadzili żywot spólny, t. j. cenobjalny[10], zakładał tuż obok eremy dla ćwiczenia (...) [michów] w życiu anachoretycznem t. j. pustelniczem, gdzie jednak niemniej zostawali pod ciągłym nadzorem opatów. Natężył też stronę ascetyczną, trzeba powiedzieć więcej, niż natura ludzka mogła znieść. Chorowali i umierali skutkiem udręczeń fizycznych. I chociaż sam Romuald dożył przytem, wedle tradycji, wieku lat sto dwadzieścia i siedem, to przecież zbytek srogości był powodem, że niektórzy eremici, jeszcze w jedenastym wieku, wracali do łagodniejszej reguły Benedykta"[11]. Wcześniej święty Romuald dokładnie „przestudiował (...) dzieła Kasjana [Jana (ok.365-435)] i żywoty ojców pustyni"[12], na podstawie, których zaczął reformować życie pustelnicze. W dziełach tych można znaleźć wyjątkowo surowe przykłady umartwień ciała i duszy. A jak surowe mogły być zasady życia w eremie świętego Romualda, można wyrobić sobie pewne wyobrażenie, gdy zajrzy się do bardzo obszernego dzieła historyka i pisarza katolickiego Antoniego Gołubiewa o czasach Bolesława Chrobrego. Jest tam fragment, w którym błogosławiony Gaudenty (między 960-970 - 1006 lub 1018), opowiada o świętym Romualdzie, którego poznał będąc jeszcze razem ze świętym Wojciechem w jego pustelni. Słowa, które padają w tej opowieści są raczej wymyślone przez autora, ale ich sens jest z pewnością bliski prawdy, skoro tak mocno zwiększona była strona ascetyczna zasad Romualda, że ledwo je natura ludzka mogła znieść a część pustelników wracała do klasztorów o łagodniejszej regule. W interesującym nas fragmencie Gaudenty tak mówi: „- Wiele takich eremów założył Romuald w italskiej ziemi, a ci, co nynie[13] [ninie- teraz, obecnie] idą k'nam [chodzi o świętych Jana i Benedykta, dwóch z przyszłych pięciu męczenników], są z miejscowości Pereum, jaże[14] [która] leży podle [obok] Rawenny, grodu zacnego. Jest tam znaczna rzeka Padus [Pad]. W onym miejscu dzieli się rzeka na części, jakoby kilkoro strug płynęło. Tam na wyspie założył Romuald nowy erem. A wyspa to błotnista, że suchego miejsca na niej nie znajdziesz, a zarośnięta kłującym zielskiem. Smród się unosi tam z onych bagien i lęgnie się moc wszelakiego robactwa, które lata rojami, tnie i gryzie człeka na onej wyspie, że jeno byś je bił a bił na swej gębie. Ale zakazał im tego Romuald i rzekł: »Nie lza[15] [można] wam bić onego plugastwa, owszem, niechże was gryzie, a im więcej gryzie, tym ci lepiej dla was. A myślcie sobie tak: To nie robactwo mnie gryzie, to moje grzechy tak mię gryzą. Nie czujecie dość dolegliwości zła, bo skóra na was za twarda. Przeto nie pędzajcie kąśliwego robaka, jeno dziękujcie zań Panu naszemu, Chrystusowi«. I jeszcze rzekł im Romuald o onym robactwie: »Bo zważcie, że każdy stwór powstał od Boga w dniach stworzenia. A po co stwarzał Bóg Wszechmogący owo robactwo, jeśli nie na pożytek duszny. Tegdy nie ważcie się ubić kąśliwego komara czy choćby najpodlejszej muchy, która z gnoju żyje i z człowieka, bo skoro muchę będziesz bił, jakbyś rękę stwarzającego Boga bił«"[16]. No, tu chyba przesadził autor tej powieści, natomiast prawdą jest, że ówczesne zasady życia zakonnego, zwłaszcza te oparte na dziełach Jana Kasjana były wyjątkowo rygorystyczne i trudne do przestrzegania. Na przykład pisał on, że nawet „sprawiedliwi i święci nie są bez grzechu"[17]. Uważał i udowadniał, że nawet w czasie „modlitwy niełatwo uniknąć grzechu. [bo] kto (...) przypisuje naturze ludzkiej (...) bezgrzeszność, ten niech walczy z nami nie próżnymi słowami, lecz świadectwem i doświadczeniem swojego sumienia i niech