Święty Wojciech 23 kwietnia 956- 997 i Błogosławiony Radzim Gaudenty 14 października 960 lub 970 - 1006 lub 1011 (odczytana na Wykrocie 6-7 maja 2017 r. oraz 1-2 czerwca 2024 r.) CZ. II Święty Wojciech (po lewej) fot. z Intern. ze str.: https://salveregina.pl/nabozenstwo-do-sw-wojciecha-23-kwietnia/ Błogosławiony Radzim Gaudenty (po prawej) fot. z Intern. ze str.: https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-14c.php3 W ten sposób po trzech latach swojego urzędowania, „zapewne wczesną wiosną 995 roku"[1], biskup Wojciech Sławnikowic musiał, najprawdopodobniej skrycie, opuścić Czechy i udać się ponownie do Rzymu. Rok później na opuszczonym przez niego biskupim tronie chciał zasiąść brat księcia Bolesława II, mnich Krystian zwany też Strachkwasem. Jednak w trakcie uroczystości, podczas której miał być konsekrowany na biskupa, zmarł nagle. Wojciech spędził w zaciszu rzymskiego klasztoru około półtora roku. Niestety, w tym czasie, dokładnie w dniu 27 września 995 roku „w wigilię [święta], czczonego głęboko męczennika Wacława"[2], mieszkańcy Czech, podburzeni przez ród Wrszowców i pod przywództwem księcia Bolesława II, wymordowali braci świętego Wojciecha razem z ich rodzinami. Tak, bardzo ogólnikowo i nie wymieniając przywódcy tych zbrodniarzy opisał to Jan Kanapariusz: „Ten zaś zbrodniczy lud, do którego zmuszono go [biskupa Wojciecha], aby powrócił, z nienawiści do jego imienia dokonał wielkiej zbrodni. Albowiem krewnych jego, ludzi znakomitych i znanych, nędznie pozabijał, zadawszy im okrutne rany; braci oraz ich synów, mężczyzn wraz z niewinnymi niewiastami, wszystkich wydał na srogą śmierć; również grody ich zniszczył ogniem i mieczem, a całe ich mienie zagrabił"[3]. Natomiast bardziej dokładnie, wskazując również z imienia inicjatora tej zbrodni, opisał to Brunon z Kwerfurtu: „żalił się [biskup Wojciech] także cesarzowi [Ottonowi III (980-1002)], że książę Czechów, Bolesław [II, ten niby Pobożny], wyrządził był niemiłosiernie wiele zła jemu i jego braciom. Pozostali w domu czterej bracia zawarli pokój aż do jego przybycia i późniejszego powrotu, a książę pod przysięgą poręczył im bezpieczeństwo. O, wierności boska i ludzka! Czyż katolik nie jest lepszy od poganina? Biada człowiekowi, którego serce tętni zdradą! O, nieszczęśliwe nasze czasy! Mądrym nazywamy tego, który wysila spryt, aby oszukiwać, który na ustach ma miód, a w sercu ukrywa żółć. Oto raz jeszcze Judasz, który zamiast pokoju wyuczył się prowadzić wojnę, który obiecuje życie, aby zadać śmierć! Bolesław [II] daje poręczenie [pokoju], aby znienacka zabić brata. I nie szukaj daleko przykładu: w tym samym rodzie zgładził świętego Wacława własny brat[4]. (...) Wierzą przeto danemu przyrzeczeniu. Lud chodzi swobodnie po polu, otrzymał bowiem poręczenie [pokoju], o wojnie nie myśli. Gród stoi beztrosko przed bliskim niebezpieczeństwem. A oto znienacka wpadają nieprzyjaciele. Uzbrojone wojsko otwarcie wypowiada wojnę [i] wielka zgraja otacza gród. W wigilię [święta], czczonego głęboko męczennika Wacława, zaczynają walkę, a ponadto na wyścigi nacierają [na gród] w sobotę. Nie znają szacunku dla święta ci, którzy lubują się w miłych [sobie] zbrodniach jak w biesiadach. 