Święty Maksymilian Maria Kolbe cz. V Fotografia O. Kolbego z czasów niemieckiej okupacji. Zdj. z książki: Czesław Ryszka, Wiara i ofiara. Życie, dzieło i epoka św. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. Tak więc w roku 1933 od kwietnia do października o. Maksymilian był w Polsce, oczywiście wliczając w ten czas ponad dwumiesięczną podróż statkiem w obie strony. Podczas tej podróży, płynąc z Japonii do Polski, napisał list do o. Antonio Vivody, który był redaktorem wydawanego po włosku Rycerza Niepokalanej. W liście tym w przepiękny sposób wyjaśnił cel Rycerstwa Niepokalanej oraz to Kim jest Niepokalana, posłuchajmy: „Kim jest Niepokalana? Któż to doskonale zrozumie? Maryja, Matka Boga, Niepokalana, a nawet samo Niepokalane Poczęcie, jak Ona sama zechciała nazwać się w Lourdes. Co znaczy Matka - to wiemy, ale Matka Boga - tego nie możemy pojąc rozumem, skończoną głową. Jedynie Bóg sam rozumie to doskonale, co znaczy Niepokalana. Niepokalanie Poczęta - można trochę zrozumieć, ale Niepokalane Poczęcie pełne jest najbardziej pocieszających tajemnic. Jeżeli Niepokalana zechce - założymy Akademię Maryjną, aby w niej studiować wykładać, publikować na cały świat, czym jest Niepokalana. Akademia - może z doktoratem z mariologii. Jest to pole jeszcze mało znane, a tak konieczne dla życia praktycznego, dla nawracania i uświęcania dusz. Ona jest Boga. Jest Boga w sposób doskonały - do tego stopnia, że staje się jakby częścią Trójcy Przenajświętszej, chociaż jest stworzeniem skończonym. Co więcej, jest nie tylko służebnicą, córką, rzeczą, własnością itd. Boga, ale jest Matka Boga!... Tu dostaje się zawrotu głowy... jest jakby ponad Bogiem, tak jak matka jest ponad dziećmi, które muszą ją czcić... Niepokalana Oblubienicą Ducha Świętego w sposób niewypowiedziany... Ma tego samego Syna, co Ojciec Niebieski. Cóż to za Rodzina Niewypowiedziana?!... A my należymy do Niej, do Niepokalanej. Jesteśmy Jej w sposób nieograniczony, najdoskonalej Jej, jesteśmy jakby Nią samą. Ona przez nas kocha dobrego Boga. Ona naszym biednym sercem kocha swego Boskiego Syna. My stajemy się tym środkiem, przez który Niepokalana kocha Jezusa i Jezus widząc nas jako własność i jakby część ukochanej Matki, kocha Ją w nas i przez nas. Jakże przepiękna to tajemnica!... Wiemy o owładniętych, opętanych, przez których myślał, mówił i działał szatan. - My chcemy być w sposób jeszcze bardziej bezgraniczny zawładnięci przez Nią, by to Ona sama myślała, mówiła, działała przez nas. Pragniemy do tego stopnia należeć do Niepokalanej, by nie tylko nie pozostało w nas nic, co by nie było Jej, ale byśmy zostali unicestwieni w Niej, przemienieni w Nią, przeistoczeni w Nią, aby tylko Ona pozostała. - Byśmy tak bardzo byli Jej, jak Ona jest Boga. - Ona należy do Boga aż do tego stopnia, że stała się Jego Matką, a my chcemy stać się matką, która zrodzi we wszystkich sercach, które istnieją i które istnieć będą - Niepokalaną. Oto MI, wprowadzić Ją do wszystkich serc, zrodzić Ją we wszystkich sercach, aby Ona wchodząc do tych serc, obejmując je w doskonałe posiadanie, mogła urodzić w nich słodkiego Jezusa, Boga, by mógł w nich rosnąć aż do dojrzałości. - Cóż za wspaniałe posłannictwo!... Prawda?... Ubóstwienie człowieka aż do Boga-Człowieka przez Boga-Człowieka Matkę"[1]. W roku 1933 będąc w Rzymie o. Maksymilian, podczas konferencji skierowanej do młodszych braci i kleryków wygłosił mowę, którą nazwał testamentem a w którym przekazał swoje idee misyjne: ,,Ja jestem słaby - mówił - a nawet już się starzeję, dlatego mogę wkrótce umrzeć. Ponieważ każdemu wolno napisać testament, dlatego sądzę, że i ja nie jestem pozbawiony tego prawa. Przeto. Bracia, gdy dojdzie do Was wiadomość o mojej śmierci, wiedzcie, że na mocy testamentu Wy jesteście dziedzicami moimi. Dotąd wszyscy pracowaliśmy dla Niepokalanej, gdy zaś umrę, wtedy Wy powinniście pracować bez ograniczeń, aż do przelania krwi, jeśli zajdzie potrzeba i powinniście szerzyć Rycerstwo Niepokalanej aż po krańce ziemi. Albowiem jest to zadanie święte, jest to wola Matki Bożej, abyśmy my, Bracia Mniejsi Konwentualni, którzy- niegdyś obroniliśmy Jej Niepokalane Poczęcie, teraz także szerzyli Jej kult. Oto testament, który Wam zostawiam"[2]. Często się zdarzało, że o. Maksymilian był w słabszej kondycji, czy cierpiał z powodu