dopiero wtedy uważa się za wolnego od grzechu, gdy się przekona, że nie oderwał się od (...) najwyższego dobra. (...) kto by (...) przepędził bez żadnego roztargnienia, spowodowanego bądź słowem, bądź czynem, bądź myślą, choćby jedno nabożeństwo (...) ten niech powie, że jest bez grzechu. Ponieważ więc musimy przyznać, że lotny ruch umysłu ludzkiego bez tych próżnych i zbytecznych rzeczy być nie może, przeto już tym samym wyznajemy zgodnie z prawdą, że nie jesteśmy bez grzechu"[18]. Jan Kasjan w swoim głównym dziele, przedstawił rozmowy z Ojcami Pustyni, w których znalazło się wiele takich zasad, jak powyższa, które dotyczyły życia mnichów. Choć trochę pobłądził w niektórych aspektach swojej nauki[19], to jednak na podstawie jego ksiąg, święty Benedykt z Nursji napisał swoją słynną regułę benedyktyńską. Również Ignacy Loyola (1491-1556) korzystał z prac Kasjana. W Kościele prawosławnym Jan Kasjan uznany jest za świętego natomiast w Kościele katolickim czczony jest „lokalnie głównie w Marsylii"[20]. Do jakich łask gorliwość w przestrzeganiu zasad wyłożonych przez Ojców Pustyni w dziełach Jana Kasjana mogła doprowadzić pustelnika, można się dowiedzieć zagłębiając się w te dzieła. Tu, tylko dla przykładu, zacytujemy jedynie dwie z mądrości tam zawartych. Jedna z nich tak brzmi: „Prawdziwą więc doskonałość (...) wówczas osiągniemy, gdy umysł nasz nie będzie już przytępiony zaraźliwem zetknięciem się z ociężałością ciała, lecz gdy będzie wyszlifowany i oczyszczony najlepszemi środkami od wszelkiej miłości i naleciałości ziemskiej. Wtenczas dusza za pomocą nieustannego rozmyślania o rzeczach Boskich i duchowej kontemplacji przejdzie do rzeczy niewidzialnych: zapomni, że jest odziana ułomnością ciała, straci świadomość położenia członków, zatopiona jedynie w rzeczach niebieskich i niecielesnych, i w takie się uniesie zachwyty, że nie tylko nie uchwyci niczego słuchem cielesnym ani jej nie będą zajmować postacie ludzi przechodzących, lecz nawet najbliższych przedmiotów widzieć nie będzie okiem ciała, choćby to były rzeczy kształtów olbrzymich"[21]. I kolejna rada : „Dlatego to polecamy pilne czytanie i nieustanne rozmyślanie Pisma, by pamięci naszej dostarczyć przedmiotów duchownych; dlatego śpiewamy często psalmy, byśmy mogli ciągle kruszyć swe serce, i dlatego pilnujemy czuwań, postów i modlitw, aby duch umartwiony nie zasmakował w rzeczach ziemskich, lecz wpatrywał się w sprawy niebieskie. Gdybyśmy zaś tych ćwiczeń zaniedbali, wówczas duch musiałby się zróść z brudem przywar i wkrótce pochylić się i runąć w stronę ciała"[22]. W dalszej części tego opracowania zobaczymy, jak o uciążliwych warunkach życia w pustelni będzie mówił Bruno z Kwerfurtu do Benedykta, ówczesnego eremity w Pereum, kiedy namawiał go do opuszczenia tego miejsca. Jednocześnie, święty Bruno z Kwerfurtu umieścił na końcu swojego dziełka o życiu pięciu męczenników, krótką regułę, którą usłyszał od świętego Romualda święty Jan, najstarszy z tych pięciu męczenników. Można zauważyć w niej idee zawarte w nauce Kasjana, które były przytoczone wcześniej. A reguła ta brzmiała tak: „Przebywaj w celi jakby w raju; odrzuć poza siebie i usuń z pamięci cały świat, baczną uwagę zwracaj na swe myśli, jak rybak na ryby. Jedyna droga jest w psalmach. Nie porzucaj jej! Jeśli nie potrafisz wszystkiego, gdyż przybyłeś z gorliwością nowicjusza, usiłuj raz w tym, raz w innym miejscu śpiewać psalmy w duchu i pojmować umysłem, a gdy podczas czytania zaczniesz ulegać roztargnieniu, nie ustawaj, lecz usiłuj poprawić to przez zrozumienie. Przede wszystkim