|
15. Błogosławiony ks. Marian Skrzypczak (1909-1939) urodził się 15 września 1909 r. w Janowcu Wielkopolskim pod Wągrowcem. Po zdaniu matury w 1929 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Gnieźnie, które ukończył w 1934 r. 15 czerwca 1935 r. przyjął z rąk bpa Antoniego Laubitza (1861-1939) święcenia kapłańskie. Jako wikariusz posługiwał w parafii w Rogowie, zastępując w dużej mierze schorowanego proboszcza. Po jego śmierci został przeniesiony do parafii w Płonkowie koło Inowrocławia. Od 1 listopada 1938 r. pełnił funkcję administratora sąsiedniej parafii w Glinnie Wielkim, gdzie wybudował nową plebanię. Na początku wojny przez około trzy tygodnie ukrywał się, unikając aresztowania. Gdy powrócił, by nieść opuszczonym parafianom posługę duszpasterską, zastał spalony kościół w Glinnie i całkowicie zdewastowaną plebanię. Zamieszkał więc na plebanii w Płonkowie. Tam został ostrzeżony przez starszego Niemca o planowanym przez hitlerowską młodzież zabójstwie proboszcza (któremu udało się wcześniej uciec), a jeśli im się to nie uda - o zamiarze zgładzenia jego samego. Choć mógł uciec do Torunia, gdzie mieszkali jego rodzice, nie zdecydował się na opuszczenie parafii. Wieczorem 5 X 1939r. na plebanię wdarła się uzbrojona bojówka młodzieży hitlerowskiej. Pobitego i kłutego bagnetami ks. Skrzypczaka wypędzono przed kościół. Po pierwszych strzałach oddanych do niego z pistoletów, osunął się na ziemię i modlił się. Zanim go dobito, świadek egzekucji mógł usłyszeć jeszcze słowa padającego kapłana: »Jezu w Twoje ręce oddaję ducha mego. Zlituj się! Przebacz im!«[1]. Ciało kapłana, zbezczeszczone przez oprawców, leżało na oczach parafian jako znak grozy i przestroga, ale równocześnie - jako świadectwo niezłomnej wierności Bogu i Kościołowi. Śmierć młodego księdza wstrząsnęła wiernymi. Wielu świadków podkreślało, że w jego obliczu nie było widać lęku, lecz spokój człowieka, który do końca ufał Chrystusowi. Jego męczeństwo stało się natychmiast czytelnym znakiem ofiary - kapłan, który jeszcze dzień wcześniej sprawował Eucharystię, teraz sam stał się ofiarą przelaną za wiarę. Ks. Marian Skrzypczak miał zaledwie 30 lat, a jego śmierć była jednym z pierwszych męczeństw w archidiecezji gnieźnieńskiej podczas wojny. Pamięć o nim przetrwała wśród wiernych mimo prób zatarcia śladów przez okupanta. Parafianie przekazywali wspomnienie o jego niezłomności kolejnym pokoleniom. Obok miejsca porzucenia przez Niemów jego zwłok wzniesiono zaraz po ukończeniu wojny stojący nadal krzyż i zasadzono drzewko. Grób otrzymał grobowiec ze sztucznego kamienia[2]. Obecnie w kościele w Płonkowie znajdują się relikwie błogosławionego ks. Mariana Skrzypczaka, otaczane czcią wiernych. 16. Błogosławiony ks. Aleksy Sobaszek (1895-1942) urodził się 17 lipca1895 r. w Przygodzicach Wielkich koło Ostrowa Wielkopolskiego. Po zdaniu matury w 1914 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Poznaniu, które ukończył po przerwie spowodowanej I wojną światową. Teologię studiował także na uczelniach niemieckich w Münster i Freising. Święcenia kapłańskie przyjął 5 kwietnia 1919 r. w katedrze poznańskiej. Początkowo posługiwał jako wikariusz w Wągrowcu, a następnie w Słupach, Trzemesznie i Gnieźnie, gdzie został prefektem w seminarium nauczycielskim. Funkcję prefekta pełnił także w Szamotułach i w Rogoźnie. 1 lipca 1931 r. został proboszczem parafii w Siedleminie koło Jarocina, gdzie posługiwał aż do aresztowania w 1941 r. Po wybuchu II wojny światowej ks. Sobaszek początkowo opuścił parafię wraz z innymi, lecz po powrocie - podczas Mszy Świętej - ze łzami w oczach przepraszał parafian zapewniając, że sam ich więcej nie opuści[3]. 