różnic klimatycznych. Wtedy niektórzy ze współbraci bardzo martwili się o niego, gdyż wiedząc jak wiele dzieł nadzorował, nie wyobrażali sobie, który z nich mógłby go w tej pracy zastąpić. Kiedyś nawet dotarła do Europy nieprawdziwa wieść o śmierci o. Maksymiliana. W jednym z listów z Japonii w roku 1935 tak pisał „Podobno niektórzy myśleli, że ja już na drugim świecie. W każdym razie prawą ręką nie, bo piszę, i lewą też nie, bo przytrzymuję papier. - Zresztą jesteśmy własnością Niepokalanej. Ma prawo zabierać sobie, kogo i kiedy Jej się podoba. - Czyż nie tak? Ktoś tak określił logikę ziemian (mieszkańców kulki ziemskiej): »Do nieba, do nieba, byle ...jak najpóźniej«"[3]. W sierpniu 1935 roku w klasztorze w Nagasaki przebywało już „20 braci, w tym 4 tubylców, dwóch ojców i trzech kleryków"[4]. We wrześniu wyświęcono jeszcze dwóch księży z Polski a w kwietniu 1936 otworzono internat Małego Seminarium. W ostatnią podróż z Japonii do Polski o. Maksymilian, który miał przeczucie, że już nie powróci do Nagasaki, wypłynął statkiem Victoria w maju 1936 roku. A musiał pozostać w Polsce dlatego, że w lipcu na kapitule prowincjonalnej został ustanowiony gwardianem polskiego Niepokalanowa. „Gwałtowny rozwój tej placówki zakonnej, przypominający pierwsze lata tworzenia się zakonu franciszkańskiego, był powodem radości, a nawet swoistej dumy polskich franciszkanów, ale jednocześnie i zmartwień. Zasadniczym przedmiotem troski był kierunek wychowawczy blisko sześciusetosobowego klasztoru, dalszy rozwój wydawnictwa oraz problem kształtowania środowiska dla coraz liczniej przyjeżdżających gości do Niepokalanowa. Ojcowie prowincji osądzili, że tym problemom sprostać może najlepiej tylko ojciec Maksymilian, że żywiołowemu rozwojowi Niepokalanowa, jaki sam przed paroma laty wywołał, on tylko może nadać właściwy kierunek. (...) Kiedy w 1930 roku ojciec Maksymilian wyjeżdżał na Daleki Wschód, Niepokalanów liczył kilkudziesięciu braci i kilka budynków. Obecnie było to już osiedle zakonne. Na ongiś pustych polach teresińskiego majątku księcia Jana Druckiego Lubeckiego stało 15 budynków, przypominających baraki, połączonych piaszczystymi drogami, po których biegali lub jeździli rowerami bracia"[5]. Ojciec Maksymilian po około trzech miesiącach przyglądania się obecnemu funkcjonowaniu Niepokalanowa zabrał się energicznie do poprawy działalności klasztoru. Zaczął od tego, że „całość życia w Niepokalanowie podzielił na kierownictwa, te na wydziały, następnie na działy i poddziały. Nad całością czuwała dyrekcja. W przyszłości ukształtuje się 12 kierownictw, analogicznie do 12 gwiazd w koronie Niepokalanej, o których mówi Objawienie św. Jana. Poszczególne kierownictwa tworzyły stosunkowo duże zespoły zakonników, mających ściśle określone zadania do spełnienia. Posiadały swoje lokale, pomoce, i jeżeli konieczne, nawet odmienny program dnia. Kierownictwa były przepływowe, to znaczy, co jakiś czas bracia przechodzili z jednego do drugiego. Dzięki temu zdobywali nowe umiejętności, bogatsze doświadczenia w zakresie współpracy z innymi i nawiązywali bliższe więzi z coraz to nową grupą współbraci. W ramach wielkiej wspólnoty zakonnej tworzyły one nieco mniejsze wspólnoty pracy i życia. Reorganizacja stwarzała duże szanse rozwoju dla jednostek zdolnych i odpowiedzialnych. Ojciec Maksymilian tak ją przeprowadził, by kształtowała w braciach poczucie odpowiedzialności i mechanizmy samosterownicze. Często wpadał do jakiegoś działu pracy, by zachęcić braci do większej gorliwości, pomysłowości, inicjatywy, a nawet tylko, by być jakiś czas z nimi. Każdy miał prawo wyrazić swoje zastrzeżenia i pomysły. Zachęcał do ciągłego doskonalenia fachowości i dokształcania się. Szybko też bracia zdobywali najwyższe kwalifikacje zawodowe. Jakością swej pracy bili stare, renomowane zakłady. Pracowali tak, jak ogół ludzi w kraju: osiem godzin dziennie. Resztę dnia poświęcali na modlitwę, rekreację, zajęcia prywatne. W dni powszednie wstawali o godzinie 5,05, w niedziele i święta o godzinie 6,00. Spać szli o godz. 22,00. Ojciec Maksymilian czuwał nad tym, by bracia nie odebrali reorganizacji życia klasztoru tylko jako reformy organizacji pracy, mającej na celu zwiększenie jej wydajności. Lękał się też, by młodzi zakonnicy nie ulegli pokusie samozadowolenia z osiągnięć