1 nic nie pomogło, że mieszkańcy prosili o uszanowanie dnia świętego; oblegający miotali przeciw nim harde słowa: »Skoro waszym świętym jest Wacław, naszym zaiste Bolesław«. Aczkolwiek gród zdobyli, to ponieśli karę za okrutne słowa. Owego dnia bowiem od miecza grodzian padło wielu nieprzyjaciół, a wszyscy, którzy uczestniczyli w tej zmowie, albo pomarli, albo porażeni ślepotą żyją nędznie w rozproszeniu. Uległa kraina znękana wojnami domowymi; rozproszyły się rodziny na nieszczęsnym wygnaniu, dobra wszystkie dostały się w ręce nieprzyjaciół. Toną we łzach niewiasty, osłupienie maluje się w zamarłych twarzach dzieci; stoją w milczeniu duchowni patrząc na rozrąbane prawice ludzi. Czterej bracia świętego męża, dzielni wojownicy, nie wiedzący, co to jest się cofać, za radą wspomnianego duchownego Radły porzucili niezbyt pomocną broń, zamiast ponieść chlubną według ich mniemania śmierć w walce, schronili się do kościoła i znaleźli śmierć - według oceny ludzkiej - haniebną. Albowiem obiecano im fałszywie, że będą żyć, toteż gdy wychodząc z kościoła dobrowolnie oddali się w ręce wrogów, zawiodło poręczenie księcia i na oczach wszystkich na ich dorodnych ciałach wykonano wyrok śmierci"[5]. Klątwa, którą rzucił biskup Wojciech przed opuszczeniem Pragi dotyczyła przede wszystkim rodu Wrszowców a ich późniejszy los[6] świadczy o tym, że Bóg wysłuchał udręczonego biskupa. Z całego rodu Sławnikowiców ocalał tylko najstarszy Sobiesław oraz święty Wojciech razem z Radzimem Gaudentym, tylko dlatego, że przebywali w tym czasie poza granicami Czech. Gdy więc, po śmierci papieża Jana XV, podczas zwołanego wówczas synodu, zażądano by Wojciech ponownie wrócił do Pragi, otrzymał on od nowego papieża Grzegorza V (972-999), pozwolenie, by jeśli lud Pragi nieposłusznym mu będzie, mógł iść jako misjonarz do pogan i tam głosić Słowo Boże, a więc nauczać „obcych i nieochrzczonych"[7] . To żądanie powrotu, tym razem, nie pochodziło z Czech, ale od duchowieństwa zwołanego w Rzymie, któremu nie podobało się to, że stolica biskupia w Pradze jest, jak wdowa samotna, bez swego pasterza. W tamtych czasach biskup obejmując swoją diecezję, był jej dozgonnie poświęcony, podobnie jak małżonek swojej żonie. Stąd takie porównanie Pragi do samotnej wdowy. Jest jednak oczywistym, że po wymordowaniu całej rodziny Sławnikowiców, nikt w Czechach nie życzył sobie Wojciecha, jako biskupa w Pradze, a więc wszelkie zapytania w tej sprawie pozostawały bez odpowiedzi. Cesarzem został właśnie w tym czasie koronowany w Rzymie Otton III, z którym święty Wojciech bardzo się zaprzyjaźnił. On to namawiał świętego, aby skierował swe kroki do Polski, gdzie mógłby oddać się pracy misyjnej. Podróż tę rozpoczął biskup Wojciech prawdopodobnie wspólnie z Ottonem III, który udawał się do Ingelheim niedaleko Moguncji. Z Moguncji, dokładniej z arcybiskupiego pałacu, za zgodą abpa Willigisa biskup Wojciech wysłał jeszcze jedno zapytanie do Pragi, skąd otrzymał zuchwałą odpowiedź, że pewnie chciałby się mścić za braci i że nie ma miejsca dla niego wśród czeskiego ludu. Nie łamiąc więc posłuszeństwa, mógł pracować na terenie Polski, co bardzo ucieszyło naszego ówczesnego księcia, Bolesława Chrobrego (967-1025). Święty Wojciech fragment rys. z Intern. ze str.: https://cyfrowe.mnw.art.pl/pl/zbiory/96029 Do Polski wybrał się wspólnie z Gaudentym na początku 997 roku drogą okrężną przez Węgry. Warto zapamiętać, że od tego momentu aż do swojej męczeńskiej śmierci biskup Wojciech cały czas podczas swojej podróży „występuje w szatach pontyfikalnych, z pastorałem w ręce i z mitrą na