6 października 1941 r., podczas odprawiania Mszy pogrzebowej, przybyło gestapo. Ponieważ ksiądz nie przerwał Mszy Świętej, Niemcy [co było dosyć wyjątkowe] odczekali do końca pogrzebu, po czym aresztowali go nie pozwalając już wejść na plebanię[4]. 30 października został przewieziony do obozu koncentracyjnego Dachau. Tam, jako więzień numer 28086, znosił z wielką pogodą ducha ogromne cierpienia: fizyczne wyczerpanie, tortury, głód i choroby. Głodowe racje żywnościowe oraz bezwzględne traktowanie przez obozowych oprawców szybko wyniszczyły jego i tak wątłe zdrowie. Gdy trafił na rewir chorych, zaraził się krwawą biegunką i na skutek jej ciężkiego przebiegu, dnia 1 sierpnia 1942 r. o godz. 2 w nocy, zmarł[5]. Jego ciało spalono w obozowym krematorium. Jednak jeszcze przed śmiercią zdążył poprosić spotkanego w obozie parafianina[6] - Zygmunta Sroczyńskiego[7] (...), o przekazanie mieszkańcom Siedlemina następującego przesłania: »Wszystkie cierpienia i katusze, jakie znosić musiałem w obozie poświęcam Panu Bogu i ofiaruję za swoich parafian. Błogosławię wszystkim i proszę o modlitwę za swoją duszę«[8]. W Dachau ks. Sobaszek cieszył się wśród współwięźniów-kapłanów wielkim szacunkiem, często wypowiadał maksymę, że aktualnym obowiązkiem uwięzionych kapłanów jest »działać przez cierpienie«. Można to rozumieć tylko w kategoriach nadprzyrodzonych. Kto takie zdanie wypowiada, musi zakładać, że najwyższą formą tego działania jest śmierć męczeńska. Stanowiło to zatem predyspozycję duchową dostrzeżoną przez współbraci w obozie. Sam dużo cierpiał , ale znosił cierpienie bez skargi, zachowując mimo wszystko nadzieję i ufność w Opatrzność Bożą[9]. 17. Błogosławiony ks. Antoni Świadek (1909-1945) urodził się 27 marca 1909 r. w Pobiedziskach koło Poznania. Po ukończeniu gimnazjum w Kępnie i zdaniu matury w 1928 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Poznaniu (seminarium archidiecezji gnieźnieńsko-poznańskiej). Święcenia kapłańskie otrzymał 10 czerwca 1933 r. z rąk kard. Augusta Hlonda. Posługę kapłańską rozpoczął jako wikariusz w bydgoskiej dzielnicy Siernieczek przy kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika, który był filialnym kościołem bydgoskiej fary. Tam pracował do aresztowania w 1942 r.; był prefektem i duszpasterzem młodzieży, a także kapelanem harcerskim, mocno zaangażowanym w ruchy maryjne i Krucjatę Eucharystyczną. Po wybuchu wojny ochotniczo zgłosił się do jednego z oddziałów polskiej armii, gdzie aż do klęski i rozwiązania jednostki pełnił posługę kapelana wojskowego. Następnie przez pewien czas pracował w szpitalu dla polskich jeńców, po czym powrócił do Bydgoszczy. W tym okresie Niemcy wprowadzili zakaz używania języka polskiego podczas sprawowania wszelkich posług i obrzędów kościelnych. Mimo to ks. Świadek, wbrew zakazowi, nieustannie posługiwał się językiem ojczystym podczas nabożeństw i pogrzebów, spowiadał po polsku, przygotowywał potajemnie polskie dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. (...) Spotykał się z młodzieżą, którą znał z poprzedniej pracy w organizacjach, opiekował się biednymi, zwłaszcza rodzinami, gdzie były małe dzieci. (...) Co tylko miał, oddawał dla głodnych dzieci. Gdy koledzy czynili wyrzuty ks. Świadkowi, że na pogrzebie młodej dziewczyny z organizacji katolickiej znowu mówił po polsku, i że powinien bać się