wydawniczych, które były rzeczywiście duże. Przypominał nieustannie dla kogo pracują: dla Niepokalanej. Zabiegał o to, by w świadomości społeczeństwa, a tym bardziej w świadomości samych braci, Niepokalanów nie kojarzył się tylko z ośrodkiem wydawniczym - z prasą. Zależało mu mocno na tym, by kojarzył się on z doskonałym życiem zakonnym oraz z centralą Rycerstwa Niepokalanej. Dokonując reorganizacji Niepokalanowa ojciec Maksymilian wiązał w jedno doskonałość zakonnego życia franciszkańskiego z ideologią Rycerstwa Niepokalanej, rozwój życia wewnętrznego zakonników z działalnością zewnętrzną. Często przypominał braciom, że cała działalność zewnętrzna, wszystkie osiągnięcia muszą mieć podstawę w rozwoju ducha. Są one tylko nadwyżką tego, co w duszy jest zewnętrznym przejawem czystej i bezinteresownej miłości Boga, Niepokalanej i ludzi. Zdobycie świata dla Niepokalanej musi poprzedzać zdobycie własnej duszy dla Niej. W licznych konferencjach, które głosił do braci w każdą sobotę i z różnych okazji, często zamiast rozmyślania, ukazywał realność świata duchowego. Przejawia się on w modlitwie, cierpieniu i dobrej intencji i o te dziedziny życia trzeba dbać"[6]. O. Maksymilian uważał, że ludzie, którzy są uważani za nieproduktywnych, a więc ludzie słabi czy chorzy mogą bardzo dużo zdziałać modlitwą i własnym cierpieniem. Od swoich współbraci wymagał tego, aby doszli „do takiego stanu doskonałości, by wszystko czynili z czystej miłości do Boga przez Niepokalaną. Niepotrzebne wówczas będą przepisy. Będzie w całej rozciągłości realne powiedzenie św. Augustyna: »Kochaj i czyń, co chcesz«. Człowiek prawdziwie kochający Boga nie uczyni niczego, co byłoby niezgodne z wolą Ojca. Doprowadzanie do takiego stanu doskonałości było zadaniem Niepokalanowa. Ojciec Maksymilian stawiał go wszystkim, którzy wstępowali w jego opłotki. Chciał, by bracia sami to sobie uświadamiali, pytał więc ich: »Na czym polega istotny rozwój Niepokalanowa?« Szukając razem z nimi odpowiedzi, formułował ją tak: »(...) Niepokalanów to nie te budynki, nie maszyny i nie wydawnictwa. - Niepokalanów to dusze nasze - dusza każdego z nas. Istotnym więc rozwojem Niepokalanowa jest rozwój miłości Bożej w duszach naszych i to ustawiczne zbliżanie się do Najświętszego Serca Jezusowego przez Niepokalaną. Choćby te opłotki Niepokalanowa się zwężyły, a jeżeli tylko dusze nasze będą się zbliżały do Niepokalanej, wtedy można będzie powiedzieć, że Niepokalanów się rozwija. Chociażby nas rozpędzili na wszystkie strony świata i każdy byłby zmuszony uciekać z habitu, jeśli mimo to w duszach naszych rozwijałaby się miłość - byłby jednak wtedy prawdziwy rozwój. W tym tkwi istotny rozwój - żeby dusze nasze co chwila, co godzina stawały się coraz bardziej własnością Niepokalanej"[7]. Wszyscy mieszkańcy Niepokalanowa szanowali i kochali swojego Ojca Dyrektora. „Odczuwali też wielkość jego osoby, choć niczego nadzwyczajnego nie robił. Wielkość ta kryła się w tym, że swoje codzienne czynności wykonywał niecodziennie. A ta niecodzienność płynęła z trwałego zjednoczenia z Niepokalaną. Odczuwalne to było nawet w czasie rozmowy. Momentami jakby wyłączał się i przechodził w inny świat. Wówczas rozmawiał z Niepokalaną. Rozmawiał z Nią często i wszędzie, a tak to robił, że nie gubił wątku rozmowy i nie obrażał chwilową nieobecnością rozmówcy. Ojciec Maksymilian był wychowawcą i nauczycielem swych braci, ale bez mentorstwa i nudziarstwa. Nie zabijał wesołości braci w czasie rekreacji i przechadzek. Sam często żartował, dowcipkował, śmiał się, choć nigdy hałaśliwie. Rekreacje i przechadzki z nim były niebywale wesołe i ciekawe. Gdzie tylko pojawił się, rosła wokół niego grupa braci. Wyglądał wśród nich jak prawdziwy ojciec. Mówił też im po prostu, moje dzieci. Zasiadał do partii szachów, stawał przy stole bilarda i umiał przegrywać, gdy widział, że może tym sprawić przyjemność. W pogodne świąteczne dni zabierał braci na przechadzkę do pobliskiego lasu, parku pałacowego księcia Druckiego Lubeckiego lub puszczy Kampinoskiej. Przed wyruszeniem w drogę wstępował z braćmi do kaplicy na kilkuminutową adorację Najśw. Sakramentu, a wyszedłszy z niej laską wskazywał kierunek drogi. W czasie tych eskapad wykorzystywał przyrodę i odpowiedni nastrój, by wtrącić poważniejszą myśl. (...) Nieraz zagłębiano się w kwestie