głowie"[8]. Na Węgrzech najprawdopodobniej bierzmował króla węgierskiego Stefana (ok.969-1038), późniejszego świętego Kościoła katolickiego, pochodzącego z dynastii Arpadów, czyli pierwszej węgierskiej dynastii książąt i królów (z której pochodziła święta Kinga (1234-1292) i mąż błogosławionej Salomei (1211 lub 1212-1268), Koloman (1208-1241). Następnie obaj bracia najprawdopodobniej przeszli „przez Przełęcz Dukielską, tzw. później drogę węgierską, na Duklę i dalej do Krakowa"[9], a stamtąd do Gniezna. Tu prawdopodobnie dotarli około marca 997 roku i tu z pewnością spotkali, przygarniętego przez Chrobrego, swojego najstarszego brata Sobiesława. „Przybywając do Gniezna, święty Wojciech od razu znalazł się wśród swoich, gdyż zapewne także część drużyny Sobiesława przybyła z nim razem do Polski, zasilając szeregi wojów księcia polskiego. Najważniejsze było spotkanie z bratem, albowiem nie należy wątpić, że stał się on ważnym partnerem w rozmowach, dokąd ma się udać brat-biskup ze swoją misją"[10]. Przybywając do Gniezna Wojciech nie miał jeszcze konkretnego planu w które rejony terenów pogańskich miałby się udać. Skłaniał się ku krajowi Wieletów i Luciców[11] ponieważ znał ten teren jeszcze z czasów szkolnej nauki w Magdeburgu. Jednak długotrwałe, trwające już kilkanaście lat walki tych pogańskich ludów przeciw próbom ich chrystianizacji zniechęciły go do tego planu. Jeszcze w 995 roku „wspólną wyprawę przeciwko Wieletom zorganizowali cesarz Otton III oraz Bolesław I Chrobry. Brały w niej udział także oddziały czeskiego rodu Sławnikowiców"[12]. Postanowił więc Wojciech udać się z misją do pogańskich Prus. Na towarzyszy wziął sobie, jak zawsze, umiłowanego i od dzieciństwa towarzyszącego mu brata Radzima Gaudentego oraz prezbitera Benedykta Boguszę (?), który być może znał język pruski. Książę Bolesław dał im 30 uzbrojonych wojów jako ochronę, z którą udał się święty Wojciech do Gdańska. Tam odesłał eskortę i w trójkę ruszyli nawracać pogan. Pytany przez nich kim jest, skąd pochodzi i po co przybył, ubrany w swój biskupi strój, tak odpowiedział: „Z pochodzenia jestem Słowianinem, nazywam się Adalbert, z powołania zakonnik; niegdyś wyświęcony na biskupa, teraz z obowiązku jestem waszym apostołem. Przyczyną naszej podróży jest wasze zbawienie, abyście porzuciwszy głuche i nieme bałwany, uznali Stwórcę waszego, który jest jedynym Bogiem i poza którym nie ma innego boga; abyście wierząc w imię jego mieli życie i zasłużyli na zażywanie w nagrodę niebiańskich rozkoszy w wiecznych przybytkach"[13]. Niestety nie znalazł posłuchu wśród mieszkańców nadwiślańskich terenów i ci cały czas, bluźniąc mu i śmiercią grożąc, przeganiali go od wioski do wioski, aż dotarł nad brzeg morza. Sanktuarium św. Wojciecha w miejscowości Święty Gaj w pow. elbląskim. Jedna z hipotez mówi, że w odległym o ok. 1 km. od tego kościoła grodzisku Cholin zginął Św. Wojciech śmiercią męczeńską. Fot. M. Jurkowski Tu Radzim Gaudenty miał sen, w którym widział na ołtarzu kielich do połowy napełniony winem, ale przeznaczony tylko dla Wojciecha. Był to jasny symbol męki Wojciecha, którą miał przeżyć tylko on sam jeden. O świcie w piątek, a więc w dniu męki Pana Jezusa, 23 kwietnia 997 r. przeszli przez las i wyszli na pola. Święty Wojciech przyjął komunię, podczas Mszy Świętej odprawionej przez Radzima. Później, po posiłku, kiedy wszyscy zasnęli, zostali napadnięci, przez