zaaresztowania, odpowiedział: »Przecież ona nic po niemiecku by nie zrozumiała«. Przedtem jeszcze wystarał się dla zmarłej o białą sukienkę do trumny, bo matka takiej nie miała[10]. Niewątpliwie niemieckie władze były świadome działalności młodego kapłana, lecz - zrządzeniem Bożej Opatrzności - przez pewien czas nie podejmowały wobec niego surowszych represji. Ostatecznie jednak doniesienie jego parafianki o polskim nazwisku, którą ks. Świadek wyspowiadał po polsku, doprowadziło do jego aresztowania przez Gestapo. Został aresztowany w lipcu 1942 r., gdy potajemnie błogosławił parę małżeńską w zakrystii swego kościoła[11]. Następnie, wraz z grupą Polaków, został osadzony w bydgoskim więzieniu. Tam, ze względu na swoje kapłaństwo, doświadczał wyjątkowo brutalnego traktowania. Zmuszano go do ciężkiej pracy fizycznej, która doprowadziła do powstania uciążliwej przepukliny. Po trzech miesiącach sadystycznego znęcania się nad nim w więzieniu w Bydgoszczy został przewieziony do Dachau. Mówili o nim współwięźniowie, że »był jedną z tych wyjątkowych dusz kapłańskich, które słoneczną pogodą ducha, czystością charakteru i głębią życia równocześnie pociągają, ale i onieśmielają, i zawstydzają«[12]. W obozie przez pewien czas pracował przy liczeniu guzików, następnie przy pakowaniu materiałów do wysyłki, a wreszcie przy wyplataniu koszyków z wikliny. W styczniu 1945 r. stwierdzono u niego tyfus plamisty i przeniesiono do obozowego rewiru dla chorych. Niestety mimo troskliwej pomocy wielu współwięźniów, 25 I 1945r. umarł z różańcem w dłoni, wyczekując na spotkanie z Bożą Matką[13]. Na drugi dzień po śmierci ks. Antoniego Świadka w obozowej kaplicy odprawiono Mszę świętą, podczas której ks. Jan Zygmunt Ziółkowski (1903-1972) wygłosił przemówienie żałobne: Na godzinę wyrwaliśmy się z własnej męki obozowego życia, by requiem aeternam wymodlić dla tego, który tej męki ostatnią wypił już kroplę. [...] Czyny człowieka stają się prawdziwie wielkie dopiero wtedy, gdy źródłem ich są szlachetne pobudki i intencje. A właśnie wielkość Zmarłego leżała w nim samym. Niezłomny kapłan, bo niezłomna płonęła w jego duszy wiara.[...], gorący Polak, w którym palił się znicz wiary i nadziei w sprawiedliwość dziejową i którego ożywiała niezmierna tęsknota za pracą na niwie ojczystej, jak i w Winnicy Pańskiej; prawdziwie dobry człowiek o czułym i niezmiernie uczynnym sercu i pogodnym umyśle; tkliwy i wdzięczny syn, który matkę miał za najcenniejszy skarb na świecie. Nie byłem tym, któremu Zmarły pozwolił zaglądać w swoje sumienie, a jednak nie waham się powiedzieć: zaprawdę, chciałbym kiedyś jak on zgasnąć i z takim jak on sumieniem stanąć przed Sędzią i z takich, jak jego wina, być sądzonym [...][14]. Śmierć ks. Antoniego Świadka wywołała powszechny żal, także wśród więźniów świeckich. Jego ciała nie spalono w obozowym krematorium, gdyż zabrakło koksu. Został pochowany w zbiorowej mogile poza obozem. [1] Tamże, s. 39. [2] Męczennicy za wiarę..., s. 71. [3] Tamże, s. 74. [4] Tamże. [5] Tamże, s. 75. [6] Tamże. [7] W części publikacji pojawia się określenie ks. Zygmunt Sroczyński, jednak źródła lokalne nazywają go parafianinem; brak jednoznacznego potwierdzenia, że był duchownym. [8] https://kurierostrowski.pl/2020/07/17/z-przygodzic-przez-dachau-na-oltarze/, dostęp: 20. 09. 2025 r. [9] Męczennicy za wiarę..., s. 77. [10] Tamże, s. 79. [11] Ks. Tomasz Kaczmarek, Sanktuarium licheńskie i Męczennicy ..., s. 41. [12] Tamże. [13] Tamże. [14] Męczennicy za wiarę..., s. 82-83. Powrót |