staw się w obecności Bożej z bojaźnią i drżeniem jak ktoś, kto stoi w obliczu władcy. Wyniszcz się całkiem i zadowolony z łaski Bożej siedź jak pisklę, które, jeśli matka mu nie da, bezradne jest i nie ma nic do jedzenia"[23]. Wówczas, w Pereum w pustelni świętego Romualda, tak Jan jak i Benedykt a także Bruno z Kwerfurtu, który tu również przebywał, mieli okazję spotkać cesarza Ottona III (980-1002), który właśnie wracał ze swojej pielgrzymki do grobu świętego Wojciecha w Gnieźnie. A tam, podczas zjazdu gnieźnieńskiego obiecał Otto III księciu Bolesławowi Chrobremu (967-1025), że znajdzie zakonników, którzy po męczeńskiej śmierci świętego Wojciecha, podejmą się misji w naszym kraju. Postanowił również, że opłaci taką podróż oraz zakupi potrzebne księgi i naczynia liturgiczne. Więc zgodnie z obietnicą, którą dał polskiemu księciu, poprosił świętego Romualda o wysłanie dwóch eremitów z jego pustelni z misją ewangelizacyjną do Polski, by tam wiarę w Chrystusa szerzyć mogli. By wreszcie tam, wśród „pogan zbudowali klasztor; stąd miały płynąć trojakie korzyści dla szukających drogi Pańskiej, a więc dla nowicjuszów przychodzących ze świata miał tam być upragniony klasztor, dla dojrzałych zaś i łaknących żywego Boga doskonała samotnia, a ci, którzy pragnęli rozstać się z tym życiem i być razem z Chrystusem, mieli sposobność głoszenia Ewangelii poganom[24]". (Te słowa z Żywota pięciu braci męczenników można uznać za charakterystyczne dla duchowości benedyktyńskiej czy też kamedulskiej. Kameduli powstali z zakonu świętego Benedykta i przyjęli jego regułę. Pozostawali zawsze jednak zakonem benedyktyńskim). Wówczas też, cesarz Otto III „z wdzięczności (...) dla świętego Wojciecha fundował w Pereum pod wezwaniem tego świętego, nadzwyczaj kosztowny klasztor (prawdopodobnie za pieniądze otrzymane od Bolesława)..."[25]. Można więc uznać pustelnię w Pereum jako swego rodzaju źródło misyjne dla Polski. Bo tu przecież ćwiczyli się pokorze i umartwianiu, święty Wojciech ze swoim bratem błogosławionym Gaudentym również święci Jan i Benedykt oraz święty Bruno z Kwerfurtu. Wszyscy też ci misjonarze, za wyjątkiem Radzima Gaudentego, zostali męczennikami na terenach Polskich lub leżących ówcześnie przy jej granicach. Święty Romuald zamierzał tu w Pereum uczynić opatem swojej pustelni oraz powstającego w tym miejscu nowego klasztoru właśnie świętego Benedykta. Ten jednak z pokorą zrzekł się tej funkcji przed braćmi, ale zrobił to bez wiedzy Romualda. Następnie uprosił świętego Brunona, by on namówił cesarza Ottona, u którego wcześniej służył jako jego kapelan, aby opatem mianował innego zakonnika, „który tak podobny był do Benedykta, jak piasek jest podobny do srebra lub błoto do złota[26]". I tak się stało, Otto zmienił nominację na opata, za co święty Romuald, gdy się o tym dowiedział, nakazał wybatożyć obu, Benedykta i Brunona, nagich na oczach całego konwentu. Święty Bruno z Kwerfurtu, w przerwach między wspólnymi modlitwami (tzw. horami, czyli godzinami wyznaczonymi na modlitwy)[27], namawiał świętego Benedykta, aby razem opuścili tę położoną wśród bagien pustelnię w Pereum. Mówił, że jest to miejsce niebezpieczne i szkodliwe dla zdrowia, że wszyscy tu chorują i, że jeśli tu umrą, to taka śmierć nie będzie miała żadnego sensu. Natomiast jeśli udadzą się na misję, by głosić Ewangelię poganom, to tam nie będą się lękać śmierci dla Chrystusa. Przekonywał, że to nie jest „pycha dla grzeszników pragnąć męczeństwa, skoro liczni nieochrzczeni, rozpustnicy i bałwochwalcy dostąpili tej łaski, zwłaszcza, że my w tym