napastników którym przewodził pogański kapłan, zwany Sicco (?). Wówczas związano całą trójkę, ale tylko Wojciechowi zaczęto zadawać ciosy. Trzeba pamiętać, że Radzim i Bogusza byli ubrani w swoje ciemnoszare zakonne habity a święty Wojciech był w szatach biskupich. Zwracały one uwagę pogan myślących, że tak ubrany kapłan „sprowadzi na nich nieszczęście: rozmaite klęski żywiołowe (powódź, nieurodzaj,, pomór wśród zwierząt itp.). (...) W tamtejszej dziewiczej scenerii pruskiej, wśród ludzi nieoswojonych z takim widokiem, wzbudziło to reakcje złowieszcze"[14]. Kapłan Sicco uderzył pierwszy, potem jeszcze sześć włóczni utkwiło w ciele świętego Wojciecha. Jan Kanapariusz, który opierał się na zeznaniach Gaudentego, tak opisuje śmierć męczennika: „Następnie zbiegli się wszyscy i wielokrotnie [go] raniąc nasycali swój gniew. Płynie czerwona krew z ran po obu bokach; on stoi modląc się z oczyma i rękami wzniesionymi ku niebu. Tryska obficie szkarłatny strumień, a po wyjęciu włóczni rozwiera się siedem ogromnych ran. [Wojciech] wyciąga uwolnione z więzów ręce na krzyż i pokorne modły śle do Pana o swoje i prześladowców zbawienie. W ten sposób ta święta dusza ulatuje ze swego więzienia; tak to szlachetne ciało, wyciągnięte na kształt krzyża, bierze ziemię w posiadanie, tak też skutkiem wielkiego upływu krwi wyzionąwszy ducha, w krainie szczęścia rozkoszuje się wreszcie najdroższym zawsze Chrystusem![15]" Następnie odcięli mu poganie głowę i wbili na żerdź, a poćwiartowane ciało pilnowali. Wiedzieli, że jest ono cenne. I mówi biograf świętego Wojciecha, że „w tym samym dniu, [czyli w piątek,] w którym Pan nasz Jezus Chrystus [cierpiał] za człowieka, także ten człowiek cierpiał dla swego Boga[16]". Drzwi Gnieźnieńskie. Męczeństwo świętego Wojciecha. Fot. z książki Święty Wojciech i jego czasy, red. Andrzej Żaki Gaudenty i Benedykt po jakimś czasie albo zostali wypuszczeni na wolność albo udało im się uciec. Wówczas udali się na dwór Bolesława Chrobrego, po czym, na jego rozkaz powrócili do Prus, aby wykupić zwłoki Wojciecha za cenę złota ważącego tyle, co one same ważyły. Następnie Radzim udał się do Rzymu, aby powiadomić papieża o śmierci Wojciecha. Na swoje miejsce pobytu obrał oczywiście benedyktyński klasztor na Awentynie. Z inicjatywy cesarza Ottona III podjęto starania o kanonizację Wojciecha, zaś Radzim był jednym z głównych świadków mogących złożyć w Stolicy Apostolskiej relację o przebiegu męczeństwa swojego brata. Jan Kanapariusz napisał swój żywot na podstawie przede wszystkim zeznań Gaudentego oraz innych przyjaciół i znajomych świętego Wojciecha. I na podstawie tych zeznań oparto jego kanonizację. Radzim Gaudenty brał także udział w rozmowach o utworzeniu metropolii w Polsce, Pozostał w Rzymie do końca 999 r., kiedy to, już po dwóch latach od śmierci, co się rzadko zdarza w Kościele Katolickim, kanonizowano świętego Wojciecha. Po tej uroczystości, papież Sylwester II (ok. 945-1003), wyświęcił Radzima na biskupa nadając mu tytuł „arcybiskup świętego Wojciecha męczennika". W 1000 roku, cesarz Otton III, wielki przyjaciel i można powiedzieć, uczeń świętego Wojciecha, postanowił dla oddania czci swojemu nowo kanonizowanemu mistrzowi, odbyć pielgrzymkę do jego grobu w ówczesnej stolicy Polski, w Gnieźnie. Ten przyjazd cesarza do Polski opisany został przez Galla Anonima oraz przez współcześnie, do opisywanych wydarzeń żyjącego biskupa merseburskiego (czyli biskupa Międzyborza w Niemczech) Thietmara (975-1018). Nie miał on nic wspólnego z pierwszym biskupem Pragi Thietmarem, który po czesku nazywany był Dytmarem; Thietmar w swojej kronice opisał m.in. Chrzest Polski) Thietmar pisał: „cesarz dowiedziawszy się o cudach, które Bóg zdziałał przez upodobanego sobie męczennika Wojciecha, wyruszył [do Gniezna] pospiesznie gwoli modlitwy.