budowy wszechświata i inne ciekawe problemy filozoficzno-przyrodnicze. Na zakończenie (...) uśmiechając się, mówił czasem o. Maksymilian do braci: „Niedługo, a będziemy poznawali już dokładniej te niezmierzone wspaniałości kosmosu, wśród którego szczodrą ręką rozrzucił Bóg miliardy i miliardy gwiazd". (...) O. Maksymilian wskazując na niebo, mawiał: „Tam nasze miejsce, nie gdzie indziej. Nawet o czyśćcu nie ma co wiele myśleć. Tylko się dobrze na chwilę śmierci przygotujmy w Niepokalanowie. Kto Niepokalanej z całym oddaniem służy, ten nie może nie zostać świętym i to wielkim"[8]. O. Maksymilian spośród wszystkich swoich braci dość wyraźnie wyróżniał dwie grupy. Do pierwszej grupy zaliczał braci chorych. Tych darzył szczególną miłością, często odwiedzał i dbał o lekarstwa dla nich i większe wygody. Drugą grupę stanowili ci zakonnicy, którzy złożyli śluby uroczyste. A więc tacy, którzy „wiele lat przeżyli w klasztorze i na całe życie poświęcili się Bogu, [tych] braci wyróżniał w taki sposób, że dzielił się z nimi myślami i planami, odkrywał przed nimi osobiste tajemnice i wymagał od nich więcej aniżeli od tych, którzy dopiero co złożyli pierwsze śluby. Kształtował ich w taki sposób, by stawali się wychowawcami młodych nie słowem, lecz przykładem. Nieraz im powtarzał, macie być lepszymi zakonnikami, bo jesteście dłużej w klasztorze i dłużej służycie Niepokalanej. Uważał ich za swoich następców i pragnął im przekazać wszystko, czego w swoim życiu wewnętrznym i działalności doświadczył. Zwierzał się nawet przed nimi z najbardziej osobistych przeżyć. Jedno z takich nadzwyczajnych wyznań odnotował brat Tadeusz Maj. Miało ono miejsce w niedzielę 10 stycznia 1937 roku. W tym dniu grane były jasełka, a ponieważ wszyscy bracia nie mieścili się w sali, więc ojciec Maksymilian profesów solemnych zaprosił na spotkanie z sobą. Było to spotkanie w bardzo rodzinnej atmosferze. Ojciec Maksymilian zwierzył się wówczas przed braćmi: »Zanim odejdę od was chciałbym wam coś pozostawić. (...) Wy mnie nazywacie gwardianem i jestem nim. Nazywacie mnie dyrektorem, też dobrze mówicie, bo jestem dyrektorem wydawnictwa. (...) A czym jeszcze jestem? ... Jestem waszym ojcem i to prawdziwym ojcem - więcej nawet niż rodzony ojciec. Przez ojca ziemskiego daje Pan Bóg życie człowiekowi dotąd nie istniejącemu. Przeze mnie otrzymaliście życie duchowe, życie Boże, powołanie zakonne (...) Żebyście wiedzieli, dzieci drogie, jaki ja jestem szczęśliwy Serce moje jest przepełnione szczęściem i pokojem, jakim tylko człowiek może się cieszyć na tej ziemi. Mimo trosk i kłopotów codziennych, gdzieś na dnie serca zawsze panuje pokój i szczęście, którego się nie da ludzkimi słowy określić. Drogie dzieci, kochajcie Niepokalaną, kochajcie Niepokalaną, a Ona uczyni was szczęśliwymi. Zaufajcie Jej całkowicie, oddajcie się Jej bez granic. Zrozumieć, kim jest Niepokalana, nie każdy może - tylko ten, kto sobie tę łaskę na kolanach wymodli, wyprosi. Niepokalana jest Matką Bożą. Rozumiemy, co to jest matka, ale Matka Boża... Jeszcze coś więcej chciałem wam powiedzieć, ale czy już nie dosyć. (...) Powiedziałem wam, że jestem bardzo szczęśliwy i doznaję wielkich radości, a to dlatego, że mam i to z całą pewnością zapewnione niebo. (...) tyle jeszcze powiem, że to było w Japonii. Więcej wam dzieci drogie już nie powiem i nie pytajcie mnie o te rzeczy. (...) Zdradziłem wam swoją tajemnicę, a to dlatego, by wam to było siłą i podporą w trudnościach życia. Przyjdą większe trudności i doświadczenia Boże«. Kiedy ojciec Maksymilian otrzymał takie zapewnienie, trudno dokładnie określić. Jest jednak znamienne, że od czasu misji na Dalekim Wschodzie przebijała przez niego pewność, iż jest na właściwej drodze apostolskiej działalności oraz poczucie posłannictwa w głoszeniu tą właśnie drogą Królestwa Bożego. Jedno i drugie otrzymywał w kontemplatywnym kontakcie z Bogiem i Niepokalaną, w którym to kontakcie otrzymał widocznie także zapewnienie swego zbawienia. A być może poznał też rodzaj ofiary, jaką przyjdzie mu złożyć na końcu życia. Od tamtego czasu często mówił o cierpieniu i nie miał ochoty opuszczać Japonii. Został w Polsce, bo taka była wola Boża"[9]. Niepokalanów w tym czasie cały czas się rozwijał, chociaż wciąż miał długi. Ale mimo tego o. Maksymilian ciągle coś nowego dokupował do