wypadku nie szukamy świętości, lecz odpuszczenia grzechów; chrzest bowiem zmywa je, lecz przez męczeństwo wszystkie zostają zamazane[28]". Cesarz Otto bardzo chciał mieć przy sobie swojego dawnego kapelana Brunona, a ponieważ zamierzał udać się do Rzymu, to i Bruno musiał się poddać jego woli. Nie mógł więc pójść razem z Benedyktem na zaplanowaną wspólną misję. Wtenczas cesarz Otto z wielkim uniżeniem poprosił „opata (...) i nadspodziewanie łatwo uzyskał zgodę na wysłanie do kraju Słowian dobrego Jana i lepszego - jak się wydawało oczom ludzkim - Benedykta[29]". Choć Jan był niższy o głowę od Benedykta, ale jak pisze święty Bruno, przerósł wszystkich pustelników „większą żarliwością Boga i głębszą pokorą; człowiek to spokojny i o zrównoważonym charakterze (...) z powodu jednego ślepego oka, na które niegdyś zaniewidział skutkiem oślepiającej ospy, taką zyskał sławę, jak gdyby zamiast jednego oka miał ich troje. (...) Dobrotliwy i cierpliwy, nauczył się pałać piękną miłością do Boga i bliźniego. Tym sposobem wkrótce dojrzał i nabrawszy przyzwyczajenia, lubił wszelką gorycz, wszelką trudność chętnie znosić dla miłości Jezusa Chrystusa...[30]". Przed wyruszeniem w tak daleką wyprawę obiecał święty Bruno Benedyktowi, że jak tylko będzie mógł, to bez wahania pójdzie za nim, bez względu na okoliczności. Poprosił jeszcze Benedykta, aby złożyli wspólnie takie ślubowanie, żeby obaj w swoich modlitwach upraszali Boga żywego, aby odpuścił im wszystkie grzechy przez „rozumne przelanie krwi z woli Bożej", a więc przez śmierć męczeńską. (W średniowieczu powołania zakonne były traktowane jako charyzmat, a więc dar, czyli łaska Ducha Świętego, podobnie traktowano męczeństwo, o które wielu chrześcijan prosiło Boga w swoich modlitwach). My dziś już wiemy, że ta prośba obu świętych, chociaż w różnym czasie, to jednak została przez Pana Boga wysłuchana i spełniona. Benedykt jeszcze kilka razy przypominał Brunonowi, aby on uzyskał od papieża apostolskie pozwolenie dla nich, gdyż bez niego nie można było prowadzić ewangelizacji pogan. Wyruszyli więc razem: mąż Boży Benedykt „oraz Jan, człowiek posłany przez Boga[31]", jak ładnie o sobie napisał święty Jan Ewangelista (?-ok.100) J 1,6[32]. Po długich tygodniach marszu, po pokonaniu przez nich stromych Alp, dotarli wreszcie do kraju Polan, gdzie mówiono nieznanym im językiem i gdzie rządził książę Bolesław Chrobry. Polski książę z wielkim szacunkiem i uprzejmością przyjął obu zakonników i pomógł im poprzez dostarczenie niezbędnych środków zabudować miejsce, które sami sobie wybrali na pustelnię. W tym też czasie zmarł młody cesarz Otto III, co wywołało wielki żal, tak u świętych pustelników jak i na dworze u księcia Bolesława. Ta śmierć spowodowała również spore zamieszanie w świecie chrześcijańskim. Rozpoczęła się zacięta walka o tron cesarski, a następca, (święty) Henryk II (973/8-1024), w odróżnieniu od Ottona III postanowił siłą rozwiązywać wszelkie konflikty i tak samo nawracać pogan. To spowodowało, że i nasz Bolesław Chrobry wszedł w długoletni konflikt z Niemcami. Tak ten czas opisał święty Bruno: „I podczas gdy wszyscy poganie mieszkają w spokoju i bezkarnie zwalczają chrześcijan, państwa chrześcijańskie z niesłuszną nienawiścią zaczęły spierać się ze sobą, walcząc zaciekle i niezmordowanie[33]". Walkę o władzę ostatecznie wygrał Henryk II, który w 1014 roku został koronowany na cesarza przez papieża Benedykta VIII (ok.980-1024). Te nieustanne wojny nie pozwoliły świętemu Brunonowi na przebycie drogi z Rawenny do Rzymu, gdzie miał uzyskać tak mocno wyczekiwane