[17]" Wraz z licznym cesarskim orszakiem, składającym się z rzymskich i niemieckich dostojników świeckich i kościelnych, szedł również i Radzim. Do Gniezna przybyli na początku marca 1000 roku. I wtedy odbył się tam zapowiedziany Zjazd - Synod Gnieźnieński, na którym oprócz cesarza główną rolę pełnił kardynał oblacjonariusz Robert (?-zm. między 1001a1026), jako legat papieża Sylwestra II. Oblacjonariusz był z reguły kardynałem stojącym bardzo blisko papieża. Wtedy też, uznano Gniezno jako pierwszą metropolię w Polsce i dokonano ingresu arcybiskupa Radzima, a także utworzono trzy podległe biskupstwa: w Kołobrzegu z biskupem Reinbernem (ur. między 965 a 970-1013?), w Krakowie z biskupem Popponem (?-1008/9) i we Wrocławiu z biskupem Janem (?). Ci trzej ordynariusze nowych biskupstw otrzymali sakrę biskupią z rąk swego nowego metropolity. Biskupstwo poznańskie, zostało przyjęte później, dopiero po roku 1012, po śmierci biskupa Ungera (?-1012). Ta pierwsza nasza metropolia, była cudownym owocem męczeństwa świętego Wojciecha. Polska, która przecież swój Chrzest przyjęła później niż Czechy (i to właściwie dzięki Dobrawie, siostrze tego księcia czeskiego Bolesława II, zwanego, jak wcześniej zauważono, niesłusznie Pobożnym lub Starszym, który wygonił świętego Wojciecha) to jednak uzyskała swoją metropolię aż o ponad 300 lat wcześniej. Praga, jakby za karę, za wypędzenie świętego biskupa z jego diecezji, została wyniesiona do godności archidiecezji, dopiero w 1344 roku. Podczas obrad w Gnieźnie, Bolesław Chrobry zyskał dla siebie nazwę brata i współpracownika cesarstwa oraz przyjaciela i sprzymierzeńca narodu rzymskiego. Tak o tym pisze Gall Anonim, podkreślając przepych, z jakim polski książę witał i gościł młodego cesarza Ottona III: Bolesław przyjął go [...] zaszczytnie i okazale [...] na przybycie cesarza przygotował przedziwne cuda [...] Zważywszy jego chwałę, potęgę i bogactwo, cesarz rzymski zawołał w podziwie: „Na koronę mego cesarstwa! to, co widzę, większe jest, niż wieść głosiła!" I za radą swych magnatów dodał wobec wszystkich: „Nie godzi się takiego i tak wielkiego męża, jakby jednego spośród dostojników, księciem nazywać lub hrabią, lecz [wypada] chlubnie wynieść go na tron królewski i uwieńczyć koroną". A zdjąwszy z głowy swej diadem cesarski, włożył go na głowę Bolesława na [zadatek] przymierza i przyjaźni, i za chorągiew tryumfalną dał mu w darze włócznią świętego Maurycego [była to oczywiście kopia], w której grocie znajdował się gwóźdź ze Świętego Krzyża Pana Jezusa. W zamian za co Bolesław ofiarował mu cenną relikwię, czyli ramię świętego Wojciecha. (Cesarz Otton III wracając później do siebie, praktycznie w każdym miejscu, gdzie się zatrzymał, pozostawiał część tej świętej relikwii, szerząc w ten sposób kult świętego Wojciecha.) I tak wielką owego dnia złączyli się miłością, że cesarz mianował go bratem i współpracownikiem cesarstwa i nazwał go przyjacielem i sprzymierzeńcem narodu rzymskiego. Ponadto zaś