drukarni. Kupił nawet tak nowoczesna maszynę na owe czasy jak teleskryptor, czyli urządzenie do nadawania i odbioru tekstu, dzięki niemu można było otrzymać bardzo szybko najnowsze wiadomości. Myślał również o lotnisku w pobliżu klasztoru oraz o własnej stacji radiowej, która nawet raz nadała próbną audycję. „Niestety, starania o własną radiostację spełzły na niczym. Niepokalanów miał już wielu przeciwników, którzy dobrze czuwali, by nie powiększał wpływu na społeczeństwo. Argumentowali to niskim poziomem wszystkiego, co tworzył Niepokalanów. Argumentacja była chwytliwa i radiostacja stanęła na audycjach próbnych. Niepowodzeniem tym nie zraził się ojciec Maksymilian. Chodził wszędzie, by odblokować przeszkody. Jeszcze tego pomysłu nie zrealizował, a już interesował się telewizją, która wówczas była w powijakach, jak by ją wykorzystać w szerzeniu Królestwa Bożego i Niepokalanej. (...) Niepokalanów stał się koncernem prasowym. Z racji bardzo niskich cen i doskonale zorganizowanego kolportażu stanowił poważną konkurencję dla wielu czasopism w kraju. Ataki na Niepokalanów nasiliły się. O. Maksymilian musiał bronić dobrego imienia dzieła Niepokalanej. Zakładał nawet procesy o zniesławienie i wygrywał je. Sprawa Małego Dziennika trafiła nawet na salę sejmową, z której nie wyszedł jako pokonany"[10]. W lipcu 1939 roku do Rycerstwa było zapisanych bez mała 700 tysięcy osób z Polski i prawie 40 tysięcy Polaków będących na emigracji. Do tej liczby należało jeszcze dodać ponad 5 tysięcy osób innych narodowości. O. Maksymilian starał się być bardzo aktywny w szerzeniu miłości do Niepokalanej. Uczestniczył w zjazdach i konferencjach tak w kraju jak i za granicą. Wskazywał na „działalność Niepokalanowa przyczynia się do stwarzania bardziej ludzkich warunków życia"[11]. Przemawiając do słuchaczy w czasie audycji w Polskim Radiu przedstawił wizję przyszłego społeczeństwa, które przyjęłoby ideały głoszone przez niego ideały: „Gdy duch Niepokalanowa, duch M.I. - mówił - przeniknie Ojczyznę i świat, gdy Niepokalana stanie się Królową każdego serca bijącego pod słońcem, wtedy przyjdzie na ziemię raj, ale nie ten utopijny, komunistyczny czy socjalistyczny, lecz - o ile to na tej ziemi możliwe - prawdziwy, którego szczęściem cieszą się obecnie mieszkańcy Niepokalanowa, gdzie istnieje jedna rodzina, której ojcem jest Bóg, matką Niepokalana, bratem starszym Boski Więzień miłości w Eucharystii, a wszyscy inni nie towarzyszami, ale kochającymi się nawzajem braćmi i to mniejszymi"[12]. Zbliżał się 1 września 1939 roku, o. Maksymilian wiedział o zbliżającej się tragedii i zapowiadał ją już od kilku lat. „Wobec niewiadomych jeszcze zagrożeń, sam był spokojny, ale przygotowywał na nie swych braci. Nie wykazywał specjalnego zmartwienia na myśl o tym, co stanie się z tak wspaniale rozwijającą się działalnością zewnętrzną, z zakonnym osiedlem niepokalanowskim, które przed wybuchem wojny zgromadziło już 13 ojców, 622 braci, 15 kleryków i 122 uczniów Małego Seminarium Misyjnego. Troszczył się przede wszystkim o stan duszy swych braci, o to, by wszystkie ciosy przyjęli spokojnie jako doświadczenie Boże, jako próbę człowieczeństwa i zakonności. W maju 1938 roku tak do nich przemawiał: »(...) Kiedyś mówiłem, że różne czasy przyjść mogą i że ja z Wami nie zawsze będę. Mogą przyjść prześladowania i wojny. Wojna jest bliższa niż się wydaje. Prześladowania w czasie wojny są możliwe. Wy, profesi solemni, którzy macie być ojcami duchowymi Niepokalanowa, macie się przygotować na to. Oczywiście, że Niepokalana może dopuścić to tylko dla naszego dobra. Kiedy by nie było trudności, wytworzyłaby się przeciętność«. Ojciec Maksymilian stopniowo przygotowywał swych braci do rozłąki, do tego, że wojny, jaka się zbliżała, nie przeżyje. Trzy dni przed jej wybuchem wygłosił do nich konferencję, prosząc, by nie dali się pochłonąć nienawiści, jaką niesie z sobą wojna, ale by zawsze pamiętali, że miłość jest istotną cechą doskonałości człowieka i do niej należy ostateczne zwycięstwo. »Wiecie co, Drogie Dzieci - mówił - życie człowieka składa się z trzech części: przygotowania do pracy, samej pracy i - cierpienia. Jedni tu w Niepokalanowie dopiero się przygotowują, inni już pracują, a takim siwym, o ... jak tu siedzi (wskazał na siebie), to już należałoby przejść do tej ostatniej