przez eremitów pozwolenie papieskie na prowadzenie misji wśród pogan. Bardzo ciekawe i dużo mówiące o średniowiecznych zakonnikach jest to, że to pozwolenie, które miał przekazać misjonarzom Bruno, miało być ustnym pozwoleniem papieża. I Benedykt i Jan byli bardzo zagniewani na Brunona, na którego nie mogli się doczekać. Uważali, że przez niego tracą czas, że niepotrzebnie przebyli taką długa drogę. Mówili, że „nie dlatego podjęli się takiego trudu, jakoby sprawiało im zadowolenie życie w nieznanym kraju w pustelni, lecz ponieważ pragnęli doskonałej korzyści, która sprawia wiele dobrego, mianowicie głoszenia Ewangelii poganom i wniknięcia w huczące grozą pogaństwo[34]". Martwili się, że mogą zakończyć swe życie w sposób bezużyteczny i niesławny. Bali się, że nie wejdą do Królestwa Niebieskiego, jeśli nie doznają jakichś większych udręczeń. Wśród wielu obowiązków, ale i, jak ocenia sam święty Bruno, wielu grzechów, które go zatrzymywały i powodowały niepobożną zwłokę, wreszcie znalazł czas, by pójść do Rzymu i z „ust papieża uzyskać pozwolenie głoszenia Ewangelii[35]". „Sylwester II (ok. 945-1003) mianował Brunona arcybiskupem pogan, tj. dał mu prawo prowadzenia misji na nieokreślonych bliżej obszarach pogańskich (...)[36]". Po otrzymaniu pozwolenia, doszedł do Ratyzbony w Bawarii, a stamtąd, niestety omijając krainę Słowian, przeprawił się statkiem, płynąc Dunajem na Węgry. Tu próbował z dość marnym skutkiem nieść Ewangelię Czarnym Węgrom (Miano Czarnych Węgrów (Nigri Ungri) oznacza prawdopodobnie Węgrów osiadłych nad dolną Cisą)[37]. W tym czasie święty Jan cierpliwie i z pokorą przyjmował wolę Nieba, a także litował się nad młodym i niecierpliwym Benedyktem, który nie mógł się doczekać pozwolenia na głoszenie Ewangelii. Postanowili więc obaj, że w drogę wyruszy Benedykt aby uzyskać pozwolenie od papieża, a może i odszukać Brunona. Aby uniknąć napaści pogan Benedykt ogolił swoją głowę, ukrywając w ten sposób tonsurę, (a więc specjalnie wygolone miejsce na głowie, mówiące o przynależności zakonnej), założył świeckie ubranie i ruszył w podróż. Książę Bolesław Chrobry zdecydował się wykorzystać pobyt Benedykta w Rzymie na uzyskanie zgody papieża na swoją własną koronację na króla Polski. Aby święty Benedykt mógł tę zgodę od papieża otrzymać, dał mu na ten cel dziesięć funtów srebra. Bolesław Chrobry daje św. Benedyktowi 10 funtów srebra, mal. Stefan Chmiel (1962), kościół OO Kamedułów w Bieniszewie. Fot. P. Namiota, z książki red. Danuty Zydorek, Pięciu Braci Męczenników; z dziejów religijności Polski XI wieku, Gorzów Wielkopolski 1997. Za Chrobrego funt srebra ważył ok. 408 g. Dziesięć funtów srebra to było więc trochę ponad 4 kg. Z jednego funta w tym czasie bito 240 sztuk denarów, były to ciężkie denary Chrobrego. Natomiast już za czasów Kazimierza Odnowiciela (1016-1058) z funta srebra wybijano aż 510 małych denarów. W ten sposób wartość denara stawała coraz mniejsza. Benedykt dotarł do Pragi, ale dalej nie mógł pójść, gdyż z powodu wojennej zawieruchy i niebezpieczeństwa na drodze został przez księcia Bolesława zatrzymany oraz zmuszony do drogi powrotnej. Zrozpaczony tą decyzją, bez ociągania się oddał księciu otrzymane srebro i mocno zawiedziony powrócił do klasztoru. A był wtedy wśród nich jeszcze jeden brat, „który miał upodobanie w umiłowaniu spraw niebiańskich i wtedy pod ich kierownictwem pełnił służbę w eremie[38]". Brat ten miał na imię Barnaba (?) i prawdopodobnie, również był Włochem. Wymienia go także (z mylną datą, bo w roku 1005) Jan Długosz (1415-1480) w swoich kronikach: „W tym czasie słynęło w Królestwie Polskim sześciu mężów odznaczających się pobożnością i życiem świątobliwym, mianowicie: Benedykt, Jan, Izaak, Mateusz, Krystyn i Barnaba[39]". Barnaba jest również wymieniony w czeskiej Kronice Kosmasa (1045-1125) i tu również omyłkowo został podany rok, tyle że 1004. W Kronice tej dosyć zabawnie został przedstawiony, tak jakby nie był prawym pustelnikiem: „(...) w Polsce było pięciu mnichów i pustelników, prawych Izraelitów (tzn. prawych mężów): Benedykt, Mateusz, Jan, Izaak, Krystyn i szósty Barnaba[40]". Tegoż Barnabę wysłali nasi święci braciszkowie, żeby to on wreszcie uzyskał to niezbędne papieskie pozwolenie. Tym razem książę Bolesław nie miał nic przeciw temu i na tę podróż zezwolił. Otrzymał również brat Barnaba polecenie odnalezienia świętego Brunona, ale gdy to zadanie zakończyło się niepowodzeniem, udał się on prosto do Rzymu. Benedykt ustalił, wbrew Regule zakonnej, dwa terminy powrotu Barnaby, jeden w dniu Wszystkich Świętych, a drugi, ostateczny w dniu świętego Marcina (313 albo 336-397), a więc w dniu 11 listopada. I tak, po wysłaniu Barnaby obaj zakonnicy, i święty Benedykt, i święty Jan, oczekiwali na niego, przez całe lato, trwając na modlitwie i poszcząc. A kiedy drugi z wyznaczonych terminów nieubłaganie nadchodził, a wysłany braciszek nie wracał, oni zaczynali być coraz mocniej zmartwieni i zaniepokojeni o zbawienie swoich dusz. „(...) serdecznie boleli nie dlatego, jakoby z powodu miękkości i lenistwa nie mogli wykonać żadnej pożytecznej pracy (...) lecz ponieważ nie mieli możności w takiej mierze, jak to przystoi gotowym do czynu i doskonałym mężom, współzawodniczyć dowolnie w radosnej gorliwości o duchowe zdobycze[41]". I zadręczali się teraz brakiem wieści i od Brunona, i od Barnaby, cały czas stawiali sobie pytanie: dlaczego Bruno wcześniej się nie zjawił, tak jak im to przyrzekł i dlaczego Barnaba teraz nie przybywa z tak długo wyczekiwanym pozwoleniem? Zarzucali sobie również grzech, z powodu wysłania, tego zaginionego brata Barnaby w tak niebezpieczną drogę. W tym czasie do eremu, pod duchowe przewodnictwo Jana i Benedykta, dołączyli jeszcze dwaj rodzeni bracia Słowianie, Izaak i Mateusz. Mieli oni także dwie siostry, które służyły Bogu w innym klasztorze, w gronie dziewic. W wigilię świętego Marcina wszyscy nasi mnisi śpiewali nokturny ku czci Pana Boga i we Mszy świętej święcili Jego zbawienie. Również w tym czasie podczas nieszporów odczuwali olbrzymi żal z powodu ciągłej niemożności wykonywania swojego powołania. Rozgoryczeni ponownie pytali Pana Boga, dlaczego nie dał im sposobności, „by poprzez kazania pobudzić umarłych pogan do życia chrześcijańskiego i z radością patrzeć na prawy bieg dobrych zawodników[42]". Byli oczywiście pewni, że więcej znajdą litości u Boga, gdy więcej dusz dla niego zdobędą. A „jeśliby przy tej czystej intencji łaskawy Bóg, którego darem jest wszelkie dobro, podał im kielich zbawienia, gorąco pragnęli przyjąć go chętnie, przy czym chodziło im nie tyle o grzech ludzi, [którzy by ich umęczyli], ile raczej o pozyskanie ich dusz; chcieli bowiem tym więcej przypodobać się Chrystusowi-Królowi, im mniej szczędzić będą trudu z miłości do Niego[43]". Po tych modlitwach i żalach skierowanych do Boga, udali się nasi święci bracia zakonni na spoczynek. Niestety, nieaktualna już przecież wieść o dziesięciu funtach srebra, które otrzymał święty Benedykt od Bolesława Chrobrego i które jakoby miał przechowywać w klasztorze, rozeszła się po okolicy. Wiedzieli o tym również, niecni zbóje czy też „źli chrześcijanie, jak