przekazał na rzecz jego oraz jego następców wszelką władzę, jaka w zakresie [udzielania] godności kościelnych przysługiwała cesarstwu w Królestwie Polskim, czy też w innych podbitych już przez niego krajach barbarzyńców, oraz w tych, które podbije [w przyszłości]. Następnie rozpoczęły się uczty, w których brali udział wszyscy przybyli i cały dwór. I chociaż było to tylko symboliczne podkreślenie przyjaźni między cesarzem i polskim księciem a nie prawdziwa koronacja, to jednak o to, żal miał biskup Thietmar, który w swojej kronice tak napisał: „Niechaj Bóg wybaczy cesarzowi, że czyniąc trybutariusza panem, wyniósł go tak wysoko...[18]". Na tę prawdziwą koronację na króla Polski, musiał Bolesław Chrobry poczekać jeszcze 25 lat. Nasz pierwszy, polski arcybiskup, Radzim Gaudenty [pierwszym prymasem Polski był arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Trąba (1358-1422) w 1417 roku] założył fundamenty organizacyjne Kościoła w Polsce pod przyszłe duszpasterstwo, ustalił liturgię, szkolnictwo, kancelarię i rocznikarstwo. Posługę pasterską prowadził na zasadzie misji, a Gniezno było jego bazą. Inicjował budowę kaplic i kościołów. Sprowadził do Polski, wspólnie z Bolesławem Chrobrym, zakon Benedyktynów. Klasztor ulokowano w Międzyrzeczu. Najnowsze badania przyjmują, że Radzim Gaudenty zmarł w początkach XI wieku, nie wcześniej jednak niż po1018 roku. Relikwiarz ze szczątkami bł. Radzyma Gaudentego. Fot. z Intern. ze str.: https://www.radzym.pl/sites/default/files/inline-images/relikwie.JPG Pochowano go w katedrze gnieźnieńskiej w pobliżu świętych relikwii swojego brata świętego Wojciecha, skąd ich zwłoki, razem z relikwiami Pięciu Braci Męczenników, w 1038 r. wykradł do Pragi, czeski książę Brzetysław I (ok. 1002- 1055), wykorzystując wewnętrzne konflikty i bezkrólewie w Polsce. Zwłoki świętego Wojciecha i błogosławionego Radzima obecnie złożone są w katedrze praskiej pod wezwaniem świętego Wita (290-303) na Hradczanach. Natomiast w Gnieźnie są relikwie świętego Wojciecha otrzymane od papieża Piusa XI (1857-1939), który zwrócił część ramienia świętego Wojciecha, wcześniej ofiarowanego przez Bolesława Chrobrego cesarzowi Ottonowi III. Święty Wojciech jest pierwszym męczennikiem, zamordowanym na ziemiach polskich. W ikonografii chrześcijańskiej święty przedstawiany jest w stroju biskupa, w paliuszu, z pastorałem. Jego atrybuty to księga, czasem przypominająca śmierć odcięta głowa niesiona w ręce, a także orzeł, wiosło oraz włócznie, od których zginął. Uroczystość świętego Wojciecha Kościół obchodzi 23 kwietnia. Kult błogosławionego Radzima Gaudentego rozwijał się razem z kultem jego brata. Mimo że Radzim nie był nigdy kanonicznie wyniesiony na ołtarze, to kalendarz liturgiczny Kościoła w Polsce umieszcza jego doroczne wspomnienie obowiązkowe w dniu 14 października i w tym dniu archidiecezja gnieźnieńska czci go jako swojego patrona. A w roku 2004 święty Jan Paweł II zezwolił na używanie przed imieniem Radzim tytułu święty.