części - cierpienia. Tak to przez te trzy etapy zbliża nas Bóg do siebie. Im więcej jaka dusza będzie oddana Bogu, tym wcześniej do tej części trzeciej się przygotuje, aby miłość swoją do Niepokalanej ugruntować cierpieniem z miłości. Bo nic nas tak bardzo nie zbliża do Niepokalanej i nie utwierdza w miłości, jak właśnie miłość połączona z cierpieniem miłości. Na tej to właśnie drodze cierpienia możemy się przekonać, czy naprawdę jesteśmy całkowicie Jej oddani, bez żadnych zastrzeżeń. (...) Wszystko przeminie - wiara i nadzieja przeminą - miłość zostanie, z miłością wejdziemy w życie wieczne i w miłości rozkoszować się będziemy w niebie z Niepokalaną«"[13]. W dniu 5 września 1939 roku o. Maksymilian zgodnie z zaleceniami władz kościelnych i rządowych porozsyłał do domów rodzinnych większość mieszkańców Niepokalanowa. Sam otrzymał paszport umożliwiający opuszczenie kraju, lecz z niego nie skorzystał. W klasztorze organizował pomoc dla uciekinierów oraz osób rannych. Armia niemiecka po przełamaniu oporu wojsk polskich pod Bzurą w szybkim tempie szła na Warszawę. Jakiś odłam tej armii mijał niepokalanowski klasztor, którego majątek został przez „dzielnych" żołnierzy niemieckich rozszabrowany. 19 września o. Maksymilian i 34 braci zostało aresztowanych i przewiezionych do obozu w Lamsdorf (dzisiejsze Łambinowice pod Opolem). Pierwsze aresztowanie niepokalanowskich franciszkanów przez Niemców. Zdj. z książki: Czesław Ryszka, Wiara i ofiara. Życie, dzieło i epoka św. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. Następnie zakonnicy byli przerzucani jeszcze do obozów w Amtitz (obecnie Gębice niedaleko Gubina) i w Ostrzeszowie (koło Kępna). 8 grudnia w święto Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej wszyscy zakonnicy zostali zwolnieni z ostatniego obozu w Ostrzeszowie i wypuszczeni do domu. O. Maksymilian po powrocie zastał w klasztorze około pięćdziesięciu braci i kilku ojców, którzy powrócili z wrześniowego rozesłania. Ponieważ władze okupacyjne wysiedlały mieszkańców z terenów uważanych za rdzennie niemieckie, jak tereny Wielkopolski i Pomorza, klasztor w Niepokalanowie zaczął prowadzić „pomoc dla wysiedleńców. Ulokowały tu ich władze okupacyjne, w pierwszym rzucie około 2000 Polaków i około 1500 Żydów, w drugim około 1500, głównie Volksdeutschów [?]. Ojciec Maksymilian organizował dla nich pomoc materialną i opiekę duchową. Do każdej grupy wysiedlonych przeznaczył dwóch braci. Sam często ich odwiedzał. »Musimy wszystko zrobić - mówił braciom - by ulżyć doli tych biedaków wyrzuconych z gniazd rodzinnych, pozbawionych najpotrzebniejszych rzeczy«. Pocieszał ich i dodawał optymizmu. Zanim władze zaczęły dostarczać żywność zorganizował dla nich kwestę w pobliskich dworach i wioskach. Zorganizował im pasterkę i paczki świąteczne, a dla Żydów coś w rodzaju gwiazdki na Rok. Bracia przygotowywali dzieci do pierwszej Komunii świętej"[14]. W tym czasie wprowadził Ojciec Maksymilian wieczystą adorację Najświętszego Sakramentu, chciałby klasztor oddawał w tym ciężkim czasie jak największą chwałę Bogu, od którego przecież wszystko zależy. „Odtąd bracia, zmieniając się co pół godziny, po dwóch, a potem po czterech, klęczeli przed Najwyższym i Najmiłosierniejszym i prosili Go o pokój, pomyślność dla Ojczyzny i Niepokalanowa, o wolność dla uwięzionych, zdrowie dla chorych, powrót dla zagubionych, wytrwanie dla chwiejnych, wiarę dla wątpiących. Ojciec Maksymilian swoją adorację odprawiał pomiędzy 15 a 16 godziną. Klasztor stał się bardziej otwarty na potrzeby życiowe okolicznej ludności i przebywających w nim przesiedleńców. Rozwinęły prace różne warsztaty. Szeroką działalność prowadził dział naprawy i budowy maszyn rolniczych, tartak, stolarnia, kuchnia. Z czasem powstały pracownia zegarmistrzowska, warsztat naprawy rowerów, punkt sanitarny. Klasztor przejął prowadzenie powiatowej mleczarni, czym bardzo zasłużył się okolicznej ludności. Intensywnie pracowała administracja Rycerstwa Niepokalanej korespondując z czytelnikami i członkami stowarzyszenia. Wysyłała książki i dewocjonalia, zwracając szczególną uwagę na młodzież wywiezioną do Niemiec na roboty. Na tę działalność krzywo patrzyło gestapo i parokrotnie przysyłało zakaz przesyłania polskich książek i dewocjonaliów na teren Rzeszy"[15]. Ponieważ wojna mocno ograniczyła