ich nazwał święty Bruno. [Jan Długosz nazwał ich synami Beliala[44], czyli szatana „Belial, czasami zwany Beliar lub Berial, Mroczny Starzec lub Albatros - jeden z upadłych aniołów (w niebie należał do chórów Cnót i Aniołów) i czterech piekielnych książąt (pozostali to Szatan, Lucyfer i Lewiatan), symbolizuje płodność ziemi, niezależność oraz kierunek geograficzny północ. Często jest utożsamiany z Szatanem. Dosłowne tłumaczenie brzmi ten, który nie ma pana, niegodziwiec świata, ten, który podnosi bunt bądź nic niewart[45].] Obraz z ołtarza głównego kościoła parafii p.w. Pierwszych Polskich Świętych Męczenników Międzyrzeckich w Gorzowie Wielkopolskim. Fot. Leszek Czarnecki z książki red. Danuty Zydorek, Pięciu Braci Męczenników; z dziejów religijności Polski XI wieku, Gorzów Wielkopolski 1997. Zabójcy świętych braci zostali po swojej zbrodni odnalezieni i schwytani. Ich zeznania dały niepodważalny dowód odwagi i ich męczeńskiej śmierci. Zapisy z ich przesłuchania były znane świętemu Brunonowi, więc my dzięki temu mamy możliwość dokładnie dowiedzieć się, nie tylko jak przebiegała ta straszliwa zbrodnia, ale również, co odczuwali i co myśleli w tym czasie zabójcy. „Gdy więc oni [zakonnicy] późną nocą spoczywali i zmęczone członki pogrążone były w głębokim śnie, przyszli niegodziwcy, dysząc złością i marną nikczemnością: do nowej zbrodni rwie się ich serce, wątroba gniewem zionie, wargi drżą, nozdrza parskają, serce krwią nabiega, twarz się mieni, nogi spieszą, a zęby zgrzytają; zamilkł głos stłumiony, płonie głupi gniew, potnieje ręka dzierżąca broń, śmieje się chciwość, dorwawszy się do łupu. Przyszli do łatwej walki [jak] psy do krwi, wilki do zdobyczy. Chcąc szkodzić, musieli się przysłużyć, daremnie szukając dla siebie zysku, w oczach Bożych dopuścili się wielkiego grzechu[46]". I ci źli chrześcijanie myśląc, że znajdą u świątobliwych mnichów nie wiadomo jakie skarby, rozpoczęli swą grabież. A był wśród nich sługa księcia Bolesława, który wcześniej, z jego rozkazu, usługiwał zakonnikom. On znając zakonników bardzo dobrze, „zanim wszedł, pod błogosławieństwem Szatana wypił dwa kielichy, aby bezbożne serce nie zadrżało przed nową zbrodnią, i niosąc w lewej ręce świecę, w prawej zaś miecz, nagle przed zbudzonymi świętymi stanął ze straszną twarzą [jako] złowrogi kat. Podnieśli się bracia aż do połowy ciała, (...) [i] zaczęli - opowiada sam kat, który ich zabił, a potem żałował - nie wiem co wzajemnie do ucha sobie szeptać[47]". A były to zapewne, jak uważał, święty Bruno, modlitwy naszych zakonników czy to z psalmów Drogocenną jest w oczach Pana śmierć Jego czcicieli (Ps 115,15), czy też Confiteor Deo, a więc Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu. „»Atoli ja - mówił zabójca opowiadając to z żalem - z zamarłym sercem stałem osłupiały; chciałem zabić, lecz wzdrygałem się przed zbrodnią«. Skoro wyszeptali to, co chcieli, Jan, syn cierpliwości, który lepiej znał język i w imieniu ich obu zwykł był odpowiadać przychodzącym, a przez męczeństwo zaraz miał się uświęcić, zaczął mówić tymi słowy: »Przyjacielu, po co przyszedłeś i czego nowego chcą ci uzbrojeni ludzie?« Oszołomiony zbój, który teraz bardzo żałuje, że dobro uczynił, źle czyniąc, odpowiedział: »Pan tej ziemi, Bolesław, przysłał nas, abyśmy bez litości was związali«. Uśmiechając się rzekło ono święte oblicze: »Nigdy takiego rozkazu nie wydał dobry książę, który dla miłości Boga bardzo nas kocha. Czemu daremnie kłamiesz, mój synu?