[19] Modlitwa do świętego Wojciecha Patrona Polski ze śpiewnika dla ludu katolickiego oraz książki do nabożeństwa Gillar Bytom 1895: Biskupie i Męczenniku Święty Wojciechu, który opowiadając poganom pruskim Prawdę Ewangelii, odebrałeś koronę męczeńską, racz uprosić modlitwami twoimi u Pana, który cię nagrodził zapłatą wiekuistą, iżbym też Wiarę Chrystusową, od ciebie zaszczepioną, widział pomnożoną i utwierdzoną w ojczyźnie naszej; abyśmy od świętych nauk, których prawdę krwią swoją podpisałeś, w niczym nie odstępowali i na towarzystwo z tobą zasłużyli w Niebie. Przez Jezusa Chrystusa Pana naszego. Amen[20]. I modlitwa do błogosławionego Radzima Gaudentego: Boże, światłości i pasterzu wiernych, Ty dałeś Kościołowi gnieźnieńskiemu błogosławionego Radzima, aby Twoje owce karmił słowem i kształtował własnym przykładem; Ty przez pasterskie trudy doprowadziłeś go do wiecznej radości, spraw, abyśmy za jego wstawiennictwem zachowali wiarę, którą głosił, i mężnie szli drogą chrześcijańskiego życia, którą wskazywał. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen. Bibliografia: - Gall Anonim, Kronika Polska, Wrocław 2003. - Bachowska Monika, Święci w historii Polski, Kraków 2015. - http://biblioteka.kijowski.pl/sredniowiecze/thietmar%20-%20kronika%20biskupa%20merseburskiego%20thietmara.pdf - http://biblioteka.kijowski.pl/sredniowiecze/ -https://cyfrowe.mnw.art.pl/pl/zbiory/96029 - Fros Henryk, Franciszek Sowa, Twoje imię. Przewodnik onomastyczno-hagiograficzny, Kraków 1982. - Gach Zbigniew, Poczet kanonizowanych świętych polskich, Gdańsk 1977. - Kanapariusz Jan, Świętego Wojciecha żywot pierwszy, Gdańsk 2009. - Karwasińska Jadwiga, Święty Wojciech, Poznań 1997. - Kosman Marceli Poczet Arcybiskupów gnieźnieńskich i Prymasów Polskich Kraków 2012. - Kosmasa Kronika Czechów, Warszawa 1968. - Labuda Gerard, Święty Wojciech Biskup -męczennik Patron Polski, Czech i Węgier, Wrocław 2004. - tłum. Pleziowa Janina, Średniowieczne żywoty i cuda patronów Polski, Warszawa 1987. - http://www.radzym.pl/parafia/zyciorys-patrona strona internetowa parafii błogosławionego Radzyma Gaudentego w Gnieźnie https://www.radzym.pl/sites/default/files/inline-images/relikwie.JPG - Red. O. Spież Jan Andrzej OP, W kręgu żywotów Świętego Wojciecha, Kraków 1997. - Śliwowa Zofia, Patronowie Polski, Nowy Sącz 2003. https://pl.wikipedia.org/wiki/Wieleci Red. Żaki Andrzej, Święty Wojciech i jego czasy, Kraków 2000. [1] Gerard Labuda, Święty Wojciech Biskup..., s. 147. [2] Red. O. Spież Jan Andrzej OP, W kręgu żywotów..., s. 117. [3] Tamże, s. 70. [4] Brunonowi z Kwerfurtu chodzi tu o Bolesława I Srogiego lub Okrutnego (908/910-972), który był ojcem Bolesława II. [5] Red. O. Spież Jan Andrzej OP, W kręgu żywotów..., s. 115-117. [6] W 1003 roku po przywróceniu przez Bolesława Chrobrego na tron czeski Bolesława III Rudego (?-1034 lub1037) duża część rodu Wrszowców została stracona. Około stu lat później książę Świętopełk II (?-1109) wydał rozkaz wymordowania wszystkich z tego rodu. [7] Red. O. Spież Jan Andrzej OP, W kręgu żywotów..., s. 67. [8] Gerard Labuda, Święty Wojciech Biskup..., s. 220-221. [9] Tamże, s. 182. [10] Tamże, s. 183. [11] Wieleci i Lucice były to plemiona Słowian połabskich zajmujących tereny między Odrą a Łabą. [12] https://pl.wikipedia.org/wiki/Wieleci [13] Red. O. Spież Jan Andrzej OP, W kręgu żywotów..., s. 74. [14] Gerard Labuda, Święty Wojciech Biskup..., s. 221. [15] Red. O. Spież Jan Andrzej OP, W kręgu żywotów..., s.173 [16] Tamże, s.175 [17] http://biblioteka.kijowski.pl/sredniowiecze/thietmar%20%20kronika%20biskupa%20merseburskiego%20thietmara.pdf [18] Tamże. [19]http://www.radzym.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=2&Itemid=155&limitstart=30 [20] https://salveregina.pl/nabozenstwo-do-sw-wojciecha-23-kwietnia/ Powrót |