aktywność o. Maksymiliana postanowił on zacząć pisać dawno już planowaną przez siebie książkę o Niepokalanej. Zaczął więc dyktować swoje przemyślenia na temat Matki Bożej a także swoje przeżycia religijne. Te teksty bardzo odbiegały od tego co działo się wówczas w Polsce. „Wokół ludzie walczyli o panowanie nad innymi, a nienawiść do drugiego człowieka siała śmierć, on zaś mówił o zjednoczeniu przez miłość, o życiu Bożym, o wieczności, o Niepokalanej, która nie popełniła najmniejszego zła, o powołaniu człowieka do miłości i dobra. W jednym z dyktowanych tekstów mówił: »Celem stworzenia, człowieka, to miłość Boga, Stworzyciela, Ojca; miłość coraz większa, ubóstwienie, powrót do Boga, od którego wyszedł, zjednoczenie z Bogiem, miłość płodna. By miłość ku Ojcu stawała się jeszcze doskonalsza, nieskończenie doskonalsza, objawia się miłość Syna, Jezusa, który - żeby miłość ku sobie rozniecić w sercach, zstąpił na ziemię, umarł na krzyżu i pozostał w Eucharystii. Aby zaś miłość ku Synowi potężniej się rozwijała i tak miłość ku Ojcu jeszcze goręcej się zapalała, dopomaga nam miłość Ducha, Niepokalanej, pełnej miłosierdzia, Pośredniczki łask, naszej Współziemki, która matczynym swym sercem silnie pociąga serca ku sobie. - I jak Ojciec przez Syna i Ducha miłość Boga ku stworzeniu zstępuje na ziemię, tak przez Ducha i Syna do Ojca wstępuje odpowiedź na tę miłość, reakcja, miłość stworzenia ku Ojcu. Miłość Ojca i Syna, i Ducha goreje odwiecznie, miłość Ojca, Jezusa i Niepokalanej nie zna uszczerbku. Tylko człowiek (nie zawsze, nie we wszystkim) niedoskonale na tę miłość odpowiada miłością. Zapalać więc tę miłość ku Niepokalanej, rozpaliwszy ją w sercu swoim, udzielać z tego ognia dookoła siebie; zapalić nim wszystkie dusze i każdą z osobna, które są i będą i rozpłomieniać ten żar miłości w sobie i po całym świecie coraz goręcej i goręcej, bez granic - oto nasz cel. Wszystko inne to środki tylko"[16] „Mimo trwającej okupacji niemieckiej Ojciec Maksymilian nie przestawał myśleć o swoim wydawnictwie. Dlatego też bardzo starał się uzyskać „u władz okupacyjnych (...) zezwolenie na wydawanie Rycerza Niepokalanej. Pisząc listy w tej sprawie do urzędników i rozmawiając z nimi osobiście nie powoływał się na prawa, wiedział bowiem, że okupant ich nie uznaje. Apelował do nich jako ludzi, a nie jako urzędników, do ich ogólnoludzkich odczuć. (...) Wbrew wszelkim przewidywaniom ojciec Maksymilian uzyskał zezwolenie na wydanie jednego numeru „Rycerza Niepokalanej". Złączył w nim miesiąc grudzień 1940 i styczeń 1941 roku i wydrukował w nakładzie 120 tysięcy. Na tyle władze okupacyjne zezwoliły ograniczając jego dystrybucję do dystryktu warszawskiego. Społeczeństwo „Rycerza Niepokalanej" przyjęło radośnie. Niósł on pokrzepienie w tragedii wojennej i nadzieję zwycięstwa. (...) Wojenny numer „Rycerza Niepokalanej" rozszedł się błyskawicznie. Rozwiał wszelkie wątpliwości władz okupacyjnych, co do postawy naczelnego redaktora. Przeciwstawiał się ich przemocy i gwałtom, piętnował kłamstwo, którym posługiwały się w uzasadnianiu swoich decyzji i działań. Następny numer nie ukazał się, poprzednie ścigano, a naczelny redaktor znalazł się na liście do likwidacji"[17]. 17 lutego 1941 roku gestapo zaaresztowało o. Maksymiliana wraz z czterema zakonnikami błogosławionym o. Piusem Bartosikiem, błogosławionym o. Antoninem Bajewskim, o. Justynem Nazimem oraz o. Urbanem Cieślakiem. Wszyscy zostali przewiezieni do więzienia na Pawiaku. Czym było to więzienie dla Polaków możemy się w jakimś stopniu domyśleć czytając wspomnienia ludzi, którzy w czasie okupacji Pawiak przeżyli. Możemy też, dzięki takim wspomnieniom dowiedzieć się, że o. Maksymilian nie tylko w swoim zwykłym życiu zakonnym żył Bogiem i Jego Niepokalaną Matką, ale również w chwilach najcięższej próby, jakim było niemieckie więzienie dla więźniów politycznych na Pawiaku a następnie pobyt w obozie koncentracyjnym. Tu zacytujemy tylko dwa świadectwa świadków pobytu o. Maksymiliana na Pawiaku, pierwsze Edwarda Gniadka: „Po paru dniach wspólnego pobytu z O. Kolbem wpadł do naszej celi strażnik więzienny, gestapowiec w randze Scharführera[odpowiednik naszego sierżanta]. (...) Widok O. Kolbego w habicie wywołał u gestapowca gniew (...) podszedł do O. Kolbego i wskazując palcem na krzyżyk przy koronce, zapytał: - Ty wierzysz w to? - Tak, wierzę, odpowiedział spokojnie zakonnik. Niedowiarek wymierzył O. Kolbemu silny policzek. Następnie gestapowiec szarpał ponownie za krzyż O. Kolbego i powtarzał swoje pytania: Czy wierzysz? - Po każdej twierdzącej odpowiedzi O. Kolbego - że wierzy - esesman był coraz bardziej zburzony (...) i powtarzał uderzenia w twarz. Widząc zaś, że O. Kolbe był niewzruszony, z gniewem opuścił celę, trzaskając za sobą drzwiami. O. Kolbe podczas zajścia był opanowany. Nie zauważyłem u niego najmniejszego zdenerwowania. Po wyjściu Scharfuhrera z celi - O. Kolbe chodził po izbie i modlił się. Na twarzy jego było widać czerwone plamy od uderzeń"[18]. Oczywiście, niedługo po tym wydarzeniu zabrano o. Maksymilianowi habit i dano ubiór więzienny. Drugie, również poruszające zdarzenie z więzienia opisał Henryk Cyankiewicz: „O. Kolbe odebrał swoją miskę, przeżegnał się i rozpoczął jeść, gdy z drugiego pomieszczenia podchodzi do O. Kolbego młody, wynędzniały więzień i w prostacki sposób prosi: Ty stary, po ci ijsz, mosz durchfall, lepij daj mnie. I z bezczelnym uśmiechem na ustach czeka. Ku memu wielkiemu zdziwieniu O. Kolbe sam wygłodniały daje proszącemu swoją ledwie zaczętą zupę. (...) Dla mego umysłu i normalnych ludzkich uczuć taki czyn był wprost nieludzkim, gdyż głód zwijający kiszki, instynkt ratunku życia nie pozwoliły mi nigdy coś podobnego zrobić"[19]. Bibliografia: Jan Dobraczyński, Skąpiec Boży. Rzecz o. Maksymilianie Marii Kolbe (wyd. I) Niepokalanów 1946. Maria Winowska, Szaleniec Niepokalanej. Ojciec Maksymilian Kolbe, Niepokalanów 1957. o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian Maria Kolbe, Warszawa 1984. Polscy święci, Tom 3, red. Joachim Roman Bar OFConv, Warszawa 1984. Ludwik Hass, Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821- 1999, Warszawa 1999. Jan Dobraczyński, Skąpiec Boży (wyd. V) Niepokalanów 2004. Ks. Kazimierz Dąbrowski, Święty Maksymilian Patron Pabianic, Pabianice 2006. Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma, część I, Niepokalanów 2007. Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma, część II, Niepokalanów 2008. Konferencje świętego Maksymiliana Marii Kolbego, Opracowanie i redakcja: o. Jan Antoni Książek OFMConv br. Władysław Kornel Kaczmarek OFMConv pod kierunkiem o. Joachima Romana, Niepokalanów 2009. Br. Francis Mary Kalvelage FI (red.), Maksymilian Kolbe święty od Niepokalanej, Sandomierz 2011. Philippe Maxence, Maksymilian Kolbe. Kapłan, dziennikarz, męczennik (1894-1941), Warszawa 2013. Czesław Ryszka, Wiara i ofiara. Życie, dzieło i epoka św. Maksymiliana M. Kolbego, Kraków 2021. Marta Bogacka, Bokser z Auschwitz losy Tadeusza Pietrzykowskiego, Warszawa 2021. https://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/08-14a.php3 http://bazylikawnmp.pl/?site=show_news&id=94 http://3dstyle.pl/vtrip/maksymilian/start-pl.html https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2007/Przewodnik-Katolicki-34-2007/Diecezja-Wloclawska/Za-Zdunskiej-Woli-na-Jasna-Gore Jadwiga Treszkowa, Lwów w życiu błogosławionego Maksymiliana M. Kolbe, w biuletynie koło Lwowian nr 21 grudzień1971, s.25. Dost. w Intern. na str.: https://dlibra.kul.pl/dlibra/publication/2086/edition/1990/content https://liturgia.wiara.pl/doc/418520.Nutowy-zasobnik/8 http://www.chemindamourverslepere.com/tag/j%27irai+la+voir+un+jour https://www.franciszkanie.pl/artykuly/oczami-sw-maksymiliana-6-swietosc https://naszdziennik.pl/index.php/wiara/243612,sejm-podjal-uchwale-ws-upamietnienia-sw-maksymiliana-kolbego.html Gustaw Morcinek, Barć Niepokalanej, art. w Gość Niedzielny nr 11 z 14 marca 1948 r. https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/98715/edition/93021/content [1] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma...(I), s. 654 - 655. [2] o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 217. [3] Św. Maksymilian Maria Kolbe, Pisma...(I), s. 783. [4] o. Leon Dyczewski OFMConv, Święty Maksymilian..., s. 226. [5] Tamże, s. 229. [6] Tamże, s. 230-231. [7] Tamże, s. 233- 234. [8] Tamże, s. 235-236. [9] Tamże, s. 238-239. [10] Tamże, s. 242. [11] Tamże, s. 243. [12] Tamże, s. 244. [13] Tamże, s. 244-245. [14] Tamże, s. 253-254. [15] Tamże, s. 251-252. [16] Tamże, s. 254-255. [17] Tamże, s. 252-253. [18] Tamże, s. 257. [19] Tamże. Powrót |