«. Zabójca odrzekł: »Ale chcemy was zabić. Oto powód, dla którego przyszliśmy«. A święty Jan rzecze: »Niech Bóg was wspomaga i nas«. Na te słowa pobladły zabójca natychmiast wydobył z pochwy okrutny miecz i zabił go zadawszy dwie rany owemu świętemu ciału. (...) A następnie [tę] z wyższych względów szczególnie cenną perłę, błogosławionego Benedykta, gdy spieszył do innych, jednym potężnym ciosem ugodził w środek czoła, tak że wysoko tryskająca krew obfitym strumieniem zaczerwieniła krawędzie ścian[48]". [1] http://nauczaniejp2.pl/dokumenty/wyswietl/id/428 [2] Piśmiennictwo czasów Bolesława Chrobrego, tł. Kazimierz Abgarowicz, Warszawa 1966, s. 209. [3] Tamże, s. 241. [4] Zbigniew Gach, Poczet kanonizowanych świętych polskich, Gdańsk 1997, s. 43. [5] Etymologia wszystkich pięciu imion oprac. na podst.: Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię; Przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982, s.132, 290, 300, 357 i 408. [6] Ponieważ data narodzin Pana Jezusa budzi wciąż spory a z Ewangelii wiemy, że Święty Jan Chrzciciel był tylko o 3 miesiące starszy od Pana Jezusa, stąd ta nieprecyzyjna data urodzin Świętego Jana Chrzciciela. [7] Oprac. na podst. Encyklopedia Katolicka, t. IV, Lublin 1985, s. 1069. [8] Piśmiennictwo czasów Bolesława..., s. 180. [9] Zrobił to dopiero błogosławiony Rudolf (?), czwarty, w kolejności przeor kamedułów. [10] cenobici [gr. koinóbios ‘wspólne życie'], pustelnicy uprawiający życie zakonne polegające na wspólnym zamieszkiwaniu, pracy i modlitwie pod kierownictwem opata; definicja z encyklopedii PWN umieszczonej w Intern. na str.: https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/cenobici;3884042.html [11] Tadeusz Wojciechowski, Szkice historyczne jedenastego wieku, Warszawa 1925, s. 2. [12] Henryk Fros SJ, Franciszek Sowa, Twoje imię... s. 469. [13] https://pl.m.wikisource.org/wiki/M._Arcta_S%C5%82ownik_Staropolski/Ninie [14] https://pl.m.wikisource.org/wiki/M._Arcta_S%C5%82ownik_Staropolski/J%C4%85-%C5%BC [15] https://pl.m.wikisource.org/wiki/M._Arcta_S%C5%82ownik_Staropolski/Lza [16] Antoni Gołubiew, Bolesław Chrobry; Szło nowe, Kraków 2021, s. 512-513. [17] Jan Kasjan, Rozmów dwadzieścia cztery, cz. II, Poznań 1929, s. 417. [18] Tamże, s. 418. [19] Ówczesny Kościół nie rozstrzygnął jeszcze pewnych zagadnień definitywnie a między teologami dopiero toczyły się dyskusje ustalające prawdy, które dzisiaj uznawane są za zgodne z doktryną Kościoła. [20] https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-23c.php3 [21] Jan Kasjan, Rozmów dwadzieścia cztery, cz. I, Poznań 1928, s. 88. [22] Tamże, s. 32. [23] Piśmiennictwo czasów Bolesława..., s. 245. [24] Tamże, s. 170. [25] Ks. Stanisław Małachowski, Żywot Świętych Męczenników Kazimierskich, Warszawa 1905, s.25 [26] Piśmiennictwo czasów Bolesława..., s. 172. [27] Tamże, komentarz nr 41 oprac. przez Jadwigę Karwasińską, s. 172. [28] Tamże, s. 173. [29] Tamże, s. 176-177. [30] Tamże, s. 177. [31] Tamże, s. 180. [32] Tamże, komentarz nr 69, s. 180. [33] Tamże, s. 191. [34] Tamże. [35] Tamże, s. 195. [36] Tamże, komentarz nr 105, s. 195. [37] Tamże, komentarz nr 109, s. 196. [38] Tamże, s. 204. [39] Jan Długosz, Roczniki Królestwa Polskiego, Księga pierwsza i Księga druga do 1038, Warszawa 2012, s. 319. [40] Kosmasa kronika Czechów tł. Maria Wojciechowska, Warszawa 1968, s. 179. [41] Piśmiennictwo czasów Bolesława Chrobrego..., s. 210. [42] Tamże, s. 211. [43] Tamże. [44] Jan Długosz, Roczniki Królestwa Polskiego..., s. 321. [45] https://pl.wikipedia.org/wiki/Belial [46] Piśmiennictwo czasów Bolesława Chrobrego..., s. 212. [47] Tamże, s. 213. [48] Tamże, s. 214-215. Powrót |